czwartek, 25 grudnia 2014

Święta :)

Heeej :)
Nastrojowa pioseneczka : KLIKAMY

Z okazji świąt chciałabym Wam moi kochani życzyć duużoo szczęścia, zdrowia, no i tego wszystkiego co się życzy w czasie świąt, ale przede wszystkim chciałabym życzyć tego, aby spełniły się Wasze wszystkie marzenia, zarówno te małe, jak i te ogromne! Życzę też każdemu z Was, żebyście spędzili te święta (w sumie to co już z nich zostało) tak, jak tego chcecie, jedni z rodziną, z przyjaciółmi, hucznie czy z rozmachem, a inni po prostu w ciszy i spokoju, może w samotności?
Więc po prostu życzę Wam wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT, cokolwiek te 'wesołe święta' dla was znaczą :)
Dostaliście już prezenty pod choinkę? Jak tak to możecie się tu pochwalić (czekam na mały spamik) ^_^ bo przecież każdy lubi się trochę pochwalić :D

I nastrojowy obrazeczek:

Z tego co widzę na tt Conor zrobił jakieś follow spree czy coś w tym stylu :D a Wam się udało zdobyć od niego follow?

A wracając do bloga... No tu jest dość ciężka sprawa. Próbuję coś pisać, próbuję i nic! Choćbym nie wiem jak chciała, to nic mi nie wychodzi! A jak już coś napiszę, to bez sensu... Może to dlatego, że jestem leniwa, może nieutalentowana do tego, a może to dlatego, że Conor się zmienił i jakoś nie umiem pisać o 'teraźniejszym' Conorze, a do przeszłości nie warto wracać? A może to ja się zmieniłam?  ehhh, chyba za dużo myślę, już się pogubiłam haha .,, Ale tu KLIK co jakiś czas coś dodaje ( jest tutaj Conor! Jakby na to nie patrzeć, ten 'stary' Conor), więc jakby ktoś chciał sobie poczytać moje wypociny to bardzo, ale to bardzo zapraszam! :) Zapraszam też do wzięcia udziału w ankiecie na tamtym blogu, bo jak na razie to chyba nikt tam nie lubi Conora...

I jeszcze życzenia od Conora, Antha i Jacka sprzed równo 4 lat i jednego dnia :) KLIK, KLIK

jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT i udanego sylwestra, ale miejmy nadzieję, że coś tu jeszcze przed nim napiszę :) < żeby wena wróciła, bardzo bym chciała jakoś w miarę dokończyć tamtego imagina ^^ >

niedziela, 7 grudnia 2014

Imagin cz.2

Mijały kolejne dni, kolejne noce, a Gabrysia nie mogła zapomnieć o spotkaniu z Conorem. Czyżby się zakochała? Możliwe, wiedziała, że nigdy nie czuła z nikim tak silnej więzi, jak z nim już po kilku godzinach znajomości. Był dla niej ideałem, chociaż gdy głębiej i bardziej uważnie przyglądała się jego zdjęciom i gdy słuchała historii o nim, które tak świetnie opowiadała pani Elizabeth, dostrzegała w nim tyle wad... Ale nie przeszkadzało jej nawet to. Nie potrafiła po porostu tego wytłumaczyć słowami, co sprawiało ich relację jeszcze bardziej niesamowitą i bardziej magiczną, a przynamniej ona to wszystko tak odczuwała. A co on do nie czuł? I czy w ogóle coś do niej czuł?
Conor właśnie wracał ze spotkania z przyjaciółmi. Ktoś dzwoni. Anne? Czego ta mała znowu chce… Dzwoni dziś już piąty raz…
-Czego?- odpowiedział niemiło.
-Conor. Spokojnie… Kiedy jedziesz do babci?
-Babci?- babcia… To teraz kojarzyło mu się z nikim innym, jak z Gabi… Była śliczna, w sumie nie w jego typie, ale miała w sobie coś takiego, czego  on sam nie potrafił opisać słowami. Wieczorami rozmyślał, jak mógłby do niej zagadać, aby dziewczyna otworzyła się przed nim. Zauważył, że podczas rozmów z jego babcią nie była tak skrępowana, jak podczas tych rozmów z jego udziałem. Może się jej podobam?- pomyślał. Ale co mogłoby się jej w nim podobać? Być może według niej jest zwykłą gwiazdką, wyrobem jakiejś wytwórni muzycznej…
-CONOR!
-Co?- wyrwała go z zamyśleń. Od kiedy poznał Gabi nie może pozbierać myśli, ciągle robi coś nie tak, np. dziś założył dwie zupełnie inne skarpetki i poszedł tak ubrany na bardzo ważne spotkanie. – A babcia!... Dziś do niej jadę.- czy on to powiedział na głos? Jak młoda z nim pojedzie i zobaczy, jak mu się plącze język przy Gabrysi, na pewno nie da mu już spokojnie żyć. Ciągle będzie gadać o tym, że jest on zakochany albo nawet podejdzie do dziewczyny i jej o tym powie! O nie… A może ona wcale nie chce z nim jechać?
-Jadę z tobą!- wrzasnęła. –Ale się za nią stęskniłam! No i chce poznać tą Gabi, babcia mówiła, że jest naprawdę fajna! Podobno ona cię chyba polubiła, więc babcia opowiada jej kompromitujące historyjki o małym Conorku. Jak się jeszcze nie odkochała, to chyba naprawdę cię kocha! Pamiętasz, jak razem z Jackiem…
-Anne!- przerwał jej. Nie chciał słuchać kolejnej żenującej przygody z jego jakże ciekawego dzieciństwa… -Będę za pół godziny u ciebie, masz czekać gotowa.
Gabrysia krzątała się po kuchni i sprzątała. Bez makijażu, w koku i w rozciągniętym dresie. Nie czuła się już tu skrępowana, był to już jej drugi dom, a pani Elizabeth była jej najlepszą przyjaciółką. Tylko Conor zajmował jej myśli. Nie mogła się na niczym skupić i to ją najbardziej denerwowało. Poza tym, cieszyła się, że miała zawsze przy sobie takie dobre źródło informacji, jakim była babcia Conora! Ta kobieta wie przecież o nim wszystko! Jeżeli kiedykolwiek będziemy razem , ja i Conor, to będę te fakty wykorzystywać przeciwko niemu!- pomyślała, lecz po chwili skarciła się w myślach.-Głupia jesteś. On jest sławny, bogaty, jest piosenkarzem! A ty ? Ty jesteś zwykłą, biedną dziewczyną z Polski, a przede wszystkim jesteś opiekunką jego babci… Jestem przekreślona na samym starcie… Smutne, ale prawdziwa, odwzajemniona miłość istnieje chyba tylko w bajkach… Gdy zakończyła swoje przemyślenia dołującą puentą, zauważyła, że wyciera ten sam talerz już kilka minut. Ale ile? 5… 10.. a może 15? Chciała spojrzeć na zegarek, który wisiał nad drzwiami, ale wtedy jej oczy powędrowały na postać stojącą przy drzwiach. Pani Elizabeth przyglądała się jej uważnie. Gdy dziewczyna na nią spojrzała, kobieta uśmiechnęła się.
-Może lepiej zostaw te naczynia… Ja je powycieram.
-Nie, ja to zrobię…- zaprotestowała.
-Jak będziesz każdy wycierać tyle czasu co tego, zajmie ci to wieczność. – stwierdziła patrząc na górę talerzy wystawioną niedawno ze zmywarki. –Czyżby moja kochana Gabi się zakochała?- popatrzyła się na dziewczynę, która cała zrobiła się czerwona jak burak. Nie odpowiedziała na pytanie, tylko głupkowato się roześmiała. Okaay, czyli to aż tak bardzo widać?- pomyślała i postanowiła, że więcej nie będzie myśleć o chłopaku. Nigdy! A wtedy zadzwonił dzwonek i zrujnował wszystkie jej plany.
-Gabrysiu, otwórz proszę! To pewnie listonosz, bo wiesz co? Conor zamówił mi takie bardzo ciepłe kapcie i pewnie przyniósł paczkę!
Dziewczyna podeszła do drzwi i otworzyła je. Po drugiej stronie stał Conor, który rozmawiał z jakąś dziewczyną, pewnie to była Anne. No to znam już prawie całe rodzeństwo Maynardów, brakuje tylko tego.. hmm… jak mu tam? Jacka! Chwila… Jak ja wyglądam!? Chłopak bacznie jej się przyglądał, a dziewczyna czuła, że znów oblewa ją rumieniec.
-Wchodźcie.- wyjąkała.- Wasza babcia jest w kuchni, idźcie do niej. – powiedziała bez sensu i chciała jak najszybciej wyjść, żeby się przebrać w coś lepszego.
-Nie musisz się przebierać.- zatrzymała ją Anne.- Ten dresik pasuje ci do twarzy.- uśmiechnęła się.
Weszli więc całą trójką do kuchni, gdzie pani Maynard właśnie wycierała ostatni talerzyk.
-Ooo wnuczęta moje kochane! Ale się za wami stęskniłam! Anne, chyba znów podrosłaś! – wyściskała ich mocno i ucałowała.- Conor. Kolejne zadanie bojowe dla ciebie, masz przywieźć mi tu jeszcze Jacka!
-Taak jest, babciu!- zasalutował i wybuchnął śmiechem. Gabi natomiast usiadła przy stole i milczała. Nie chciała przeszkadzać ani sprawić nikomu przykrości. Postanowiła się więc, tak jak zawsze, zbytnio nie udzielać, ale Anne miała chyba jednak inny plan.
-Ja z babcią idziemy na zakupy!- mrugnęła porozumiewawczo do starszej kobiety.- A wy w tym czasie możecie… róbcie co chcecie po prostu. Mam do babci sprawę… - i tak po prostu wyszły zostawiając ich samych.
-Jak się sprawuje moja babcia?- zapytał Conor, w myślach dalej śmiejąc się z własnej siostry. On już dobrze wiedział co chodziło jej po głowie. Chciała zeswatać go z Gabrysią. Jakoś mu to nie przeszkadzało… a wracając do Gabrysi, nawet w tym dresie wygląda ślicznie!
-Dobrze.
Conor co chwila zadawał jakieś pytanie, a dziewczyna odpowiadała na nie, jednak nie ukrywajmy, było drętwo.
-Chcesz może herbatki? – zapytał, przerywając tym samym cisze. Gdy był tu tydzień temu, gdy pierwszy raz się zobaczyli, zaproponował jej to samo. Dziewczynie było głupio znów odmówić i choć akurat nie miała ochoty na picie czegokolwiek, odpowiedziała:
-Poproszę.- chłopak uśmiechnął się i wyszedł z salonu. Po chwili wrócił do niego trzymając w ręku kubek z napisem: ‘Najpiękniejsza kobieta pod słońcem!’ Przypadek? Tak, na pewno był to przypadek, ale dla niej miało to ogromne znaczenie, nawet taki przypadek…
-Słodzisz? – zapytał.
-Tak.- poszedł znów do kuchni i po chwili wrócił z cukrem i łyżeczką. Podał je dziewczynie, a następnie przyniósł również swój kubek z herbatą.
-Znasz taki kawał…? – chłopak zaczął opowiadać przeróżne suchary i za każdym razem, gdy udało mu się rozśmieszyć swoją towarzyszkę rozmowy odczuwał, że osiąga małe zwycięstwo. Teraz, gdy skończyły my się pomysły spojrzał na nią, dziewczyna dalej śmiała się z poprzedniej historyjki, a w jej oczach był pewien blask, który oślepiał Conora. Teraz widział on w niej tylko i wyłącznie same pozytywy. Była piękna… Te włosy… Te oczy… Ten nos… Te usta… Ciekawe co ona o nim myślała… Ciekawe czy podobał on się jej chociaż troszkę… Ciekawe też, czy ma u niej jakiekolwiek szanse. Dziewczyna taka jak ona mogłaby mieć przecież każdego…
Przestał opowiadać te głupie kawały. Były beznadziejne, w sumie mało śmieszne, ale dziewczyna i tak się z nich śmiała. Z nich, a może z chłopaka, które je opowiadał… Jak on się bosko uśmiechał za każdym razem, gdy ona się śmiała! Chociażby dlatego było warto się trochę pośmiać. Był tak nieziemsko przystojny… Za wysokie progi, na twoje nogi, czy jak to powtarzała jej mama. Przecież on może mieć każdą!
Znów nastała ta dołująca cisza. Czy oni nie mogą ze sobą normalnie porozmawiać? Wtedy do domu weszła Anna ze swoją babcią i rękoma pełnymi zakupów. Conor pomógł jej je rozpakować.
-Con, musimy wracać. Zapomniałam, że mam dziś kurs tańca! Jak znów go opuszczę, to mama mnie chyba zabije!- podbiegła do Gabrysi i przytuliła się do niej mocno.- Kiedyś poznamy się lepiej. Wydajesz się być bardzo, ale to bardzo spoko.- uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do babci.- Kocham cię! Przyjadę razem z Jackiem. On jutro wraca… Wiec może w niedziele? Na obiad? Nie, ty z Gabrysią do nas przyjedźcie na obiad!
-Porozmawiam o tym z twoją mamo. Też cię kocham.- przytulały się dobre kilka minut. Conor nie wytrzymał tej niezręcznej sytuacji i podszedł do stojącej przy jednej ze ścian Gabrysi.
-Do zobaczenia.- jak Anne może żegnać się tak z Gabi, to i ja mogę! W końcu znam ją dłużej! Pomyślał, po czym przytulił się do dziewczyny. Ta odwzajemniła uścisk, co zdziwiło go. Może jednak ona też coś do niego czuła?
OMG! On się do mnie przytulił! Najchętniej skakałaby z radości. Może on coś do niej jednak czuł? Co jeżeli miłość nie istnieje tylko w bajkach, ale i tu? W Anglii? Bo w Polsce to chyba raczej nie… Przez całe swoje życie nigdy nikomu się nie podobała, żadnemu chłopakowi… Ona też nigdy nie czuła do nikogo takiego czegoś, jak teraz do Conora. To było coś pięknego! A do tego ten przytulas! Czuła się, jakby była w siódmym niebie. Stała rozmarzona, nawet nie zauważyła kiedy ich goście opuścili dom. Pani Elizabeth przyglądała jej się uważnie.

-Achh wy młodzi. Po co tak sobie uprzykrzacie życie? Że to niby takie słodkie… Romantyczne? Nie łatwiej wyznać wam sobie po prostu, co do siebie czujecie? Porozmawiać? Byłoby nie to, że łatwiej, to i szybciej! – łatwo jej mówić… Usiadła na kanapie, a dziewczyna po chwili dołączyła do niej.- Przystojny ten mój wnuk, co nie? - Dziewczyna znów się zarumieniła. – W sumie nie musisz odpowiadać, ja to wiem.- uśmiechnęła się i włączyła TV.
Woow, tego się nie spodziewałam :) 3 komentarze w jeden dzień :D Jak bardzo były mi one potrzebne <3 co ja bym bez was zrobiła? Nawet nie wiecie, jak te kilka słów od was jest dla mnie ważne, że to co robię się komuś podoba, że ktoś to czyta :D Bez was nie miałoby to sensu <3 Miśki wy moje! <3 

sobota, 6 grudnia 2014

Imagin cz.1 :D

Gabriela była dziewczyną, która ciągle żyła marzeniami. Wierzyła, że poprzez ciężko pracę może osiągnąć je wszystkie. Największym jej marzeniem było jednak to, żeby dostać się na dobre studia. Nie było jej jednak na to stać. Mimo to, postanowiła, że sama zarobi potrzebne pieniądze, spełniając przy okazji swoje drugie marzenie, którym była wycieczka do Londynu. Toteż przez ponad rok zbierała pieniądze na bilety i szukała ogłoszeń o pracę w Anglii.
I właśnie dziś była już w Londynie, gdzie nie znała nikogo. Był początek czerwca, dziewczyna perfekcyjnie zdała maturę w Polsce, a teraz jest tu i czeka na taksówkę, która zawiezie ją na miejsce jej nowej pracy.
Londyn jest wielkim miastem, nasza Warszawa jest jakieś pięć razy mniejsza, więc i korki są tu większe… Przedostać się więc na drugi koniec miasta nie było łatwą sprawą. Jednak gdy już dziewczyna znalazła się przed domem swojej nowej pracodawczyni, była pod ogromnym zachwytem.
Domek nie był wieki, zwykła piętrówka, ale bardzo urocza i zadbana. Po chwili drzwi uchyliły się i dziewczyna ujrzała starszą kobietę, którą miała opiekować się przez całe wakacje. Żadna praca nie hańbi, ale za to każda uszlachetnia- powtarzała sobie w głowie i przywitała się z panią Elizabeth.
-Dzień dobry Gabrielle. – uśmiechnęła się i wpuściła ją do domu.- A więc jesteś z Polski?
Dziewczyna bała się, że zaraz strzeli jakąś gafę, mimo, że wydawało jej się, że zna język angielski niemalże perfekcyjnie.
-Tak.- odpowiedziała po chwili. Od dziś przez całe wakacje będą razem mieszkały, więc muszą się jakoś dogadywać. Będzie dobrze. Musi być dobrze. Weszły do salonu. Stolik był zastawiony ciastkami oraz stały na nim dwie filiżanki herbaty. Zapowiada się miły wieczór.
Razem przegadały całą noc. Gabi poczuła, że pani Elizabeth mogłaby zostać jej babcią, której nie zdążyła już niestety poznać. Drugą znała, jednak umarła, gdy dziewczyna miała zaledwie 2 latka. Żadnych wspomnień, gdyby nie zdjęcia, nie wiedziałaby nawet, jak wyglądały jej obie babcie…
Następnego dnia, z samego rana poszły razem po zakupy. Szły przez cudowny park i dalej rozmawiały. Później zaszły do piekarni i kupiły pieczywo. Potem spożywczy. Gdy weszły do środka, w radio leciała piosenka, jakiegoś, zapewne brytyjskiego, piosenkarza.
-To mój ulubiony artysta.- zachwyciła się kobieta.- Po prostu go kocham!- zaczęła nucić piosenkę, a dziewczyna poszła zapłacić za zakupy.
Wróciły do domu. Dziewczyna zrobiła śniadanie. Razem je zjadły i dalej rozmawiały. Wydawało im się, że znały się całe życie.
-Ktoś dzwoni… Podałabyś mi moją komórką?- dziewczyna pobiegła do kuchni, gdzie została komórka pani Elizabeth.
-Proszę.- wręczyła jej go.
-Cześć wnusiu… A dobrze, bardzo dobrze… Gabrielle? Jest wspaniała! Taka uczynna i miła. Musisz ją kiedyś poznać… Przyjedziesz jutro? Jak ja się cieszę!... Jak to bez Jack i bez Anne?... Ach no tak, szkoła, a Jack na tym wyjeździe… Jak dobrze, że ty masz czas dla starej babci!... Nie będę ci wnusiu przeszkadzać, jutro porozmawiamy. Paaa, buziaki!- odłożyła komórkę.- To mój wnuczek.- powiedziała dumnie. – Już jutro go poznasz.
Dzień minął im jakoś szybko, Gabrysia nawet nie podejrzewała, że może się tak dobrze czuć w towarzystwie pani Elizabeth. Była nastawiona do tej pracy dość pesymistycznie, jednak od razu, gdy poznała kobietę, napełnił ją nieuzasadniony optymizm. Nie wie czemu, ale czuła, że ten wyjazd, że te wakacje, zmienią jej życie na lepsze. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Czuła to i tyle. Czyżby wrodzona kobieca intuicja? Oby to się spełniło.
Wykąpała się, przebrała w piżamki, poszła do swojej sypialni, pomodliła i poszła spać.
Obudziły ją promienie słońca, które świeciły jej prosto w oczy. Przetarła je, jednak po chwili założyła sobie kołdrę na głowę. Chwila, przecież jest już rano, a ona musi iść po zakupy i zrobić śniadanie. Podjęła kolejną próbę wstania z łóżka - tym razem udaną. Chwyciła swoją komórkę i odblokowała ją. Była już 10.00! Szybko wstała i pobiegła do łazienki. Błyskawicznie się ogarnęła i zeszła po schodach. Nagle poczuła przyjemny, pyszny zapach i usłyszała nucącą sobie jakąś piosenkę pani Elizabeth.
-Dzień dobry. Trochę zaspałam, ale już idę po zakupy.- powiedziała Gabrysia i wyszła na korytarz. Po chwili jednak wróciła. Dopiero teraz zorientowała się, że śniadanie jest już gotowe.- Pani poszła sama po zakupy? – zapytała zdziwiona.
-Nie jestem jeszcze taka niedołężna, jakby się wszystkim wydawało. – uśmiechnęła się szeroko i nałożyła jajecznicę na talerze.
-Mój wnuk, który dziś przyjedzie, ma jeszcze dwójkę rodzeństwa. Anne i Jacka, ale oni nie mogą dziś przyjechać…
-A jak się nazywa ten pani wnuk? – zapytała, popijając ciepłą, karmelową herbatkę.
-Conor. – uśmiechnęła się.- Ma już 22 lata… Jak ten czas szybko leci! Jack ma już 20, a moja mała Anne ma 15… Oni z każdym rokiem coraz dojrzalsi, a ja coraz starsza i bardziej ułomna…
-Szczerze, to nie wygląda pani na tyle, ile ma lat. Wygląda pani, jakby była pani z jakieś 20 lat młodsza! – uśmiechnęła się, zebrała talerze i wstawiła je do zmywarki.
Potem obie wzięły się za sprzątanie. Dom musi jakoś wyglądać! Czynność tą przerwał im dzwonek do drzwi.
-Otworzysz? A ja sobie chwilę odpocznę.- powiedziała pani Elizabeth siadając na kanapie.
-Tak, jasne. – pobiegła do drzwi. Otworzyła je, a po ich drugiej stronie ujrzała przystojnego, młodego chłopaka, który przypominał jej jakąś osobę… Ale kogo!?- Cz-cześć.- wyjąkała i wpuściła go do środka.
-Hej. Ty pewnie jesteś Gabrielle? – jak on się bosko uśmiechał!
-Po prostu Gabi. – odwzajemniła uśmiech i razem poszli do salonu.
Chłopak przywitał się ze swoją babcią i usiadł obok niej. Dziewczyna chciała pójść, do swojego pokoju, jednak oboje ją skutecznie zatrzymali. Usiadła więc na jednym z foteli. Gdy wnuczek zaczął opowiadać kobiecie o tym, co się aktualnie u niego działo, Gabrysia zaczęła myśleć nad tym, kogo on jej przypomina. Conor… Conor… i ta piosenka, która leciała wtedy w tym sklepie… Conor Maynard, bo chyba tak pani Elizabeth ma na nazwisko… Czy on nie jest piosenkarzem? Tak, to na pewno on! Koleżanka kiedyś jej o nim wspominała…
-Gabi… Ziemia do Gabi!- wyrwała się z zamyśleń i zobaczyła, jak Conor machał swoją ręką przed jej oczami.
-Eee… co? – zapytała nie do końca świadoma, co się aktualnie dzieje i co chodziło chłopakowi.
 -Chcesz może herbatki? – zapytał nagle. Pokręciła przecząco głową.- To ja zrobię dla siebie i babci, zaraz wracam.- znów się do niej uśmiechnął i poszedł do kuchni.
-Coś się stało?- zapytała kobieta.
-Nie.- uśmiechnęła się.
-Nieprawdaż, że mam najcudowniejszego wnuka na świecie? – zapytała.- Taki miły, uczynny, przystojny i utalentowany!
-On jest piosenkarzem, tak? – postanowiła się upewnić.
-Tak. – odpowiedziała dumnie pani Elizabeth. – Jest taki młody, a odniósł taki sukces!
-Ach babciu, a ty dalej mną się chwalisz…- do salonu wszedł chłopak, niosąc dwa kubki z gorącym napojem. Postawił je na stoliku i wrócił do kuchni po cukier.
-Dlaczego przy Conorze tak mało się odzywasz? Nie musisz się go wstydzić.- kobieta sięgnęła po swój kubek.
Dziewczyna postanowiła więc udzielać się nieco bardziej w rozmowach, jednak nie zawsze jej to wychodziło. Uważała, że co ma się ośmieszyć, to lepiej niech już pomilczy. Tak też właśnie robiła i odpowiadała tylko na zadawane jej pytania.
-Chyba muszę już iść.- zasmucił się, gdy spojrzał na zegarek.
-Gabrielle, odprowadziłabyś Conora?- zapytała pani Maynard.- Trochę mnie boli głowa.
-Babciu, mów na nią Gabi.- poprawił ją chłopak.
-Jasne, odprowadzę go.- dziewczyna uśmiechnęła się do starszej kobiety i poszła za Conorem w stronę wyjścia.
-Dziękuje za to, że zgodziłaś się nią opiekować.- uśmiechnął się nie spuszczając z niej wzroku.
-To moja praca… Za to mi płacicie…- roześmiała się. Chłopak uśmiechnął się tak, jakby był z siebie dumny, że udało mu się ją rozśmieszyć. – Chociaż wydaje mi się, że twoja babcia nie potrzebuje żadnej pomocy.
-Ona udaje taką silną i samodzielną przy tobie, ale jest ciągle sama, a to trochę wpływa na psychikę i stan zdrowia. Niedawno babcia była chora, zasłabła i nikogo przy niej nie było… Gdyby nie sąsiadka, nie wiadomo co by się stało… Teraz staramy się ją częściej odwiedzać, ale ktoś taki, jak ty się tu na pewno przyda, tym bardziej, że babcia jest bardzo towarzyska, a pieniądze nie grają żadnej roli.
-Tak, zdrowie jest najważniejsze.-przytaknęła.
-Naprawdę muszę już uciekać, dzięki jeszcze raz za wszystko. Cześć.
-Paaa.- odprowadziła go wzrokiem do zaparkowanego pod domem samochodu i zamknęła drzwi.
________________________________________
Okey. Mam ostatnio nieco więcej wolnego czasu, nie żebym narzekała na brak zajęć, ale chyba wena twórcza wróciła chociaż na chwilę. Trzeba kłóć żelazo puki gorące, czy jakoś tak :) Wracamy do starej zasady, a mianowicie 2 komentarze ( ewentualnie 1! niżej się już zejść nie da...) = nowy post. Chcecie jakieś info z tt albo coś czy jednak wolicie imaginy? Jestem otwarta na wasze propozycje. :) Zostały nam jeszcze15min mikołajek,więcmogę się już spokojnie zapytać czy odwiedził was dziś Mikołaj :) Mnie nie, chyba byłam w tym toku niegrzeczna.. :/ 
Czy tylko ja widzę jak nam Conor wydoroślał :) Wolicie tego "starego" czy teraźniejszego Conora? Chcę znać wasze zdanie na ten temat ;) Nurtuje mnie te pytanie od jakiegoś czasu. Czy tylko ja uważam, że się nieco zmienił? A może bardzo ? 
Ja osobiście uważam, że ma już te 22 lata, więc najwyższa pora żeby wydoroślał. Ale mimo wszystko brakuje mi tego "starego" Conora. No i mógłby w końcu wydać ten nowy album! Mówił że wyda go w 2014 roku, jak będzie się dalej tak śpieszył to na pewnie nie zdąży... Ale cierpliwość podobno uszlachetnia, także ten, pozostało nam tylko czekać. :)

niedziela, 30 listopada 2014

imaginek cz.4

No teraz wiem, co znaczy złośliwość rzeczy martwych. Wirus na laptopie, a gdy już odzyskałam laptopa i to musiałam zacząć pisać od nowa. A gdy skończyłam pisać to rozładował mi się laptop i wszystko się znów usunęło... Ehhh... Ale napisałam kolejny jest i takim oto sposobem powracam z ostatnią częścią imagina :) Nie wiem kiedy teraz napisze... W tym tygodniu próbne egzaminy, a do tego trzeba zacząć poprawiać oceny... Normalnie urwanie głowy w tym roku! :O Nie wiem czy jestem jeszcze godna pisać na tym blogu, zapomniałam nawet o urodzinach Conora O.o Ale dobra, koniec o mnie.

Dziś był TEN dzień, dzień spektaklu. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, a przynajmniej mi i Conorowi się tak wydawało. Wszyscy daliśmy z siebie nie 100, a 200%! W końcu pokażemy im, że szkolny teatr to nie tylko banda kujonów, ale to coś więcej!
-A co jeżeli zapomnę tekstu?- Conor zadał mi kolejne pytanie. Ja go chyba zaraz walne!
-To będziesz improwizował.-odparłam i wróciłam do swoich obowiązków.
-A jak mi nie wyjdzie?- ponownie zapytał.
-Jesteś gwiazdą, nie ważne co mówisz, ważne jak wyglądasz.- podsumowałam i wzięłam puder.
-O nie! Prawdziwy facet się nie maluje…- mruknął i odsunął się ode mnie. No to mam go z głowy, a przynajmniej na te kilka minut, dopóki nie skończę malować Mary.
-Ałaa! – nagle usłyszeliśmy krzyk Eweliny. Co tamta znowu wymyśliła?! Kontynuowałam make up Mary, a chłopcy polecieli do biednej Ewelinki… Kilka sekund później wnieśli ją do naszej ‘garderoby’ i położyli na sofie. Zdjęli jej buta, tego który miał ułamany obcas! Chwila… MOJE KOCHANE BUTY!!!!!! Spokojnie, (T.I.)... spokojnie! spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę, chyba miała skręconą nogę. Szczerze? Miałam ochotę przywalić jej tym moim biednym butem, ale opanowałam się… Buty kupię sobie nowe, ale nowej aktorki to raczej nie kupię… Rzuciłam kosmetyki, które znajdowały się w moich rękach i pobiegłam do dziewczyny.
-Bardzo boli? Dasz radę zagrać?- zapytałam.
-Nie wiem… mogę spróbować.- dziewczyna chciała wstać, ale Conor jej na to nie pozwolił.
-No chyba wy niepoważne jesteście! Ją trzeba do szpitala zawieźć z tą nogą, a nie na scenę!
-To kto zagra główną rolę! Przecież nikt się nie nauczy tekstu w pół godziny…- jęknęłam zrozpaczona.
-Ty… -szepnęła Mary, a ja spojrzałam na nią wzrokiem typu: no chyba sobie żartujesz.. -Ty znasz tekst..- powtórzyła, jednak tym razem pewniej. Chłopaki podłapali to i zaczęli mnie również namawiać. Po chwili nawet Ewelina mnie o to błagała… Założyłam jakiś sweterek, w której miała wystąpić , niemodne trampki, szybko się pomalowałam na ‘kujona’ i założyłam okulary.
Dopiero gdy zaczęłam czytać tekst, doszło do mnie jedno… Będę musiała udawać, że całuję Conora. Przynajmniej Chris zobaczy… Niech jest zazdrosny!
-Wychodzimy na scenę! – w końcu przyszła do nas nasza nauczycielka i nadeszła tak długo oczekiwana chwila.
Weszłam na scenę razem z Mary i zaczęła się pierwsza scena. Zagraliśmy ją idealnie. Potem pojawili się chłopcy. Powzdychałam trochę na widok Conora, potem był najważniejszy moment! Przemiana kujonki w atrakcyjną dziewczynę. Założyłam więc swoją sukienkę i zastępcze, również moje szpilki < ale tamtych mi nic nie zastąpi! >, zdjęłam okulary, poprawiłam makijaż i weszłam na scenę. Chłopaki zaczęli gwizdać. Aż dziwne, że jeszcze mnie czymś nie obrzucili! Może się wstydzili zrobić takiej siary przy Conorze?
W końcu nastał ten moment, pocałunek. Zbliżyłam się do Conora. Mimo, że byłam w szpilkach, był on ode mnie wyższy. Ustałam na palcach i nie panowałam nad tym, co robię. Po prostu nasze usta zbliżyły się i bez wahania go pocałowałam. Nie był to taki zagrany, udawany pocałunek, tylko taki szczery, z miłości. Przed oczami przebiegły nam nasze wszystkie wspólnie spędzone chwile. Chyba się zakochałam… Te próby i godzinne rozmowy zbliżyły nas bardzo do siebie… Ludzie zaczęli buczeć, a my z Conorem staliśmy i patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Oboje zapomnieliśmy tekstu…
Wtedy Mary wciągnęła Adama na scenę i zaczęli improwizować. My zeszliśmy ze sceny trzymając się za ręce. Dalej nie wierzyłam w to co się stało… Po zakończonym spektaklu, który został uratowany przez Mary, wszyscy wyszliśmy na scenę i ukłoniliśmy się. Wtedy dostałam ogryzkiem od jabłka prosto w głowę. Conor wyrwał się, żeby przywalić jednemu z kolegów z drużyny Chrisa. Zatrzymałam go jednak i uśmiechnęłam się do tego delikwenta. Za to w środku nie byłam tak spokojna, najchętniej to sama bym do niego poszła i efektownie go uderzyła. No ale cóż, damie nie wypada, że tak powiem…
Wróciliśmy za kulisy, ogarnęliśmy cały ten syf, potem Adam z Mary zawieźli Ewelinę do szpitala, a Conor pomógł mi pakować moje wszystkie graty do torby.
-A to na scenie?- zapytał, gdy nasze dłonie się dotknęły, jednak nie dokończył pytania. Czułam, że momentalnie zarumieniłam się. Chciałam coś z siebie wydusić, jednak to nie było takie proste… Jednak chłopak postanowił dokończyć.- To było na serio?
-Serio, serio.- odruchowo złapałam jego dłoń, jednak dalej gapiłam się w podłogę.
-Te pytanie krąży mi po głowie, odkąd cię poznałem w firmie u twojej mamy… Ciągle o tobie myślałem… i w końcu się znów spotkaliśmy… wiedziałem, że zrobiłaś to tylko dlatego, że byłem ci potrzebny… ale cieszyłem się, bo wiedziałem, że będę mógł być blisko ciebie… a dziś… ten pocałunek… to było coś… wow… Naprawdę…- chyba czułam do czego dąży… - Czy chciałabyś może…
-Tak.- przerwałam mu, widziałam jak się biedny męczy. Popatrzyłam się chwile na niego i rzuciłam mu się na szyję.- Chyba oszalałam…- jęknęłam.
-Też cię kocham!.- wyszeptał mi do ucha.
-Jacy wy jesteście słodcy…- nagle drzwi uchyliły się i w momencie, gdy chłopak chciał mnie pocałować, wparowała do nas Lena.. A ta czego tu?
-Wypad… - warknęłam.
-Spokojnie. Myślę, że Lena pomyliła drzwi…- zażartował Conor.
-Nie bądź taki zabawny… Zobaczymy jak się będziesz śmiał, gdy powiem tatusiowi. – uśmiechnęła się chamsko.
-I co mu powiesz?- wybuchnęłam śmiechem.
-Nie wiem, coś wymyśle zanim dojdę do domu. – jaka bezczelna…
Nagle pojawił się tu również drugi gość, Chris. Tego jeszcze tu tylko brakowało… Co ich wszystkich wzięło tak nagle na odwiedziny?
-Lena, co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony. Hello!? My też tu jesteśmy?
-A ty?- zapytała równie zdziwiona dziewczyna.
-Dobra.  (T.I.), my musimy pogadać.- złapał mnie za rękę, ale wyrwałam mu ją.
-No chyba nie. Wynocha stąd! – krzyknęłam.
-Ja ciebie kocham.- wypalił nagle Chris. Otworzyłam usta, chciałam powiedzieć co myślę o jego wielkiej miłości, ale powstrzymałam się. Conor się roześmiał, a Lena zaczęła drzeć się na mojego byłego.
-Przecież jesteś ze mną!- krzyknęła.
-Jesteś pustą laleczką, która lata za kimś takim jak on.- pokazał na Conora, który momentalnie przestał się śmiać. Lena podeszła do Chrisa, uderzyła go w policzek i wyszła. Chłopak stał i nie ogarniał tego, co się przed chwilą stało.
Pociągnęłam Conora za rękę i gdy przechodziłam obok mojego byłego, zatrzymałam się na chwile i popatrzyłam na niego.  Gdy ten się uśmiechnął uderzyłam go w drugi policzek.
-Paa kochanie.- mruknęłam i wyszłam śmiejąc się. Myślę, że teraz będziemy mieli już od niego, jak i od Leny spokój.

Plotki o mnie i Conorze rozeszły się szybko. Chris dodał do tego swoje trzy grosze. Nauka tu nie miała sensu… Mimo, że zostało mi tak mało, aby ukończyć szkołę musiałam zmienić ją, nie wytrzymywałam psychicznie… Ale Conor był, jest i miejmy nadzieję, że zawsze będzie dla mnie oparciem w trudnych chwilach… : ).
Nie jest długi ani jakiś szczególnie ciekawy wg mnie... Nie chciało mi się pisać po raz 3 tego samego, pierwsza wersja była szczerze najlepsze :) 
Mam do was jeszcze jedną, ogromną prośbę :) Jeżeli macie troszkę czasu to moglibyście odwiedzić na tego bloga : KLIK :) Prowadzą go dziewczyny z mojej szkoły i obiecałam pani z biblioteki, że go tu udostępnię, a że dopiero co zaczynają to przyda się każde wejście i każde miłe słowo :) Także ten no, miłego czytania :D

piątek, 21 listopada 2014

Newsy

Dzisiaj, 21 listopada Conor obchodzi swoje 22 urodziny!

Czego mu życzycie?



W środę Conor opublikował Vine ze swoją dziewczyną Victorią Tansey

https://mtc.cdn.vine.co/r/videos/0CB026A04B1146935373549699072_30bd549fd77.0.1.16472561024935497412.mp4?versionId=CEmHXSM7szDpF6rMSf2j_unvyKmgb7om

21 listopada: 

- Nowy Vine Conora

https://mtc.cdn.vine.co/r/videos/F89C5A488D1147541414532526080_32f8c538ca0.0.1.12112624904705284553.mp4?versionId=vQ8yUPxlf.TcZhhdsFD1YkEc_t7BIXka

- Conor z urodzinowym tortem


- Z Dj G23


- Życzenia urodzinowe Jacka, brata Conora 




niedziela, 9 listopada 2014

Imaginek cz. 3

Znów dzwonił mój telefon. Czyżby Conor, po raz kolejny? Podeszłam do komody, na której leżała komórka i spojrzałam na wyświetlacz. Nie myliłam się. Był to Maynard.
-Czeeeść.- mruknęłam znudzonym głosem.
-Tak wiem. To, że dałaś mi swój numer było największym błędem w twoim życiu, nieprawdaż?
-Mogłam poprosić o pomoc każdego, ale nie … wybrałam ciebie…  To był błąd. – odburknęłam.
-A kto bardziej sławny, niż ja oczywiście, by ci pomógł? – zapytał pewny siebie.
-Jason Derulo przykładowo! A gdybym chciała to kto wie… może Bieber?
-Bieber?  On nie należy do naszej wytwórni, więc teoretycznie byłoby ci trudno to załatwić…
-Dobra. Czego chcesz tym razem?
Przedtem dzwonił, bo nie wiedział kiedy jest próba. Potem  na kiedy ma umieć tekst. Potem czy musi to umieć tak słowo w słowo. A jeszcze potem… dobra, koniec. Nie będę was zanudzać!
-Przyjechałabyś do mnie?
-Hohoho jak odważnie! I co my będziemy u ciebie robić?
-W sypialni...- chwila milczenia, a gdy chciałam już się na niego nadrzeć, jak bardzo jest zboczony, dokończył zdanie.-… mam szafę i w tej szafie mam ubrania!
-Wow! I co dalej?- udałam podekscytowaną.
-Pomożesz mi wybrać ubranie, które będzie pasować do stroju Eweliny!... To co ty na to?
-Dobra… - w sumie nudziło mi się, a nie chciało mi się co chwila odbierać od niego telefonów.- A gdzie…- rozłączył się. Teraz to ja muszę do niego zadzwonić.
-Tak, możesz po drodze zamówić pizze.
-Conor!- krzyknęłam.
-Dobra… ja zamówię… Nie krzycz na mnie…
-NIE – WIEM – GDZIE – MIESZKASZ. – wypowiadałam spokojnie słowo po słowie.- Rozumiesz? – ale dla pewności zapytałam się jeszcze.
W końcu chłopak podał mi adres i powiedział, że niepotrzebnie na niego krzyczałam, bo już taksówka po mnie jedzie… Jak dobrze, że mnie o tym uprzedził… taki on wspaniałomyślny!
-Gdzie idziesz… jedziesz? – zapytała mama patrząc na właśnie zajeżdżająco pod nasz dom taksówkę.
-Do Conora.
-Do Conora? – uśmiechnęła się.- Czyli się zgodził?
-Tak.
-Myślę, że się dogadacie! Zaprzyjaźnicie… a potem…
-Mamo! A potem… nie będzie żadnego potem, bo on mnie wcześniej do grobu wpędzi! Jak on mnie wkurza… Złość urodzie podobno szkodzi… będę przez niego brzydka!
-Nie marudź… Ja go lubię, więc masz tego nie zepsuć!
-Pozwól iż to ja wybiorę tobie zięcia.- uśmiechnęłam się.- Nie wiem kiedy wrócę, ale jak nie będę długo wracać to dzwoń na policję, bo to znaczy, że coś mi zrobił!- mama tylko się roześmiała, a ja pobiegłam do samochodu.
Kierowca zatrzymał się przed wielkim, wypasionym domem. Był koloru beżowego, brązowy dach, z tyłu chyba jakiś basen czy coś w tym stylu, nie było zbytnio widać… A z przodu piękny ogródek pełen różnokolorowych kwiatków. Cudo!
Wysiadłam, chciałam płacić, ale okazało się, że chłopak zrobił to już za mnie.
-Ile zapłaciłeś za taksi? Muszę ci przecież oddać.
-Takie przywitanie…- mruknął.
-No ile?
-Jeden buziak i po sprawie.
-No chyba cię…!
-To była bardzo droga firma… i w ogóle… A twój buziak wiele wart…
-NIE. To ty sobie przypomnij, ile to kosztowało, a ja pójdę już do twojej sypialni.
-Wolisz przejść do konkretów?- zrobił głupią minę.
-Pokażesz mi te ubrania czy mam już stąd iść?
-Dobra, dobra… Złość urodzie szkodzi…- chciał mnie uspokoić. Chyba nikt tak jak on nie potrafił wkurzyć człowieka… No chyba, że nasza słodka Lena. Aż na samą myśl o niej dziękowałam Bogu, że Conor taki nie jest jak ona... I to zmieniło też nieco moje nastawienie do niego, bo przecież zawsze mogło być gorzej.
-Przez ciebie będę brzydka! Pamiętaj, to będzie twoja wina! – roześmialiśmy się i poszliśmy na górę do pokoju chłopaka.
Pokój był również wypasiony, jak cały dom. Naprawdę mi się tu podobało. Ściany były błękitne, na jednej z niej były naklejone nutki. Przy tej samej ścianie stało biurko, na którym stał laptop i kilka innych gadżetów. Nad nim wisiała też tablica z listą koncertów i ogromem innych dat. Miał tak dużo pracy, a mimo to znalazł czas dla mnie i na nasz teatr…
-To jest szafa.- wskazał na mebel stojący po drugiej stronie pokoju.
-No co ty!- udałam zaskoczoną.
-Ty byś się nadawała na aktorkę, dlaczego nie grasz głównej roli.
-Bo ja nie będę grać tam nigdy…
-Czemu?
-Bo nie. Mam przeliterować?- co miałam mu powiedzieć? Że się wstydzę, że wezmą mnie za kujona? Albo że kiedyś sama się z nich wyśmiewałam?
Zajęliśmy się więc  wybieraniem ubrań do naszego musicalu. Bądź co bądź w milczeniu, ale za to jak szybko nam to poszło! Nie minęło pół godziny, a my mieliśmy trzy całkowite stylizacje.
-Przymierz to.
-Ale…
-Przymierz…- posłałam mu złowrogie spojrzenie. Chyba zrozumiał, że lepiej nie kwestionować mojego zdania w tym temacie.
-Nigdy bym tego do siebie nie założył, każda rzecz oddzielnie jest genialna, ale razem… Nie spodziewałem się, że może to wyglądać tak świetnie!- przyznał wreszcie chłopak, gdy pokazał mi się w każdej stylizacji. Przyznam, że naprawdę wyglądał w nich cudownie…
-O chyba przyjechała pizza!- stwierdził, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi i zbiegł na dół. Ogarnęłam nieco te ubrania, które były wywalone na podłogę i również zeszłam do niego. Na stole w jadalni leżała pizza XXL oraz stała butelka coli i dwie szklanki. Chłopak właśnie dokładał jeszcze talerze.
-Smacznego.- uśmiechnął się, gdy dosiadłam się do niego.
Pojedliśmy trochę, pogadaliśmy, pośmieliśmy się, a czas nieubłagalnie mijał. Nagle dostałam smsa. Wyjęłam więc komórkę i otworzyłam go. Był on od mamy.
‘Mam już dzwonić na policję? Czy jeszcze chwilę poczekać?’
Zaczęłam się strasznie śmiać, aż się udławiłam.
-Co jest?
-Powiedziałam mamie, że jak nie będę długo wracać to ma na policje dzwonić… i się pyta czy ma już dzwonić czy jednak jeszcze poczekać.- chłopak też zaczął się śmiać, po czym zaproponował, że mnie odwiezie.
-To co? Do jutra?
-Tak. Pamiętaj, próba jest o 16. Pasuje ci?
-Jasne!- uśmiechnął się. Przypomniało mi się o długo, jaki u niego miałam, więc pocałowałam go w policzek.
-Czeeść.- również się uśmiechnęłam i wyszłam z samochodu. Chłopak stał jeszcze przez chwilę pod moim domem trzymając się za policzek, po czym odjechał.
Następnego dnia poszłam do szkoły w nieco lepszym humorze, niż miałam dotychczas. Nawet docinki Leny, ani widok mizdrzącego się do niej Chrisa, nie był w stanie zepsuć mi nastroju. Postanowiłam od dziś być optymistką, jednak moje postanowienie nie zostało zbyt długo przestrzegane…
-Czeeść piękna.- roześmiał się Chris i objął Lenę.- idziesz na spotkanie w teatrze z kujonami?- zapytał.
-A no idę! Są hm… mądrzejsi od ciebie i twej laluni…- mruknęłam.
-Co powiedziałaś!? – wydarli się na mnie w niemalże tym samym momencie.
-Gówno.- chciałam już iść, bo wiedziałam, że znów jestem spóźniona na spotkanie.
-Nie pyskuj mała.- powiedział Chris. Chciałam już podejść i mu przywalić prosto w twarz, ale powstrzymał mnie głos, który usłyszałam. Był dla mnie jak ukojenie, trochę jak jakieś lekarstwo, ale nie potrafiłam tego wyjaśnić, czemu to tak na mnie działało.
-(T.I.)! Cześć. Przepraszam, że się spóźniłem.- Conor podszedł do mnie.- Ooo Lena! Hej.
-To wy się znacie?- zapytałam.
-No heej Conor.- zaświergotała Lena.
-Chodź, może już pójdziemy.- Chris był zazdrosny. Czyżby jego gołąbeczek chciał odlecieć do Maynarda? Na to, to ja akurat już nie pozwolę. Niech Chris będzie zazdrosny nie tylko o nią, ale też o mnie…
-Chodź Conor, nie zadajemy się z takimi jak oni…- wzięłam go za rękę i idąc takim krokiem, jak modelka na wybiegu, pociągnęłam go w kierunku schodów.
-Skąd ty ją znasz!?- zapytałam, a może raczej wykrzyczałam.
-Spokojnie. Lena to córka mojego menagera. Pyskata, rozpieszczona małolata. Muszę być dla niej miły, bo wiesz…
-Jej ojciec nie zabroni ci chyba mieć dziewczyny, co?
-Mam zabronione zbliżanie się do Leny, więc spoko.
-Ale Lena chyba nie ogarnia tego zakazu.- stwierdziłam.
-No nie. Mam być dla niej miły, ale nie za miły. A ona sobie ubzdurała kiedyś, że ona mi się podoba! Ale miałem z nią jazdy… Tu Lena, która ci się narzuca, a z drugiej strony jej ociec, który mówi: dotkniesz moją córkę, to pożałujesz! A gdy będziesz niemiły i powiesz jej stanowcze ‘nie’ to też poleci do tatusia na skargę…
-Biedny Conor…  Musi odganiać się od ‘pięknej’, bogatej dziewczyny…
-Czy ja wiem, czy takiej pięknej. Piękna to jesteś ty! – zignorowałam tą uwagę.
-Widziałeś tego gościa, z którym stała? To mój były… - mruknęłam.
-Czyli to ona zabrała ci również twoich przyjaciół?- zauważył jakże trafnie.
-Jeżeli to w ogóle byli moi przyjaciele, to tak.- doszliśmy do naszego teatru.- Umiesz cokolwiek?
-Umiem! – wyszczerzył zęby.
-Jestem z ciebie taka dumna! Robisz takie postępy!
-Hmm?
-Nauczyłeś się troszkę tekstu i dzwoniłeś dziś do mnie tylko 4 razy!
-No wiem… trochę za mało… Jeszcze to nadrobię.
-NIE! Błagam! Tylko nie to!
-Chodziło mi o naukę tekstu, ale skoro nalegasz…
-Conor!
Weszliśmy do środka. Na scenie stali już wkurzeni nasi aktorzy-amatorzy.
-Cześć wszystkim!- krzyknęłam.
-Miałaś przychodzić wcześniej, żeby nas ogarnąć, a nie przychodzić, gdy jesteśmy w trakcie spektaklu.- Ewelina od razu zaczęła robić mi wyrzuty.
-Sorry, sprawy osobiste! – mruknęłam.
-Ty codziennie masz sprawy osobiste…- odburknęła. Najchętniej to bym jej powiedziała coś niemiłego, ale powstrzymałam się, z czego byłam bardzo dumna.
-To ja ją zagadałem. Przepraszam, więcej tego nie zrobię.- ścisnął mnie za rękę.
-Uuuu! – zaczął Adaś.- Jesteście już razem? Ja to od razu wiedziałem!
-Co wiedziałeś!?- przez niego zakrztusiłam się własną śliną!
-No, że ty… i Conor… - zaczął się jąkać. Czy on się mnie boi?
-Chyba cię nie zjem…
-No, że wy… jesteście razem.
-Nie nie jesteśmy…- jęknęłam. Ale wpadłam na genialny pomysł, jak trafić w czuły punkt zarówno Leny, jak i Chrisa.
-Do roboty dzieciaki! Do roboty.- pośpieszyła nas nauczycielka angielskiego.
-Tak jest!- zasalutował Conor i wszedł na scenę.
Pod koniec spektaklu jest scena, gdy Ewelina, musi pocałować Conora, albo na odwrót, w sumie nie pamiętam, ale jakoś nie wyobrażam sobie, żeby Ewelina się na to zgodziła. Będzie musiała dobrze to grać i udawać… Ona nie lubi Conora tak bardzo, jak i mnie… Tylko dalej nie jestem pewna dlaczego go nie lubi… Bo dlaczego mnie, to w sumie jasne. Jak dobrze, że z Adamem i Mary nie ma takich problemów!


poniedziałek, 3 listopada 2014

Imaginek cz. 2 :)

-Maaamooo, mogę iść z tobą jutro do pracy?? – zaczęłam wpajać swój plan w życie od razu po tym, jak przyjaciółka mamy wyszła z domu.
-Masz już jakiś konkretny plan?- mama krzątała się po pokoju sprzątając po swoim gościu.
-Achh ty to mnie jednak znasz! – przytuliłam się do niej.- Słuchaj.. Pamiętasz tego Conora Maynarda?
-Tego co się o ciebie dopytywał? – mama od razu mówiła, żebym się za niego ‘brała’, bo niezłe z niego ciacho… ale ja miałam w głowie tylko Chrisa… Boże, jaka ja głupia byłam!
-Tak, dokładnie tego.- uśmiechnęłam się.
-A nie mówiłam, że spodoba ci się w tym waszym teatrze?
-Jestem tam jako stylistka, nie będę występować. Za nic w świecie… Pomogę im wyjść na prosto i tyle. Więcej mnie pewnie nie zobaczą. To mogę iść z tobą jutro do tej pracy?
-Po szkole przyjdź do mnie do biura. Conor ma jutro do mnie przyjść o 16, więc wpadnij trochę wcześniej.
-Po co Conor ma w ogóle do ciebie przychodzić?- zapytałam zdziwiona.
-Coś się w systemie zepsuło… Jest początek miesiąca, więc ktoś musi dać wszystkim gwiazdeczkom wypłaty…
-O Boże! I ty mi dopiero to mówisz!?
Następnego dnia w szkole tylko odliczałam minuty, aż zadzwoni ten ostatni dzwonek po 6 godzinie lekcyjnej. Siódmy miałam wf, ale mama dała mi zwolnienie. Tak wiem, ona jest kochana! Kiedyś tego nie dostrzegałam tak bardzo, no ale cóż, teraz naprawdę się zmieniłam! I ludzie się mogą ze mnie śmiać, ale mnie to w ogóle nie obchodzi…
-Czeeeść mamo!- wydarłam się, gdy weszłam do jej gabinetu. Dopiero wtedy zauważyłam, że na krześle obok niej siedzi nie kto inny, jak sam Jason Derulo. O Boże… widzę swojego idola! Nie wiedziałam czy tak wypada prosić od razu o autograf, ale raz się żyje! Może najpierw jakoś zagadam?- Dzień dobry, panie Derulo.
-Po prostu Jason.- wstał i podał mi rękę.
-(T.I.). – uśmiechnęłam się do niego najszerzej, jak tylko umiałam.
-Siadaj.- wskazał na krzesło. Usiadłam. Czułam się jak zahipnotyzowana czy coś w tym stylu. – Jesteś córką pani Evans? – zapytał.
-Taak. – odpowiedziałam posłusznie.
-Podobna do mamy.-również się uśmiechnął.- Chyba muszę już iść.
-Czekaj! – wydarłam się i poczułam zmieszanie. – Znaczy… chciałam poprosić o autograf.- zrobiłam się czerwona, jak burak albo i jeszcze bardziej! OMG… taki wstyd! Krzyczeć na własnego idola….
Mężczyzna najpierw był zdziwiony, potem się roześmiał i powiedział, że jasne, że spełni moją prośbę i że dla niego to czysta przyjemność i że gdybym kiedykolwiek czegokolwiek potrzebowała, to żebym się nie wahała i prosiła mamę, to może uda jej się z nim jakoś skontaktować. Mi się takich rzeczy nie oferuje, bo wiadomo, że z tego skorzystam, ale jeszcze nie teraz. Teraz mam inne sprawy na głowie.
-Wiedziałaś, że on przyjdzie? Wiedziałaś i mi nie powiedziałaś!- usiadłam pełna emocji, które jeszcze ze mnie się nie wydostały, na krzesło, gdy tylko Jason Derulo wyszedł z tego pomieszczenia.
-A po co bym cię zwalniała z wf? Ale nie byłam pewna, to cie nie mówiłam…
-A mogłabyś mi powiedzieć… wzięłabym jego płytę.- mruknęłam.
-Dzień dobry.- drzwi do gabinetu uchyliły się. Pojawił się w nich Conor. Spojrzałam na zegarek. Była równo 16.00. Gdy zobaczył mnie, nieco się speszył, więc wywnioskowałam, że chyba mnie poznał.
-Cześć. – uśmiechnęłam się i ustąpiłam mu miejsca.- (T.I.) jestem , nie wiem czy mnie pamiętasz. – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Pamiętam. Jak mógłbym cię zapomnieć?- zapytał bajerancko, ale takie teksty mnie jakoś zbytnio nie jarały… Chociaż nie mogę też powiedzieć, że chłopak nie był fajny. Był i to bardzo, ile on musi mieć fanek i każda chciałaby być teraz na moim miejscu! Ale nie każda ma taką mamę…
Mama załatwiła sprawę, jako do niego miała, a mianowicie pieniążki, ale chłopakowi jakoś się szczególnie nie śpieszyło, żeby opuszczać owe pomieszczenie. Nagle ktoś zadzwonił do mamy, która rzuciła coś w stylu: ‘ważna rozmowa, nie przeszkadzać, niczego nie dotykać, zaraz wrócę!’.
-Co powiesz na wypad na shake?- ciszę przerwał piosenkarz.
-Randka?- zapytałam pewna siebie.
-A dałabyś się zaprosić, jakby była to randka?
-Może.
-Gdybym wiedział, zaprosiłbym cię na kolacje, a nie na shake… - wypowiedział to takim tonem, jakby właśnie popełnił największy błąd w swoim życiu, na co tylko się bardzo głośno roześmiałam.- No co?
-Pójdę z tobą na tego shake, jak przestaniesz sypać tymi dziwnymi tekstami… Takimi tekstami to ty żadnej dziewczyny nie wyrwiesz… - a ludzie się zastanawiają, dlaczego on jest singlem… no i
wszystko jasne!
Na biurku mamy leżał stos kartek, wzięłam długopis i na jednej z nich napisałam: ‘ Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę i pewnie wrócę prosto do domu. Nie czekaj na mnie. Cześć.’
-Masz zamiar spędzić ze mną tyle czasu?- zapytał chłopak.
-Mama pracuje normalnie do 16, więc… Pewnie jeszcze z pół godzinki i do domku.
Poszliśmy do mac’a… tak bardzo oryginalnie! Ale nie narzekam, lubię shake z McDonaldas’a.
Usiedliśmy przy jednym ze stolików naprzeciw siebie.
-Dlaczego nie pojawiałaś się tak długo u swojej mamy? – zapytał wkładając słomkę do kubka.
-Bo nie było takiej konieczności…
-A teraz była?
-Można to tak uznać. – przyznałam.
-A można wiedzieć jaka?
-Hmm.. Powiedzmy, że są różne przyczyny tej oto wizyty.- no chyba nie mogłam powiedzieć : ‘koleś jesteś mi potrzebny!’.
-A czemu kiedyś nie dałaś się zaprosić mi na shake?- zadał kolejne ze swoich wielu pytań.
-Bo nie było ku temu sprzyjających warunków.
-A dokładniej?
-Miałam chłopaka.
-A teraz już nie masz? – pokręciłam przecząco głową.- A wierzysz w przeznaczenie, że się dziś spotkaliśmy i że jesteśmy teraz tutaj? Razem?- aż się zakrztusiłam tym shakem!
-Nie nie wierzę… - mruknęłam nieco podirytowana i zaskoczona tym tekstem. Przecież coś mu mówiłam… Ok, może on i jest gwiazdą, jest popularny, ale ja mam normalnie alergię na takie banalne teksty!
-Przepraszam.- jęknął.- Więcej nie będę.- posłałam do niego uśmiech jako odpowiedź. Powinien wystarczyć.
-Słuchaj… - Gdy wyszliśmy już w budynku i szliśmy w kierunku jego samochodu, postanowiłam nie zawijać dłużej w bawełnę i powiedzieć mu prosto z mostu co od niego chce. – Ostatnio wszystko mi się zawaliło, straciłam przyjaciół – nie, nie będę go może brać na litość… dopiero jak się nie zgodzi.- no i zawaliłam naukę. No, ale trudno, bywa… Teraz muszę poprawić angielski i żeby jakoś z tego wyjść z twarzą, muszę chodzić na zajęcia teatralne, ale cieszę się, że nauczycielka wraz z moją mamą mnie do tego w pewien sposób zmusiły. Polubiłam to i chciałabym im pomóc!
-Do czego zmierzasz? – przez te wspólnie spędzone pół godziny zdążyliśmy się już nieco poznać.
-Nie mamy głównego bohatera. Właśnie trwa pierwsza próba, a ja zamiast ich ubierać i malować to stoję na parkingu i gadam z tobą. Pewnie uważają, że już mi się znudzili… Ale ja to wszystko robię dla nich! Masz.- dałam mu scenariusz.- Mógłbyś to przeczytać i zastanowić się, czy nie chciałbyś zagrać głównej męskiej roli? Błagam, zastanów się chociaż nad tym. Chcę w ten sposób uzbierać kasę dla teatru…
-Okey, pomyśle. Jak dasz mi swój numer, to jutro do ciebie zadzwonię.- nie miałam wyjścia, musiałam mu podać ten swój numer telefonu.
-A może pojedziesz ze mną teraz na próbę? Gdybyś ze mną pojechał to dotarłabym tam prędzej niż autobusem…
-Dla ciebie wszystko. –uśmiechnął się i otworzył swoje auto.
Kilka minut później staliśmy przed moją szkołą. Chłopak założył moje okulary przeciwsłoneczne, w których wyglądał komicznie i założył kaptur na głowę. Nie chciał niepotrzebnego zamieszania i ewentualnego zepsucia całej niespodzianki widzom.
-Cześć!- wydarłam się dziś po raz nie wiem który. Wszystkie oczy skierowały się ku mnie i jakiemuś pajacowi w damskich okularach.
-Hej.- powiedział rozglądając się po sali.
-Oddawaj okulary…- szepnęłam, na co chłopak niechętnie je zdjął. Wtedy wszyscy, czyli nauczycielka, Ewelina, Adam i Mary zrobili wielkie oczy, bo rozpoznali w nim kogoś sławnego. Nie byłam pewna czy znają go po imieniu albo czy znają jego muzykę, ale ich miny mówiły ‘Wooow! Jak ona go tu sprowadziła!?’  Delikatnie uderzyłam go łokciem, na co chłopak przedstawił się.
-Jestem Conor Maynard. Jestem piosenkarzem i moim marzeniem od zawsze było zagranie w prawdziwym musicalu! (T.I.) zapoznała mnie mniej więcej ze scenariuszem, no i mógłbym, oczywiście jeżeli byście chcieli, zagrać główną rolę!
Fakt, udało mu się zaskoczyć wszystkich, w tym mnie. Najchętniej rzuciłabym mu się w tym momencie na szyję, ale się powstrzymałam. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ja mu nie mówiłam o czym jest ten scenariusz…
Dziewczyny zaczęły piszczeć, a nauczycielka powitała go w naszych skromnych progach. Zapowiedziałam mu, że musi sam sobie załatwić ubrania, na które na pewno go stać. Gdy poszliśmy do naszej małej garderoby, gdzie miałam mu wszystko co i jak wytłumaczyć, zapytałam go o jedną rzecz, która mnie intrygowała od kiedy tylko chłopak się zgodził na odegranie głównej roli.
-Dlaczego się zgodziłeś? Nie chciałeś pomyśleć do jutra czy coś? – to były tylko dwa pytania z tysiąca, które aktualnie krążyły mi po głowie.
-Mam twój numer, więc… A jak się zgodziłem to będziemy się codziennie widywać… - puścił do mnie oczko.
-No… nie wyobrażaj sobie za dużo!- roześmiałam się.
-Spokojnie, jeszcze nie oszalałem do końca na twoim punkcie. – oznajmił nagle.- Ale mało mi już brakuje do takiego stanu…
-Dlaczego to wszystko mówisz? – zadałam kolejne pytanko za sto punktów, albo nawet i za tysiąc…
-Bo odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem, to mi się spodobałaś… ale ty mnie unikałaś. Teraz wiem dlaczego, bo miałaś chłopaka, ale teraz już go nie masz…

-Jaja sobie ze mnie robisz… Ja się tak nie bawię… - nie wiedziałam, jak się w tym momencie zachować… Rozmawiamy ze sobą dopiero jakoś godzinę, nie licząc wcześniejszych krótkich wymian zdań jeszcze z czasów wakacji, a on wyjeżdża z takimi tekstami. Ale przyznam, że poczułam się w tym momencie wyjątkowo. Chris nigdy mnie tak nie podrywał… -Grasz popularnego chłopaka, nie musisz być świetnym aktorem. – dodałam po chwili, a chłopak udał urażonego.
Będzie część 3, ale pewnie aż w weekend :/ W tym tygodniu mam duużoo konkursów... :( będziecie trzymać kciuki? :D Do napisania :) Paaa :**

czwartek, 30 października 2014

Chwilowy powrót + imaginek cz. 1 :)

Hej :)
Straaaszniee tęsknię za blogiem i za wami! Nie wytrzymałam i postanowiłam coś tu napisać :D Miejmy nadzieję, że nie wyszłam z wprawy i nie zapomniałam, jak to się robiło :) A kiedy wrócę tak na stałe? Tego to nie wiem... :( ale mam nadzieję, że polubiliście Asię :D

-Nie, nie będę chodzić na jakieś głupie spotkania! – zaczęłam krzyczeć na mamę, co nie było zbyt ładne z mojej strony… ale szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś. Ostatnio mało co mnie obchodziło…
Może zacznijmy od początku…
Od jakiegoś czasu wszystko zaczęło mi się walić i być bez sensu. Straciłam wszystkich przyjaciół ( o ile w ogóle zasługują oni na miano moich przyjaciół ) oraz chłopaka, którego kochała nade wszystko, byłam wstanie dla niego poświęcić wiele rzeczy, ale czy on potrafiłby zrezygnować dla mnie z czegokolwiek? A dlaczego straciłam to wszystko? Bo jedna dziewczyna w szkole postanowiła, że się na mnie uweźmie.
Jeszcze miesiąc temu byłam jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, taki  ‘fejm’, ale dobrze mi z tym było. Miałam chłopaka z drużyny koszykarskiej, właściwie to jej kapitana. Był nim Christopher Lee. Ja z moją najlepszą przyjaciółką, Emmą i innymi dziewczynami, byłyśmy cheerleaderkami i kibicowałyśmy chłopakom podczas pewnego meczu.
Okey, wszystko było idealne i tego nie da się zaprzeczyć, ale właśnie miesiąc temu, a dokładnie w piątek 13 ( od tego dnia zaczęłam wierzyć w przesądy! ) do naszej szkoły przyszła nowa uczennica, niejaka Lena Smith. Na początku imię tej dziewczyny nie mówiło mi za dużo, ale gdy weszła do klasy od razu dostrzegłam, że musi być z niej niezłe ziółko. Po lekcji, chyba fizyce, wszyscy zbiegli się do niej, by się z nią zapoznać.
-Emma, daruj sobie. Przecież ona jest nikim… A wszyscy się tak nią zachwycają… - jęknęłam, zatrzymując przyjaciółkę, która właśnie chciała dołączyć do wianuszka uczniów naszej szkoły, którzy chcieli poznać naszą nową koleżankę.
-Zazdrosna jesteś? Wydaje się być fajna… i miła.- aha! Miła! Akurat… Nie było sensu jej zatrzymywać, więc puściłam ją. Niech sobie idzie do tej Leny…
Wracając do tematu Leny. Była wysoka, szczupła, miała bardzo długie nogi. Miała długie, kręcone, brązowe włosy i oliwkową karnację. Ubrana była w krótki, ciemne spodenki oraz czerwoną koszulę w kratę. Na burzy włosów miała założoną czapkę ( przypominam, iż w szkole, tym bardziej na lekcji nie chodzi się w czapce, ale nikt nawet nie zwrócił jej uwagi, co jeszcze bardziej mnie denerwowało…).
Nagle poczułam, gdy ktoś mnie obejmuje. Odwróciłam się, był to Chris.
-Cześć kochanie.- złożył na moich ustach delikatny, namiętny pocałunek. Kochałam takie powitania.
-Patrz na tą nową… Uważa się za jakąś księżniczkę, prędzej czy później wszyscy zobaczą, jaka jest naprawdę. – spojrzałam na nią i zauważyłam, jak posyła mi zabójcze spojrzenie, czułam, że nie będę miała teraz z nią łatwo. Od razu wyczułam, że musi być zazdrosna o Chrisa… A trzeba było przyznać, że miała być o co zazdrosna.
Chris był, jak już wcześniej wspominałam, kapitanem naszej szkolnej drużyny koszykarskiej, a za razem najlepszej drużyny młodzieżowej w okolicy! Był wysokim, bardzo dobrze zbudowanym, wysokim brunetem o zabójczo pięknych, brązowych oczach. Był najprzystojniejszy, no i był mój! Ale ten ostatni fakt chyba nie dotarł do nowej.
-Może nie jest taka zła?- widziałam, jak patrzył na te jej długie, zgrabne nogi… Ale w sumie Chris jest jak każdy facet, więc postanowiłam przymrużyć na to oko, byłam pewna, że jest on mi wierny i kocha mnie za to jaka jestem, a nie za to, jak wyglądam lub jak bardzo popularna jestem. – Patrz, chyba nawet  Emma chyba się z nią dogadała.
Znów spojrzałam w kierunku naszej nowej koleżanki, która w najlepsze plotkowała z moją przyjaciółką! Tego było za dużo!
-Obiecaj, że ty nie zaczniesz się z nią za dobrze dogadywać…- przejechałam palcem po jego klacie, po czym znów spojrzałam na Lenę, widziałam tą zazdrość, więc pocałowałam jeszcze Chrisa. Wtedy ta zazdrość to musiała ją chyba pożerać od środka!
Zadzwonił dzwonek, więc poszłam w kierunku sali, w której miałam wtedy lekcje. Gdy wchodziłam do klasy potknęłam się o czyjąś nogę, była to noga Leny… Przypadek? No nie sądzę... Posłałam jej piorunujące spojrzenie, na co dziewczyna tylko się słodko uśmiechnęła… Chce wojny? To będzie ją miała… Nie wiedziałam tylko, że ją przegram.
Po lekcjach była próba cheerleaderek, musiałyśmy poćwiczyć jeszcze pewne elementy mojej choreografii przed zbliżającym się wielkimi krokami meczem. Weszłam na salę, a tam Lena, pokazująca jakieś dziwne wygibasy moim cheerleaderkom, a nauczycielka wf, która się nami ‘opiekuje’ kiwa głową pełna zachwytu.
-Co to ma być!? – zapytałam zdenerwowana, ale na tyle delikatnie, jak tylko potrafiłam w danym momencie.
-Lena ma wspaniały pomysł na wasz występ, tym razem to ona wymyśli całą choreografię, dołącz do dziewczyn i ucz się układu.
-Przecież to ja tutaj jestem od choreografii i to ja ćwiczę dziewczyny!
-No to teraz kapitanem będzie Lena.- tym razem ta baba od wf przegięła…
-Ile razy słyszałam, że żadna z nas nie jest kapitanem i wszystkie jesteśmy równe? A teraz co!? Lena jest kapitanem!? Tyle pracy włożyłam, a nigdy mnie pani nie pochwaliła, nigdy mnie pani nie nazwała kapitanem! – rzuciłam pomponami i wybiegłam z naszej sali gimnastycznej trzaskając mocno drzwiami, tak że huk rozległ się chyba po całej szkole.
Potem jakoś odechciało mi się nauki i tego wszystkiego. Nie uczyłam się, wagarowałam, po prostu olewałam wszystko, a koniec roku szkolnego zbliżał się nieubłagalnie…
-Ale jak to będę miała tróje z polskiego? – ja… wzorowa uczennica, która ubóstwiała angielski, miała dostać trzy na koniec roku? Przecież mama mnie zabije…
-Nie wiem co się z tobą stało w tym roku, dziecko…
-Ja obiecuję, że się poprawię… Może da radę coś zrobić, żeby jednak była chociaż ta czwórka?
-Możesz zapisać się do naszego szkolnego teatru.
Szkolny teatr… Same kujony się tam zapisywały i robiły z siebie pośmiewisko tylko po to, aby przylizać się pani z polskiego. Nie będę wspominać o tym, że żaden z tych kujonów nie nadawał się na aktora, a każde ich przedstawienie kończyło się niczym innym, jak buczeniem szkolnych ‘fejmów’, a w tym mnie. A teraz ja miałam dołączyć do tej bandy frajerów? A może ja jestem jeszcze gorszym frajerem od nich? Rozmowa z moją nauczycielką dopiero dała mi do myślenia… Nawarzyłam piwa to teraz muszę je wypić..
-Cześć mamo. – rzuciłam plecak pod ścianę i opadłam na krzesło. Nie wiedziałam co robić… Uznałam, że pogadam o tym z mamą, bo jeżeli nikomu się nie wygadam, to chyba zaraz wybuchnę!
-Stało się coś?- chwila ciszy ze strony mamy, a ja tylko przewróciłam oczami.- Szkoła? Czekaj… wiem… Nie mów! …  Oceny?? A nie mówiłam!?
-Mówiłaś… Jeżeli chce mieć cztery z angielskiego to muszę zapisać się do szkolnego teatru…
-Jak to żeby mieć cztery!? Przecież ty zawsze miałaś pięć! Nie mówiłaś, że jest aż tak źle!
-A pytałaś się o to?- mama spuściła wzrok.
-Ale rozumiem, że się zapiszesz do niego?- z jej strony miało to być chyba pytanie czysto retoryczne, była pewna, że już podjęłam decyzję i to pozytywną.
-No chyba właśnie nie…
-Jak to!?- nie wiem, czy mama była bardziej zła czy zdziwiona?
-Kiedyś się nabijałam z tych kujonów, którzy potykali się na scenie i zapominali z nerwów tekstu, a teraz też mam się zapisać do nich? Poza tym, oni mają też spotkania w wakacje!
-Wasz klub też miał spotkania w wakacje…
-Ale to nie to samo…
-To jest lepsze i mądrzejsze… Może ci się jeszcze spodobać.
-Mamo no!- jęknęłam.- Nie, nie będę chodzić na jakieś głupie spotkania! – zaczęłam krzyczeć na mamę, co nie było zbyt ładne z mojej strony… ale szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś. Ostatnio mało co mnie obchodziło…
-Spróbuj… Jak nie poprawisz tej trójki z angielskiego to nie jedziemy na wakacje… - powiedziała spokojnie.
-Ale…
-Nie ma żadnych ale! Po dobroci do ciebie nie można dojść, to może szantażem coś wskóram…
-Okey… No to nie jedziemy na żadne wakacje!!- wykrzyczałam i pobiegłam do swojego pokoju. Płakałam. Nawet nie próbowałam tego powstrzymywać… Czułam, że jak się nie wypłaczę to chyba zaraz zrobię komuś lub sobie krzywdę… A więcej problemów niż aktualnie mam już mi nie potrzeba.
Wstałam, poszłam do łazienki i poprawiłam swój makijaż. Następnie wzięłam do torby kilka kosmetyków, telefon i wyszłam z domu nie informując o tym nikogo. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział, gdzie idę.
Weszłam do szkoły i skierowałam się w stronę piwnicy, w której znajduje się mała scena i gdzie odbywają się wszystkie próby, po czym usiadłam na jednym z nielicznych miejsc na widowni.
Pani mnie zauważyła, ale tylko się do mnie uśmiechnęła. Chyba czuła, że to dla mnie trudna decyzja. Popatrzyłam, jak wszyscy się krzątają, a biedna nauczycielka próbuje jakoś ubrać i umalować te bezguścia… I wtedy wpadłam na genialny pomysł.
-Ja mogę pomóc wam w przygotowaniach, ale występować nie będę. Mogę zająć się stylizacją, fryzurami, makijażem. Co pani na to? – mówiłam jak najęta. Poprosiłam jeszcze o scenariusz i o czas do jutra.- Obiecuję, że na jutro przygotuje już wszystko i wszystko wam pokaże! Te przedstawienie będzie lepsze od każdego innego.
-Tylko pamiętaj, że nie stać nas na żadne drogie kostiumy czy kosmetyki.
-Niech się pani nie martwi, ja wszystko przygotuje! – czułam, że nauczycielka jest trochę przerażona moim pomysłem, ale tylko uśmiechnęła się do mnie. Dobrze, że spróbowała mi zaufać, a ja obiecuję, że tego nie zepsuje!
Potem poszłam na zaplecze, gdzie znajdowały się wszystkie stroje i dużo luster. Zaczęłam przeglądać ubrania, które wisiały na wieszakach.
-Po co ona tu przyszła?- powiedziała brunetka w czerwonych spodniach.
-Nie wiem… wywalili ją z  cheerleaderek, to pewnie teraz chce rządzić naszym klubem…- odpowiedział blondyn, w sumie jedyny chłopak, który przyszedł dziś na próbę.
-A może po prostu się zmieniła? – odpowiedziała brunetka, która była w kwiecistej sukience.
-Tacy jak ona się nie zmieniają…. – jęknął blondyn, a ta w czerwonych spodniach go poparła.
-Po pierwsze, nie wywalili mnie z cheerleaderek… - nagle wszyscy zamilkli. Chyba mnie wcześniej nie zauważyli.- Po drugie nie chce nikim ani niczym rządzić, a po trzecie…
-No dobra dobra... Co nam zrobisz, że cię obgadujemy? I tak nic nie zaszkodzi naszej ‘popularności’…
-A co ja mogę wam zrobić!?- za kogo oni mnie uważają!? Za jakiegoś potwora!?- Jeżeli wam się jutro nie spodoba i jeżeli dalej nie będzie mnie tu chcieli, to ja tu więcej nie przyjdę. Obiecuję.- przyrzekłam, a jeżeli ja coś obiecuję, to słowa dotrzymuję. Zawsze! Choćby nie wiem co!
Wieczorem zaczęłam czytać spektakl. Był to musical, nie mieli jeszcze głównej postaci męskiej, damską grała Ewelina, ta brunetka w czerwonych spodniach. Dokładniej było to o lasce, która była ‘nikim’ w szkole, nikt jej ‘nie znał’ i nie zwracał na nią uwagi. Raz wpadła na najpopularniejszego chłopaka w szkole i zakochują się w sobie. Oczywiście wszystko się układa między nimi, a brzydkie kaczątko zmienia się w pięknego łabędzia. Wszystko to takie romantyczne, ale znając życie kujony wszystko zepsują, chyba że ja, bohater wszechświatów, uratuje cały ten spektakl i załatwi jakiegoś super aktora, który zagra główną rolę męską!
Po lekcjach szybko pobiegłam do domu, wzięłam największą torbę jaką posiadam i włożyłam w nią wszystkie ubrania, w których już sama nie chodzę, a do musicalu by się nadały. Nagle z szafy wypadł mój strój cheerleaderki. Nie chcą mnie tam? Ok, nie będę płakać. Mam teraz swoich kujonów… którzy i też mnie nie lubią… Potem poszłam do łazienki i wzięłam swoje wszystkie kosmetyki. Ok. Teraz mogę iść.
-Czeeeeść!- krzyknęłam pewna entuzjazmu do bandy aktorów-amatorów, którzy nie podzielali mojego optymizmu.- Wniosłabym tu pewne zmiany.- pokazałam na scenariusz.
-No i się zaczyna…- mruknął blondyn. Było mi głupio nie znać ich imion, więc postanowiłam się im przedstawić i poznać ich nieco bliżej.
-Hej, jestem (T.I.). Interesuję się modą, lubię słuchać muzyki. Wieczorami kocham chodzić na długie, samotne spacery. Chciałabym, żeby ten musical wyszedł genialnie i żeby was ci idioci nie ośmieszali, bo oni gówno wiedzą…- ugryzłam się za język, przypominając sobie, że moja nauczycielka stoi obok. Pokręciła tylko głową, ale nic nie powiedziała. Chyba nie wiedziała, co zamierzam osiągnąć swoją gadką.- A ty!?- krzyknęłam najgłośniej jak umiałam w stronę blondyna.
-O co ci chodzi?- zrobił dziwną minę. Muszę go wziąć do okulisty, żeby kupił sobie soczewki albo inne okulary…
-Jestem Mary. Chciałabym zostać w przyszłości pisarką, lubię pisać opowiadania i przychodzić na nasze spotkania do naszego ‘teatru’. – odezwała się brunetka, ta która wczoraj była w kwiaciastej sukience. Dziś była ubrana w za duży sweterek, koszulkę i leginsy. Muszę przyznać, że pasowało to do niej i do jej włosów splecionych w warkocza na bok.- A ty?- spojrzała na Ewelinę.
-Przecież mnie znasz… To ona nas nie zna, bo nie zwraca na nas uwagi…- Ewelina… nasza druga, bardziej wygadana brunetka. Ona z blondynem chyba mają się ku sobie… ja tu wszystko naprawię, nawet ich ze sobą zeswatam! Ale z nią może być problem… ma charakterek dziewczyna.
-Okey… Jestem Adam.- odezwał się blondynek poprawiając okulary na swoim nosie.- Lubię fizykę.- ohh jakiś ty oryginalny! –Chcę zostać fizykiem…. I tyle.
A Ewelina nadal milczała. Trudno, nie jestem tu jako psycholog, a jako stylista, więc ma dziewczyna problem….
-Ja… Ok. Może was przekonam…- postanowiłam powiedzieć całą prawdę, wtedy może mnie nawet Ewelina zrozumie, nie chce żeby mnie polubili, tylko po tyle, żeby mnie zrozumieli i pozwolili mi ze sobą pracować…- Byłam popularna, każdy w szkole mnie znał. Miałam chłopaka, którego uważałam za ideała. Miałam przyjaciółki, które uważałam za najlepsze i niezastąpione. Miałam dziewczyny z drużyny cheerleaderek, na które myślałam, że mogę polecać.
-Teraz będzie się chwalić…- mruknęła Ewelina do Mary, ale ta pokazała jej, żeby zamilkła, ale ja nie przerywałam.
-Miałam wszystko, miałam wspaniałe życie, ale tylko tak myślałam, łudziłam się tym… Ale wszystko straciłam… Ale teraz traktuje to tylko jako taką przeszkodę. Popatrzcie… Jedna dziewczyna, nie będę po nazwiskach rzucać, ale pewnie wiecie o kogo chodzi… Jedna Emma umiała mi wszystko to, na czym mi najbardziej zależało odebrać w ciągu dwóch dni… Ale może tak miało być? Może to taki kopniak, żebym przejrzała na oczy? Możecie mnie uważać za pustą lalunię… nie zaprzeczam, że tak kiedyś nie było… Ale zmieniłam się. Gdy przyszłam tu, dostałam scenariusz, przeczytałam ją i wczułam się w te wredne dziewczyny, które chciały zniszczyć biedną Alice… To jak potoczyła się historia Alice, nie musi być tylko i wyłącznie bajką, historią, która nigdy się nie spełni! A ja… kto wie? Może nawrócę się jak główny bohater?
Wszyscy, oprócz Eweliny ma się rozumieć, zaczęli klaskać, a ja się aż wzruszyłam!
-Słuchajcie… Zrobimy konkurs… Moi rodzice… od razu mówię, że nie chce się chwalić!... Moi rodzice mogliby załatwić…. Mojej mamy koleżanka jest aktorką, mogłaby załatwić jakieś zajęcia aktorskie i może znaleźć jakiegoś aktora do głównej roli? Gdyby był tu ktoś sławny, moglibyśmy zrobić bilety po kilka funtów i mielibyście kasę na choreografię! – ale ja jestem genialna! – To co wy na to?- wyciągnęłam rękę i wszyscy, nawet Ewelina!, przybili mi piątkę.
Postanowiłam pokazać im moje pomysły na ich stylizację:
Adam, który miał grać przyjaciela popularnego bohatera, wzięłam w obroty jako pierwszego. Miałam na niego pomysł!
Usiadł na krzesło. Wyjęłam z torby korektor i trochę ogarnęłam jego twarz. Dałam mu też kilka uwag, jak powinien o siebie dbać. Postawiłam mu grzywkę na żel, który zachyliłam tacie < przepraszam tato! >. Potem podeszłam do wieszaków z ubraniami, widziałam tam fajne rurki i kilka fajnych koszulek oraz jakąś marynarkę od starego garnituru. Garnitur cały wyglądał okropnie, ale marynarka była naprawdę stylowa!
-Załóż to.- wzięłam brązowe rurki.- oraz to.- rzuciłam mu wcześniej wspomnianą marynarkę oraz białą koszulkę z motywem wilka. Założył to, mimo że wcześniej strasznie marudził.
-No… nie jest tak źle…
-Teraz z szarego Adama stałeś się przystojnym Adamem… Naprawdę! – zdjęłam mu okulary.- No… teraz to bym była w stanie się nawet zakochać!
Mary,  ona miała swój styl… Pokazałam jej tylko jak powinna się malować. Następna była Ewelina, z którą nie wiedziałam co zrobić.
-Ty… Ty dostaniesz moją ulubioną, chabrową sukienkę, ale jutro ci ją przyniosę. I moje szpilki… Będzie pięknie! – ją też umalowałam i dałam jej na zastępstwo inne szpilki i inną sukienkę, czarną z falbankami.
Potem wróciłam do domu zadowolona z siebie. Moja mama miała u siebie gościa, panią Adą, która była aktorką.
-Dzień dobry!
-A co ty taka radosna?- zapytała mama.
-Mam do pani sprawę, pani Adą…- zaświergotałam, po czym opowiedziałam o wszystkim.
-Genialne! Trzeba wspierać młodych ludzi! Tyle talentów się marnuje! Ewka! Weź któregoś piosenkarza z tej swojej wytwórni!- zwróciła się do mojej mamy… Ża ja na to wcześniej nie wpadłam!

Moja mama pracuje w wytwórni, do której należy dużo piosenkarzy, od tych sławnych – do tych mniej sławnych. To trzeba jakoś również wykorzystać! Mimo, że mama była tam tylko księgowo, to mogłaby zagadać ze swoim szefem… A jak nie ona, to ja! Znałam go. Pracowałam u niego w wakacje, bo chciałam zarobić na kurs francuskiego, na który mama nie chciała mi dać kasy. Pamiętam, że poznałam wtedy pewnego piosenkarza, jakiegoś Conora… tak, Conora Maynarda. W sumie to nie słucham takiej muzyki, jaką on tworzy, ale był naprawdę fajny. Gadałam z nim pięć minut ostatniego dnia mojej ‘pracy’. Potem pytał się kilka razy mojej mamy o mnie, ale ja nigdy nie miałam czasu… no i miałam Chrisa! Conor by się na pewno zgodził!

sobota, 18 października 2014

Newsy

Newsy z tygodnia: 

1. Conor napisał piosenkę o ... złej osobie. Kto nie może się już doczekać drugiej płyty Maynarda?



2. Conor był na imprezie


 3. Niall Horan z One Direction zmienił nr. telefonu i powiadomił o tym Conora. Ciekawe jak zareagował          na wiadomość od Maynarda ....


4. Z Instagrama Victorii



5. Conor i Victoria 



6. Nowy samochód Conora?


7. Conor na imprezie z Alex'em oraz z Tristanem i Connor'em z The Vamps








poniedziałek, 13 października 2014

Newsy

Parę wydarzeń z tygodnia:

1.Conor był widziany w sklepie


2. Spotkał się z Caspar'em Lee i był z nim na imprezie 


 

 3. Z fanką przed BBC Radio



4. Z Instagrama Victorii


5. Z imprezy