środa, 30 kwietnia 2014

Proszę o pomoc!

Szukam pomocników na bloga :D Chętnych proszę o kontakt na email nati125125@wp.pl :) I jeszcze przypominam, że możecie przysyłać swoje imaginy do zakładki również na ten email :D Czekam na was ^^


wtorek, 29 kwietnia 2014

Sesja

Cześć :) Sorki że nie dodaję kolejnej części imagina, ale nie mam czasu jego dokończyć, jak to zawsze ja :D I teraz jeszcze majówka i jadę do rodziny i nie będę miała laptopa :/ może Nina coś doda :D

Najprawdopodobniej Conor miał sesję zdjęciową z PAUSE
Tu macie filmik własnie z tej sesji KLIK

A tak przy okazji chcielibyście, żebyśmy zmieniły tło na blogu? :D


niedziela, 27 kwietnia 2014

Cover

Heeeej już dziś po raz drugi :D

Jest już nowy cover Conora :)

Nie wiem jak wam, ale mi bardzo się podoba! Z resztą to jedna z moich ulubionych piosenek :D

Ktoś chciał tłumaczenie tej piosenki, więc znalazłam je :) Proszę :*

Moja twarz ponad woda
Moje stopy nie mogą dotknąć ziemi, dotknąć ziemiczuje jakbym widział piasek na horyzoncieZa każdym razem, gdy nie ma Ciebie w pobliżuPowoli odpływam, odpływamFala za faląFala za faląPowoli odpływam, odpływamCzuję jakbym właśnie tonąłCiągnięty pod prądCiągnięty pod prąd
Chciałbym sprawić,aby łatwo było mnie pokochać, łatwo mnie pokochać, pokochać mnie.Nadal staram się coś osiągnąć, szukam drogi, utknąłem tutaj gdzieś pomiędzySzukam odpowiednich słów by powiedziećPowoli odpływam, odpływamFala za faląFala za faląPowoli odpływam, odpływamCzuję jakbym właśnie tonąłCiągnięty pod prądCiągnięty pod prąd



Dostałam nominację do Liebster Awards, za którą bardzo dziękuuujee <3 ale ja się w to nie bawię, nie mam czasu :/ Ale nie wiem jak Nina :D Ale i tak bardzo dziękuje :D to dla mnie to zaszczyt ^_^

Nowy cover

Heeeej :) Co tam u was? Jutro do szkoły :( Nie chce mi się :(

Conor wczoraj napisał, że dziś wieczorem pojawi się nowy cover :)

Obstawiacie już jakąś piosenkę? :)

Jak się pojawi już cover to dodam go tu na bloga :P

czwartek, 24 kwietnia 2014

Imagin cz. 4

Umówiłem się z Alice i z Edem na 18. Gdy wróciłem do domu była już 17. Wziąłem szybki prysznic, grzywkę postawiłem na żel i wypsikałem się moimi nowymi perfumami.  Po chwili siedziałem już w swoim porsche jadąc powrotem do szpitala. Szczerze? Naprawdę przejąłem się losem tych dzieciaków! One są takie urocze! Muszę im pomóc i spełnić chociaż kilka ich marzeń… Pierwszym krokiem w tę stronę będzie Ed. Dałem mu już  nawet swój numer, może do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy! Ed jest taki, taki słodki i uroczy, nie da się go nie polubić, takich ludzi jak on kocha się od razu. Co bym dał, gdyby mógł nagle wyzdrowieć… Czy ja o tak dużo proszę? Dziś nawet zacząłem się o niego i o te dzieci modlić, może im choć trochę pomoże?
Równo o 18 byłem pod szpitalem. Było jeszcze jasno, pod budynkiem zauważyłem już z daleka dwie postacie. Jedna wysoka, druga niska. Obydwie szczupłe. Jedna miała długie włosy, a druga miała je bardzo krótkie. Jedna sylwetka należała do Alice, zaś druga do Eda.
-Cześć! – wyskoczyłem szybko z auta i uścisnęłam się z Edem, potem spojrzałem na Alice, jej oczy były takie cudowne, przepełnione miłością i dobrocią, spontanicznie pocałowałem ją w policzek, ale chyba jej to nie przeszkadzało.
-To co jedziemy?- zapytał z blaskiem w oczach Ed, a wzroku dalej nie odrywał od samochodu.
-Co to za pytanie? Jasne, że tak!
-A gdzie usiądzie Alice, są tylko 2 miejsca…- zauważył chłopczyk.
-Postoję i popatrzę. Chcesz mogę robić ci zdjęcia na pamiątkę!
-Taaaaaaaaaaaak!- krzyknął szczęśliwy i przytulił się do Alice. Po chwili byliśmy już w dwójkę w samochodzie. Rozmawialiśmy o samochodach, sportach i o…o Alice.
-Podoba ci się Alice?- zapytał w pewnej chwili Ed.
-Eee …
-Wydaję mi się, że ty się jej podobasz! Ciągle o tobie gada i gada… Ech i to na okrągło o tym samym, jaki ty dobry jesteś, że dasz te pieniądze naszemu hospicjum.- zaśmiałem się nerwowo. Z tą kasą wcale nie będzie tak łatwo…
Po jakiejś godzinie jazd po całym Londynie wróciliśmy do hospicjum. Alice szybko wszyła z budynku i zaczęła robić nam zdjęcia, potem ja robiłem je jej i młodemu, a potem Ed robił mi i Alice. Było bardzo fajnie i zabawnie!
-No młody, pora wziąć leki i spać.- zabawę przerwała nam nagle Alice. Było już po 20.
Odprowadziliśmy Eda do jego sali, pożegnaliśmy go i wyszliśmy razem z budynku.
-Odwieźć cię?
-Gdybyś mógł to jasne. – odpowiedziała niemal błyskawicznie Alice.
-Nigdy nie jechałam takim drogim samochodem…- stwierdziła.
-No widzisz, spełniam nie tylko marzenia swoje,  ale wszystkich dookoła.
-Taa jesteś wielki! Ile ty kurcze musisz zarabiać!? Kupujesz sobie takie auto, a  drugą połowę takiego auta dajesz na hospicjum!- znowu tylko zaśmiałem się nerwowo, co można było wyczuć na odległość.
-Coś jest nie tak? To przez to, że pokłóciłeś się z tym Tomem?
-Nie… chociaż w sumie tak, ale nie do końca.
-To o co chodzi? Mi możesz się wyżalić.- uśmiechnęła się tak słodko, a ja poczułem że mogłem jej zaufać.
-Bo z tą moją kasą, to wcale nie jest tak jak myślisz…
-To jak? Nic z tego nie rozumiem…
-Chciałem kupić to auto od dawna, długo zbierałem na nie kasę, dałem na nie zaliczkę i zamówiłem wszystkie dodatki. Potem zadzwonił Tom, że muszę dać kasę na hospicjum…
-No i w czym problem?
-Bo musiałem zrezygnować z auta, a dość spora zaliczka miała przepaść…
-A nie mogłeś wziąć auta na kredyt?
-Nie, nie mogłem…
-Wiec jak kupiłeś samochód.
-Miałem z niego zrezygnować, ale napiłem się…
-I go kupiłeś…- dokończyła.
-Taaa jestem idiotą i to spłukanym idiotą, który nie ma już kasy na hospicjum…
-O Boże! I co teraz zrobisz? Przecież podpisaliście już te coś i w ogóle! I obiecałeś to dzieciom… Jak mogłeś im to obiecać!? A Ed… a reszta dzieciaków!? Przecież one na ciebie liczą!
-Wtedy ich jeszcze nie znałem…
-To niczego nie zmienia!
-Byłem pijany…
-To nie jest żadne wytłumaczenie, jesteś egoistą i tyle… - wzięła głęboki oddech.- I co teraz zrobisz?
-Na pewno nie sprzedam auta, ale uda mi się zebrać tą kasę, nie martw się.
-No nie byłabym taka pewna… No, ale powodzenia ci życzę. Tu jest mój dom, dziękuję.- wysiadła.- Cześć.- i poszła do swojego bloku. Odprowadziłem ją wzrokiem i odjechałem. Czeka mnie teraz bardzo trudny okres…
W domu dużo nad tym myślałem, aż w końcu zadzwoniłem do Toma.
-Musimy się spotkać.
-Kiedy?
-Teraz.
-Jest przed północą! Śpij, a nie ludzi budzisz… Tylko nie mów, że znów piłeś…
-Nie! Nie piłem! Mam pomysł, który musimy szybko wykonać. Przecież pieniądze same do nas nie przyjdą!
-Masz już jakiś konkretny pomysł?
-Tak!

-Będę za 5 minut.- Czasami współczułem dla mojego menagera, który często grał tez rolę moich rodziców, przyjaciela, a nawet psychologa… Ta praca kosztuje go wielu wyrzeczeń i za pewne nieprzespanych nocy, kiedy rozmyślał jak naprawić błędy, które ja popełniłem… Często brał też moją winę na siebie i on za to obrywał… Był niezastąpiony, chociaż nigdy mu tego nie powiedziałem. Ale on wie, że bez niego nie dałbym rady i nie osiągnąłbym niczego.. Tak… muszę mu kiedyś za to wszystko jakoś podziękować!
W końcu działa blogger yeah! :D 

niedziela, 20 kwietnia 2014

Imagin cz. 3

Wziąłem słuchawki, żeby w samochodzie nie słuchać kazań Toma, komórkę wsadziłem do prawej kieszonki spodni, chwyciłem kluczyki z szafki i założyłem kurtę. Byłem gotowy do wyjścia.
Po chwili byliśmy już w drodze do hospicjum. Jak na razie obyło się bez kazań. Aby Tom wytrzymał w milczeniu do końca drogi…
-Conor… zawiodłeś mnie…
-Wiem.- odpowiedziałem ze spuszczoną głową.
-I co teraz zrobimy? Przecież obiecałem dać im te pieniądze…
-No przecież mówiłem ci, że zrobię licytacje, mogę sprzedać moje pianino noo iii… przewozić ludzi porsche za kasę?
-Te swoje porsche to sobie wsadź już nie powiem gdzie! Nie możesz jego sprzedać?- zamilkłem. Nie chciałem go sprzedawać, jeżeli już je mam, to po co mam je komuś oddać? Przecież zdobędę to kasę!
Zajechaliśmy pod szpital.
-Miejmy nadzieję, że spotkanie z tymi dziećmi pokażę ci jak brutalne i ciężkie jest życie… Nie każdy ma takie szczęście jak ty. Powinieneś umieć dzielić się tym szczęściem.- chciałem coś odpowiedzieć, ale zostawiłem to bez odpowiedzi.
Weszliśmy do środka. Atmosfera tu była taka przygnębiająca, smutna, nie chciałem tu być, nie lubiłem tego szpitalnego zapachu.
-Cześć.- zza jednych dni wyszła dziewczyna, na moje oko miała jakieś 18-20 lat. Nie wyglądała na chorą… Aaa to pewnie jest Alice, dziewczyna która pomaga w opiece dziećmi! Osoba, która miała nas oprowadzić musiała gdzieś pojechać, a zastąpić ją miała właśnie Alice.
-Hej. Ty zapewne jesteś Alice.- uśmiechnąłem się.
-Taak. A ty Conor, miło mi.
-To mi jest miło.- Tom walnął mnie łokciem w bok, gdyby nie on pewnie zaczął bym podryw…
A wracając do Alice, była ona bardzo wysoka, jakieś 170cm wzrostu, blond włosy miała spięte w koka. Ubrana była koszule  i w czerwone rurki. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, a w oczach zauważyłem błysk, jakby kochała to co robi i czuła się spełniona w tej roli. Jej pozytywne nastawienie udzieliło się również i mi, już nie przeszkadzał mi nawet ten szpitalny zapach.
Gdy ja przyglądałem się dziewczynie, Tom zdążył jej się przedstawić, po czym zaczęli rozmowę, do której po chwili przyłączyłem się również i ja.
-No to od czego chcecie zacząć? Oglądanie szpitala czy spotkanie z dziećmi?- uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-Może będziemy oglądać szpital, a przy okazji zachodzić do każdej sali, gdzie leżą dzieci?
-Ooo tak! Dzieci by się naprawdę ucieszyły! Niektóre są bardzo chore i nie mogłyby wyjść z sali na spotkanie z tobą.
-To co idziemy?
-Jasne! Na podbój szpitala!- krzyknęła i maszerowała prosto przed siebie. Ta dziewczyna ma w sobie to coś!
-Od kiedy tak ci zależy na dobrze dzieci?- zapytał szeptem Tom, gdy szliśmy za Alice.
-Od zawsze, ty mnie w ogóle nie znasz.- przyśpieszyłem i szedłem równo z Alice.
-Pójdziemy po kolei. W pierwszej sali leży Adam.- dziewczyna o każdym dziecku opowiadała wzruszającą historię, ale to w jaki sposób to opowiadała sprawiał, że wczuwałem się w życie tego dziecka bardzo mocno, często wzruszałem się, czego kiedyś bardzo rzadko doświadczałem.
-A tu jest sala Eda. Ed jest bardzo chory i leży tu sam. To mój ulubiony pacjent. Rodzice przestraszyli się jego choroby i po prostu zostawili go. Czasami odwiedzają go dziadkowie, ale cały personel próbuje mu zastąpić tych ludzi, którzy są jego rodzicami, chociaż ja bym ich tak nie nazywała… No bo jak można tak zostawić chore dziecko, któremu zostało już tylko kilka dni życia!?- po jej policzku leciała łza.- Za bardzo się wczułam, przepraszam.- znów się uśmiechnęła wycierając łzę.
-Cześć Ed!- jej uśmiech zrobił się jeszcze szerszy, gdy tylko weszliśmy do środka.
-Cześć Alice.- chłopczyk od razu uśmiechnął się na jej widok. Nie był przypięty do różnych maszyn tak jak poprzednie, a jego głos był donośny. Może nie jest z nim aż tak źle jak mówiła Alice?
-Heej Ed.- podałem mu rękę, a on ja lekko uścisnął.- Conor jestem.
-Cześć.
-Co tam? Jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuje. Alice, zadzwonisz do mojej babci?
-Tak zaraz. To ja zadzwonię a ty pogadaj z Conorem.
-Jesteś piosenkarzem?
-Tak.
-A zaśpiewasz mi coś? Proooszeee!
-Jasne. A co chcesz?
-We are champion! To moja ulubiona piosenka!- oczywiście, że mu ją zaśpiewałem! Ten dzieciak był taki słodki i miły, gdyby nie okoliczności, w których go poznałem, nie pomyślałbym nawet, że jest chory. Wygląda na całkiem zdrowego…
Potem pogadałem z nim o życiu, samochodach i piłce nożnych. Typowe rozmowy chłopaków!
-Jakie lubisz samochody?- zapytałem.
-Ja?? Lubię takie szybkie sportowe!
-Może być porsche?- bardzo go polubiłem, więc szybko wpadłem na pomysł.
-Taaak! A co?
-Wieeesz, ostatnio sobie kupiłem taki samochód, więc gdybyś chciał, mógłbym cię nim kiedyś przewieźć.
-Aby szybko, bo niedługo pójdę do nieba…
-Nie mów tak.
-Ale taka jest prawda. – po takich słowach tego dziecka zrozumiałem jaki ciężar na nim ciąży, on wie, że może niedługo umrzeć, a mimo to jest taki roześmiany. Cieszy się każdą chwilą swojego krótkiego życia…
-Dziś, gdy tylko spotkam się ze wszystkimi dziećmi, może być?
-Taaaak!- chłopiec objął mnie mocno, a ja, jak i Alice z Tomem wzruszyliśmy się ponownie. Czułem jak po moim policzku spływa łza, jednak szybko wytarłem ją, żeby nikt tego nie widział.
Pogadaliśmy z nim jeszcze trochę i wszyliśmy z jego sali, kierując się na świetlicę, gdzie czekała na nas reszta dzieci, tych którzy czuli się dużo lepiej od reszty.
-On nie wygląda na chorego…
-Jego choroba pokonuje go od środka, bez żadnych objawów na zewnątrz, jednak pomału jego organizm się jej poddaje, w rezultacie raz czuje się dobrze, a raz tak, że nie może nawet się podnieść.
-Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? On jest taki fajny, miły, zaatakowała go choroba i porzucili go jego właśni rodzice!? Dlaczego!?- nie umiałem się w tej chwili opanować i bardzo chciało mi się płakać. Alice zauważyła to i objęła mnie.
-Nie wstydź się płakać. Przecież to nic złego. – uśmiechnęła się tak czule, nie, ona nie śmiała się ze mnie, ona mnie po prostu rozumiała.- Mimo tych wszystkich przeszkód on ma siłę walczyć, dzięki takim ludziom jak ty.- gdybyś tylko wiedziała, na co wydałem kasę na dzieci takie jak Ed.. Jednak pozostawiłem tą myśl dla siebie.

-Kiedy mam wpłacić te pieniądze na te hospicjum?
-Nie ma na to określonego terminu, no wiesz czym szybciej tym lepiej. Dla nas każda sekunda jest bardzo cenna, nigdy nie znasz dnia ani czasu…
-Taa jasne. Postaram się jak najszybciej.
-Ale ty na serio przyjedziesz tym porsche, żeby powozić nim Eda?
-No, a co nie wierzysz mi?
-Wierzę, ale nie zawiedź go… Proszę, obiecaj mi to.
-Jasne! A pani da się zaprosić na przewózkę moim porsche?
-Haha jasne! Dlaczego nie? Ale jaka tam ja tam pani, jestem młodsza od ciebie…
-No właśnie, a ile masz lat?
-Zgaduj!
-18
-Nie no, aż taka moda to nie jestem. Mam 20.

-Tak myślałem. – od razu polepszył nam się humor i poszliśmy na spotkanie z resztą dzieciaków.
_______________________
Wesołych świąt kochani! KLIK :) Kolejna część imagina po świętach :) Paaa :*

piątek, 18 kwietnia 2014

Imagin cz.2

-Cześć.- do mojego domu, jak zwykle bez pukania, wszedł Jack.
-No cześć.
-I co wiesz już, czy kupujesz sobie te auto?- otworzył lodówkę i wyjął piwo, po czym usiadł na kanapie obok mnie, a nogi położył na stoliku.
-Nie za wygodnie panu? Może jeszcze w czymś pomóc?- zapytałem złośliwie.
-Tak… zjadłbym hamburgera…
Oczywiste, że nie zrobiłem mu żadnego hamburgera i może dobrze, że przyszedł. W końcu miałem się komu wyżalić…
-Sam nie wiem co mam zrobić…
-A możesz nie kupować teraz tego samochodu tylko za jakiś czas?
-Przepadnie zaliczka…
-A ile dałeś?
-100 tysięcy… Te auto jest strasznie drogie, więc nie widziałem nic dziwnego w takiej dużej sumce, przecież miałem je kupić na 100%...
-No to nieźle się załatwiłeś… a jak nie dasz kasy dzieciom to obsmarują cię w każdej gazecie…
-To już nie chodzi o te gazety… tylko…
-Serio?- zapytał zdziwiony.
-No… no może trochę, ale pomyśl o tych dzieciach! Wiesz jak im te pieniądze mogą pomóc!
-Ehhh nie wiem rób jak chcesz…
.- Najgorsze jest to, że jutro muszę iść na te spotkanie z dziećmi…
-Może spotkasz tam jakąś ładną panią pielęgniarkę… jakby co to daj jej mój numer…
- Haha bardzo śmieszne… Ale mi pomogłeś! Dziękuje, braciszku…- zwaliłem jego nogi z mojego szklanego stolika
 -Polecam się na przyszłość.- spojrzał na swój markowy zegarek, który dostał ode mnie.- Późno już, ja spadam. Powodzenia jutro.- i wyszedł.
-On żyje w innym świecie… Dla niego nie ma problemów, wszystko olewa… Może tak jest lepiej? Co ja bym dał, żeby mieć czasami taki charakter jak on… - mówiłem sam do siebie, potem wziąłem piwo z lodówki.
***
Obudziłem się kolejnego dnia rano, strasznie bolała mnie głowa. Otworzyłem oczy i przetarłem je. To co
widziałem, nie może być prawdą. Przecież ja wczoraj wypiłem tylko kilka piw… Niczego kompletnie nie pamiętam…
Rozejrzałem się jeszcze raz po pokoju. Wszędzie były porozrzucane puszki po piwie, a pod kanapą stała jeszcze połowa butelki.
-O kurcze… - spojrzałem na zegarek. Za godzinę mam spotkanie.- Nie no fajnie…  Ja to wszystko sam wypiłem?- zacząłem się zastanawiać. Jak to się stało, że aż tak się napiłem? Eh miejmy nadzieję, że dzięki temu udało mi się choć na chwilę uciec od problemów.
Poszedłem do kuchni i po chwili wróciłem z butelką wody oraz jakąś plastikową torbą. Wrzucałem do niej wszystkie puszki, co chwilę popijając wodą. Taaa miałem strasznego kaca… Potem zrobiłem sobie kawę. Usiadłem do stolika, delektując się smakiem mojej ulubionej kawy, gdy usłyszałem, że ktoś trąbi u mnie pod domem. Szybko założyłem jakieś spodnie i koszulkę, i wybiegłem przed dom.
-Co jest?- krzyknąłem do kierowcy lawety.
-Przywiozłem pana auto.
-Jakie auto!?
-Pana porsche…
-Przecież ja nie kupowałem porsche…
-Wczoraj pan dzwonił, kazał przywieźć je dziś i powiedział pan, że zapłaci przy odbiorze. Tak jak się umówiliśmy, skóra i dodatki gratis...
-Ale… ja nie mogę.
-Wczoraj pan dzwonił, błagał, żebym przywiózł je panu dziś z samego rana, a teraz pan nie może go kupić!? To, że pan jest piosenkarzem, jest pan bogaty i sławny, nie pozwala panu kpić sobie ze mnie…
-Przepraszam, ale…
-Co ale!? Taki kawał je tu panu wiozłem! I to za darmo! Chce tylko forsę za auto, a pan się teraz wycofuje!
-Dobra… Zaraz panu przeleję te pieniądze na pana konto.- facet podał mi numer konta i po chwili pieniądze były na jego koncie. Co ja najlepszego zrobiłem!?
-Jack!?
-Wiesz która jest godzina?- odpowiedział zaspanym głosem.
-Ja.. ja kupiłem te porsche…
-No i co w tym złego? Że dzieci i Tom? Wytłumaczysz się jakoś… No ale nie wiem w czym problem, chyba to nie było dla ciebie takie ważne, skoro kupiłeś te auto…
-Ty nic nie rozumiesz! Za kilka minut będzie u mnie Tom, porsche stoi pod moim domem, kasa jest na koncie tego faceta z salonu, a ja nie wiem jak się stało, że ja je wczoraj zamówiłem z dostawą pod dom!
-Dobra, teraz to nic nie kumam…
-Eh… Jack! Skup się! Wczoraj upiłem się jak świnia, dziś przywożą mi auto pod sam dom, przelewam kasę, za chwilę przyjedzie Tom i jedziemy do hospicjum! Dalej nic nie rozumiesz!?
-Powiedz, że się źle czujesz i nie jedź tam…
-Ale tu za chwilę będzie Tom!
-On nie jest lekarzem, to nie będzie wiedział, że symulujesz…
-Boże, Jack! Jak on zobaczy ten samochód to mnie zabije! Przecież mu obiecałem z niego zrezygnować! – krzyczałem coraz głośniej.
-Cicho, bo przez ciebie ogłuchnę.
-Po co ja do ciebie dzwoniłem?
-Zaraz będę u ciebie i zabiorę ten samochód od ciebie.
-Chociaż raz na coś się przydasz.- i nagle usłyszałem dzwonienie do drzwi na zmianę z bardzo energetycznym i mocnym stukaniem, a raczej waleniem w drzwi.
-Chyba już za późno… No stary trzymam kciuki, ale zanim cię zabije możesz wszystko na mnie przepisać.- rozłączyłem się i otworzyłem drzwi.
-Co mi obiecałeś!?!?!?
-To wcale nie tak jak myślisz?
-A jak? Porsche samo przyjechało albo może krasnoludki je ci podłożyły!?
-Niezupełnie, ale…- wszystko mu opowiedziałem, a raczej wszystko to co pamiętałem.
-Conor, dzieciaku… Coś ty narobił… Tyle pieniędzy diabli wzięli… A ja już obiecałem ludziom z hospicjum naszą pomoc… przecież sam kazałeś!
-Pojedźmy do nich i tak, coś wymyślimy…
-Mamy tydzień na skołowanie takiej sumy jaką obiecałem.
-Aukcje, koncerty i jeszcze coś wymyślę…
-Może sprzedaj…
-Sprzedam moje pianino!
-Sprzedaj swój samochód i kup sobie za niego mózg…
-Nie sprzedam samochodu!

-Zachowujesz się jak dzieciak. Dobra pakuj się i jedziemy bo się spóźnimy…
No to Conor trochę namieszał, ale myślę, że się poprawi ^.^

czwartek, 17 kwietnia 2014

O wszystkim i o niczym :D

Dlaczego gdy szukam jakiegoś zdjęcia to nigdy nie mogę go znaleźć?

Pamiętacie takie zdjęcie, na którym Conor miał taką fajną bluzkę?
A dokładniej taką, tylko na tym zdjęciu nie wiem czemu nie ma twarzy Conora... ale to ta sama koszulka i chyba Conor :D
Pytaliście się, gdzie można taką kupić :D
Dziś byłam w galerii i widziałam podobną, taki sam kolor, ale była w takie małe bandanki, a nie jedną wielką jak w przypadku Conora :D Ceny niestety nie zdążyłam zobaczyć, bo mi się śpieszyło. Jedyna wada- była to męska koszulka, ale na prawdę świetna :)

Hmm niedługo święta, pewnie musicie sprzątać i pomagać rodzicom, więc mam coś dla was na rozluźnienie i o świętach :D Stare, ale jare :D Koocham to :D
A co do imagina to kolejna część będzie na 100% jutro :D

Wiedziałam, że o czymś zapomniałam!
Wszystkiego najlepszego Nina! Chciałabym ci życzyć, aby spełniły się twoje wszystkie najskrytsze marzenia, żebyś poznała Conora, była na jego koncercie, żeby nigdy nie opuszczała cię wena :) Żebyś nie miała żadnych problemów i zmartwień, i żebyś była z nami jak najdłużej, pisała nam dalej te wspaniałe imaginy! No i żeby w końcu blogger przestał ci się zacinać oraz laptop działam jak należy :3No i chcę ci jeszcze przy okazji podziękować, że pomagasz mi w prowadzeniu bloga i nie zostawiłaś mnie z tym sama :) Koochaaam cię :*
A teraz coś special for you :) Mam nadzieję, że ci się spodoba :)
Ps: Nie wiedziałam, które zdjęcie lubisz najbardziej, więc powstało coś takiego :D

To teraz cześć :) Do jutra :3

środa, 16 kwietnia 2014

WIELKI POWRÓT!

Cześć :) Wróciłam, po równym tygodniu jestem z nowymi siłami i chyba nowymi pomysłami :) Żeby się mi tylko one szybko nie skończyły :D

Macie tu taki tam imagin, pierwszy napisany od jakiegoś czasu :D 

Ostatnio moje życie zmieniło się o 180stopni. Jeszcze rok temu gdyby ktoś powiedział mi, że to wszystko się tak potoczy – wyśmiałbym go. Naprawdę! Kto by się spodziewał, że zwykły chłopak z jednej z dzielnic Brightonu może stać się nagle rozpoznawalny na każdej ulicy niemal całego świata! Z jednej strony wszystko stało się prostsze, łatwiejsze, zrozumialsze. Nawet gdy pójdę do klubu ustawia się za mną cała kolejka ładnych dziewczyn. Nie mam teraz z tym kłopotu, a rok temu? Kto chciał się umówić z chłopakiem z niemożliwymi do spełnienia marzeniami, no kto? Nikt. Ale ja się nie poddawałem i dobrze postąpiłem.
Ale jest też druga strona medalu. To, że zawsze blisko mnie są moje fanki, to że nawet nie mogę pójść spokojnie na spacer… to jest naprawdę męczące. A najgorsze jest to, że nie zawsze można korzystać z wyżej wymienionych zalet sławy. Jak umówisz się z jakąś fanką, będzie mówić o tym cały świat, powiedzą że jesteś kobieciarzem, flirciarzem, że gustujesz w starszych lub młodszych, określą jaki jest twój typ idealnej kobiety, a jak nie będziesz się z żadną umawiać < też tak bywa> posądzą, że jesteś gejem… Świat jest dziwny. Masz też określone pewne zasady, co musisz robić a czego nie możesz. Musisz np. koncertować, nie opuszczać prób, nagrywać płyty, dbać o fanów i od czasu do czasu przeznaczyć coś na jakąś akcję charytatywną.

Czasem wolałbym cofnąć czas, rzucić to wszystko i być tym zwykłym, starym Conorem, którego nikt nie znał oprócz ludzi z mojego miasta…  
Ale na szczęście częściej jestem pozytywnie do tego wszystkiego nastawiony, choć często jest więcej wad niż zalet. Ale przecież kocham śpiewać, a jeżeli ktoś chce mi jeszcze za to płacić?- żyć nie umierać.
Jednak dziś, jest jeden tych z negatywnych dni…  Zbliża się kolejna akcja charytatywna. Nie żebym nie lubił pomagać ludziom, którym nie powiodło się tak jak mi albo chorym, nie, to nie chodzi o to. Po prostu… może jestem egoistą, ale ja na te pieniądze ciężko pracuję, a teraz każą mi je oddać… I to całkiem pokaźną sumkę, którą chciałem przeznaczyć na coś zupełnie innego…
-Conor! Nie bądź takim egoisto. Proszę zastanów się! Zarobisz drugie tyle przez jakiś czas, a oni tego potrzebują! – powiedział mój menager, Tom, który jest dobrym człowiekiem, czasem za dobrym. Taki ideał jakich mało.
-A tak w ogóle na co idą te pieniądze?
-Dałem ci broszurę…
-Aaaa… taaa…. dobra …wiem…!
-Conor, nawet tego nie przejrzałeś? – spojrzał na mnie i wszystko wiedział.- Niczego tak nie osiągniesz… Wyrośniesz na samoluba, który nie widzi nic oprócz czubka swojego nosa… Nawet nieszczęścia małych dzieci… One muszą leżeć w szpitalu, chore, niektórym zostało kilka tygodni życia, a ty nie chcesz ich im umilić, bo zbierasz na porsche!? – wyszedł trzaskając drzwiami.
-Tom! Czekaj.- wybiegłem za nim.
-Czego?
-A może zrobimy teraz jakąś licytacje, jakiejś mojej rzeczy, a ja dam im te pieniądze potem? Przecież dałem już zaliczkę… Szkoda będzie jak przepadnie…- pokręcił tylko głową, machnął ręką i odszedł.
-No co? – mruknąłem pod nosem i wróciłem do domu. Wskoczyłem na łóżko i odpaliłem laptopa. Włączyłem fotki auta, które już za kilka dni miałoby być moje.
Coś w mojej głowie mówiło mi: Conor idioto, ty chcesz mieć lepsze auto, a te dzieci leżą tam takie biedne, chore, zamknięte w czterech ścianach… Te dzieci pewnie nigdy na oczy nie widziały takiego samochodu…
Ale z drugiej strony coś podpowiadało mi, że czemu mam rezygnować z kasy i z samochodu, na którym sam ciężko zapracowałem…
- Co jest ze mną nie tak!?- krzyknąłem i rzuciłem poduszką, dlaczego nie mogę poświęcić tego samochodu dla tych dzieci!? A te wewnętrzne głosy mnie dobijają… Chyba coś we mnie w końcu pękło.
Wygrzebałem z kosza tą broszurę, pierwsze co zauważyłem to: „Hospicjum tęcza. Pomóż dzieciom spełnić ich ostatnie marzenia...”  Chyba nie chcę już tego samochodu…
-Tom?- zadzwoniłem do niego. – Chcę dać te pieniądze dla tych dzieci.
-A a te porsche?
-Chcę pomóc dzieciom.
-Jesteś pewien?
-Tak, dzwoń do nich, jutro chcę tam pójść.
-Nie rozmyślisz się?
-Za kogo ty mnie uważasz?
-Za dzieciaka, którym jesteś. Przykro, taka prawda. Nie zawiedź mnie młody. Cześć.
Dam radę, pomogę spełnić marzenia tym dzieciakom! Tego mi teraz trzeba!
-Cześć stary!- dzwonił Jack.
-No hej! Co chcesz?
-Czy ja muszę od razu czegoś chcieć?
-Yhy…
-Co tam u ciebie bracie ty mój najukochańszy?
-Jedyny twój brat to i najukochańszy…
-No co ty gadasz! Ja bym dla ciebie wszystko zrobił, jakbyś chciał pożyczyć kasę to też bym ci pożyczył. Wiesz o tym, prawda?
-Ile chcesz?
-Dwa tysiaki by mi spokojnie wystarczyły…
-DWA TYSIĄCE!?
-No, stać cię.
-Stary ja nawet porsche kupić nie mogę, a ty chcesz dwa tysiące… Serio?
-Co ty gadasz? Serio? Czemu!?
-Muszę oddać kasę na jakąś akcje charytatywną, wiesz chore dzieci, ich marzenia i tak dalej.
-Ale ty głupi jesteś! A nie możesz kupić sobie samochodu i dać im coś innego? Nie wiem wziąć ich na koncert.
-Nie, nie mogę. Już postanowione…
-Ale ty się dobry zrobiłeś...Taki wspaniałomyślny!  Ale dasz mi tą kasę?
-Jak chcesz to mogę przelać ci na konto dwie stówki..
-Tylko? No dobra, dam radę. No to dzięki brat, ale zastanów się jeszcze nad tym co ci mówiłem.
-Cześć.- rozłączyłem się.
Tylko odłożyłem telefon, znów ktoś zadzwonił.
-Dobry.
-Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do Conora Maynarda?
-Tak, to ja. A w jakiej sprawie pan dzwoni?
-Dał pan zaliczkę za porsche. Jest już gotowe, opony i wszystko zrobione tak, jak pan sobie życzył.
-Ach.. tak! Tylko tu mamy mały problem…
-Coś się stało?
-Nie, znaczy tak, znaczy… nie mogę kupić tego samochodu!
-Dlaczego? Wszystko jest gotowe! Może pan nawet teraz po niego przyjechać! Nawet zrobiliśmy te skórzane fotele!
-Taa głupio wyszło… Przepraszam, nie mogę.
-Rozumiem…
-No to…
-A jeżeli zniżył bym panu cenę? Przecież taki klient jak pan rzadko się trafia! Powiedzmy… Skóra i wszystkie dodatki będą gratis!- kolejny atut bycia sławnym.
-Sam nie wiem.. Obiecałem coś komuś… Ale…
-To jak?

-Przemyślę to i oddzwonię.
No i jak myślicie? Conor kupi auto czy odda pieniądze dzieciom? Trochę nam się chłopak pogubił :D 

sobota, 12 kwietnia 2014

Imagin (chyba)

Czasami w życiu człowieka przychodzi taki moment gdy odechciewa się wszystkiego. Gdy czujesz że wszystko co do tej pory udało ci się zbudować nagle runęło, jak domek z kart. Czujesz ten ból w sercu. Jesteś zła sama na siebie nie zapominając o świecie. Co z tego że mam rodzinę skoro ona ma mnie gdzieś, co z tego że mam przyjaciół skoro nie ma ich teraz gdy potrzebuję ich najbardziej, co z tego że mam chłopaka ughm przepraszam miałam chłopaka, który jeszcze tydzień temu mówił że mnie kocha. A teraz? Wciska ten sam kit innej. Szczerze szkoda mi jej. Ale to nie mój problem. Wiem że nie powinnam ale życzę ci śmierci. Ale nie takiej zwykłej, w gronie najbliższych, żony, dzieci, wnuków, przyjaciół gdy będziesz miał 95 lat i całe życie za sobą bez zbędnego cierpienia zamkniesz oczy i oddasz swą duszę Bogu. Nie! Chcę abyś umarł sam bez nikogo najlepiej już teraz w najlepszym wieku twojego życia, chcę żebyś umarł w cierpieniu, bólu który będzie rozdzierał twoje ciało i duszę, abyś oddał swą duszę nie Bogu lecz Szatanowi. Chciałabym zobaczyć ten ból w twoich ciemnych oczach, chcę że byś cierpiał tak samo jak ja, chcę zobaczyć jak wijesz się z bólu jak błagasz o śmierci bezbolesną. Tylko tego od ciebie chce. Wbiję ci nóż w serce tak jak zrobiłeś to ty. Wiem że już nie wrócisz, nie powiesz KOCHAM CIĘ, nie pocałujesz, przytulisz, nie spojrzysz w oczy i kolejny raz mnie nie okłamiesz. Nie chcę tego. Już nie potrzebuję twojej bliskości. Dam radę, bez ciebie. Zrozumiałam że byłeś tylko moim koszmerem, a ja właśnie się obudziłam. Siedzę na wannie z podwiniętymi rękawami i żyletką w rece. Bo wiem że ty nadal żyjesz.To nie jest chwila słabości, nie teraz. Nagle do moich uszu dobiegł trzask drzwi. Dlaczego ich nie zamknęłam. Chcę byś sama. Wiesz że cie kocham ale Conor dlaczego zawsze zjawiasz się w niewłaściwej porze.



Hejj. Nie jestem o czasie ale Blogger znów ześwirował więc.... I'm sorry. To co jest powiżej. Brak mi słów. Ja nie wiem dlaczego to napisałam. Samo wyszło. Ale cóż. Mi się nie specjalnie podoba ale jednak postanowiłam to wrzucić. Mam nadzieję że chociaż wam się podoba

środa, 9 kwietnia 2014

Cześć.

Heeej... Znów zaniedbałam bloga, wiem :( ale ostatnio nic mi nie wychodzi i nie chce :( Mam więc do was pytanko, jak bardzo bylibyście źli, gdybym zrobiła sobie z tydzień przerwy? Bo chyba tego mi teraz potrzeba, muszę trochę odpocząć i nabrać nowych sił :D No i czy jest jeszcze ktoś, kto czyta tego bloga? Bo ostatnio nie ma żadnych komentarzy co równe jest z zerową motywacją do działania :( Ostatnio zaczynam myśleć, że kiedyś Mayniacs było więcej, a teraz jest dużo mniej, co widać po wejściach i po komentarzach, ale są fandomy w których też nie jest dużo fanów danego wykonawcy/ zespołu, ale oni potrafią się jakoś zorganizować, a my nie :( Trochę to smutne, ale może tylko mi się tak wydaję...
To do zobaczenia za jakiś czas ( tydzień lub mniej!) :) Paaa Kocham was :*

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Co tam u Con'a?

Hejka. Wczoraj nic nie dodałam ale dodaję dzisiaj. Sorry.

W każdym razie czy wiedzieliście że w Londynie otworzyli kawiarnię, restaurację jak kto chce pod nazwą Dining Maynard Arms Garden. Conor pochwalił się tym na TT a z racji że moi rodzice pracują w Anglii w Londynie zapytałam ich i jak się okazało restauracja znajduje się bardzo blisko firmy w której oni pracują i z tego co się dowiedziałam nie dawno ta kawiarnia została otwarta i często tam chodzą. 


Conor cały czas pracuję nad nową płytą i z pewnego wywiadu wynika że jedna z piosenek będzie przeznaczona dla jego dziewczyny Victorii.






A jeżeli już wkroczyliśmy w ten temat. Na angielskich portalach społecznościowych, pod zdęciami, blogami itp ogromna ilość ludzi hejtuje Victorie. Ludzie piszą że dziewczyna leci na jego pieniądze i sławę. Dlaczgo? Bo są zazdrośni? Też ale czasami wynika to tez z tego że nie maja co robić. To jest moje zdanie. Ja osobiście bardzo lubię Victorie, lubiłam ją jeszcze zanim została jego dziewczyną ponieważ moją pasja jest moda i uwielbiam oglądać przeróżne pokazy pewnego dnia gdy je oglądałam zobaczyłam ją i po prostu od tamtego czasu jest moja idolką. Oczywiście Conor też. 


A tu macie trochę ich zdjęć:



























 Co do płyty Con'a nic nie wiadomo kiedy się pojawi i jaki będzie miała tytuł.

Macie tutaj parę zdjęć:--













 No to tyle papa.



Nina xx

sobota, 5 kwietnia 2014

imagin xD

Heeej :D no nie wiem co ze mną jest nie mogę, nie umiem dokończyć poprzedniego imagina :( a zamiast pisać coś bez sensu wolę go na razie zostawić w spokoju xD
Jednak na moim starym komputerze znalazłam jakiegoś imagina :) ale wydaje mi się, że już go tu kiedyś dodawałam, ale pewna nie jestem :) Dodam więc go, nawet jeśli był tak o na przypomnienie :D

A może ktoś z was chciałby podzielić się z nami swoimi imaginami? jak tak to wysyłajcie je na mojego maila :)

Jesteś normalną dziewczyną nie chcącą od życia nic nadzwyczajnego. Jedyne czego od niego chciałaś, to zrozumienie. Lubiłaś śpiewać i wiedziałaś, że ci to wychodzi. Niestety, w twojej szkole śmiali się z ciebie. Nie rozumieli, że śpiewanie jest twoim największym hobby, marzyłaś, by powiązać z nim przyszłość.
Pewnego dnia wracając ze szkoły zaczepiła cię grupka nastolatków. Chodzili oni do twojej szkoły i ich głównym zajęciem było wyśmiewanie się z innych.
-Ej! Lalunia! Gdzie tak pędzisz?- na ich widok przyśpieszyłaś.-Może zostaniesz tu z nami, co?- zaproponował jeden z nich, ten najgorszy.
-Nie!- krzyknęłaś.
-Nie, ona nie zostanie, bo pewnie leci sobie pośpiewać. Nieprawdaż? A może kiedyś założysz jakiś zespół? -zapytała dziewczyna.
-Może i założę! Możecie mnie zostawić!- krzyczałaś dalej.
Oni dalej coś krzyczeli do ciebie, ale ich nie słuchałaś. Zaczęłaś za to śpiewać swoją nową piosenkę, którą sama napisałaś. Ludzie zaczęli się schodzić, więc tamci oddalali się od ciebie. Śpiewałaś dalej, nie przerywałaś a ludzi zbierało się coraz więcej. Gdy skończyłaś śpiewać stała już wokół ciebie duża grupka ludzi i wszyscy klaskali i podziwiali cię.
Było coraz później, więc postanowiłaś nie stać dłużej tylko iść do domu.
Nagle ktoś cię zaczepił. Był to pewien chłopak, który ci się podobał.
-Hej. Ładnie śpiewasz.
-Dziękuje.- odpowiedziałaś na komplement.
-Widziałem ostatnio jakieś ogłoszenie. Jest konkurs i ten kto wygra, będzie mógł nagrać piosenkę z jakimś piosenkarzem... Może warto spróbować? Taka szansa może się nie powtórzyć...-stwierdził i dał ci ulotkę.
-Dziękuje. W domu się przyjrzę jej. Możliwe, że spróbuję. Jeszcze raz dzięki!- uśmiechnęłaś się i poszłaś w stronę domu.
Może wreszcie coś mi się uda...pomyślałaś sobie, lecz twoje marzenia szybko rozwiał młodszy brat który zabrał ci kartkę.
-Mamo! Ona znowu chce iść na jakieś przesłuchanie! Tym razem aż do Londynu!- poskarżył się.
-Ale mamo, do Londynu stąd jest tylko 4godziny drogi! Co to jest w porównaniu z tym co można tam osiągnąć!- zaprotestowałaś.
-Nie ma mowy.- powiedziała mama.- Gdybym się zgodziła to nauka poszła by na bok, a i tak nie jest z nią wspaniale.
-Ale mamo...
-Nie ma żadnych ale!- mama coraz bardziej się wściekała, a ty z resztą też.
-Wiesz co? Zawsze tak jest! Najpierw mówisz, że trzeba dążyć do swojego celu! Moim celem w życiu jest muzyka! Nikt tego nie rozumie! Nikt, nawet ty! Nienawidzę cię!- wykrzyczałaś wszystko co miałaś na myśli, może trochę za mocno ale to właśnie w tej chwili uważałaś o całym świecie. Wybiegłaś z kuchni i weszłaś do swojego pokoju.
Twój pokój jest bardzo przytulny. Ściany były fioletowe, a na ścianach wisiały plakaty twoich idoli, między innymi plakat Conora. Był on twoim największym idolem. Tak jak ty marzył o byciu piosenkarzem i kochał mocno muzykę, tylko tyle, że mu się udało, a tobie się nigdy nie uda. Spojrzałaś na plakat i przypomniało ci się o ogłoszeniu otrzymanym od kolegi. Wyjęłaś pogniecioną kartkę z kieszeni i przyjrzałaś się jej. Za 2 dni miał się odbyć konkurs w Londynie, a nagrodą było nagranie wspólnej piosenki z samym Conor'em Maynardem! Nie rozumiałaś jak taka szansa może ci przelecieć obok nosa, nie możesz tak tego zostawić...
Przypomniało ci się, że masz przyjaciółkę, która przeprowadziła się do Londynu. Zaraz do niej zadzwoniłaś i zapytałaś się, czy wie gdzie znajduję się ta ulica, na której odbędzie się przesłuchanie. Okazało się, że wie, a nawet mieszka niedaleko niej. Zaproponowała nawet, że przyjedzie po ciebie, bo ona jest od ciebie starsza i ma prawko. Bardzo podobała ci się ta opcja. Na swoją koleżankę zawsze mogłaś liczyć.
-Mamo, mogę na weekend pojechać do koleżanki?- zapytałaś już dużo grzeczniejszym tonem.
-Nie ma mowy! W poniedziałek masz ważny sprawdzian. Masz siedzieć w domu i się uczyć. Zrozumiano?- zapytała wściekła jeszcze mama.
-Zrozumiano.-odparłaś, ale w głowie miałaś już inny plan...
Druga piosenka: KLIK (jak się skończy to jeszcze raz ją włączcie)
Nadeszła upragniona  sobota. Przyjaciółka z samego rana przyjechała po ciebie i potajemnie wyszłaś z domu, tak by mama ani brat nie wiedzieli. Zostawiłaś im tylko karteczkę z wyjaśnieniem całej sprawy.
Gdy dojechałaś już do Londynu poczułaś wolność. To było dziwne uczucie, nikt cię już nie ograniczał, a twoje marzenia miały teraz szansę by się spełnić.
-Dziękuję.-podziękowałaś przyjaciółce.- Co ja bym bez ciebie zrobiła?- tylko ona w ciebie wierzyła.
-Nie ma za co. No i beze mnie nie spełniłabyś swoich marzeń.-uśmiechnęła się i przytuliłaś ją.-No leć, bo się spóźnisz.-dopiero teraz spojrzałaś na zegarek, było już dosyć późno.
-Pójdziesz ze mna?- spanikowałaś lekko.
-Jasne, tylko się nie stresuj.
-Spoko, postaram się.-powiedziałaś choć wiedziałaś, że to nierealne.
Poszłyście razem na miejsce konkursu. Kolejka była długa, a ty byłaś ostatnia. Czekałaś dobre ponad dwie godziny i w końcu przyszła twoja kolej i wtedy oblał cię strach.
-Nie dam rady... Mama, wszyscy mieli racje, niepotrzebnie tu przyjeżdżałam!
-Nie panikuj.-koleżanka uspokoiła cię i akurat wywołano twój numerek.
Weszłaś do niewielkiej, za to bardzo przytulnej sali. Ściany były kolorowe, podłoga z resztą też. Na jednej ścianie wisiało logo konkursu. Na środku pokoju stał stolik z trzema krzesłami. Na jednym z nim siedział Conor Mynard. Przed stołem stał mikrofon, gitara i stolik. Podeszłaś bliżej.
-Hej, jestem Conor, usiądź sobie wygodnie i opowiedz nam o sobie.
-No a więc jestem (T.I.) Mieszkam w małej miejscowości w Anglii, ale pochodzę z Polski. Kocham muzykę, kocham śpiewać i grać na gitarze, ale nie wszyscy to akceptują... Lubię jeszcze pisać piosenki i ten utwór, który teraz zaśpiewam chciałam zadedykować wszystkim tym, co mi dokuczali i we mnie nie wierzyli.
-Dobrze, więc może zacznij już śpiewać.-zachęcił Conor.
-Jasne.- wzięłaś do ręki gitarę i zaczęłaś śpiewać najnowszą piosnkę, którą napisałaś tego wieczoru, gdy nawet mama cie zawiodła. Śpiewałaś o tym i bardzo to piosenkę przeżywałaś, aż łzy spływały ci po policzku...
Po piosence spojrzałaś na jury. Wyglądali jakby byli pod wielkim wrażeniem.
-Wow... Przyszło tu dzisiaj bardzo dużo przeróżnych osób, z większym lub mniejszym talentem, ale oni ci do stóp nawet nie sięgają... Po prostu nie ma słów by opisać twój wykon...-zachwycał się Conor.
-Ojeju dziękuje...- znów się rozpłakałaś tyle, że teraz ze szczęścia.
-Ogłaszam cię wygraną!- krzyknął Conor.
-Ale tak nie można! Trzeba przesłuchać resztę!- zaczęli protestować towarzysze Conor'a.
-Właściwie to jestem ostatnia...-pisnęłaś.
-No to świetnie.- Conor wziął cię za rękę i zaprowadził na plac gdzie wszyscy czekali na wywiad, a w tym twoja przyjaciółka. Wziął cię ponownie za rękę i podniósł do góry.-To jest nasza wygrana!- krzyknął.- Ale reszta również była wspaniała! Dziękuje za przyjście!
Wszyscy się rozeszli, a twoja koleżanka podeszła do ciebie.
-Gratulację! Od razu wiedziałam, że wygrasz! -mieliście już iść, gdy zawołał cię Conor:
-Ej... Poczekaj! Musisz dać mi swój numer i jakbyś mogła ten tydzień zostać w Londynie to będzie fajnie.
-Eee...-Wiedziałaś, że mama się nie zgodzi.- Postaram się, ale nie obiecuję...
-Dobrze, jakby co to zadzwoń.-wymieniliście się numerami.
Poszliście do domu a ty całą drogę przepłakałaś bo wiedziałaś, że mama się nie zgodzi...
-Nie płacz, tylko dzwoń do mamy ją przekonaj.- powiedziała koleżanka.
-Ona mi nie pozwoli, uwierz na darmo będę dzwonić... Jeszcze po tym jak uciekłam?- przyjaciółka spojrzała nie ciebie i podała twoją komórkę. Wybrałaś numer mamy i zadzwoniłaś.
-Halo?- powiedział głos mamy w telefonie.
-Cześć mamo... Przepraszam, że uciekłam ale... Ale wygrałam!!! Jesteś zła?
-Nie... Już mi przeszło... Widziałam cię w telewizji... Gratuluję. Jutro wracasz do domu?- zapytała mama.
-No i tu jest problem, bo muszę tu zostać  na ten tydzień...-jęknęłaś.
-Nie ma mowy!- krzyknęła mama.-Masz wracać do domu jutro!
-Proszę, daj mi szansę... Co z tego że wygrałam skoro nie nagram tej piosenki?- zapytałaś zapłakana.
-Nie wiem. Zastanowię się. Gdy już coś zdecyduję zadzwonię.
Rozłączyłaś się. Cały czas płakałaś dopóki nie dostałaś smsa od mamy, w którym było napisane, że możesz zostać. Zaczęłaś skakać z radości i zadzwoniłaś do Conora, którego ucieszyła ta wiadomość. W poniedziałek przyjedzie on po ciebie i zabierze cię na pierwszą próbę do nagrania.
Nadszedł poniedziałek. Ubrałaś się w ubranie koleżanki, bo ty nie wzięłaś ze sobą nic ładnego. Conor przyjechał pod dom twojej koleżanki, wyszedł z samochodu i zapukał do drzwi.
-Hej!- przywitał się z wielkim uśmiechem na twarzy.- Gotowa już?
-Jasne.- odpowiedziałaś równie pogodnie.
Wyszliście z domu i zbliżaliście się do samochodu Conora. Ten wyprzedził cię i otworzył ci drzwi. Podziękowałaś mu i wsiadłaś.
W końcu dojechaliście do studia nagraniowego. Conor oprowadził cię po nim i weszliście do jednego z wielu pomieszczeń.
-No to tu będziemy nagrywać.-stwierdził. Pomieszczenie to było małe, ale bardzo przytulne i miłe. Ściany były czarne i bordowe co nadawało dużo ciepła.
Usiedliście na stołkach przygotowanych dla was i zaczęliście śpiewać wyznaczoną piosenkę. Było cudownie, jak w śnie. Nigdy nie marzyłaś nawet, że spotkasz Conora, a co dopiero że nagrasz z nim piosenkę.
Po zaśpiewanej piosence zaczęliście rozmawiać.
-Ślicznie zaśpiewałaś.- pochwalił cię Conor.- Wydaję mi się, że z takim talentem to nie będzie nam potrzebny tydzień tylko godzina.-zaśmiał się.
-Dziękuje.- odpowiedziałaś.
-Co ty na to, żeby jeszcze dziś przyjechali producenci i posłuchali naszej piosenki.- zaproponował.
-Sama nie wiem....- zaczęłaś.
-Czyli tak.-wziął telefon i zadzwonił. Okazało się, że za chwilę tu przyjadą.- Najważniejsze, żebyś się za bardzo nie stresowała.
-Łatwo ci powiedzieć...-jęknęłaś.
-A po naszej piosence zaśpiewasz swoją. Bardzo mi się spodobała. Poprosiłem ich, żeby jej wysłuchali i się zgodzili. Jeżeli im się spodoba i ty się zgodzisz nagrasz jeszcze swoją piosenkę, kto wie... może nawet płytę?
-Fajnie by było... To moje marzenie...- powiedziałaś. Byłaś tak blisko spełnienia wszystkich swoich marzeń, że sama w to nie wierzyłaś.
Nareszcie przyjechali producenci. Zaśpiewałaś najpierw piosenkę z Conor'em, a później swoją. Byli pod wielkim wrażeniem. Poprosili cię o numer twojej mamy, dałaś ale z wielką niechęcią. Wiedziałaś, że i tak się na nic nie zgodzi... A może jednak?
-Świetnie ci poszło.-po raz kolejny Conor cię pochwalił. Tyle pochwał przez całe życie nie usłyszałaś, jak przez ten tydzień. Ponownie mu podziękowałaś.- Jak producenci dadzą mi znak od razu do ciebie zadzwonię.
-Dobrze...-  Na dziś był to już koniec pracy, więc Conor odwiózł cię do domu.
Tam czekała już na ciebie koleżanka.  Opowiedziałaś jej o wszystkim. W rozmowie przerwał ci telefon. Spojrzałaś na ekran. Dzwonił Conor. Odebrałaś.
-Zostajesz w Londynie na dłużej! Twoja mama się zgodziła, ponieważ masz 17 lat, więc nie jesteś pełnoletnia musisz z kimś zamieszkać. Jeżeli twoja koleżanka się zgodzi to z nią, a jeżeli nie będzie mogła to możesz zamieszkać u mnie, będę tym zaszczycony.- roześmiał się chłopak.- Ogólnie to lepiej będzie jak zamieszkasz u mnie, to będziemy mogli poćwiczyć śpiewanie i w ogóle.
-Jasne! Mogę u ciebie zamieszkać nawet od zaraz! Ale moja mama naprawdę się zgodziła?
-Naprawdę... W końcu miała jakieś inne wyjście?
-Dziękuje...- Conor miał dziś wieczorem przyjechać po ciebie i od dziś będziesz mieszkać z nim.
                                                   ***kilka miesięcy później***


Wszystko się ułożyło. Mieszkasz w Londynie. Twoje największe marzenia się spełniły. Zaczęłaś dogadywać się z mamo. Miałaś dużo nowych przyjaciół i w tym najlepszą na świecie przyjaciółkę, dzięki której uwierzyłaś w siebie i która przygarnęła cię na początku. Nagrałaś płytę i jeździsz w trasy koncertowe ze swoim najlepszym przyjacielem Conor'em, który jest nawet czymś więcej niż przyjacielem, jest twoim chłopakiem.

środa, 2 kwietnia 2014

Gify 2

1 *Conor słysząc ulubiona piosenkę w laptopie*








2 *Popisy Con'a*

T- Kochanie pokaż [imię.waszej.córki] swój taniec pokazowy.
C-

[I.W.C]- Mamo ale ja nie będę taka sama prawda?




3 *Wywiad*
Reporter- Czy to prawda że umawiasz się z [T.I]?
C-








4  *Pewnego dnia idąc do kuchni zauważasz Conor'a piszącego SMS postawiłaś że go po obserwujesz jednak ci się nie udaję*

C- I tak cię widzę skarbie.







5 *Jesteś z Con'em na imprezie on jednak on ma inne plany i próbuje cię przekonać abyście wyszli wcześniej*

C- [T.I] nie czuję się za dobrze moze juz pójdziemy cooo?


6 * Pewnego popołudnia Conor i ty spędzacie razem czas. Chłopak opowiada ci jak podczas trasy pewna fanka ukradła mu bokserki*

T- Nie no nie mogę hahaha. Jak ona to zrobiła?
C- A ja wiem?!!








Nina xx

wtorek, 1 kwietnia 2014

Króciutkie ogłoszonko :)

Szukam kogoś dobrego z angielskiego do przetłumaczenia nowego wywiadu z Conorem :) Jest on trochę długi więc przydałaby się mała pomoc :) Chętni pisać na mój email nati125125@wp.pl lub gg 39535358 :D Jak już do mnie napiszecie to wtedy się jakoś podzielimy tekstem czy coś :) Czekam na waszą pomoc i z góry wielkie dzięki :D Jakoś się wam odwdzięczę obiecuję :)