Właśnie szedłem ulicą, którą nigdy wcześniej nie szedłem.
Nie wiedziałem gdzie jestem, ale czułem się tu dobrze. Wydawało mi się, że znam
tu każdy najmniejszy kąt, każdą tajemnicą tego miejsca, ale tak naprawdę wcale
tak nie było. Szedłem prosto przed siebie, nie znając celu tej przechadzki.
-Cześć! – powiedziała do mnie pewna, onieśmielająco piękna
dziewczyna. Ona mnie znała!? Nie może być…
-Hej Lidia!- odpowiedziałem jej. Naprawdę ją znałem!? Nie kontrolowałem tego co robiłem, ani tego co
mówiłem…
-Jesteś gotowy?
-Jasne.
-To co, idziemy?
-No ba!
Biegliśmy krzycząc i śpiewając jakieś dziwne piosenki. Dałem
dziewczynie wygrać, z czego strasznie się cieszyła.
-Nie chcę mieć u ciebie forów. I tak bym wygrała.
-Nie bądź taka pewna siebie, młoda.
-Jak jeszcze raz nazwiesz mnie młodą, to…
-To co mi zrobisz, młoda?
-Powiem tacie… Chyba nie muszę ci przypominać, że jak mu o
tym powiem, to będzie po twoim koncercie?
Kim był jej tata? Może
jakimś menagerem?
Przed nami ukazała się jakaś dziwna, niska postać. Miała
może z metr pięćdziesiąt. Ubrana była tak, jak ubrani byli średniowieczni
królowie, w długi czerwony płaszcz z białym kołnierzem w czarne łatki. Nie
umiałem nawet tego opisać. Na głowie miał też przydużą koronę wysadzaną drogimi
kamieniami. W głębi duszy chciałem się śmiać, ale posłusznie skłoniłem się.
-Dzień dobry Conorze. Jesteś gotowy by zagrać nam koncert.
Pamiętaj, że nie możesz nas zawieźć!
-Tak Wszechmogący.
–czemu nazywałem tak tego śmiesznie ubranego knypka?
-A żeby nas nie zawieźć nie będziesz grać swoich piosenek,
które są beznadziejne i bez gustu…
-Jak to? To dlaczego mnie zapraszałeś!?
-Nie mów do mnie na TY! Jak śmiesz! Moja córka chciała, więc
załatwiłem!!! Teraz nie będziesz miał żadnego koncertu skoro mi się
sprzeciwiasz!
-Ale…
-KONIEC tego! Jeszcze słowo i zamknę cię w lochach!
***
Leżałem w swoim łóżku. Byłem cały spocony i zadyszany.
-Conor, spokojnie! To był tylko sen! Wszystkim podoba się
twoja muzyka i nikt nie będzie kazał ci grać innej muzyki niż TWOJEJ na TWOIM
koncercie!
Wstałem i poszedłem do łazienki. Oblałem twarz wodą i
spojrzałem w lustro.
-Więc pewności siebie. To wszystko przez ten stres.- powiedziałem
do swojego, lustrzanego odbicia.- Conor, jesteś najlepszy, najprzystojniejszy,
no i w ogóle! Każda laska na ciebie leci! … Dupa!… Wcale tak nie jest!
Ostatnio nie było zbyt dobrze. Straciłem mnóstwo fanów,
coraz mniej osób przychodziło na koncerty. Nigdzie nie puszczali moich
piosenek, ani w radiach ani w TV. No, ale ile można słuchać tych samych
piosenek!? A wydanie nowego albumu przeciąga się coraz bardziej…
Dziś odbędzie się ważna rozmowa dla mnie. Być może jedna z
tych najważniejszych w całym życiu. Koleś, któremu sławę zawdzięczają
największe gwiazdy miał zorganizować mi koncert. Nie będzie to jakiś tam
koncert, ale wielkie show! Takie, które ja i moi fani zapamiętają na całe
życie!
Dziś miałem zaśpiewać przed nim i jego córką. Wiem, że jest
ona moją fanką i pewnie tylko dla niej zgodził on się ze mną spotkać. Przecież
w porównaniu do innych gwiazd, z którymi on pracuje , jestem nikim. Kiedyś
mogłem się do nich porównywać, ale na pewno nie teraz… A to że jego córka jest
moją fanką- to daje to tylko większy stres.
-Będzie dobrze! – pocieszyłem po raz kolejny swoje lustrzane
odbicie i wziąłem szybki prysznic.
Z nerwów nawet nie byłem głodny. Gdy się ubrałem, zrobiłem
sobie płatki z mlekiem, lecz nawet ich nie tknąłem. Nie mogłem niczego
przełknąć.
Założyłem swój kapelusz, który przynosił mi szczęście i
wyszedłem z domu. Zamknąłem drzwi i wsiadłem do samochodu. Chwyciłem za
kierownice i spojrzałem na swoje dłonie. Ręce mi się trzęsły! Odpaliłem
samochód i złapałem za nią jeszcze mocniej.
Po staniu w kilkukilometrowym korku, w końcu dojechałem na
miejsce. Stałem na parkingu przed wielkim, szklanym biurowcem. Miałem tam teraz
wejść i zaśpiewać przed jednym z najbardziej wpływowych ludzi w show biznesie.
Czym tu się stresować? Wyszedłem z samochodu i wszedłem do budynku.
-Dzień dobry, ja do pana Smith’a.
-Był pan umówiony?
-Tak.
-Nazwisko?
Nawet recepcjonistka mnie nie zna…- pomyślałem.
-Conor Maynard.
Kobieta była może po trzydziestce. Miała brązowe włosy i
oczy tego samego koloru. Do kieszonki ,w swojej białej koszuli, miała przypiętą
małą, metalową broszkę ze swoim imieniem. Nazywała się Katharina.
-Jest pan spóźniony pół godziny…
-Jak to?
-Pan Smith ma już kolejne spotkanie… Nie mogę pana teraz
wpuścić. Musi pan się umówić z panem Smith’em jeszcze raz, jeżeli w ogóle szef
będzie chciał się z panem umówić, panie Maynard. Szef nie lubi niepunktualnych
ludzi i gwiazdek, które uważają się za niewiadomo kogo.
-Ja taki nie jestem, pani Kathariną… Mogłaby pani zrobić
taki tyci wyjątek i mnie wpuścić?- zrobiłem minę smutnego pieska.
-Nie.
-To sprawa życia i śmierci… A ja nie byłem umówiony równo na
10?
-Tak, był pan umówiony na 10.
-To co się stało? Przeniesiono moje spotkanie?
-Jest 10.29…
Jak to? Przecież nie stałem aż tak długo w tych korkach.
Racja, nie patrzyłem na zegarek, ale wyjechałem dużo za wcześnie, byłem pewny,
że zdąrzę.
-Niech pan nie robi takiej miny…
-Jego córka jest moją fanką, zawiodłem ją. – usiadłem na
krzesło.- Poczekam tu, aż pan Smith skończy pracę i tu zejdzie lub jak jego
córka się tu pojawi…
Mijały sekundy, minuty, a czas dłużył się niemiłosiernie.
-Nie daruje pan sobie?
-Nie. Jestem tak zdeterminowany, że bardziej już chyba nie
można…
-Pan Smith ma teraz kilka minut przerwy, niech pan próbuję.
Będę trzymać kciuki. Jak pan będzie tak zmobilizowany jak teraz, to na pewno
się panu uda.
Podbiegłem do kobiety jak szaleniec, wyściskałem ją, dałem
jej buziaka i pobiegłem do widny.
Jedno piętro… Drugie… Trzecie… Piętnaste… W końcu!
Dwudzieste piętro!
Wyszedłem z windy.
-Dzień dobry!- wykrzyknąłem. Pan Smith właśnie wychodził ze
swojego gabinetu.
-Godzina spóźnienia… - pokręcił głową.
-To nie tak… Byłem pół godziny temu, ale miał pan spotkanie.
No i teraz jestem.- jakoś odzyskałem swoją ukochaną pewność siebie, ale nie
wiedziałem, że było to tylko chwilowe.
-A miałeś być godzinę temu, a nie pół. Czekałem na ciebie,
młody człowieku.
-Wiem, przepraszam. Ale były takie korki i …
-Nie tłumacz się.
-To mogę jednak panu jeszcze zaśpiewać.?
-Nie.
-Ale…
-Nie żadnego ale.
-Proszę… - popatrzyłem mu prosto w oczy, a wtedy drzwi do
jego gabinetu ponownie się otworzyły i zobaczyłem ją.
Wysoka, szczupła dziewczyna. Była wyższa, ale bardzo podobna
do Smitha. Pewnie to ona była jego córką. Miała długie, niemalże białe włosy,
które sięgały aż za jej łopatki. Miała je zarzucone na prawą stronę. Uwagę
przyciągały jej duże, piękne, błękitne oczy oraz kształtne, czerwone usta.
Miała delikatną, bardzo jasną cerę. Ubrana była w krótką sukienkę w srebrne
cekiny. Jej długie, szczupłe nogi zakończone były czarnymi szpilkami. Dziewczyna
przytuliła się do Smitha.
-Tatusiu, dajmy mu szansę.
-Ale…
-Proszę…- zrobiła smutne oczka, które w jej wykonaniu były o
niebo lepsze od moich…
-Dobrze, robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.
Dziewczyna z satysfakcją uśmiechnęła się do mnie. I właśnie
tym uśmiechem zwaliła mnie z nóg.
Nie tylko dlatego, że uśmiechała się i wyglądała jak bogini,
ale dlatego, że ten uśmiech mi kogoś przypominał. I nagle przed oczami ukazał
mi się mój dzisiejszy koszmar. Ta dziewczyna z niego, Lidia identyczna jak
córka Smitha. Jeżeli powie mi jeszcze, że się nazywa jak ona, to będzie
naprawdę przerażony…
W końcu, po tygodniu nauki, zmobilizowałam się do napisania czegokolwiek. Tamte "imagino podobne coś" chyba mi nie wyszło i chyba wam się nie podobało. Więc napisałam to! To się podoba?
Ciekawe czy jutro uda mi się napisać drugą, ostatnią część. Chciałabym to zakończyć w dwóch częściach i za tydzień, przez weekend dodać coś nowego. Mam nadzieje, że któraś z dziewczyn doda tu coś z tt, jak nie to sama się o to postaram, bo mamy tu dość duże zaległości.
Wiedziałam, że w trzeciej klasie będzie dużo nauki, ale nie sądziłam, że już od pierwszych tygodni szkoły! Do tego jeszcze jestem niemalże zmuszona do wzięcia udziału aż w trzech konkursach, a planowałam tylko jeden, z polskiego. No, ale może przeżyję ten rok, a wy nie będziecie mieli mi za złe, że tak mało tu dodaje. :)
Jutro dodam też na 100 % nowy rozdział na drugiego bloga, bo go też zaniedbałam.KLIK <- link dla zainteresowanych :D
Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do czytania!
Super! Już sie nie mogę doczekać twittów!
OdpowiedzUsuń