Dziś był TEN dzień, dzień spektaklu. Wszystko było zapięte na
ostatni guzik, a przynajmniej mi i Conorowi się tak wydawało. Wszyscy daliśmy z
siebie nie 100, a 200%! W końcu pokażemy im, że szkolny teatr to nie tylko
banda kujonów, ale to coś więcej!
-A co jeżeli zapomnę tekstu?- Conor zadał mi kolejne
pytanie. Ja go chyba zaraz walne!
-To będziesz improwizował.-odparłam i wróciłam do swoich
obowiązków.
-A jak mi nie wyjdzie?- ponownie zapytał.
-Jesteś gwiazdą, nie ważne co mówisz, ważne jak wyglądasz.-
podsumowałam i wzięłam puder.
-O nie! Prawdziwy facet się nie maluje…- mruknął i odsunął
się ode mnie. No to mam go z głowy, a przynajmniej na te kilka minut, dopóki
nie skończę malować Mary.
-Ałaa! – nagle usłyszeliśmy krzyk Eweliny. Co tamta znowu
wymyśliła?! Kontynuowałam make up Mary, a chłopcy polecieli do biednej
Ewelinki… Kilka sekund później wnieśli ją do naszej ‘garderoby’ i położyli na
sofie. Zdjęli jej buta, tego który miał ułamany obcas! Chwila… MOJE KOCHANE
BUTY!!!!!! Spokojnie, (T.I.)... spokojnie! spojrzałam jeszcze raz na
dziewczynę, chyba miała skręconą nogę. Szczerze? Miałam ochotę przywalić jej
tym moim biednym butem, ale opanowałam się… Buty kupię sobie nowe, ale nowej
aktorki to raczej nie kupię… Rzuciłam kosmetyki, które znajdowały się w moich
rękach i pobiegłam do dziewczyny.
-Bardzo boli? Dasz radę zagrać?- zapytałam.
-Nie wiem… mogę spróbować.- dziewczyna chciała wstać, ale
Conor jej na to nie pozwolił.
-No chyba wy niepoważne jesteście! Ją trzeba do szpitala
zawieźć z tą nogą, a nie na scenę!
-To kto zagra główną rolę! Przecież nikt się nie nauczy
tekstu w pół godziny…- jęknęłam zrozpaczona.
-Ty… -szepnęła Mary, a ja spojrzałam na nią wzrokiem typu:
no chyba sobie żartujesz.. -Ty znasz tekst..- powtórzyła, jednak tym razem
pewniej. Chłopaki podłapali to i zaczęli mnie również namawiać. Po chwili nawet
Ewelina mnie o to błagała… Założyłam jakiś sweterek, w której miała wystąpić ,
niemodne trampki, szybko się pomalowałam na ‘kujona’ i założyłam okulary.
Dopiero gdy zaczęłam czytać tekst, doszło do mnie jedno…
Będę musiała udawać, że całuję Conora. Przynajmniej Chris zobaczy… Niech jest
zazdrosny!
-Wychodzimy na scenę! – w końcu przyszła do nas nasza
nauczycielka i nadeszła tak długo oczekiwana chwila.
Weszłam na scenę razem z Mary i zaczęła się pierwsza scena.
Zagraliśmy ją idealnie. Potem pojawili się chłopcy. Powzdychałam trochę na
widok Conora, potem był najważniejszy moment! Przemiana kujonki w atrakcyjną
dziewczynę. Założyłam więc swoją sukienkę i zastępcze, również moje szpilki
< ale tamtych mi nic nie zastąpi! >, zdjęłam okulary, poprawiłam makijaż
i weszłam na scenę. Chłopaki zaczęli gwizdać. Aż dziwne, że jeszcze mnie czymś
nie obrzucili! Może się wstydzili zrobić takiej siary przy Conorze?
W końcu nastał ten moment, pocałunek. Zbliżyłam się do
Conora. Mimo, że byłam w szpilkach, był on ode mnie wyższy. Ustałam na palcach
i nie panowałam nad tym, co robię. Po prostu nasze usta zbliżyły się i bez
wahania go pocałowałam. Nie był to taki zagrany, udawany pocałunek, tylko taki
szczery, z miłości. Przed oczami przebiegły nam nasze wszystkie wspólnie
spędzone chwile. Chyba się zakochałam… Te próby i godzinne rozmowy zbliżyły nas
bardzo do siebie… Ludzie zaczęli buczeć, a my z Conorem staliśmy i patrzyliśmy
sobie prosto w oczy. Oboje zapomnieliśmy tekstu…
Wtedy Mary wciągnęła Adama na scenę i zaczęli improwizować.
My zeszliśmy ze sceny trzymając się za ręce. Dalej nie wierzyłam w to co się
stało… Po zakończonym spektaklu, który został uratowany przez Mary, wszyscy
wyszliśmy na scenę i ukłoniliśmy się. Wtedy dostałam ogryzkiem od jabłka prosto
w głowę. Conor wyrwał się, żeby przywalić jednemu z kolegów z drużyny Chrisa.
Zatrzymałam go jednak i uśmiechnęłam się do tego delikwenta. Za to w środku nie
byłam tak spokojna, najchętniej to sama bym do niego poszła i efektownie go
uderzyła. No ale cóż, damie nie wypada, że tak powiem…
Wróciliśmy za kulisy, ogarnęliśmy cały ten syf, potem Adam z
Mary zawieźli Ewelinę do szpitala, a Conor pomógł mi pakować moje wszystkie
graty do torby.
-A to na scenie?- zapytał, gdy nasze dłonie się dotknęły,
jednak nie dokończył pytania. Czułam, że momentalnie zarumieniłam się. Chciałam
coś z siebie wydusić, jednak to nie było takie proste… Jednak chłopak
postanowił dokończyć.- To było na serio?
-Serio, serio.- odruchowo złapałam jego dłoń, jednak dalej
gapiłam się w podłogę.
-Te pytanie krąży mi po głowie, odkąd cię poznałem w firmie
u twojej mamy… Ciągle o tobie myślałem… i w końcu się znów spotkaliśmy…
wiedziałem, że zrobiłaś to tylko dlatego, że byłem ci potrzebny… ale cieszyłem
się, bo wiedziałem, że będę mógł być blisko ciebie… a dziś… ten pocałunek… to
było coś… wow… Naprawdę…- chyba czułam do czego dąży… - Czy chciałabyś może…
-Tak.- przerwałam mu, widziałam jak się biedny męczy.
Popatrzyłam się chwile na niego i rzuciłam mu się na szyję.- Chyba oszalałam…-
jęknęłam.
-Też cię kocham!.- wyszeptał mi do ucha.
-Jacy wy jesteście słodcy…- nagle drzwi uchyliły się i w
momencie, gdy chłopak chciał mnie pocałować, wparowała do nas Lena.. A ta czego
tu?
-Wypad… - warknęłam.
-Spokojnie. Myślę, że Lena pomyliła drzwi…- zażartował
Conor.
-Nie bądź taki zabawny… Zobaczymy jak się będziesz śmiał,
gdy powiem tatusiowi. – uśmiechnęła się chamsko.
-I co mu powiesz?- wybuchnęłam śmiechem.
-Nie wiem, coś wymyśle zanim dojdę do domu. – jaka
bezczelna…
Nagle pojawił się tu również drugi gość, Chris. Tego jeszcze
tu tylko brakowało… Co ich wszystkich wzięło tak nagle na odwiedziny?
-Lena, co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony. Hello!? My też
tu jesteśmy?
-A ty?- zapytała równie zdziwiona dziewczyna.
-Dobra. (T.I.), my
musimy pogadać.- złapał mnie za rękę, ale wyrwałam mu ją.
-No chyba nie. Wynocha stąd! – krzyknęłam.
-Ja ciebie kocham.- wypalił nagle Chris. Otworzyłam usta,
chciałam powiedzieć co myślę o jego wielkiej miłości, ale powstrzymałam się.
Conor się roześmiał, a Lena zaczęła drzeć się na mojego byłego.
-Przecież jesteś ze mną!- krzyknęła.
-Jesteś pustą laleczką, która lata za kimś takim jak on.-
pokazał na Conora, który momentalnie przestał się śmiać. Lena podeszła do
Chrisa, uderzyła go w policzek i wyszła. Chłopak stał i nie ogarniał tego, co
się przed chwilą stało.
Pociągnęłam Conora za rękę i gdy przechodziłam obok mojego
byłego, zatrzymałam się na chwile i popatrzyłam na niego. Gdy ten się uśmiechnął uderzyłam go w drugi
policzek.
-Paa kochanie.- mruknęłam i wyszłam śmiejąc się. Myślę, że
teraz będziemy mieli już od niego, jak i od Leny spokój.
Plotki o mnie i Conorze rozeszły się szybko. Chris dodał do
tego swoje trzy grosze. Nauka tu nie miała sensu… Mimo, że zostało mi tak mało,
aby ukończyć szkołę musiałam zmienić ją, nie wytrzymywałam psychicznie… Ale
Conor był, jest i miejmy nadzieję, że zawsze będzie dla mnie oparciem w
trudnych chwilach… : ).
Nie jest długi ani jakiś szczególnie ciekawy wg mnie... Nie chciało mi się pisać po raz 3 tego samego, pierwsza wersja była szczerze najlepsze :)
Mam do was jeszcze jedną, ogromną prośbę :) Jeżeli macie troszkę czasu to moglibyście odwiedzić na tego bloga : KLIK :) Prowadzą go dziewczyny z mojej szkoły i obiecałam pani z biblioteki, że go tu udostępnię, a że dopiero co zaczynają to przyda się każde wejście i każde miłe słowo :) Także ten no, miłego czytania :D