poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 10

Tym razem jednak było gorzej, nie wiem jak to się stało ale zapomniałam jak się oddycha i to nie w przenośni. Tak bardzo starałam się aby sobie przypomnieć ale nic z tego. Zaczęłam się po prostu dusić.


Świat znów się zatrzymał. W tej chwili nic nie mogłam zrobić. Przez łzy widziałam Conor'a krzyczącego moje imię. Poczułam jak mocno chwyta mnie za ramiona i gwałtownie zaczął mną trząść. Po chwili poczułam jak moje płuca napełniają się powietrzem które następnie ulatnia się z nich. Znów mogłam oddychać, co prawda nie do końca ponieważ gdy je wdychałam czułam jak gdyby ktoś wbijał mi szpilki w płuca. Jakby tego było mało zaczęło mi się kręcić w głowie. Po chwili odzyskałam świadomość. Conor cały czas mocno mnie do siebie przytulał. Po chwili usłyszałam głos Joy.
J-Conor, chyba mamy problem- dziewczyna mówiła całkiem poważnie.
Po chwili Con niechętnie odsuną się ode mnie , złapał mnie za rękę i podszedł do okna w które Joy wpatrywała się nie ukrywając strachu. Również spojrzałam w okno i mocniej ścisnęłam rękę chłopaka. Widziałam dwa czarne terenowe samochody z których wysiadali znajome mi osoby. W moich oczach zebrało się więcej łez, którym pozwoliłam swobodnie spłynąć. Po chwili Con gwałtownie odwrócił się z ruszył w stronę drzwi.
C-Wyjdziemy tylnym wyjściem. Wy-spojrzał na Anth'a i Joy- polecicie do Angli najlepiej do Penly. Anth z tego co pamiętam mieszkają tam twoi kuzynowie, tak?
A-Okej.
C-Ale najpierw pojedziecie po Hayley i zabierzecie ją ze sobą.
J-Co? Po co ją w to mieszać!!!
C-Weźcie ją, jest ślepo zakochana w Brad'dzie (nie mam pojęcia jak się odmienia to imię) a on to może wykorzystać.
A-On ma racje-
J-A co Brad ma do tego??!!!-
C-Dużo..... Jego ojciec jest jednym z 'nich'.- Po tym wszyscy zamilkliśmy. Nie trwało to jednak długo, dzięki Bogu. Minutę później wszyscy zbieraliśmy się do wyjścia. Conor wyszedł pierwszy za nim ja, Joy i Anth który zamkną drzwi. Zbiegliśmy schodami najszybciej jak tylko się da ponieważ winda to zbyt ryzykowny pomysł ponieważ znajdowała się ona w zasięgu każdego wzroku czego nie chcieliśmy. Gdy już zbiegliśmy skierowaliśmy się do tylnego wyjścia a następnie do samochodu. Anth prowadził a Joy za pomocą telefony mówiła mu w którą stronę jechać. Conor siedział ze mną z tyłu i przytulał. Jednak nadal nie mogłam się uspokoić. W tej chwili nie martwiłam się jednak o siebie, tylko o niego. Strasznie się zmienił, wszyscy się zmieniliśmy.


Nie ma szans nawet jeśli to się skończy żeby było później jak samo. To już na zawsze zostanie. Będąc uwięziona dużo nad tym myślałam. I doszłam do wniosku że nie boję się tego co będzie za 10, 20 lat, nie boję się konsekwencji tylko samego że tak powiem upadku. Zrównania się z ziemią. To jak jakbyśmy po raz pierwszy robili fikołka, nie boimy się tego co będzie gdy upadniemy lecz boimy się samego upadku. Chwili w której ma się to zdarzyć. I nagle w samym środku upadku staramy się wycofać, niewiele osób zdaję sobie z tego sprawę że się nie da, i tylko przedłużają swoje cierpienie. Gdy już coś zaczęliśmy należy to skończyć a nie wycofywać się w środku.


W tej chwili nie chodzi tu o to całe 'zamieszanie' tylko o mnie i o Conor'a. Nie boje się tego że gdy powiem mu że go kocham on zacznie traktować mnie jak powietrze albo po prostu nie będzie brał tego do siebie, boję się momentu w którym on powie że mnie nie kocha, że nie czuje do mnie nic więcej prócz przyjaźni. Ale co jeśli powie że też mnie kocha? Będę najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos Conor'a mówiący mi że już dojechaliśmy. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do środka aby dowiedzieć się o najbliższych lotach do Angli i...... zaraz zaraz Skoro Anth i Joy lecą do Wielkiej Brytani to gdzie my. Na pewno nie zostaniemy we Francji.
Ja- Conor, Joy i Anth lecą do Angli a my?-
C-Do Norwegii. Z tego co pamiętam zawsze chciałaś tam jechać.
Ja-Tak, to prawda.


Joy podeszła do młodo wyglądającej blondynki.
J-Dzień dobry-uśmiechnęła się
[Wybaczcie ale nie wiem jak nazwać osobę wydającą bilety]-Dzień dobry-
J-Czy są jeszcze wolne dwa bilety do Anglii i dwa do Norwegii??-
[-]-Podejrzewam że nie.-
J-Ale jak to? Coś na pewno musi być. To naprawdę ważna sprawa.-
Kobieta westchnęła i kazała nam poczekać po czym udała się zgaduję że do innej pracownicy dowiedzieć się czy na pewno nie ma wolnych biletów, po chwili wróciła, z uśmiechem na twarzy.
[-]-Macie szczęście.......

*W samolocie*

Siedzieliśmy w samolocie już od 20 minut. Przez ten cały czas siedziałam wtulona w ciało Conor'a który zawzięcie przeglądał internet w poszukiwaniu hotelu dla nas. Nadal nie czułam się zbyt dobrze co Con na moje nieszczęście zauważył. Pewnie dziwicie się dlaczego na moje 'nieszczęście'? To proste nie chcę sprawiać mu większych kłopotów nisz ma.. przepraszam.. mamy. Mówiłam mu że wszystko gra ale on i tak upierał się przy swoim. No cóż taki już jest.
C-Cieszę się że jesteś już tu ze mną a nie tam.
Ja- Też się cieszę.
C-Wiesz przez to całe zamieszanie nie mieliśmy jeszcze okazji do rozmowy.
Ja-Tak, wiem. Mi też nie jest z tym łatwo.
C-Opowiedz. Wszystko. To co tam się działo.
Ja- Tego nie da się opowiedzieć w słowach. Ale spróbuję
C-Dziękuję.
Ja-A więc, wtedy gdy kazałeś mi czekać i gdy znikłeś mi z oczy po prostu obraz zaczął mi się rozmazywać. Później obudziłam się w jakimś pomieszczeniu, było ciemno. Po chwili ktoś wszedł. To był ten cały ich szef. Podszedł do mnie i on.... wiesz.-
Spojrzałam nieśmiele w oczy Conor'a i zobaczyłam w nich złość, wściekłość, chęć do zabicia tego który jest winien temu całemu zamieszaniu.
C-Tylko nie to-
C-Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej.-
Ja-Ciekawe kiedy-
Po tych słowach mocniej przytulił mnie do siebie. Znów zaczęłam płakać jak małe dziecko, ale nie mogłam dłużej tłumić tego w sobie. Tkwiliśmy w uścisku jeszcze 5 minut po czym niechętnie się od niego odsunęłam. Znów położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam mówić.
Ja-Od tamtej pory działo się to codziennie. Nie mogłam nic z tym zrobić. Teraz brzydzę się sobą. Jestem nikim.
C-Nie mów tak!! Jesteś najwsapanialszą kobietą na świecie. Jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną, mądrą, kochaną, opiekuńczą, piękną. Moją.....






Siemka. Co tam u was. Jak tam wakacje? Dawno mnie tu nie było. Ale cóż wiecie jak to jest wakacje i upały, brakuje mi czasu. :( Postaram się to naprawić. Mam nadzieję że się na mnie nie gniewacie.
A i prawie bym zapomniała, do 'obsady' w opowiadaniu dołączy jedna osoba. Rozdziały są już mniej więcej napisane jeszcze nie wszystkie ale większość, z planowanych, nie wiem ilu. Od razu mówię że przez parę następnych rozdziałów będzie dużo o tej osobie, coś w rodzaju 'ciszy przed burzą', Dowiecie się sami.

Przed państwem:

                                                George Shelley-jako on sam





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz