-Powodzenia na kursie J - dostałam oto właśnie
takiego sms’a od Conora, następnego dnia
po naszym spotkaniu.
-Oh… jaki on kochany.-
uśmiechnęłam się sama do siebie, odpisałam mu i zeszłam na dół. Byłam już w
sumie gotowa. Ubrałam się w rurki, koszulę i marynarkę. Do tego założyłam
szpilki, no bo przecież nie założę conversów na ten kurs. Wujek, by mnie chyba
zabił… Spoko, może dojdę w tym jakoś do mojej Cherry, o ile w ogóle dziś mi
zapali.
Otworzyłam drzwi mojego autka,
wsiadłam do niego i… nie zapalił.
-Nie no, rowerem to ja w tych
butach nie mam zamiaru jechać!- mruknęłam pod nosem, wyciągnęłam komórkę i
zadzwoniłam po taxi.
Gdy taksówka zatrzymała się pod
szkołą wyciągnęłam z portfela ostatnie drobne i zapłaciłam. -Jakie szczęście,
że jutro wypłata.- pomyślałam poszłam prosto do szkoły.
Było tu naprawdę pusto, w końcu
czego mogłam się spodziewać? Jest niedziela, wszyscy leżą w domu przed
telewizorem, a ja idę na kurs. Po prostu super, czego chcieć więcej?
Weszłam do sali numer 19, bo tam
miał odbyć się ten cały kurs, na który tak bardzo nie chciało mi się iść. Mimo,
że jestem optymistką, tu nie widziałam żadnych, ale to żadnych pozytywów. Usiadłam
w ostatniej ławce, tak jak to robią uczniowie na nudnych lekcjach, na których
nie mają zamiaru uważać.
-Dzień dobry. – w końcu, po kilku
minutach wszedł facet w garniturze, a za nim kobieta w ciemnej marynarce i
spódnicy.- Jesteśmy tu po to, by...- szczerze to dalej nie słuchałam.
Wiedziałam, że jak będę słuchać to nie wytrzymam i powiem w końcu coś, czego
będę długo żałować. Więc po chwili odpłynęłam do swojej krainy marzeń, był w
niej Conor i ja…
-Cześć.- przysiadł się do mnie
Chris, on chyba też był tym znudzony już na samym początku.
-hej.- mruknęłam. Właśnie w mojej
krainie marzeń Conor złapał mnie za rękę i miał mi coś bardzo ważnego
powiedzieć, a on bezczelnie mi to wszystko popsuł!
-Słyszałem, że kręcisz z tym
dzieciakiem?
-Z kim niby?- zapytałam z wielkim
zdziwieniem, jeszcze nic do mnie nie dochodziło, myślami dalej byłam z Conorem.
-No tym całym piosenkarzykiem,
tym no Conorem!
-A co zazdrosny jesteś?
-Nie, ale zasługujesz na kogoś
lepszego niż on...- powiedział tak, że łatwo było się domyślić, że lepszym od
Cona jest on.
-Hm.. ty? Nie, nie sądzę. – wiem,
nie było to miłe, ale on w końcu przerwał mi tak piękną scenę! Po tym zamknął
się i nie odezwał się do mnie ani słowem. Ujęłam to krótko, ale dobitnie, tak, że
nawet on to zrozumiał.
Później wykładowcy rozdali nam
jakieś ankiety <oczywiście anonimowe> o tym, co byśmy zmienili w systemie
oceniania i nauczania, więc mogłam zaszaleć i powiedzieć co o tym myślę. Niech
wiedzą, że jest ktoś taki jak ja!
I w końcu skończył się ten jakże
nudny kurs. Gdy wychodziłam ze szkoły, wujek do mnie zagadał.
-Dzień dobry Lottie.
-Cześć.
-Fajnie, że jednak przyszłaś.
-Fajnie, że się wcale nie
odzywałam co?
-A ty co w takim złym humorze? To
przez Chrisa?
-Taak, przylazł i nie dał mi
słuchać… A ja chciałam tak bardzo tego posłuchać, wiesz chce się zmieniać na
lepsze!- sama nie wierzyłam w swoje słowa, ale chciałam aby zabrzmiało to jak
najbardziej serio, mimo, że oczywiście żartowałam.
-Dobrze, idź do domu i odpocznij.
Jutro czeka szkoła.
-Już nie mogę się doczekać swoich
lekcji!
-Jak ty to robisz, że ci to
sprawia zawsze taką przyjemność!?
-Po prostu wiem, że mogę tym
dzieciakom przekazać wiedzę i wiem, że w jakimś stopniu pomagam im w
późniejszej karierze. – powiedziałam zadowolona z siebie i ze swojej pracy,
jakbym co najmniej była jakimś super bohaterem i ratowała całą ludzkość!
Chociaż czasami się tak czuję, czytając niektóre wypracowania… Nagle dostałam
smsa, byłam pewna, że to od Conora, wiedział o której kończy się spotkanie i
może chce mnie gdzieś zaprosić? Eh… znów się rozmarzyłam.-Ja będę na razie lecieć,
paa.- oddaliłam się i dopiero po chwili zorientowałam się, że nie mam kasy ani
samochodu.- Wujku...
-Tak?
-Pożyczył byś mi na taksówkę?
-A co twój samochód odmówił
wreszcie posłuszeństwa? I tak dziwne, że ten grat tyle wytrzymał…
-Nie mów tak o Cherry… To co
dasz?
-Odwiozę cię do domu. – poszliśmy
więc w kierunku nowego audi wujka.
Dopiero gdy podjeżdżaliśmy pod mój
dom przypomniało mi się o sms’ie. Wyjęłam komórkę i odblokowałam ją. Na ekranie
wyświetliło się : Masz szanse wygrać milion! Automatycznie usunęłam to. Tych
smsów potrafi przychodzić kilka dziennie. No nie powiem, żebym nie była
zawiedziona. Naprawdę myślałam, że to Conor napisał…
Nawet nie zauważyłam kiedy
zajechaliśmy na parking pod moim blokiem.
-Pokażesz tego swojego grata?
Może uda mi się coś z nim zrobić.
-Jasne. – poszliśmy do Cherry,
wujek otworzył klapę i zaczął coś w niej grzebać.
-Nie wiem, co się tu stało. Dam
ci pieniądze i zaprowadzisz go do jakiegoś mechanika…
-Nie nie trzeba...- nie
dokończyłam zdania, a wujek wepchał mi już kasę do ręki.
-Nie marudź. A nie myślałaś o
wymianie tego grata na coś lepszego?
-Cherry!
-Tak, nie myślałaś o zmianie
Cherry na coś lepszego, nowszego?
-Jak dasz mi podwyżkę to może
kiedyś o tym pomyśle. – wujek potraktował to jako żart i zmienił temat.
-Dobra, to ja będę już leciał, bo
ciotka pewnie czeka z obiadem. Może wpadniesz kiedyś do nas.
-Może kiedyś wpadnę.
-Cześć. – dał mi buziaka w
policzek i odszedł.
-Paaaaa….- nie pamiętam kiedy się
tak za mną ostatnio żegnał. Zawsze byłam ta zła co robi wszystko źle… Ale nie
narzekam, to było miłe. Tym bardziej, że dał kasę na naprawę mojego autka.
-No Cherry, będziesz jeszcze jeździć.
Obiecuję ci to…- poklepałam samochód i poszłam do domu.
Gdy tylko przekroczyłam drzwi
zdjęłam swoje buty, miałam ochotę nimi rzucić, ale były za drogie, więc szkoda
mi ich było. Mówiłam już, jak strasznie bolą mnie nogi!?
Wyjęłam telefon, od tamtego smsa
rano, nie dostałam żadnego znaku życia od Conora. Zadzwoniłam więc do niego,
pod pretekstem, czy zna jakiegoś dobrego mechanika. Ale nie odebrał, za jakiś
czas znów spróbowałam, później jeszcze raz, ale to też nie dawało żadnych
efektów, więc w końcu włączyłam sobie jakąś komedię romantyczną w TV i zaczęłam
oglądać.
-Kocham cię…- powiedział ten
jakże przystojny aktor do swojej dziewczyny, z którą musiał się rostać…
-Kto śmie mi przeszkadzać!? –
mruknęłam, gdy usłyszałam głos dzwonka od drzwi.
-Dobry.- przywitałam moją
sąsiadkę, która stała zza drzwiami.
-Dzień dobry. Na dole stał jakiś
chłopak i się pytał o panią.
-Ooo A wie może pani kto to był?
-Nie, nie znam go. Pytał się czy
znam panią i czy mogłabym panią poprosić, by pani do niego zeszła.
-Nie mógł zadzwonić domofonem?
-Nie znał kodu, ja w sumie też.
-Aaa no tak. To ja już schodzę. Dziękuję
bardzo.
Zaczęłam się jarać, to na pewno
Conor! Tak to musi być on! Ale czemu nie zadzwonił? Założyłam trampki, które tak bardzo nie
pasowały mi do tej marynarki i wyszłam z domu.
Wybiegłam z bloku i zaczęłam
rozglądać się, ale nigdzie nie widziałam Conora.
-Cześć, czemu byłaś taka zła?- za
mną stał Chris.
-O Boże… To znowu ty? – od razu
zmienił mi się humor, może Chris był przystojny, ale teraz miałam w głowie
tylko Conora, nie wiem co ten chłopak w sobie ma, ale zakochałam się w nim po
uszy!
-No, a kogo się spodziewałaś?
Conora?
-Może… Zrozum, nie interesujesz mnie…
-Kiedyś byłaś inna. Przecież
podobałem ci się.
-Dalej mi się podobasz, ale tylko
podobasz. Jasne? Możemy być przyjaciółmi, nikim więcej… A teraz sorry oglądam
film. Cześć. – obróciłam się i wróciłam do domu.
Pod moim mieszkaniem czekała moja
sąsiadka. Była ona wielką plotkarą, więc całe osiedle będzie wiedzieć, że do
Lottie przyszedł jakiś facet! Ale sensacja…
-I co chciał ten przystojniak?
-Pomyłka.
-Jak to? Przecież wyraźnie pytał
się o ciebie, o Lottie.
-Zwykły zbieg okoliczności.- spróbowałam
roześmiać się, ale jakoś tak mi nie wyszło.
-Nie umiesz kłamać kochanie. Mi
możesz zaufać. – Taaak, mogę zaufać, że do jutra, całe osiedle będzie o tym
wiedzieć.
-Kolega z pracy. Przyniósł mi
pendrive, muszę zrobić porządki w papierach ze szkoły. Wie pani, najmłodszego
zawsze wykorzystują do Czernej roboty…
-I tak wiem swoje…- stwierdziła i
weszła do swojego mieszkania, a ja do swojego.
-Co za kobieta!?- jęknęłam i
poszłam oglądać film.
Nagle, znów w jednej z
najgorętszych scen przerwał mi dzwonek.
-OMG… Kto tym razem? Znów ona?- i
nie pomyliłam się. Była to moja kochana sąsiadka.
-Lottie, wiedziałam, że prędzej
czy później chłopcy będą za tobą latać, ale nie myślałam, że aż tak.
-Co, to znowu tamten?
-Nie, tym razem inny.
-Ooo, a to ciekawe…
-Ja idę i tak na dół, więc
przekazać mu coś?
-Tak, że zaraz przyjdę. –
sąsiadka poszła sobie, a ja pośpiesznie założyłam trampki, które nadal nie
pasowały do mojej marynarki. Ciekawe kto tym razem… Zbiegłam po schodach.
Otworzyłam drzwi i wyszłam z bloku. Niedaleko stała moja sąsiadka z… z
CONOREM!!! Ale byłam szczęśliwa! Gdy nagle usłyszałam słowa sąsiadki.
-Wiesz młodzieńcze, Lottie ma
powodzenie i chłopaków, więc musisz się o nią bardzo starać, żeby ją zdobyć!
-Oh, będzie ciężko… - roześmiał
się.
-Ale ja naprawdę nie żartuje.
Dziś był u niej taki przystojniak, też się o nią mnie pytał i ona do niego też
zeszła, ale jakoś szybciej niż teraz do ciebie, może woli jego?
-Ooo Lottie! Heeej.- Conor ominął
sąsiadkę i podszedł do mnie.
-Hej.- pocałował mnie w
policzek.- Dziękuje pani bardzo, że dotrzymała pani jemu towarzystwa. –
uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie ma za co.
-Hm… Kogo wolisz ode mnie i kto
do ciebie dziś przyszedł?
-A co to przesłuchanie!? A tak na
serio to Chris… Ale to on nie jest ważny. Stęskniłam się trochę za tobą.
-Tylko trochę?
-No.. trochę bardzo. – uśmiechnęłam
się i tym razem to ja pocałowałam go w policzek.
-Masz ochotę coś zjeść? –
uśmiechnął się tajemniczo.
-Ja? Zawsze! A z tobą to już na
pewno! – chłopak objął mnie i poszliśmy tak w stronę jego samochodu. Normalnie przeszkadzało by mi to, że chłopak
obejmuje mnie w 3 dniu naszej znajomości, ale cóż, mówiłam już chyba, że Conor
ma w sobie to coś!
_______________________________
Haha sama nie wierzę, że aż tak się rozpisałam! Już 6 część i nadal jakoś nie umiem zakończyć tego imagina. A tak wgl to podoba on się wam? Bo jak nie, to mogę przestać go pisać i zacząć pisać jakiegoś innego :)