czwartek, 30 października 2014

Chwilowy powrót + imaginek cz. 1 :)

Hej :)
Straaaszniee tęsknię za blogiem i za wami! Nie wytrzymałam i postanowiłam coś tu napisać :D Miejmy nadzieję, że nie wyszłam z wprawy i nie zapomniałam, jak to się robiło :) A kiedy wrócę tak na stałe? Tego to nie wiem... :( ale mam nadzieję, że polubiliście Asię :D

-Nie, nie będę chodzić na jakieś głupie spotkania! – zaczęłam krzyczeć na mamę, co nie było zbyt ładne z mojej strony… ale szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś. Ostatnio mało co mnie obchodziło…
Może zacznijmy od początku…
Od jakiegoś czasu wszystko zaczęło mi się walić i być bez sensu. Straciłam wszystkich przyjaciół ( o ile w ogóle zasługują oni na miano moich przyjaciół ) oraz chłopaka, którego kochała nade wszystko, byłam wstanie dla niego poświęcić wiele rzeczy, ale czy on potrafiłby zrezygnować dla mnie z czegokolwiek? A dlaczego straciłam to wszystko? Bo jedna dziewczyna w szkole postanowiła, że się na mnie uweźmie.
Jeszcze miesiąc temu byłam jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, taki  ‘fejm’, ale dobrze mi z tym było. Miałam chłopaka z drużyny koszykarskiej, właściwie to jej kapitana. Był nim Christopher Lee. Ja z moją najlepszą przyjaciółką, Emmą i innymi dziewczynami, byłyśmy cheerleaderkami i kibicowałyśmy chłopakom podczas pewnego meczu.
Okey, wszystko było idealne i tego nie da się zaprzeczyć, ale właśnie miesiąc temu, a dokładnie w piątek 13 ( od tego dnia zaczęłam wierzyć w przesądy! ) do naszej szkoły przyszła nowa uczennica, niejaka Lena Smith. Na początku imię tej dziewczyny nie mówiło mi za dużo, ale gdy weszła do klasy od razu dostrzegłam, że musi być z niej niezłe ziółko. Po lekcji, chyba fizyce, wszyscy zbiegli się do niej, by się z nią zapoznać.
-Emma, daruj sobie. Przecież ona jest nikim… A wszyscy się tak nią zachwycają… - jęknęłam, zatrzymując przyjaciółkę, która właśnie chciała dołączyć do wianuszka uczniów naszej szkoły, którzy chcieli poznać naszą nową koleżankę.
-Zazdrosna jesteś? Wydaje się być fajna… i miła.- aha! Miła! Akurat… Nie było sensu jej zatrzymywać, więc puściłam ją. Niech sobie idzie do tej Leny…
Wracając do tematu Leny. Była wysoka, szczupła, miała bardzo długie nogi. Miała długie, kręcone, brązowe włosy i oliwkową karnację. Ubrana była w krótki, ciemne spodenki oraz czerwoną koszulę w kratę. Na burzy włosów miała założoną czapkę ( przypominam, iż w szkole, tym bardziej na lekcji nie chodzi się w czapce, ale nikt nawet nie zwrócił jej uwagi, co jeszcze bardziej mnie denerwowało…).
Nagle poczułam, gdy ktoś mnie obejmuje. Odwróciłam się, był to Chris.
-Cześć kochanie.- złożył na moich ustach delikatny, namiętny pocałunek. Kochałam takie powitania.
-Patrz na tą nową… Uważa się za jakąś księżniczkę, prędzej czy później wszyscy zobaczą, jaka jest naprawdę. – spojrzałam na nią i zauważyłam, jak posyła mi zabójcze spojrzenie, czułam, że nie będę miała teraz z nią łatwo. Od razu wyczułam, że musi być zazdrosna o Chrisa… A trzeba było przyznać, że miała być o co zazdrosna.
Chris był, jak już wcześniej wspominałam, kapitanem naszej szkolnej drużyny koszykarskiej, a za razem najlepszej drużyny młodzieżowej w okolicy! Był wysokim, bardzo dobrze zbudowanym, wysokim brunetem o zabójczo pięknych, brązowych oczach. Był najprzystojniejszy, no i był mój! Ale ten ostatni fakt chyba nie dotarł do nowej.
-Może nie jest taka zła?- widziałam, jak patrzył na te jej długie, zgrabne nogi… Ale w sumie Chris jest jak każdy facet, więc postanowiłam przymrużyć na to oko, byłam pewna, że jest on mi wierny i kocha mnie za to jaka jestem, a nie za to, jak wyglądam lub jak bardzo popularna jestem. – Patrz, chyba nawet  Emma chyba się z nią dogadała.
Znów spojrzałam w kierunku naszej nowej koleżanki, która w najlepsze plotkowała z moją przyjaciółką! Tego było za dużo!
-Obiecaj, że ty nie zaczniesz się z nią za dobrze dogadywać…- przejechałam palcem po jego klacie, po czym znów spojrzałam na Lenę, widziałam tą zazdrość, więc pocałowałam jeszcze Chrisa. Wtedy ta zazdrość to musiała ją chyba pożerać od środka!
Zadzwonił dzwonek, więc poszłam w kierunku sali, w której miałam wtedy lekcje. Gdy wchodziłam do klasy potknęłam się o czyjąś nogę, była to noga Leny… Przypadek? No nie sądzę... Posłałam jej piorunujące spojrzenie, na co dziewczyna tylko się słodko uśmiechnęła… Chce wojny? To będzie ją miała… Nie wiedziałam tylko, że ją przegram.
Po lekcjach była próba cheerleaderek, musiałyśmy poćwiczyć jeszcze pewne elementy mojej choreografii przed zbliżającym się wielkimi krokami meczem. Weszłam na salę, a tam Lena, pokazująca jakieś dziwne wygibasy moim cheerleaderkom, a nauczycielka wf, która się nami ‘opiekuje’ kiwa głową pełna zachwytu.
-Co to ma być!? – zapytałam zdenerwowana, ale na tyle delikatnie, jak tylko potrafiłam w danym momencie.
-Lena ma wspaniały pomysł na wasz występ, tym razem to ona wymyśli całą choreografię, dołącz do dziewczyn i ucz się układu.
-Przecież to ja tutaj jestem od choreografii i to ja ćwiczę dziewczyny!
-No to teraz kapitanem będzie Lena.- tym razem ta baba od wf przegięła…
-Ile razy słyszałam, że żadna z nas nie jest kapitanem i wszystkie jesteśmy równe? A teraz co!? Lena jest kapitanem!? Tyle pracy włożyłam, a nigdy mnie pani nie pochwaliła, nigdy mnie pani nie nazwała kapitanem! – rzuciłam pomponami i wybiegłam z naszej sali gimnastycznej trzaskając mocno drzwiami, tak że huk rozległ się chyba po całej szkole.
Potem jakoś odechciało mi się nauki i tego wszystkiego. Nie uczyłam się, wagarowałam, po prostu olewałam wszystko, a koniec roku szkolnego zbliżał się nieubłagalnie…
-Ale jak to będę miała tróje z polskiego? – ja… wzorowa uczennica, która ubóstwiała angielski, miała dostać trzy na koniec roku? Przecież mama mnie zabije…
-Nie wiem co się z tobą stało w tym roku, dziecko…
-Ja obiecuję, że się poprawię… Może da radę coś zrobić, żeby jednak była chociaż ta czwórka?
-Możesz zapisać się do naszego szkolnego teatru.
Szkolny teatr… Same kujony się tam zapisywały i robiły z siebie pośmiewisko tylko po to, aby przylizać się pani z polskiego. Nie będę wspominać o tym, że żaden z tych kujonów nie nadawał się na aktora, a każde ich przedstawienie kończyło się niczym innym, jak buczeniem szkolnych ‘fejmów’, a w tym mnie. A teraz ja miałam dołączyć do tej bandy frajerów? A może ja jestem jeszcze gorszym frajerem od nich? Rozmowa z moją nauczycielką dopiero dała mi do myślenia… Nawarzyłam piwa to teraz muszę je wypić..
-Cześć mamo. – rzuciłam plecak pod ścianę i opadłam na krzesło. Nie wiedziałam co robić… Uznałam, że pogadam o tym z mamą, bo jeżeli nikomu się nie wygadam, to chyba zaraz wybuchnę!
-Stało się coś?- chwila ciszy ze strony mamy, a ja tylko przewróciłam oczami.- Szkoła? Czekaj… wiem… Nie mów! …  Oceny?? A nie mówiłam!?
-Mówiłaś… Jeżeli chce mieć cztery z angielskiego to muszę zapisać się do szkolnego teatru…
-Jak to żeby mieć cztery!? Przecież ty zawsze miałaś pięć! Nie mówiłaś, że jest aż tak źle!
-A pytałaś się o to?- mama spuściła wzrok.
-Ale rozumiem, że się zapiszesz do niego?- z jej strony miało to być chyba pytanie czysto retoryczne, była pewna, że już podjęłam decyzję i to pozytywną.
-No chyba właśnie nie…
-Jak to!?- nie wiem, czy mama była bardziej zła czy zdziwiona?
-Kiedyś się nabijałam z tych kujonów, którzy potykali się na scenie i zapominali z nerwów tekstu, a teraz też mam się zapisać do nich? Poza tym, oni mają też spotkania w wakacje!
-Wasz klub też miał spotkania w wakacje…
-Ale to nie to samo…
-To jest lepsze i mądrzejsze… Może ci się jeszcze spodobać.
-Mamo no!- jęknęłam.- Nie, nie będę chodzić na jakieś głupie spotkania! – zaczęłam krzyczeć na mamę, co nie było zbyt ładne z mojej strony… ale szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś. Ostatnio mało co mnie obchodziło…
-Spróbuj… Jak nie poprawisz tej trójki z angielskiego to nie jedziemy na wakacje… - powiedziała spokojnie.
-Ale…
-Nie ma żadnych ale! Po dobroci do ciebie nie można dojść, to może szantażem coś wskóram…
-Okey… No to nie jedziemy na żadne wakacje!!- wykrzyczałam i pobiegłam do swojego pokoju. Płakałam. Nawet nie próbowałam tego powstrzymywać… Czułam, że jak się nie wypłaczę to chyba zaraz zrobię komuś lub sobie krzywdę… A więcej problemów niż aktualnie mam już mi nie potrzeba.
Wstałam, poszłam do łazienki i poprawiłam swój makijaż. Następnie wzięłam do torby kilka kosmetyków, telefon i wyszłam z domu nie informując o tym nikogo. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział, gdzie idę.
Weszłam do szkoły i skierowałam się w stronę piwnicy, w której znajduje się mała scena i gdzie odbywają się wszystkie próby, po czym usiadłam na jednym z nielicznych miejsc na widowni.
Pani mnie zauważyła, ale tylko się do mnie uśmiechnęła. Chyba czuła, że to dla mnie trudna decyzja. Popatrzyłam, jak wszyscy się krzątają, a biedna nauczycielka próbuje jakoś ubrać i umalować te bezguścia… I wtedy wpadłam na genialny pomysł.
-Ja mogę pomóc wam w przygotowaniach, ale występować nie będę. Mogę zająć się stylizacją, fryzurami, makijażem. Co pani na to? – mówiłam jak najęta. Poprosiłam jeszcze o scenariusz i o czas do jutra.- Obiecuję, że na jutro przygotuje już wszystko i wszystko wam pokaże! Te przedstawienie będzie lepsze od każdego innego.
-Tylko pamiętaj, że nie stać nas na żadne drogie kostiumy czy kosmetyki.
-Niech się pani nie martwi, ja wszystko przygotuje! – czułam, że nauczycielka jest trochę przerażona moim pomysłem, ale tylko uśmiechnęła się do mnie. Dobrze, że spróbowała mi zaufać, a ja obiecuję, że tego nie zepsuje!
Potem poszłam na zaplecze, gdzie znajdowały się wszystkie stroje i dużo luster. Zaczęłam przeglądać ubrania, które wisiały na wieszakach.
-Po co ona tu przyszła?- powiedziała brunetka w czerwonych spodniach.
-Nie wiem… wywalili ją z  cheerleaderek, to pewnie teraz chce rządzić naszym klubem…- odpowiedział blondyn, w sumie jedyny chłopak, który przyszedł dziś na próbę.
-A może po prostu się zmieniła? – odpowiedziała brunetka, która była w kwiecistej sukience.
-Tacy jak ona się nie zmieniają…. – jęknął blondyn, a ta w czerwonych spodniach go poparła.
-Po pierwsze, nie wywalili mnie z cheerleaderek… - nagle wszyscy zamilkli. Chyba mnie wcześniej nie zauważyli.- Po drugie nie chce nikim ani niczym rządzić, a po trzecie…
-No dobra dobra... Co nam zrobisz, że cię obgadujemy? I tak nic nie zaszkodzi naszej ‘popularności’…
-A co ja mogę wam zrobić!?- za kogo oni mnie uważają!? Za jakiegoś potwora!?- Jeżeli wam się jutro nie spodoba i jeżeli dalej nie będzie mnie tu chcieli, to ja tu więcej nie przyjdę. Obiecuję.- przyrzekłam, a jeżeli ja coś obiecuję, to słowa dotrzymuję. Zawsze! Choćby nie wiem co!
Wieczorem zaczęłam czytać spektakl. Był to musical, nie mieli jeszcze głównej postaci męskiej, damską grała Ewelina, ta brunetka w czerwonych spodniach. Dokładniej było to o lasce, która była ‘nikim’ w szkole, nikt jej ‘nie znał’ i nie zwracał na nią uwagi. Raz wpadła na najpopularniejszego chłopaka w szkole i zakochują się w sobie. Oczywiście wszystko się układa między nimi, a brzydkie kaczątko zmienia się w pięknego łabędzia. Wszystko to takie romantyczne, ale znając życie kujony wszystko zepsują, chyba że ja, bohater wszechświatów, uratuje cały ten spektakl i załatwi jakiegoś super aktora, który zagra główną rolę męską!
Po lekcjach szybko pobiegłam do domu, wzięłam największą torbę jaką posiadam i włożyłam w nią wszystkie ubrania, w których już sama nie chodzę, a do musicalu by się nadały. Nagle z szafy wypadł mój strój cheerleaderki. Nie chcą mnie tam? Ok, nie będę płakać. Mam teraz swoich kujonów… którzy i też mnie nie lubią… Potem poszłam do łazienki i wzięłam swoje wszystkie kosmetyki. Ok. Teraz mogę iść.
-Czeeeeść!- krzyknęłam pewna entuzjazmu do bandy aktorów-amatorów, którzy nie podzielali mojego optymizmu.- Wniosłabym tu pewne zmiany.- pokazałam na scenariusz.
-No i się zaczyna…- mruknął blondyn. Było mi głupio nie znać ich imion, więc postanowiłam się im przedstawić i poznać ich nieco bliżej.
-Hej, jestem (T.I.). Interesuję się modą, lubię słuchać muzyki. Wieczorami kocham chodzić na długie, samotne spacery. Chciałabym, żeby ten musical wyszedł genialnie i żeby was ci idioci nie ośmieszali, bo oni gówno wiedzą…- ugryzłam się za język, przypominając sobie, że moja nauczycielka stoi obok. Pokręciła tylko głową, ale nic nie powiedziała. Chyba nie wiedziała, co zamierzam osiągnąć swoją gadką.- A ty!?- krzyknęłam najgłośniej jak umiałam w stronę blondyna.
-O co ci chodzi?- zrobił dziwną minę. Muszę go wziąć do okulisty, żeby kupił sobie soczewki albo inne okulary…
-Jestem Mary. Chciałabym zostać w przyszłości pisarką, lubię pisać opowiadania i przychodzić na nasze spotkania do naszego ‘teatru’. – odezwała się brunetka, ta która wczoraj była w kwiaciastej sukience. Dziś była ubrana w za duży sweterek, koszulkę i leginsy. Muszę przyznać, że pasowało to do niej i do jej włosów splecionych w warkocza na bok.- A ty?- spojrzała na Ewelinę.
-Przecież mnie znasz… To ona nas nie zna, bo nie zwraca na nas uwagi…- Ewelina… nasza druga, bardziej wygadana brunetka. Ona z blondynem chyba mają się ku sobie… ja tu wszystko naprawię, nawet ich ze sobą zeswatam! Ale z nią może być problem… ma charakterek dziewczyna.
-Okey… Jestem Adam.- odezwał się blondynek poprawiając okulary na swoim nosie.- Lubię fizykę.- ohh jakiś ty oryginalny! –Chcę zostać fizykiem…. I tyle.
A Ewelina nadal milczała. Trudno, nie jestem tu jako psycholog, a jako stylista, więc ma dziewczyna problem….
-Ja… Ok. Może was przekonam…- postanowiłam powiedzieć całą prawdę, wtedy może mnie nawet Ewelina zrozumie, nie chce żeby mnie polubili, tylko po tyle, żeby mnie zrozumieli i pozwolili mi ze sobą pracować…- Byłam popularna, każdy w szkole mnie znał. Miałam chłopaka, którego uważałam za ideała. Miałam przyjaciółki, które uważałam za najlepsze i niezastąpione. Miałam dziewczyny z drużyny cheerleaderek, na które myślałam, że mogę polecać.
-Teraz będzie się chwalić…- mruknęła Ewelina do Mary, ale ta pokazała jej, żeby zamilkła, ale ja nie przerywałam.
-Miałam wszystko, miałam wspaniałe życie, ale tylko tak myślałam, łudziłam się tym… Ale wszystko straciłam… Ale teraz traktuje to tylko jako taką przeszkodę. Popatrzcie… Jedna dziewczyna, nie będę po nazwiskach rzucać, ale pewnie wiecie o kogo chodzi… Jedna Emma umiała mi wszystko to, na czym mi najbardziej zależało odebrać w ciągu dwóch dni… Ale może tak miało być? Może to taki kopniak, żebym przejrzała na oczy? Możecie mnie uważać za pustą lalunię… nie zaprzeczam, że tak kiedyś nie było… Ale zmieniłam się. Gdy przyszłam tu, dostałam scenariusz, przeczytałam ją i wczułam się w te wredne dziewczyny, które chciały zniszczyć biedną Alice… To jak potoczyła się historia Alice, nie musi być tylko i wyłącznie bajką, historią, która nigdy się nie spełni! A ja… kto wie? Może nawrócę się jak główny bohater?
Wszyscy, oprócz Eweliny ma się rozumieć, zaczęli klaskać, a ja się aż wzruszyłam!
-Słuchajcie… Zrobimy konkurs… Moi rodzice… od razu mówię, że nie chce się chwalić!... Moi rodzice mogliby załatwić…. Mojej mamy koleżanka jest aktorką, mogłaby załatwić jakieś zajęcia aktorskie i może znaleźć jakiegoś aktora do głównej roli? Gdyby był tu ktoś sławny, moglibyśmy zrobić bilety po kilka funtów i mielibyście kasę na choreografię! – ale ja jestem genialna! – To co wy na to?- wyciągnęłam rękę i wszyscy, nawet Ewelina!, przybili mi piątkę.
Postanowiłam pokazać im moje pomysły na ich stylizację:
Adam, który miał grać przyjaciela popularnego bohatera, wzięłam w obroty jako pierwszego. Miałam na niego pomysł!
Usiadł na krzesło. Wyjęłam z torby korektor i trochę ogarnęłam jego twarz. Dałam mu też kilka uwag, jak powinien o siebie dbać. Postawiłam mu grzywkę na żel, który zachyliłam tacie < przepraszam tato! >. Potem podeszłam do wieszaków z ubraniami, widziałam tam fajne rurki i kilka fajnych koszulek oraz jakąś marynarkę od starego garnituru. Garnitur cały wyglądał okropnie, ale marynarka była naprawdę stylowa!
-Załóż to.- wzięłam brązowe rurki.- oraz to.- rzuciłam mu wcześniej wspomnianą marynarkę oraz białą koszulkę z motywem wilka. Założył to, mimo że wcześniej strasznie marudził.
-No… nie jest tak źle…
-Teraz z szarego Adama stałeś się przystojnym Adamem… Naprawdę! – zdjęłam mu okulary.- No… teraz to bym była w stanie się nawet zakochać!
Mary,  ona miała swój styl… Pokazałam jej tylko jak powinna się malować. Następna była Ewelina, z którą nie wiedziałam co zrobić.
-Ty… Ty dostaniesz moją ulubioną, chabrową sukienkę, ale jutro ci ją przyniosę. I moje szpilki… Będzie pięknie! – ją też umalowałam i dałam jej na zastępstwo inne szpilki i inną sukienkę, czarną z falbankami.
Potem wróciłam do domu zadowolona z siebie. Moja mama miała u siebie gościa, panią Adą, która była aktorką.
-Dzień dobry!
-A co ty taka radosna?- zapytała mama.
-Mam do pani sprawę, pani Adą…- zaświergotałam, po czym opowiedziałam o wszystkim.
-Genialne! Trzeba wspierać młodych ludzi! Tyle talentów się marnuje! Ewka! Weź któregoś piosenkarza z tej swojej wytwórni!- zwróciła się do mojej mamy… Ża ja na to wcześniej nie wpadłam!

Moja mama pracuje w wytwórni, do której należy dużo piosenkarzy, od tych sławnych – do tych mniej sławnych. To trzeba jakoś również wykorzystać! Mimo, że mama była tam tylko księgowo, to mogłaby zagadać ze swoim szefem… A jak nie ona, to ja! Znałam go. Pracowałam u niego w wakacje, bo chciałam zarobić na kurs francuskiego, na który mama nie chciała mi dać kasy. Pamiętam, że poznałam wtedy pewnego piosenkarza, jakiegoś Conora… tak, Conora Maynarda. W sumie to nie słucham takiej muzyki, jaką on tworzy, ale był naprawdę fajny. Gadałam z nim pięć minut ostatniego dnia mojej ‘pracy’. Potem pytał się kilka razy mojej mamy o mnie, ale ja nigdy nie miałam czasu… no i miałam Chrisa! Conor by się na pewno zgodził!

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny :)))
    Kiedy mniejwięcej pojawi się następny?? Nie mogę się doczekać!! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mniej więcej w niedziele lub poniedziałek, ale niczego nie obiecuje :) zależy czy i na ile goście przyjadą :D

      Usuń
    2. No to czekam! ;))

      Usuń