poniedziałek, 28 lipca 2014

Imagin cz. 4/?

Gdy wychodziliście z koncertu Eda, kierując się prosto do samochodu Conora, dopadła was grupka fotoreporterów, którzy robili wam zdjęcia i filmowali to, jak szliście przez chwilę za rękę. Tak, szliście za rękę, bo pogodziliście się. Nie, nie byliście razem, po prostu było tu tyle ludzi, że z twoimi umiejętnościami, zapewne zgubiłabyś się gdzieś.
-Od kiedy jesteście razem? Kim jest (T.I.)? – te pytania towarzyszyły wam aż do samochodu. Ale na żadne z nich nie została udzielona odpowiedz.
-Przepraszam.- powiedział Conor, gdy udało wam się wejść do samochodu.
-Masz za co przepraszać! Jak oni nam nie dadzą spokoju, to…
-Myślałem, że powiesz coś w stylu, nic się nie stało.
-Ale stało się!
-Nie przeszkadzam wam? Nie jesteście razem, a kłócicie się jak stara para.
-Przymknij się.- warknęłam, za co po chwili przeprosiłam, a Jack mi to wybaczył.
-Jutro to jakoś załatwię. Obiecuje.
-Nie sądzę.
-To sądź.
-Tym razem nawet moje motto życiowe tu nie pasuje…
-Jakie?
-Raz się żyje…
-Czemu nie?
-Bo kurde nie! Mój ojciec nawet nie wie, że tu jestem. Przed wyjściem napyskowałam jego żonie. Wrócę do domu za późno i do tego jutro w gazetach będą moje zdjęcia z tobą! Z facetem, którego nie znam, a już z nim chodzę! Może wakacje teraz będą bez sensu… Wszystko dlatego, że się dla mnie zatrzymałeś!
-Wolałabyś moknąć?
-TAK!
-Ale wtedy byś mnie nie poznała…
-Może wtedy byłoby lepiej? Prościej?- nadal przepełniał cię gniew. A do tego wiedziałaś, że w domu nie będziesz miała życia. Przez resztę drogi, aż do domu Conora była cisza.
-Chcesz u nas przenocować, czy odwieść cię do domu?
-Pójdę pieszo.
-Możesz się do mnie nie odzywać, możesz być na mnie wściekła, możesz nie chcieć mnie znać, ale i tak cię odwiozę.
-Ehh.- jęknęłaś bezradnie. Wiedziałaś, że i tak postawi na swoim i cię odwiezie…
-Podasz adres?- podałaś. I potem znów nastała ta beznadziejna cisza… Masakra jakaś.
Miałaś za to dużo czasu do namysłu. Co czułaś do Conora?
Chyba ci się podobał.. I to bardzo… Z wyglądu jak i z charakteru… Ale po co to wszystko psuł? Po co mówił na scenie, że jestem  jego dziewczyną? Dla rozgłosu? Dla sławy? W końcu na pewno wszędzie będą o tym jutro trąbić… A co jeżeli nie chciał źle, a ja zachowuję się tak, jak się zachowuje? Bardziej pasowała ci wersja pierwsza, że zrobił to dla rozgłosu. Byłaś łatwo ofiarą. Nie miałaś żadnych znajomych tu w Londynie, potrzebowałaś kogoś bliskiego, komu mogłabyś się wygadać. Łatwo było cię więc w sobie rozkochać… Do tego ten pocałunek… Ale z drugiej strony, nie wydaje ci się, żeby Conor był taki… Nie wiedziałaś co o tym myśleć…
-Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałaś, gdy chłopak zatrzymał się przed twoim domem.
-Nie wiem… Bardzo chciałem, żebyś ze mną była. Gdy tylko cię poznałem. Wiem, że to głupie. Moje tłumaczenie jest w ogóle bez sensu… Ale… Tak bardzo nie lubię mówić o tym co czuję. To takie trudne. A piosenka była taka… hm.. trafiona do tego co czułem i tak jakoś wyszło… Nie no gadam głupoty…
-Czyli nie zrobiłeś tego tylko dlatego, że byłam łatwo ofiarą, żeby mnie w sobie rozkochać i wykorzystać do zwiększenia swojej sławy?
-Co? Czytasz za dużo kryminałów czy coś… Najpierw zboczeniec, teraz wykorzystuje cię dla rozgłosu… Niee, nie jestem taki...- przytuliłaś się do niego.
-Przepraszam.
-Nie masz za co… To ja przepraszam. – wasze oczy znów się spotkały. Po chwili poczułaś, że jesteście coraz bliżej siebie i wasze usta znów złączyły się w pocałunku.
-Tak.- powiedziałaś, gdy skoczyliście.
-Co tak?
-Chcę być twoją dziewczyną, mimo że znamy się kilka godzin.- stwierdziłaś.
-A co będzie później? Gdy wyjedziesz?
-Nie wiem co będzie później, wiem co jest teraz. Wiem, że coś do ciebie czuję.- chłopak znów się uśmiechnął. Brakowało ci tego, gdy milczeliście. Wtedy był taki przygnębiony, smutny…
-Obiecuję, że jutro odkręcę to wszystko.
-Nie musisz. I tak się ludzie dowiedzą. Nie chcę się też tak bardzo ukrywać. RAZ SIĘ ŻYJE!- wkrzyczałaś, gdy zobaczyłaś, że przed domem świeci się światło.
-Te światło długo się tak świeci?- zapytałaś.
-Jakoś przed naszym pocałunkiem…- przyjrzałaś się dokładniej. Przed bramko stał twój ojciec.
-Tata mnie zabije, jeżeli to wszystko widział…
-Może mu wszystko wyjaśnię?
-Niee.- pokręciłaś głową. – Lepiej będzie jak sobie już pojedziesz.- otworzyłaś drzwi samochodu.
-Czyli na buziaka nie mam co liczyć?- przekręciłaś tylko oczami.
-Cześć.
-Paaa.
Skierowałaś się niepewnie w stronę ojca i gdy otwierałaś bramkę usłyszałaś jego poważny głos.
-Droga panno, chyba musimy porozmawiać…
No to mam przerąbane… -to była twoja pierwsza myśl, gdy zbliżałaś się do swojego taty. – Nie będę mieć życia przez resztę wakacji… A już przez chwilę myślałam, że będzie tak pięknie…
-Gdzie byłaś ?- zapytał poważnie ojciec, gdy weszliście do domu.
-Mówiłam Ance, że idę na koncert.
-Właśnie. Czemu ją tak potraktowałaś?
-Jak?
-Jeszcze śmiesz zadawać głupie pytania…- pokręcił głową.- Jak ta matka cię chowa? Jej też tak pyskujesz?
-Chowa lepiej od ciebie…- parsknęłaś bez zastanowienia, co było błędem. To musiało go zaboleć, przez co był jeszcze bardziej zły.
-A kim był ten facet, który cię odwiózł?
-Kolega. – Zabronisz mi mieć kolegów??-pomyślałaś, ale nie powiedziałaś tego. Nie chcesz przesiedzieć reszty wakacji z Anką w domu…
-Skąd go znasz?
-Czy to jakieś przesłuchanie?- zażartowałaś, ale to nie rozluźniło wcale atmosfery, o ile jej nie pogorszyło.
-Chcesz coś jeszcze mi powiedzieć?
-Nie…- ale jeżeli nie powiesz mu tego sama, a Conor niczego nie wymyśli< a za pewne i tak mu się nie uda tego załatwić, nawet jeśli coś wymyśli> to dowie się zapewne dużo rzeczy z telewizji, gazet czy gdzie tam Conor jest sławny.
-Masz szlaban aż do odwołania.
-Ale jak to!? Na co!?
-Na wszystko… - powiedział z poważną miną.
-A może nieco jaśniej?
-Na wychodzenie z domu bez nas i na spotykanie się ze swoim ‘kolegą’.
-Najlepiej dla ciebie by było gdybym siedziała w domu i zajmowała się twoimi dziećmi! A zapominasz, że ja też nim jestem….- Pobiegłaś do swojego pokoju i trzasnęłaś drzwiami.
-Heej kochanie. Jak tam u taty?- usłyszałaś w słuchawce telefonu słodki głos swojej mamy. Właśnie tego ci brakowało. Odkąd ojciec was zostawił spędzałyście ze sobą jeszcze więcej czasu.
-Czy ja nie mogę już teraz wrócić do domu?
-Aż tak źle?
-Tak…
-Nie możesz… Pamiętasz chyba, co ustaliliśmy z ojcem. On ma takie same prawo do ciebie, jak i ja.
-Ale…
-Nie ma żadnego ale. Przeżyjesz. A co tak w ogóle się stało, że chcesz wracać?
-Nic.- rozłączyłaś się.
Nawet nie miałaś z kim pogadać…
-Conor!- jego imię przemknęło ci przez myśli. – Z nim przecież też nie mogę się spotykać…

Dopiero teraz uświadomiłaś sobie, że nie wzięłaś od niego numeru. Jedyne co po nim ci zostało, to wspomnienia i koszulka… KOSZULKA! Twoja koszulka została u niego. W łazience została też twoja nowa, srebrna bransoleta, której brak dopiero teraz zauważyłaś. A był to prezent od twojego taty, jakby na to nie patrzeć, kosztowny prezent od taty. Bo dał za nią niezłą sumkę. Poszłabyś po nią do Conora, przecież znałaś jego adres, ale nie mogłaś wychodzić z domu bez Anki albo ojca… A to, że Conor lub Jack ci ją odwiozą jest nierealne… A nawet jeśli, to ojciec nie pozwoli ci nawet do nich wyjść z domu… W końcu widział jak całujesz się z obcym chłopakiem!
Trochę namieszałam, a to dopiero początek problemów naszej bohaterki :D Za dużo mieszam... Przynajmniej będzie mieli co czytać. Jak myślicie, Conor przyjedzie oddać bransoletkę czy oleje swoją dziewczynę?
Kolejna część jutro :D Dalej nie wiem ile będzie części, na razie mam zaplanowane 6 lub 7... ale może być dłuższe haha Chcecie w ogóle to czytać?

2 komentarze:

  1. Ja chce! Zrobisz to dla mnie, prawda? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla ciebie wszystko! ^_^ Tylko ty komentujesz tego imagina haha

      Usuń