Gabriela była dziewczyną, która ciągle żyła marzeniami.
Wierzyła, że poprzez ciężko pracę może osiągnąć je wszystkie. Największym jej
marzeniem było jednak to, żeby dostać się na dobre studia. Nie było jej jednak
na to stać. Mimo to, postanowiła, że sama zarobi potrzebne pieniądze,
spełniając przy okazji swoje drugie marzenie, którym była wycieczka do Londynu.
Toteż przez ponad rok zbierała pieniądze na bilety i szukała ogłoszeń o pracę w
Anglii.
I właśnie dziś była już w Londynie, gdzie nie znała nikogo. Był
początek czerwca, dziewczyna perfekcyjnie zdała maturę w Polsce, a teraz jest
tu i czeka na taksówkę, która zawiezie ją na miejsce jej nowej pracy.
Londyn jest wielkim miastem, nasza Warszawa jest jakieś pięć
razy mniejsza, więc i korki są tu większe… Przedostać się więc na drugi koniec
miasta nie było łatwą sprawą. Jednak gdy już dziewczyna znalazła się przed
domem swojej nowej pracodawczyni, była pod ogromnym zachwytem.
Domek nie był wieki, zwykła piętrówka, ale bardzo urocza i
zadbana. Po chwili drzwi uchyliły się i dziewczyna ujrzała starszą kobietę,
którą miała opiekować się przez całe wakacje. Żadna praca nie hańbi, ale za to
każda uszlachetnia- powtarzała sobie w głowie i przywitała się z panią Elizabeth.
-Dzień dobry Gabrielle. – uśmiechnęła się i wpuściła ją do
domu.- A więc jesteś z Polski?
Dziewczyna bała się, że zaraz strzeli jakąś gafę, mimo, że
wydawało jej się, że zna język angielski niemalże perfekcyjnie.
-Tak.- odpowiedziała po chwili. Od dziś przez całe wakacje
będą razem mieszkały, więc muszą się jakoś dogadywać. Będzie dobrze. Musi być
dobrze. Weszły do salonu. Stolik był zastawiony ciastkami oraz stały na nim
dwie filiżanki herbaty. Zapowiada się miły wieczór.
Razem przegadały całą noc. Gabi poczuła, że pani Elizabeth
mogłaby zostać jej babcią, której nie zdążyła już niestety poznać. Drugą znała,
jednak umarła, gdy dziewczyna miała zaledwie 2 latka. Żadnych wspomnień, gdyby
nie zdjęcia, nie wiedziałaby nawet, jak wyglądały jej obie babcie…
Następnego dnia, z samego rana poszły razem po zakupy. Szły
przez cudowny park i dalej rozmawiały. Później zaszły do piekarni i kupiły
pieczywo. Potem spożywczy. Gdy weszły do środka, w radio leciała piosenka,
jakiegoś, zapewne brytyjskiego, piosenkarza.
-To mój ulubiony artysta.- zachwyciła się kobieta.- Po
prostu go kocham!- zaczęła nucić piosenkę, a dziewczyna poszła zapłacić za
zakupy.
Wróciły do domu. Dziewczyna zrobiła śniadanie. Razem je
zjadły i dalej rozmawiały. Wydawało im się, że znały się całe życie.
-Ktoś dzwoni… Podałabyś mi moją komórką?- dziewczyna
pobiegła do kuchni, gdzie została komórka pani Elizabeth.
-Proszę.- wręczyła jej go.
-Cześć wnusiu… A dobrze, bardzo dobrze… Gabrielle? Jest
wspaniała! Taka uczynna i miła. Musisz ją kiedyś poznać… Przyjedziesz jutro?
Jak ja się cieszę!... Jak to bez Jack i bez Anne?... Ach no tak, szkoła, a Jack
na tym wyjeździe… Jak dobrze, że ty masz czas dla starej babci!... Nie będę ci
wnusiu przeszkadzać, jutro porozmawiamy. Paaa, buziaki!- odłożyła komórkę.- To
mój wnuczek.- powiedziała dumnie. – Już jutro go poznasz.
Dzień minął im jakoś szybko, Gabrysia nawet nie
podejrzewała, że może się tak dobrze czuć w towarzystwie pani Elizabeth. Była
nastawiona do tej pracy dość pesymistycznie, jednak od razu, gdy poznała
kobietę, napełnił ją nieuzasadniony optymizm. Nie wie czemu, ale czuła, że ten
wyjazd, że te wakacje, zmienią jej życie na lepsze. Dlaczego? Sama nie
wiedziała. Czuła to i tyle. Czyżby wrodzona kobieca intuicja? Oby to się
spełniło.
Wykąpała się, przebrała w piżamki, poszła do swojej
sypialni, pomodliła i poszła spać.
Obudziły ją promienie słońca, które świeciły jej prosto w
oczy. Przetarła je, jednak po chwili założyła sobie kołdrę na głowę. Chwila,
przecież jest już rano, a ona musi iść po zakupy i zrobić śniadanie. Podjęła
kolejną próbę wstania z łóżka - tym razem udaną. Chwyciła swoją komórkę i
odblokowała ją. Była już 10.00! Szybko wstała i pobiegła do łazienki.
Błyskawicznie się ogarnęła i zeszła po schodach. Nagle poczuła przyjemny,
pyszny zapach i usłyszała nucącą sobie jakąś piosenkę pani Elizabeth.
-Dzień dobry. Trochę zaspałam, ale już idę po zakupy.-
powiedziała Gabrysia i wyszła na korytarz. Po chwili jednak wróciła. Dopiero
teraz zorientowała się, że śniadanie jest już gotowe.- Pani poszła sama po
zakupy? – zapytała zdziwiona.
-Nie jestem jeszcze taka niedołężna, jakby się wszystkim
wydawało. – uśmiechnęła się szeroko i nałożyła jajecznicę na talerze.
-Mój wnuk, który dziś przyjedzie, ma jeszcze dwójkę
rodzeństwa. Anne i Jacka, ale oni nie mogą dziś przyjechać…
-A jak się nazywa ten pani wnuk? – zapytała, popijając
ciepłą, karmelową herbatkę.
-Conor. – uśmiechnęła się.- Ma już 22 lata… Jak ten czas
szybko leci! Jack ma już 20, a moja mała Anne ma 15… Oni z każdym rokiem coraz
dojrzalsi, a ja coraz starsza i bardziej ułomna…
-Szczerze, to nie wygląda pani na tyle, ile ma lat. Wygląda
pani, jakby była pani z jakieś 20 lat młodsza! – uśmiechnęła się, zebrała talerze
i wstawiła je do zmywarki.
Potem obie wzięły się za sprzątanie. Dom musi jakoś
wyglądać! Czynność tą przerwał im dzwonek do drzwi.
-Otworzysz? A ja sobie chwilę odpocznę.- powiedziała pani
Elizabeth siadając na kanapie.
-Tak, jasne. – pobiegła do drzwi. Otworzyła je, a po ich
drugiej stronie ujrzała przystojnego, młodego chłopaka, który przypominał jej
jakąś osobę… Ale kogo!?- Cz-cześć.- wyjąkała i wpuściła go do środka.
-Hej. Ty pewnie jesteś Gabrielle? – jak on się bosko
uśmiechał!
-Po prostu Gabi. – odwzajemniła uśmiech i razem poszli do
salonu.
Chłopak przywitał się ze swoją babcią i usiadł obok niej.
Dziewczyna chciała pójść, do swojego pokoju, jednak oboje ją skutecznie
zatrzymali. Usiadła więc na jednym z foteli. Gdy wnuczek zaczął opowiadać
kobiecie o tym, co się aktualnie u niego działo, Gabrysia zaczęła myśleć nad
tym, kogo on jej przypomina. Conor… Conor… i ta piosenka, która leciała wtedy w
tym sklepie… Conor Maynard, bo chyba tak pani Elizabeth ma na nazwisko… Czy on
nie jest piosenkarzem? Tak, to na pewno on! Koleżanka kiedyś jej o nim
wspominała…
-Gabi… Ziemia do Gabi!- wyrwała się z zamyśleń i zobaczyła,
jak Conor machał swoją ręką przed jej oczami.
-Eee… co? – zapytała nie do końca świadoma, co się aktualnie
dzieje i co chodziło chłopakowi.
-Chcesz może
herbatki? – zapytał nagle. Pokręciła przecząco głową.- To ja zrobię dla siebie
i babci, zaraz wracam.- znów się do niej uśmiechnął i poszedł do kuchni.
-Coś się stało?- zapytała kobieta.
-Nie.- uśmiechnęła się.
-Nieprawdaż, że mam
najcudowniejszego wnuka na świecie? – zapytała.- Taki miły, uczynny, przystojny
i utalentowany!
-On jest piosenkarzem, tak? – postanowiła
się upewnić.
-Tak. – odpowiedziała dumnie pani
Elizabeth. – Jest taki młody, a odniósł taki sukces!
-Ach babciu, a ty dalej mną się
chwalisz…- do salonu wszedł chłopak, niosąc dwa kubki z gorącym napojem.
Postawił je na stoliku i wrócił do kuchni po cukier.
-Dlaczego przy Conorze tak mało się
odzywasz? Nie musisz się go wstydzić.- kobieta sięgnęła po swój kubek.
Dziewczyna postanowiła więc
udzielać się nieco bardziej w rozmowach, jednak nie zawsze jej to wychodziło.
Uważała, że co ma się ośmieszyć, to lepiej niech już pomilczy. Tak też właśnie
robiła i odpowiadała tylko na zadawane jej pytania.
-Chyba muszę już iść.- zasmucił
się, gdy spojrzał na zegarek.
-Gabrielle, odprowadziłabyś
Conora?- zapytała pani Maynard.- Trochę mnie boli głowa.
-Babciu, mów na nią Gabi.- poprawił
ją chłopak.
-Jasne, odprowadzę go.- dziewczyna
uśmiechnęła się do starszej kobiety i poszła za Conorem w stronę wyjścia.
-Dziękuje za to, że zgodziłaś się
nią opiekować.- uśmiechnął się nie spuszczając z niej wzroku.
-To moja praca… Za to mi płacicie…-
roześmiała się. Chłopak uśmiechnął się tak, jakby był z siebie dumny, że udało
mu się ją rozśmieszyć. – Chociaż wydaje mi się, że twoja babcia nie potrzebuje
żadnej pomocy.
-Ona udaje taką silną i samodzielną
przy tobie, ale jest ciągle sama, a to trochę wpływa na psychikę i stan
zdrowia. Niedawno babcia była chora, zasłabła i nikogo przy niej nie było…
Gdyby nie sąsiadka, nie wiadomo co by się stało… Teraz staramy się ją częściej
odwiedzać, ale ktoś taki, jak ty się tu na pewno przyda, tym bardziej, że
babcia jest bardzo towarzyska, a pieniądze nie grają żadnej roli.
-Tak, zdrowie jest najważniejsze.-przytaknęła.
-Naprawdę muszę już uciekać, dzięki
jeszcze raz za wszystko. Cześć.
-Paaa.- odprowadziła go wzrokiem do
zaparkowanego pod domem samochodu i zamknęła drzwi.
________________________________________
Okey. Mam ostatnio nieco więcej wolnego czasu, nie żebym narzekała na brak zajęć, ale chyba wena twórcza wróciła chociaż na chwilę. Trzeba kłóć żelazo puki gorące, czy jakoś tak :) Wracamy do starej zasady, a mianowicie 2 komentarze ( ewentualnie 1! niżej się już zejść nie da...) = nowy post. Chcecie jakieś info z tt albo coś czy jednak wolicie imaginy? Jestem otwarta na wasze propozycje. :) Zostały nam jeszcze15min mikołajek,więcmogę się już spokojnie zapytać czy odwiedził was dziś Mikołaj :) Mnie nie, chyba byłam w tym toku niegrzeczna.. :/
Czy tylko ja widzę jak nam Conor wydoroślał :) Wolicie tego "starego" czy teraźniejszego Conora? Chcę znać wasze zdanie na ten temat ;) Nurtuje mnie te pytanie od jakiegoś czasu. Czy tylko ja uważam, że się nieco zmienił? A może bardzo ?
Ja osobiście uważam, że ma już te 22 lata, więc najwyższa pora żeby wydoroślał. Ale mimo wszystko brakuje mi tego "starego" Conora. No i mógłby w końcu wydać ten nowy album! Mówił że wyda go w 2014 roku, jak będzie się dalej tak śpieszył to na pewnie nie zdąży... Ale cierpliwość podobno uszlachetnia, także ten, pozostało nam tylko czekać. :)
czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuń@labilex
Ja osobiście wolałam starego Conora. Wydawał mi sie bardziej zabawny i słodszy :D Miał lepszy styl i wg. Ale tak to chyba jest w tym wieku, ze dużo sie zmienia :(
OdpowiedzUsuńtakie są chyba efekty uboczne dorastania :/ ale może to taki okres przejściowy i będzie jakaś kolejna, nowa odsłona Conora? a z resztą nie wiem czy warto gdybać :) Jest jaki jest, ale i tak go kochaaamyy :)
UsuńSuper!! ;>> czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń