sobota, 27 czerwca 2015

Imagine for Mięta \przed ostatni rozdział

-Chodź do twojego domu a się przekonasz- uśmiechnęłam się zachęcająco. Nie chciałam żeby  jeszcze bardziej się rozchorował.
-N-no dobrze..
Wstaliśmy, kierując się w stronę jego domu.
Nie rozmawialiśmy po drodze.
Conor złapał mnie za rękę, uśmiechnęłam się do niego.
-Już jesteśmy prawie na miejscu.-powiedział.
Weszliśmy po schodach i weszliśmy do jego domu. Korytarz był dość mały ale pięknie wystrojony. Pod ścianą stał kredens i półka na buty wykonana z drewna mahoniowego.
Na ścianach różne obrazy.
- Czasem maluję, ale nie wychodzi mi to... -powiedział.
- Co? Nie wychodzi? Są cudowne! Nie bądź taki skromny! - zaskoczył mnie tym, obrazy były piękne, sam Picasso mógł się ich powstydzić.
 Conor zaprowadził mnie do swojego pokoju.
Ściany były błękitne, przy niej stało duże łóżko, szafa i biurko a na ścianie wisiała półka z książkami oraz wiele obrazów.
- Kładź się do łóżka, zaraz wracam.
-Ale..
-Zaraz wrócę obiecuję.
- No dobrze...
Zeszłam na dół, w salonie siedziała mama Conora, podeszłam do niej.
-Dzień dobry- przywitałam się z uśmiechem.
-Witaj, ty jesteś Charlotte?  Conor dużo o Tobie opowiadał. -odpowiedziała mama Conora.
Uśmiechnęłam się.
-Conor się chyba rozchorował, mogłaby pani dać jakieś lekarstwo? -zapytałam.
-Oczywiście poczekaj chwilę.-odpowiedziała.
Po paru minutach przyniosła tabletki i szklankę wody.
-Napijesz się czegoś?
-Nie dziękuję, pójdę już do Conora.
Odpowiedziałam i skierowałam się do jego pokoju.
-Masz weź je, poczujesz się lepiej. -podałam mu tabletki.
Wziął je i położył się do łóżka.
-Musimy o czymś porozmawiać... -zaczęłam.
-Nie przerywaj mi i o nic nie pytaj, dobrze?
Tylko kiwnął głową

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz