piątek, 28 lutego 2014

Brits Awards 2014

Heeej :) Wiem, już troszkę po czasie, ale jest ^_^

Filmiki:
Conor beat boxuje ( chyba tak to się odmienia, co? ) KLIK
Conor o swojej dziewczynie i Ellie Goulding KLIK
A tak dla porównania Brit Awards 2013 :)

Przedtem miałam jeszcze więcej zdjęć, ale teraz ich znaleźć nie mogę :( Tyle wystarczy? A tak wgl to pokażcie, że żyjecie i może coś skomentujcie czy coś? ^^ Taka tam mała prośba na poprawienie mi humoru :D Bo dziś z nim kiepsko... :(

czwartek, 27 lutego 2014

Nowy COVER + Wielki powrót

Heeeej pewnie już każdy słyszał nowy cover Conora, ale ja chce znać waszą opinię o nim :D Mi osobiście baaardzo się podoba *.* KLIK Piosenkę Drake, a raczej jej fragmen mogliśmy już usłyszeć w wykonaniu Conora tu: KLIK

A teraz trochę wyjaśnień :) Przepraszam, że mnie tyle nie było, ale mój laptop był zepsuty, no i trochę zeszło zanim go odzyskałam. Ale już go mam :) No niestety, wszystko mi się usunęło :( Trzeba od nowa napisać imagina i znaleźć zdjęcia, które obiecałam dodać :D Ale przez weekend spróbuję wszystko nadrobić :) Może się uda ^_^

A na zakończenie takie tam zdjęcia z tt :3

sobota, 22 lutego 2014

takie tam :/

Hej :) dziś miałam dodać imagina ale laptop mi się zepsuł, a miałam na nim już go prawie dokonczonego :/ oddam go w poniedziałek do naprawy mam nadzieję ze to się nie usunie ... :( mam jeszcze na komie net ale wiecie na komie nie dam rady tego napisać :/

piątek, 21 lutego 2014

Część trzecia

 J-Ja
C-Conor
A-Anth
Jo-Joy
H-Haley
Ja-Jane
B-Brad
Z-Zoe
C-Camila


C-Uciekajmy-krzykną jak najgłośniej się da ale tylko ja go usłyszałam przez głośna muzykę. Był wyraźnie podenerwowany a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
C-Elena błagam cię choć. Musimy uciekać- był wyraźnie zdenerwowany. Teraz to nie są już żarty.


Conor rzucił się biegiem przed siebie nie czekając na moją odpowiedź, a z racji że cały czas kurczowo trzymał mój łokieć byłam zmuszona biec za nim. Cholera, złamałam obcas. No pięknie. Jakimś cudem dobiegłam z Conor'em a raczej za Con'em do szafek przy tylnym wyjściu. Szafek było raptem 8, 4 na górze i 4 na dole. W pobliżu nie było nikogo, ponieważ prawie nikt ich ni używał, co było widać po ich wyglądzie. Sam korytarz w którym się znajdowaliśmy nie był zbyt przyjemny. Brązowe ściany, dwa rozbite lustra ktoś ty chyba przechodzi siedem lat nieszczęścia i wspomniane wcześniej ciemno-niebieski szafki które również były ozdobione grafiti. Niezbyt przyjemnie. Zanim zdążyłam zapytać się Conor'a co się stało dołączył do nas Anth. Jego mina również nie była najlepsza.
J- Chłopcy powiecie mi może wreszcie co się stało?- zapytałam ale moje pytanie raczej ich nie przęjeło.
A-Masz- powiedział i podał Conor'owi jakieś kluczyki.
C-Dzięki stary.
A-Nie ma za co, i jeszcze to-znów wręczył coś Cono'owi tym razem był to jakiś telefon.
A-Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić.
C-Pamiętaj, dyskrecja powiedz prawie wszystko dziewczyną ale prawie wszystko. Nikt nie może się dowiedzieć. Wiesz co dalej robić.
A-Jasne uważajcie na siebie.
A ja dalej nie wiem o co chodzi. Znów Conor pociągną mnie za sobą. Nie miałam już siły. Prędko dobiegliśmy do samochodu. Na pewno nie był on Conor'a. Tak właściwie to nie wiem czym on był. Nie znam się na samochodach. Z tego co zdążyłam zauważyć zanim zostałam wepchnięta wręcz brutalnie to samochodu był czarny. Conor okrążył szybkim ruchem samochód i wszedł do niego. Zatrzasną drzwi z ogromną siłą a ja wzdrygnęłam się.
C-Daj te buty. Już!!-krzykną. Teraz zaczynałam się bać. Nigdy takie nie był. Ta znaczy zawsze był nerwowy ale nigdy nie podniósł na mnie głosu. Nie czekał na moją odpowiedź tylko sam schylił się po czym dosięgną oba moje buty, ok obcasy. Jeden obcas był już prawie oderwany. Conor szybkim ruchem pociągną za niego to samo zrobił z drugim. Teraz mogłam je nazywać balerinami. Oddał mi je i kazał zapiąć pasy. Założyłam buty i zrobiłam to o co mnie prosił. Szybko ruszył przez siebie. Z klubu było raptem parę kroków do lasu. Tak się spodziewałam. W jechaliśmy w wąską drużkę a Conor cały czas przyśpieszał. W końcu zdobyłam się się na odwagę i zapytałam.
J-Conor, o co w tym wszystkim chodzi.
C-Miałaś racje, co do Brada. Nie jest tym za kogo się podaje. Jego ojciec pracuję w CSI, próbują przechwycić tajne kody. Są im potrzebne aby móc odblokować następne i w końcu dojść do tego czego szukają.
J-A czego szukają.- zapytałam niepewnie zaczynając powoli wszystko rozumieć.
C-Mnie, to znaczy kodu, ostatniego który mam ja. Cały czas był w mojej komórce. Nie wiedziałem o tym. Do teraz. Mój ojciec wgrał go tam nie mówiąc mi o tym że przez to mogą mnie zabić. Do wszystkiego są zdolni. Ta komórka nie zginęła przez przypadek. Brad musiał mi ją ukraść sprawdzić czy mam kod i później mi go oddać. Ta jest najdziwniejsze. Kod cały czas jest w komórce. Przecież mógł od razu oddać ja ojcu. On wiedział że mam ten kod i że nic o nim nie wiem.
Teraz to mnie zatkało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie chciałam być nie miła ale co ja mam z tym wspólnego.
C-Pewnie zastanawiasz się dlaczego ty też tutaj jesteś.- czy on umie czytać w myślach. Zaśmiał się i dalej mówił.
J-Twoi rodzice. To znaczy Twój ojciec też jest w to wplątany. Od początku był. Zaciągneli go do Irlandii. Wiedzieli jak wszystko się potoczy. Wiedzieli że ja się wkrótce o tym dowiem więc ściągnęli tam twoich rodziców wiedząc że zrobisz wszystko żeby ich uratować. Wiedzieli też że samej cię tam nie puszczę. Myśleli że jeżeli pojadę za tobą to tam mnie złapią. Drobna pomyłka.
Co? Może dlatego zachowywali się tak dziwnie. Często nie było ich w domu. Może nie spędzali ze mną czasu specjalnie żeby później było mi się łatwiej przyzwyczaić. Tego nie wiem ale wiem to że muszę ich odzyskać. Poczułam nieznaną dotąd mi pustkę. Tak jak ktoś zabrał mi część mnie. Bardzo ważną część. To tak jak monitor bez komputera, jak noc bez dnia, jak piosenka bez melodii. Nie chcę mi się żyć. Chciałabym teraz położyć się i umrzeć. Już nigdy nie poczuć bólu, z nikim się już nie żegnać, za nikim nie płakać po prostu nie istnieć. Cały czas jechaliśmy, nie wiem gdzie nie wiem dokąd ale jednak mikroskopija część mnie była z jakiegoś powodu szczęśliwa. Teraz dopiero poczułam że Conor cały czas trzyma mnie za rękę. Byłam cała roztrzęsiona. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ta takie dziwne nie znane mi dotąd uczucie. Albo znane tylko teraz staje się coraz bardziej widoczne oczywiście w środku mnie. Conor nadal trzymał swoją dłoń na mojej, a uczucie to z każdą chwilą narastało. Czy to możliwe bym była zakochana?



'Nie wiem czy to miłosć
Lecz wiem że to na pewno nie zauroczenie'


Helo Helo. Powracam ja z nowym imginem. Na początku chciałam podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem wiec DZIĘKUJEMYY. Ta część nie specjalnie przypadła mi do gustu ale następna jest znaczy wydaję mi się że jest lepsza. Więc to na tyle ode mnie papa.

Nina xx
______________________________
A teraz coś ode mnie :D Więc kolejna część mojego imagina na 100% jutro będzie :D No i znalazłam kilka zdjęć z Brit Awards i też je dodam dziś lub jutro :D

środa, 19 lutego 2014

Twitter

Heeej :)
Kto to oglądał?? KLIK Ja w ogóle o tym zapomniałam przez tą szkołę :( Teraz tyle tych sprawdzianów :(

Jak spędziliście walentynki?? Conor spędził je w Dubaju ze swoją dziewczyną, Victorią.



16 lutego Conor odpowiadał na asku na pytania od fanów :D Odpowiedział wam na coś? Bo mi nie :(





Dziś będzie BRIT AWARDS (info wzięte z fb)
Czerwony dywan rozpoczyna się o godzinie 20:00PL, można go obejrzeć na brytyjskim kanale ITV2
Online:
http://www.filmon.com/tv/itv2
http://www.tvpc.com/Channel.php?ChannelID=24021
http://livetvcafe.net/video/4HA96K84N7HH/ITV2
http://www.time4tv.com/2013/09/itv-2.php

Gala rozpoczyna się o 21:00PL
Możecie ją oglądać online na kanale Brit na You Tube:
http://www.youtube.com/watch?v=4NEePF81LuE

lub na brytyjskim kanale ITV1:
http://www.filmon.com/tv/itv1
http://www.tvpc.com/Channel.php?ChannelID=7
http://www.tvpc.com/Channel.php?ChannelID=31074
http://www.tvpc.com/Channel.php?ChannelID=21954
http://livetvcafe.net/video/B52828O2BX4G/ITV-1
http://www.time4tv.com/2011/06/itv-1.php

Po gali (od 23:15PL) transmitowany będzie backstage, wywiady z gwiazdami – które będziemy mogli obejrzeć na kanale ITV2 (linki podane wyżej). 


Będzie ktoś oglądać? Ja nie mogę :(

A co do tego, żeby Conor leciał na 4fun.tv to pisałam do nich na asku, a wy??


Więc jak widzicie teraz trzeba czekać i przypominać dalej o sobie :D
To chyba wszystko :D
PS: te tweety przetłumaczę może w weekend :D bo teraz naprawdę nie mam czasu :( a ich jest tak duużo :/

poniedziałek, 17 lutego 2014

Część druga :)

Jak się okazało mój najdroższy przyjaciel zgubił swój telefon. Nie miałam zamiaru użalać się nad nim. Od razu pojechaliśmy do szkoły która była otwarta za względu, że kilku rodziców chciało zapisać lub wypisać już dzieci, jeżeli można nas tak nazwać, za szkoły.
C-A już myślałem ze wczoraj ostatni raz widzę tę budę-oznajmił mi kiedy szliśmy parkingiem do szkoły. Zmroziłam go wzrokiem, a ten tylko głupkowato się uśmiechnął. Weszliśmy przez frontowe, ogromne, szklane drzwi. Mieliśmy już
wchodzić do sekretariatu, gdy nagle usłyszeliśmy że ktoś woła Conor'a z drugiego końca korytarza.
B-Hej Con nie zgubiłeś czegoś?- odwróciliśmy się w jego stronę jego czyli dokładnie Brad'a. Szybkim krokiem ruszyliśmy w jego stronę on w naszą również. Gdy staliśmy wystarczająco blisko Conor i Brad przywitali się tym swoim specjalnym uściskiem czy jak to się nazywa. Conor był najwyraźniej bardzo zaskoczony. Ich rozmowa toczyła się chyba jakieś 5 minut później wtrąciłam się ja.
J- Skąd masz ten telefon?- zapytałam tracąc cierpliwość przez to słuchanie ich głupiej rozmowy. Czułam się jak bym była córką Conor'a. Już dawno bym sobie poszła do domu gdyby nie to że do domu jest troszeczkę daleko. Nawet do
samochodu nie mogłam iść bez kluczyków nie chodzi o otwieranie drzwi bo górą też bym łatwo przeszła w końcu ten samochód nie ma dachu więc co to za różnica, a juz wiem gdybym tylko tam siadła bez wciśnięcia przycisku na
kluczykach głośne pikanie oznaczające że ktoś wkradł się do samochodu potocznie zwany alarm. Ale oczywiście kluczyki ma Conor i za każdym razem gdy próbuję się go zapytać czy da mi te pieprzone kluczki słyszę tylko 'ciii' i znów zaczyna gadać. Normalnie jak mój ojciec.
B- Znalazłem je wczoraj-wreszcie ktoś zwrócił ma mnie uwagę.
J- Mogę wiedzieć jakim cudem wczoraj było zakończenie roku a z tego co mi wiadomo nie chodzisz już do tej szkoły. -odpowiedziałam czekając na jego kolejną odpowiedź.
B- Byłem tutaj z siostrą, chodziła z tobą do klasy-uśmiechnął się przyjaźnie, a ja tylko burknęłam co musiał zauważyć Conor, bo już chwilę później byliśmy w samochodzie dyskutując na temat tego pajaca. Zwiózł mnie pod mój dom bez słowa wyszłam z jego zarąbistego samochodu i skierowałam się w stronę domu. Wyjęłam kluczę z kieszeni i otworzyłam drzwi. Ostatni raz obejrzałam się za siebie ale Conor'a już nie było.



Następnego dnia sen przerwał mi telefon. Jedna wiadomość od Joy.
'Hey bądź gotowa na 18.00'
Aha czyli impreza wysłałam jej tylko uśmiechniętego emotikonka. I tak już nie zasnę. Wstałam po czym skierowałam się do łazienki wzięłam prysznic i w ręczniku na ciele i głowie wyszłam z łazienki ubrałam bieliznę a następnie
ubrałam to;

Włosy wysuszyłam i spięłam w kitkę na czubku głowy. OK, pomyślałam. Kończyłam się czesać gdy do moich uszu ponownie dobiegł dźwięk telefonu.
Rozmowa:
J-Hej tato
T-Hej skarbie, przepraszamy z mamą ale wystąpiły małe komplikacje w firmie i musieliśmy wyjechać do Irlandii na tydzień. Nie chcieliśmy cie rano budzić mam nadzieje że się nie gniewasz?
J- Nie no coś ty. Uważajcie na siebie i wracajcie szybko
T- Na pewno wszystko ok?
J- Tak oczywiście. Muszę kończyć. Pa Pa.
Nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się z komórkę włożyłam do kieszeni w spodniach. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie które składało się z mleka i płatek. Zmyłam naczynia i poszłam pooglądać TV. Tak doczekałam się godziny
16.00 więc postanowiłam zacząć się szykować. Weszłam no górę po czym otworzyłam szafę. No tak w co się ubiorę oto jest pytanie. Przegrzebałam pół szafy i nic nie znalazłam. Czas mija a ja mam jeszcze drugie pół szafy do
przeszukania. Kontynuowałabym szukanie gdyby nie pewien pomysł. Nie lubię się stroić i wydawać kasy na jakieś sukienki, ale rok temu gdy byłam u cioci i wujka we Włoszech w oko wpadła mi pewna kreacja nie była najtańsza, ale
nie mogłam się jej oprzeć. Pomyślałam, że włożę ją na jakąś specjalną okazję. Rzadko chodzę na imprezy więc czemu nie. Spod łóżka wyciągnęłam śnieżno-białe pudełko z różową kokardą. Otworzyłam go a w moich oczach można było
dostrzec małe iskierki. Ciekawe tylko czy będzie jeszcze na mnie dobra. Nigdy jej na sobie nie miałam. To znaczy miałam w sklepie, gdy ją kupowałam, ale to było dawno temu. Wzięłam jeszcze z szuflady czystą bieliznę i poszłam wziąć prysznic na kąpiel nie miałam czasu. Po prysznicu na ciało nałożyłam truskawkowy balsam i bieliznę. Włosy wysuszyłam i zakręciłam loczki.

Umalowałam się nadzwyczajnie mocno. Nie przepadałam za tym ale mogę zrobić
wyjątek. Założyłam sukienkę
(Wyobraźcie sobie że jest czarna)

i wcześniej przygotowane szpilki. Nie będzie to łatwe ale dam radę. Muszę dać radę.
Usłyszałam że ktoś do mnie dzwoni. Okazało się że tą osobą była Joy. Powiedziałam że już schodzę i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Telefon schowałam do wcześniej przygotowanej małej czarnej torebeczki w której
mieścił się jedynie telefon,100 dolarów, chusteczki i błyszczyk. Nie znałam się od tej strony, i postanowiłam że to mój pierwszy i ostatni raz. Nie dam się więcej wkręcić. Schodząc po schodach miałam bardzo dziwne przeczucie. Wiedziałam że coś się stanie ale nie byłam przekonana co. Trudno, może to tylko przeczucie. Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi po czym je zamknęłam i znów przekręciłam klucz który następnie włożyłam to małej torebeczki. Wsiadłam do samochodu który pomimo tego że ten palant już go zabrudził nadal robił na mnie wielkie wrażenie. Klasyczne zajęłam miejsce z przodu które zarezerwował dla mnie Conor. Przywitałam się z Conor'em, Anth'em, Heyley, Joy i Jane. Wszyscy zdawali się być troszeczkę zaskoczeni ale jakoś mi to schlebiało.
'Impreza'
Boże co tu się dzieje. Wszędzie mnóstwo pijanych ludzi, muzyka na full to nie dla mnie. Jak na razie wszyscy są jeszcze w stanie użytku. Nawet Anth ale na imprezie jesteśmy raptem 15 min. Jak na niego to i tak dobrze. Nie czułam się tutaj najlepiej. Tańczyłam już z dwoma chłopakami nie licząc Con'a i Anth'a. Teraz siedziałam na siedzonku i popijałam wodę. Coś jest nie tak. Czuję to. Nie widziałam Conor'a już 20 min, Anth'a też nie widać. Gdzie oni do cholery są. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie na łokieć i z ogromną siłą pociąga w swoją stronę. Tym kimś okazał
się Conor. Wielce pan jednak się zjawił. Ale jego mina nie przewidywała nic dobrego.
C- Uciekajmy-krzykną jak najgłośniej się da ale tylko ja go usłyszałam przez głośna muzykę. Był wyraźnie podenerwowany a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
C- Elena błagam cię choć. Musimy uciekać- był wyraźnie zdenerwowany. Teraz to nie są już żarty.

 _______________________

Heeej. Przepraszam że mnie tak długo nie było ale mam straszne problemy z laptopem i mam nadzieję że problem się niedługo rozwiąże. No to drugi rozdział pierwszy był takim wstępem. Mam nadzieję że wam się spodoba, i że napiszecie co o nim myślicie w komentarzach. Miłego czytania 


Nina xxx


niedziela, 16 lutego 2014

Taki tam krótki wpis xD

Conor właśnie odpowiada na pytania fanów na twitterze :D  wystarczy, że napiszesz w tweecie #AskConor i jest szansa, że Conor ci odpisze :D
A ja lecę już spać :) Słodkich, papa :* Powodzenia jutro w szkole

sobota, 15 lutego 2014

Imagin cz. 3

Siedziałem, chodziłem, waliłem ręką w ścianę, piłem kawę i tak na okrągło. Nie mogłem znieść tej niepewności…
I wtedy z sali, w której leżała (T.I.) wyszedł lekarz.
-I co z nią? Co z (T.I.)!?
-Będzie miała zaraz operację.
-Operację!? Jak to?
-Nie mogę panu udzielać takich informacji…
-Wiem, nie jestem jej rodziną… Ale bardzo pana proszę! Ja ją kocham! Ona nie może umrzeć!
-Dobrze… Niech pan tylko nie panikuje… Będzie dobrze. Szczerze? Jak ją tu przywieźli to myślałem, że nie będzie żadnych szans, mimo to walczyliśmy o nią i nie poddawaliśmy się. No i to jakiś cud, teraz ma coraz większe szanse na przeżycie.
-Ale co z tą operacją?
-Ma złamanie otwarte nogi, będziemy ją składać operacyjnie. Ale może też się stać, że nie uda nam się tego złożyć. Tak jak już mówiłem to poważne złamanie… Być może konieczna będzie amputacja…
Nie wiedziałem co powiedzieć, ale po chwili stwierdziłem, że zawsze mogło być gorzej.
-To nie ważne! Ważne żeby tylko przeżyła! I tak ją będę kochać! A coś poza tym co jej jeszcze jest?
-Jest strasznie poobijana, stan bardzo kiepski ale stabilny i to jest ta najlepsza informacja. Jest nadal nieprzytomna, ale to nie dziwne przy jej obrażeniach. Teraz bierzemy ją na operację, to jedna z ważniejszych rzeczy. Chcemy uratować tą nogę.
-Jasne…
-Niech pan się gdzieś przejdzie, tyle pan już tu siedzi. I głowa do góry! Będzie dobrze! (T.I.) jest naprawdę silna, no i ma dla kogo żyć, nie każdy ma takiego chłopaka jak pana.- uśmiechnąłem się mimo wszystko. Dzięki temu lekarzowi wiedziałem, że jest duża szansa, że będzie wszystko dobrze! A przecież widziałem ten samochód… To cud, że ona jeszcze żyje!
Mimo, że nie chodzę co niedziela do kościoła, nie modlę się codziennie tak jak to wypada, mimo to wszystko poszedłem do kaplicy, która była niedaleko, uklęknąłem i zacząłem się modlić.
-Dziękuje… Dziękuje ci za wszystko! Za to, że dałeś mi (T.I.) i że nie dałeś jej teraz odejść ode mnie… Proszę jeszcze o jedno, wiem, że to może za dużo… Ale żeby z tą nogą było wszystko dobrze… Błagam… Ona nie pozwoli na obcięcie tej nogi, nawet jeśli to będzie decydować o jej życiu, przecież ją znam i to dobrze… może nawet za dobrze…
-Conor?- obejrzałem się do tyłu. Stała tam zapłakana mama (T.I.). Wstałem, podbiegłem do niej i ją przytuliłem.
-Wiesz co z (T.I.)? Piotr szuka lekarza, ale nie może znaleźć. – Piotr, tata (T.I.). -A mi udało się ciebie znaleźć.- nadal płakała, nie mogła się uspokoić. Jak dobrze ją rozumiałem…
-Lekarz operuje (T.I.).
-Operuje!? Jak to!?
-Nie, spokojnie. Jest z nią coraz lepiej! Na początku lekarze nie dawali jej szans na przeżycie, a teraz jej stan jest kiepski, ale stabilny! Ona to przeżyje, obiecuje pani!
-Ale co z tą operacją!?
-Operują jej nogę. Ma bardzo poważne złamanie, jeśli to się nie uda, być może konieczna będzie amputacja…
-O Boże…
-Trzeba być dobrej myśli! Najważniejsze jest to, że żyje! A ja i pani będziemy ją przecież kochać nawet jeśli będzie bez nogi! - chciałem przekazać jej jak najwięcej nadziei i chyba udało mi się. Uśmiechnęła się i ponownie przytuliła się do mnie.
-Lepszego chłopaka od ciebie (T.I.) nie mogła już znaleźć. Będziesz wspaniałym zięciem.- nie powiem, że taka pochwała mnie nie ucieszyła, bo cieszyła i to bardzo!
Wtedy doszedł pan Piotr i razem poszliśmy pod salę operacyjną. Operacja bardzo się opóźniała, ale nie mogłem panikować, wiedziałem, że jej rodzice i tak ledwo żyją ze strachu o córkę. Nie chciałem tego pogarszać.
Wtedy wyszedł lekarz.
-I co z (T.I.)!?- wybiegłem do niego pierwszy, ale on mnie zignorował.
-Państwo są rodzicami (T.I.)? Operacja nie udała się do końca… Nie mogliśmy złożyć jej stopy… Będzie konieczna amputacja. Jeżeli wasza córka nie obudzi się w ciągu najbliższej godziny, wy podpiszecie zgodę na amputację.
Jej rodzice zaczęli płakać, ja starałem się powstrzymać, ale kilka łez słynęło po moich policzkach mimowolnie.
-Panie doktorze!- zawołałem.
-Tak?
-Ale ona przeżyje?
-Tak, jej stan jest z sekundy na sekundę lepszy!
-Dziękuje. – uścisnąłem jego rękę i wróciłem do jej rodziców.- Będzie dobrze.
Czas strasznie się budził, ale po jakiś 30 minutach wyszedł do nas lekarz.
-Mam dobrą wiadomość. (T.I.) się wybudziła! Chciała, żeby przyszedł do niej Conor, ale tylko na chwile.
-Czy ona już wie?
-Tak, niech pan z nią pogada… Bo nie chce się zgodzić.
-A co jak się nie zgodzi?
-Może być zakażenie i wtedy tego już może nie przeżyć…
-Dobrze, zrobię wszystko co w mojej mocy.
Wszedłem do sali. Na jednym z łóżek leżała (t.i.) była cała poobijana.
-Cześć śpiąca królewno. W końcu się obudziłaś.- złapałem ją za rękę, a ona lekko ją ucisnęła.
-Nie, nie dam obciąć sobie nogi! Będę wtedy jeździć na wózku, a mieszkam na 3 piętrze w bloku bez windy! Nie stać mnie na lepsze mieszkanie!
-Możesz zamieszkać ze mną.
-Nie chce być dla ciebie ciężarem! Poza tym w pracy nie będą chcieli mieć takiej kaleki jak ja, no i ty. Po co takiemu piosenkarzowi kaleka!? W gazetach będę o tym pisać, w internecie, wszędzie rozumiesz!? Jak ludzie będą na mnie patrzeć?- mimo, że ledwo mówiła, dalej się ze mną kłóciła.
-Nie będziesz dla mnie ciężarem! Zrozum kocham cię! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! Wiesz co ja przeżyłem jak dowiedziałem się o wypadku! Myślałem, że nie przeżyjesz, twoi rodzice też! A ty teraz nie chcesz wykorzystać tej szansy, którą dostałaś, żebyś mogła żyć!
-Takie życie to nie życie…
-Jeżeli nie zrobisz tego dla siebie to zrób dla mnie, dla twoich rodziców, dla… dla twojej rodziny i przyjaciół! Proszę… My wszyscy ciebie kochamy! Życie bez ciebie to nie życie…
-Nie, nie wiesz co ja czuję, bo nie jesteś w mojej sytuacji…
-Czemu ty jesteś taka uparta!?- puściły mi już nerwy. Ona musi być zawsze taka samodzielna.- Proszę… Będę ci pomagać, będę się tobą opiekować! Jak będzie trzeba to zrezygnuje z trasy!
-Co to to nie… jakiej trasy? To chciałeś mi powiedzieć!?
-Tak… już nie chce jechać ta to trasę…
-Masz na nią jechać mimo wszystko! Pomyśl o fanach.
-Bez ciebie nie pojadę już nigdy na żadną trasę. Też pomyśl o moich fanach. Nie myśl już o sobie, po prostu zrób to dla nas! – już nie miałem więcej pomysłów, po prostu rozpłakałem się.
-Nie płacz…- otarła moje łzy.
-To nie rób mi tego… nie rób nam tego… Kupię ci dobrą protezę nie będzie ci potrzebny żaden wózek! Obiecuje ci! Tylko podpisz ten cholerny papierek!- już nie miałem siły. Po prostu podałem jej tą zgodę i długopis. – proszę…
-Dobra...
-Dziękuje! Kocham cię! – pocałowałem ją delikatnie w usta, co sprawiło jej ból.- przepraszam… - podała mi podpisaną zgodę.- Muszę już iść, ale cały czas będę na korytarzu.
-Przyjedziesz do mnie, jak będzie już po wszystkim? Proszę…
-Jasne.
-Nie chce żeby rodzice widzieli mnie w takim stanie…
-Ale oni się martwią.
-Wiem i właśnie dlatego. Powiedz im, że jest wszystko dobrze i że ich kocham.
-Sama im to powiesz!- uśmiechnąłem się i poszedłem w stronę drzwi.
-Conor?
-tak?
-Kocham cię! Dziękuje, że tu jesteś! – uśmiechnąłem się ponownie i wyszedłem.
-Mam zgodę! – niemal krzyknąłem przekazując tą wiadomość lekarzowi i rodzicom (T.I.). – Nie było to łatwe zadanie, ale mam!- jej rodzice się do mnie przytulili dziękując mi.
-Zabierzemy ją teraz na operację, myślę, że nie zajmie nam to więcej niż pół godziny.
-Obiecałem jej, że po wszystkim będę z nią. Będzie to możliwe?
-Tak. Jej stan jest stabilny, więc myślę, że tak.
-Dziękuje.

Pół godziny to 30 minut, 1800sekund, a dłużyły się, jakby mijały godziny… Tak, ten dzień był najdłuższym w całym moim życiu i nikomu czegoś takiego bym nie życzył, nawet największym wrogom. Co bym dał, żebym to ja miał ten wypadek, a nie ona…

__________________________
No myślę, że będzie jeszcze co najmniej jedna część :D A tak wgl to podoba wam się?

Jeżeli macie do mnie pytania to możecie mi je zadawać na asku :D Te pytania nie muszą być wcale związane z Conorem :D Pytajcie o wszystko a ja wam opowiem! :) KLIK
Mam pytanie :) Czy nie uważacie, że Conor leci zdecydowanie za mało w polskich radiach czy programach muzycznych?? Tu macie aska 4fun.tv KLIK Jakbyśmy ich ładnie poprosili, to może udałby się, żeby któraś z piosenek Conora została dodana do programu 'Chcesz masz' A z tego co wiem, to piosenki, na które głosują ludzie, przechodzą później do ramówki! Więc mamy szansę częściej oglądać naszego idola w tv! :) To co Mayniacs bierzemy sprawy w swoje ręce??
Ja już trochę pisałam o Conorze z Jackiem z 4fun'a :D Nie znał on Con'a... Ale miał się zagłębić! :D I to się liczy.. chyba :D  No i pokazałam mu naszego bloga i też miał go przejrzeć :D 

czwartek, 13 lutego 2014

Imagin cz. 2

***opowiada Conor***
Nagle w słuchawce komórki usłyszałem trzask i piski. Przestraszyłem się.
-(T.I)! (T.I.)! Co się stało?- zacząłem się drzeć bez żadnego rezultatu… Nie dostałem żadnej odpowiedzi… Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to to, że moja dziewczyna miała wypadek i to przeze mnie... Bo chciałem jej powiedzieć coś, co teraz nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Teraz liczy się tylko ona… Ale czemu nie odpowiadała!?!? A co jeżeli coś jej się stało!? I to przeze mnie!!! Stałem jak słup, a łzy spływały mi po policzkach.
-Jej na pewno nic się nie stało! Może coś nas rozłączyło! Tak na pewno…- mówiłem sam do siebie, a po chwili byłem już w samochodzie i jechałem drogą, którą (T.I.) jedzie do pracy.
Po kilku minutach zauważyłem, że coś dzieje się na ulicy. Stoi policja, karetka na sygnale, ludzie zebrali się i obserwują, a policja najwyraźniej każe im się odsunąć. Wszyscy robią dwa kroki do tyłu. I wtedy zobaczyłem, jak ratownicy kładą jakąś dziewczynę na nosze. Byłem dosyć daleko, więc nie widziałem jej twarzy… -To nie może być ona…- dopiero wtedy zauważyłem samochód mojej dziewczyny, który nadaje się tylko na złom.
-O Boże…- szybko podjechałem bliżej i wybiegłem z samochodu. Chciałem płakać, ale moje oczy odmówiły posłuszeństwa.
-Nie może pan tu wejść.
-To moja dziewczyna!!!- wydarłem się.
-Zabieramy pańską dziewczynę do szpitala.- odpowiedział ratownik.
-Ale co jej jest!?
-Jej stan jest kiepski… Będziemy się starać, by ją uratować… Jak już mówiłem bierzemy ją do szpitala, tam zobaczymy jakie obrażenia dokładniej poniosła… I trzeba będzie czekać, te kilka godzin będzie decydujące…
Nie, nie chciałem tego słuchać… On nie mówi o (T.I.)! Na pewno! Nie… To nie może być o niej!
-To wszystko moja wina…- w końcu coś we mnie pękło i zacząłem płakać, nie, nie płakać, beczeć, jak małe dziecko… (T.I.)… Ona może umrzeć… i to przeze mnie…
-Proszę się uspokoić, wszystko będzie dobrze.- ratownik poklepał mnie po ramieniu.
-Nie! Nic nie będzie dobrze! – krzyczałem, ale po chwili postarałem się nieco opanować.- Niech pan mi obieca, że ona przeżyje…
-Tego niestety nie mogę obiecać.- znów się załamałem. - Przecież ona nie może umrzeć! Ona jest dla mnie wszystkim! Rozumie pan? Wszystkim!!!
-Tak, rozumiem. Niech pan z nami jedzie, nie może pan prowadzić w takim stanie. Dam panu jakieś tabletki na uspokojenie…
Wsiedliśmy do karetki, nie pozwolili mi iść tam, gdzie leżała (T.I.), siedziałem z przodu przy kierowcy. Wiedziałem, że ona leży z tyłu, za mną, a ratownicy walczą o jej życie… Dali mi jakoś naprawdę mocną tabletkę, która mnie nieco uspokoiła. Ale po głowie nadal chodziła tylko jedna myśl „Ona nie może umrzeć! Nie pozwolę na to!”
-Woli pan sam powiadomić jej rodzinę czy my mamy to zrobić?
-Ja to zrobię. Ale jej rodzice nie mieszkają w Anglii…
-A gdzie?
-W Polsce…
-To trochę daleko. Mimo wszystko musi pan ich powiadomić. W sumie nie powinienem nawet panu nic mówić o stanie (T.I.).
-Tak, wiem… Dziękuje… Dziękuje za wszystko.- powiedziałem, a karetka zatrzymała się. Chciałem otworzyć drzwi.
-Niech pan poczeka. – zobaczyłem jak niosą (T.I.) na noszach. Nie posłuchałem się, wyrwałem się i pobiegłem za nią.
Była cała zakryta, widać było tylko jej twarz. Była cała poobijana i w krwi. Znów łzy zaczęły płynąć strumieniami. Nie mogłem się pogodzić z tym, że ona może umrzeć.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze… Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Na pewno chce pan sam zadzwonić do jej rodziców?
-Tak.- nawet nie zauważyłem, kiedy nosze z moją dziewczyna znikły mi z oczy.- Gdzie ją zabraliście?
-Na OIOM. Niech pan najpierw zadzwoni.
-Dobrze.
Nie wiedziałem jak powiedzieć jej rodzicom, że ich jedyna córka, która wyjechała z kraju do pracy, zakochała się w nim i odwiedzała ich tak rzadko, teraz może umrzeć.  Wyjąłem komórkę z kieszeni i wybrałem numer jej taty. Wiedziałem, że on przyjmie to na pewno spokojniej niż jej mama, która jest taka wrażliwa… Jednak nadal bałem się nacisnąć zielonej słuchawki…
-To moja wina… Teraz muszę po nich zadzwonić… Muszę zrobić to co do mnie należy!- no i zadzwoniłem.
-Ooo cześć Conor! Co tam u was? Wszystko dobrze?- zapytał ucieszony tata mojej dziewczyny.
-Nie proszę pana… Nic nie jest dobrze…- głos mi się załamał.
-Conor!? Co się stało!?
-(T.I.) Miała wypadek… - nie mogłem mówić.
-Co? Co jej się stało? Nic jej nie jest?
-Jej stan jest bardzo ciężki… Lekarze mówią, że kilka kolejnych godzin będzie decydujących…- musiałem mu to powiedzieć. Nie mogłem tego zataić. Przecież nie wybaczyliby mi tego. Oni cenią sobie przede wszystkim szczerość.
-O Boże… Zaraz wsiadamy w pierwszy samolot i będziemy… Jesteś w szpitalu?
-Tak… Jak wylądujecie to zadzwońcie, poproszę kogoś żeby po was pojechał.
-Nie, damy radę. Przyjedziemy taksówką…
-Dobrze, muszę kończyć, bo przyszła policja.- rozłączyłem się, gdy zobaczyłem policję, która już na mnie czekała.
-Dzień dobry. Musimy zadać panu kilka pytań. Może pan z nami pojechać na komisariat?
-A nie możemy tu? Proszę, chcę być przy niej… Ona jest dla mnie wszystkim.
-Dobrze.- policjant okazał się być miły, z resztą na takiego wyglądał. Zadał kilka pytań.
-To wszystko moja wina.
-Dlaczego?
-Zadzwoniłem do niej… Ona jechała samochodem… Chciałem jej powiedzieć, że jadę w trasę i że ona pojedzie ze mną… Wszystko już załatwiłem… nawet gadałem z jej szefem… Ale ona powiedziała, że… że weźmie tą głupią słuchawkę i wtedy jej powiem o tym… Nie zdarzyłem jej jednak o tym powiedzieć… Usłyszałem pisk opon i to, jak ona pisnęła… Za chwilę nastała taka niepokojąca cisza… Rozłączyłem się i szybko przyjechałem tam…
-Dobrze…- policjant wszystko zapisał.- To nie jest pana wina… Mówię panu, wszystko będzie dobrze. – uśmiechnął się ciepło do mnie.- Musi pan się nie poddawać, nie załamywać się. Teraz będzie pan jej bardziej potrzebny niż kiedykolwiek. Niech pan się trzyma.- znów się uśmiechnął i poklepał mnie po ramieniu.
-Dziękuje.
-Nie ma za co. Muszę iść, do widzenia. Będzie dobrze.- powiedział oddalając się.
________________________________
Dawno nie było smutnego imagina i tak mnie jakoś naszło xD Może być??

wtorek, 11 lutego 2014

Imagin cz. 1 (wstęp)

Cześć. No i nie miałam wczoraj czasu, a tak starałam się wyrobić... 
Mam dla was taki tam wstęp (tak wiem, krótki...), który potrzyma was w takiej niepewności trochę :) 

Jak codziennie rano o 6.00 obudził mnie dźwięk budzika. Wstałam, włożyłam stopy do kapci w kształcie kota i założyłam swój ulubiony szlafrok. Poczłapałam do kuchni. Tam zaparzyłam sobie moją ulubioną kawę. Później sięgnęłam po miseczkę do jednej z białych szafek, wsypałam do niej płatki i zalałam je mlekiem. Następnie wzięłam szybki prysznic, zrobiłam sobie lekki, naturalny makijaż i założyłam ubranie, które zaplanowałam już wczoraj wieczorem. Była to biała koszula, czarna marynarka i granatowa spódnica, której tak bardzo nie lubiłam, no ale cóż, pracowałam w jednym z biurowców w Londynie i musiałam jakoś wyglądać. Włosy spięłam w kok i byłam już gotowa do wyjścia, jednym słowem ten dzień nie zapowiadał się na jakiś wyjątkowy, był po prostu jednym z tych nudnych, szarych, pracowitych dni.
Wsiadłam do samochodu, a swoją torebkę rzuciłam na siedzenie obok. Włożyłam kluczyki do stacyjki i ruszyłam. W pewnym momencie usłyszałam słowa swojej ulubionej piosenki, dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że one wcale nie dobiegają z radia, tylko z mojej torebki. Ktoś do mnie dzwonił.
-Cześć.- to był Conor, mój chłopak. Jest piosenkarzem i bardzo fajnym człowiekiem. Poznałyśmy się dopiero, w Anglii. Pewnego dnia przyszedł załatwić coś u mnie w biurze i tak słowo po słowie dogadaliśmy się, zaprzyjaźniliśmy i w końcu zostaliśmy parą. -Nie mogę rozmawiać, kieruję.
-Dobra, dobra, muszę ci opowiedzieć newsa!
-Ok, ale poczekaj, poszukam słuchawki i wtedy mi wszystko opowiesz. Nie lubię gadać przez komórkę i kierować…
-No jasne. – położyłam komórkę obok i próbowałam otworzyć swoją torebkę, jednak bez większych efektów. Szarpałam za zamek, ale on nie zamierzał ani drgnąć. Bez zastanowienia zaczęłam go szarpać nie patrząc na drogę przed sobą ani nie trzymając kierownicy.
Chwilę później zerknęłam na drogę, na przejściu przechodziło kilka osób, a ja jechałam prosto w nich z niemałą prędkością. Zaczęłam gwałtownie hamować i wjechałam w jakiś słup. Usłyszałam krzyk Conora: „(T.I)! (T.I.)! Co się stało?” – to były ostatnie słowa, które pamiętam…

poniedziałek, 10 lutego 2014

KONKURS

Cześć :)
No to znamy już wyniki konkursu :D
Wygrała oczywiście @BooBearPoland ze swoim ślicznym rysunkiem :) - wygrała naszyjnik
2 miejsce ma Ewa, -wygrała opowiadanie z sobą w roli głównej
a 3 opowiadanie Tini . - wygrała opowiadanie z sobą w roli głównej
Po pierwsze to wam bardzo dziękuje, że wzięłyście udział w tym konkursie, mimo że nagrody nie były jakieś wyszukane i że się postarałyście! Kocham was <33 A no i GRATULUJE WAM :)
Praca która wygrała :D
A teraz prośba do dziewczyn, które brały udział w konkursie ^^
@BooBearPoland wyślesz mi swój adres na emaila, żebym mogła wysłać ci ten naszyjnik? A kiedy ci go wyśle to nie wiem, ale raczej w tym tygodniu (jeśli podasz adres) :)
Ewa i Tini, jeżeli macie jakieś pomysły na imaginy o sobie to pisajcie :D Będę czekać :D A jeżeli wszystko wam jedno to też napiszcie, chcę żebyście były jak najbardziej zadowolone z tego :) W końcu się napracowałyście.

A teraz do wszystkich :) Imagin... właśnie zaczynam go pisać ^^ nie wiem czy się na dzisiaj wyrobię, miałam wczoraj ale najpierw pojechałam na zakupy, a później przyjechali niespodziewanie goście, potem przygotować się do szkoły, no i tak jakoś wyszło... Jak dziś nie będzie to jutro na 1000000%!!!


piątek, 7 lutego 2014

Imagin cz. 7

Heej :) Kto już kończy, a kto zaczyna ferie? Ja kończę :( I znów zacznie się szkoła... Ale nowy plan jest dużo lepszy od starego, myślę nie dam radę pogodzić szkołę z blogiem i nadal dodawać imaginy w miarę regularnie :D Najcięższym dniem jest czwartek, wszystkie lekcje, których nie lubię jednego dnia... Więc, gdy kiedyś nie dodam niczego w środę, a powinnam to wiedzcie, że to sprawka fizyki i całej reszty!


Wróciłam do domu wyczerpana. Położyłam się na łóżku i zaczęłam wspominać. Jak dobrze, że założyłam te trampki, szkoda za to, że nie zmieniłam koszuli i marynarki na coś bardziej wygodnego i sportowego. Gdy się już najedliśmy poszliśmy do parku na ściankę wspinaczkową. Było genialnie! No prawie… Bo niechcący porwałam koszulkę Conora. Skąd ją miałam? Nie chciałam się wspinać w swojej koszuli, więc kochany Conor zaproponował mi, że pożyczy mi swoją koszulkę. Pojechaliśmy więc do jego domu i założyłam jedną z jego koszulek. Jak się stało, że się porwała? Po prostu, jestem pokraką! Chciałam to wymazać z pamięci, ale tego jak on się ze mnie śmiał nigdy nie zapomnę! Nie śmiał się dlatego, że jest wredny, po prostu to było śmieszne! Sama, gdy tylko wstałam zaczęłam się z siebie śmiać. No ale cóż, koszulka i zaznaczmy, że nie tania koszulka ma teraz dziurę. Przepraszałam chyba z milion razy, ale przeprosiny koszulki nie zwrócą. Postanowiłam, że odkupię mu taką samą, no przynajmniej podobną. Conor mówił, że wcale nie muszę i, że nic się nie stało, a jeżeli mi bardzo na tym zależy, żebym ją zszyła lub kupiła jakoś tanią. No ale ja, jak to ja, jak sobie coś postanowię to muszę to zrobić. Więc odkupię mu tą koszulkę. Bo przecież pieniędzy i tak ode mnie nie przyjmie.
Od tych wspomnień sama nie wiem kiedy, ale chyba usnęłam. Obudziłam się z rano. Był poniedziałek. Spojrzałam na zegarek, była już 7.00.
-Dlaczego ten głupi budzik nie zadzwonił!? – lekcje zaczynałam dziś o 8.00, jak co piątek. Na szczęśnie nie miałam rano żadnego dyżuru, ani nic z tych rzeczy, więc była mała szansa, że jeszcze zdążę.
Wstałam i pomaszerowałam szybko do łazienki, w międzyczasie wstawiłam wodę na kawę i wsadziłam chleb do tostera. Później szybko ubrałam się w coś luźnego. Nagle poczułam zapach spalenizny…
-TOSTY!!!- wrzasnęłam i pobiegłam do kuchni. Wyjęłam je, były już całe czarne… Zerknęłam na zegarek. 7.20. – Spokojnie, mam jeszcze czas… Mam jeszcze czas… Czemu ja wczoraj nie zrobiłam sobie tych cho… przeklętych kanapek!- przecież obiecałam, że nie będę przeklinać, więc nie przeklinam!
Nie miałam czasu robić kanapek ani tym bardziej tostów. Zjadłam więc szybko płatki z mlekiem, do torebki włożyłam kilka groszy i wyszłam w domy.
-O kurcze… Przecież nie mam samochodu! Rower! Tak rower mnie uratuje…- pocieszyłam się w duchu. Otworzyłam garaż i nagle olśniło mnie! Rower został w sobotę u Conora… - Nie no… fajnie!
I wtedy zadzwonił Conor.
-Czeeść. Idę do garażu, a tu twój rower.
-Ooo no co ty nie powiesz!
-Myślałem, że nie zauważyłaś. Nie dzwoniłaś ani nic…
-Nie spoko, po prostu jedyny działający pojazd został u ciebie…
-A no tak… Przyjadę po ciebie.
-Nie, nie trzeba…
-Będziesz iść na pieszo? Wiesz, która godzina?
-Nie.
-7.40 Masz dwadzieścia minut do pierwszej lekcji.
-Jeszcze wiszę ci koszulkę, a ty będziesz po mnie przyjeżdżał!?
-Nie chce żadnej koszulki!
-Dobra cześć, nie zdążę dojść na tą lekcję…- rozłączyłam się.
Okeey nie byłam miła, ale dzisiaj też nic nie było dla mnie milutkie. Więc czemu ja miałabym być miła? Ale Conor był miły i nie zasłużył sobie na to… - Lottie, weź się w garść. Później go przerosisz, a teraz idź, a nie stoisz jak ten słup!- nakrzyczałam w duchu sama na siebie i to dodało mi kopa.
Zamknęłam więc garaż i poszłam w kierunku szkoły. Idąc tak i uświadamiając sobie, że wgl nie przygotowałam się na dzisiejsze zajęcia usłyszałam jak ktoś zaczął trąbić. Odruchowo obejrzałam się za siebie. Obok mnie właśnie zatrzymał się dobrze znany mi samochód, samochód Conora. Okno otworzyło się i wtedy go zobaczyłam. Mimo, że nie było jeszcze ósmej, na jego twarzy był szeroki uśmiech i ogólnie rzecz biorąc był szczęśliwy i rozpromieniony.
-Hej. Czy mogłaby pani zrobić mi tą przyjemność i dać się podwieźć do szkoły?
-No nie wiem…
-Jest już za 15…- wsiadłam od razu, więcej argumentów nie potrzebowałam.
-Idiota…
-Chcesz się spóźnić?
-Nie. Wszystko jest dziś przeciwko mnie! Budzik nie zadzwonił, wstałam pół godziny za późno. Przypaliły mi się tosty, musiałam zjeść płatki z mlekiem, na które dziś nie miałam ochoty. Byłam mega spóźniona, nie wypiłam kawy i nie mam kanapek! Zepsuł się samochód, a rower był u ciebie… Przyjeżdżasz, patrzę na ciebie, a ty uśmiechnięty! Z czego ty się cieszysz? Że nie wypiłam kawy!?- Conor po raz setny wysłuchał w całości mojego marudzenie i dopiero później to skomentował, oczywiście śmiejąc się ze mnie.
-Ta… Naprawdę najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wypiłaś kawy…
-A żebyś wiedział! Ja nie funkcjonuję bez kawy.- chłopak skręcił w uliczkę, która wcale nie prowadziła do mojej szkoły.
-Pogięło cie!? Zawracaj!
-Bo co mi zrobisz?
-Jeszcze nie wiem…
-To ty pomyśl, a ja zaraz wracam.- Chłopak zatrzymał się i po chwili wrócił z kawą.
-Dobra, wybaczam ci to. Dasz mi tą kawę?- zapytałam.- Dziękuuje! A teraz która godzina?
-Za dziesięć.
-Nie zdążymy…
-Weź nie marudź.
-A ty tak w ogóle z czego taki zadowolony?
-Że masz już kawę. No, i że cię widzę… Stęskniłem się…- teraz ja również uśmiechnęłam się. Conor- jedyna rzecz, no w sumie osoba, która dziś rano mnie nie zawiodła. On zawsze był w gotowości i co najważniejsze pod ręką! A tak pyzatym to strasznie mnie kręcił. No i lubiłam go! Kochałam spędzać z nim czas i… Jak ja przedtem żyłam bez niego!?
-Dziękuje. Dziękuje za wszystko. – pocałowałam go w policzek, gdy ustaliśmy przed szkołą. Widziałam, że uczniowie również dopiero dochodzą do szkoły, więc nie śpieszyłam się. Ale to co się stało za chwilę… Nie no tego się spodziewałam! Nawet nie wiem kiedy to się stało, a zaczęliśmy się całować! O jeju… Uczucie nie do opisania! Po prostu poczułam się jak tak nastolatka, która po raz pierwszy się zakochała i był to jej pierwszy pocałunek. No oczywiście nie była to moja pierwsza miłość, ale kto wie, czy nie będzie ostatnią? Całować też się już wiele razy całowałam, ale to było takie… takie magiczne!
I wtedy usłyszałam dzwonek…
-Eh… Muszę już chyba lecieć…
-Ta…
-To ja ten… no… idę… cześć…
-Przyjadę po ciebie później… Paaa… - nie wiem czy dobrze usłyszałam, ale czy on po „paa” powiedział „kocham cię”!? Nie, to tylko moja bujna wyobraźnia…
No i później to już tym bardziej zachowywałam się jak typowa nastolatka, nie mogłam skupić się na lekcjach < do których z resztą nie byłam przygotowana>, opowiedziałam o tym wszystkim Louise i jarałyśmy się tym… Dzień ten minął więc szybko i co było nadzwyczaj niepokojące, bez żadnej wpadki! Przecież nie przygotowałam się, a i tak wszystko mi się udało! Normalnie, gdy jestem przygotowana < i zaznaczam tu, że bardzo porządnie przygotowana!> zawsze, ale to zawsze, ktoś się do mnie przyczepi, że robię coś nie tak jak powinnam, co kończyło się kazaniem wujka-dyrektora. Wiec ten dzień, mimo koszmarnego początku nie musiał być taki zły! Poza tym Conor miał zaraz po mnie przyjechać, w końcu obiecywał mi to rano.
-Całujesz się z każdym po trzech dniach znajomości?- zapytał znajomy głos, gdy czekałam na Conora. A jednak, Chris to widział. Chyba znów musiałam być tą niemiłą Lottie, tą co była rano, kto wie czy nawet nie będę jeszcze gorsza. Nie lubiłam takiej siebie, ale jeżeli miał się w końcu ode mnie odczepić, to musiałam tak zrobić.
-No nie z każdym… Na przykład z tobą nie.- nawet mój głos nie był taki jak zawsze, tylko taki niemiły… Jestem wiedźmą!, ale jeżeli to ma podziałać…
-Nawet pyskować się nauczyłaś? Nieźle… Kiedyś byłaś inna Lottie…
-Ty też… Zanim poznałam Conora byłeś miły, udawałeś takiego nieśmiałego, grzecznego chłopczyka, a gdy pojawił się groźny przeciwnik, który może ci zaszkodzić, zamieniasz się w podłą żmiję, która za wszelką cenę chce zdobyć smaczny kąsek… - ach te moje porównania… Nie zawsze trafne, a jednak często ich używałam… Czy pasowały teraz? Raczej tak, w sumie nie zastanawiałam się wtedy.
I wtedy nadjechał mój wybawca, Conor! Jak ja go kocham! Zawsze przyjeżdża wtedy kiedy jest mi najbardziej potrzebny! Ten to ma nosa…
-Ja żmiją? Popatrz w lustro. Conor, bogaty małolata, więc Lottie olewa skromnego nauczyciela i leci na kasę małolata!
-No nie jestem taki pewien, czy Lottie wybrała mnie tylko ze względu na kasę…- Chris odwrócił się, a za nim stał Conor, jego były uczeń i jak sam go nazwał przed chwilą „bogaty małolata”, którego ubóstwiałam za wszystko!
Chris tylko prychnął i odszedł. My z Conorem poszliśmy więc do jego samochodu.
-Moglibyśmy podjechać do ciebie? Wzięłabym swój rower…
-Ok.
-A może skoczymy gdzieś coś zjeść? Tym razem ja stawiam.
-Nie chce mi się…
-Ale…
-Pojedziemy do mnie po rower i tyle.
-Gdzie jest ten szczęśliwy Conor, co był rano!? Który umiał mnie rozbawić, pocieszyć, a nie jeszcze bardziej dołować…- Conor spojrzał na mnie, lecz po chwili swój wzrok znów skierował na drogie. Nie było to spojrzenie typu: nie martw się, zaraz mi przejdzie, a spojrzenie typu: mam focha, nie odzywaj się, bo każde słowo może być użyte przeciwko tobie! Miałam się więc nie odzywać, jednak po chwili wiedziałam już chyba o co chodzi, dobra byłam tego pewna.
-Ty chyba nie wierzysz w to co powiedział ten idiota Chris!?
-On zna cię dłużej i lepiej…
-Że ja niby spotykam się z tobą dla kasy!?- spytałam z niedowierzaniem.- przecież ja, jak i zarówno ty, wiemy dobrze, że taka nie jestem! No, przynajmniej ja to wiem…
-Nie chce mi się kłócić…
-No ale tak myślisz!? Myślałam, że jesteś inny…
-To ja myślałem, że jesteś inna… Zakochałem się w tobie jak wariat, pragnąłem, byśmy każdą chwilę spędzali razem, chciałem, żebyś była najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem! No, ale jak ktoś taki jak ty, mógłby czuć coś do mnie? Ty jesteś wyjątkowa, a ja zwykły bogaty małolat…
-Nie nie jesteś bogatym małolatem! Jesteś idiotą… Bo ja ciebie kocham! A twoja kasa się dla mnie nie liczy! Nie wiem, jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć…  Możesz się zatrzymać?
-Nie. – w chłopaku coś pękło i zaczął przepraszać.- Lottie… ja… ja naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło… Ale on zaczął o tym gadać, a moja ostatnia dziewczyna była ze mną tylko dla kasy i…- pocałowałam go. Jedno, że byłam zła, a drugie że zakochałam się w nim po uszy, i że ostatni nie wyobrażam sobie bez niego życia… Przecież musiałam my wybaczyć!
-Czyli nie gniewasz się?
-Nie, już nie… Ale obiecaj, że już nigdy tak o mnie nie powiesz, że spotykam się z tobą dla kasy… Ja naprawdę do ciebie coś czuję i proszę, nie zepsuj tego…

Po tej szczerej rozmowie Conor zaproponował mi, żebyśmy zostali już tak oficjalnie parą. No cóż, nie znamy się długo, ale czuję, że to właśnie to, miłość na całe życie, a jeżeli nie zaryzykuję na pewno się o tym nie przekonam. 
_____________________________________
No to chyba koniec :D Cały ten imagin zajął mi równo 22 strony w Wordzie! Wow jestem z siebie dumna! Chyba jeden z tych najdłuższych :D Jakoś tak fajnie się go pisało, jak już usiadłam przy laptopie to nie wiem nawet kiedy i już część napisana :D To od jutra biorę się za pisanie kolejnego imagina, wydaje mi się, że nie będzie się go tak lekko pisało jak tego.. Ale dam radę! Tym bardziej, że wasze komentarze tak bardzo motywują do pisania!
No i znów bym zapomniała... GŁOSUJEMY jeszcze na prace konkursowe do 9 lutego, czyli do niedzieli (dokładnie do 23.59 :)) Na razie wygrywa rysunek @BooBearPoland, ale wszystko może się jeszcze zmienić, wszystko zależy od was :) 
Mi tak szczerze to wszystkie prace się spodobają xD Gorzej jakby był remis, bo mam tylko jeden naszyjnik

środa, 5 lutego 2014

Imagin cz. 6

-Powodzenia na kursie J - dostałam oto właśnie takiego sms’a  od Conora, następnego dnia po naszym spotkaniu.
-Oh… jaki on kochany.- uśmiechnęłam się sama do siebie, odpisałam mu i zeszłam na dół. Byłam już w sumie gotowa. Ubrałam się w rurki, koszulę i marynarkę. Do tego założyłam szpilki, no bo przecież nie założę conversów na ten kurs. Wujek, by mnie chyba zabił… Spoko, może dojdę w tym jakoś do mojej Cherry, o ile w ogóle dziś mi zapali.

Otworzyłam drzwi mojego autka, wsiadłam do niego i… nie zapalił.
-Nie no, rowerem to ja w tych butach nie mam zamiaru jechać!- mruknęłam pod nosem, wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam po taxi.
Gdy taksówka zatrzymała się pod szkołą wyciągnęłam z portfela ostatnie drobne i zapłaciłam. -Jakie szczęście, że jutro wypłata.- pomyślałam poszłam prosto do szkoły.
Było tu naprawdę pusto, w końcu czego mogłam się spodziewać? Jest niedziela, wszyscy leżą w domu przed telewizorem, a ja idę na kurs. Po prostu super, czego chcieć więcej?
Weszłam do sali numer 19, bo tam miał odbyć się ten cały kurs, na który tak bardzo nie chciało mi się iść. Mimo, że jestem optymistką, tu nie widziałam żadnych, ale to żadnych pozytywów. Usiadłam w ostatniej ławce, tak jak to robią uczniowie na nudnych lekcjach, na których nie mają zamiaru uważać.
-Dzień dobry. – w końcu, po kilku minutach wszedł facet w garniturze, a za nim kobieta w ciemnej marynarce i spódnicy.- Jesteśmy tu po to, by...- szczerze to dalej nie słuchałam. Wiedziałam, że jak będę słuchać to nie wytrzymam i powiem w końcu coś, czego będę długo żałować. Więc po chwili odpłynęłam do swojej krainy marzeń, był w niej Conor i ja…
-Cześć.- przysiadł się do mnie Chris, on chyba też był tym znudzony już na samym początku.
-hej.- mruknęłam. Właśnie w mojej krainie marzeń Conor złapał mnie za rękę i miał mi coś bardzo ważnego powiedzieć, a on bezczelnie mi to wszystko popsuł!
-Słyszałem, że kręcisz z tym dzieciakiem?
-Z kim niby?- zapytałam z wielkim zdziwieniem, jeszcze nic do mnie nie dochodziło, myślami dalej byłam z Conorem.
-No tym całym piosenkarzykiem, tym no Conorem!
-A co zazdrosny jesteś?
-Nie, ale zasługujesz na kogoś lepszego niż on...- powiedział tak, że łatwo było się domyślić, że lepszym od Cona jest on.
-Hm.. ty? Nie, nie sądzę. – wiem, nie było to miłe, ale on w końcu przerwał mi tak piękną scenę! Po tym zamknął się i nie odezwał się do mnie ani słowem. Ujęłam to krótko, ale dobitnie, tak, że nawet on to zrozumiał.
Później wykładowcy rozdali nam jakieś ankiety <oczywiście anonimowe> o tym, co byśmy zmienili w systemie oceniania i nauczania, więc mogłam zaszaleć i powiedzieć co o tym myślę. Niech wiedzą, że jest ktoś taki jak ja!
I w końcu skończył się ten jakże nudny kurs. Gdy wychodziłam ze szkoły, wujek do mnie zagadał.
-Dzień dobry Lottie.
-Cześć.
-Fajnie, że jednak przyszłaś.
-Fajnie, że się wcale nie odzywałam co?
-A ty co w takim złym humorze? To przez Chrisa?
-Taak, przylazł i nie dał mi słuchać… A ja chciałam tak bardzo tego posłuchać, wiesz chce się zmieniać na lepsze!- sama nie wierzyłam w swoje słowa, ale chciałam aby zabrzmiało to jak najbardziej serio, mimo, że oczywiście żartowałam.
-Dobrze, idź do domu i odpocznij. Jutro czeka szkoła.
-Już nie mogę się doczekać swoich lekcji!
-Jak ty to robisz, że ci to sprawia zawsze taką przyjemność!?
-Po prostu wiem, że mogę tym dzieciakom przekazać wiedzę i wiem, że w jakimś stopniu pomagam im w późniejszej karierze. – powiedziałam zadowolona z siebie i ze swojej pracy, jakbym co najmniej była jakimś super bohaterem i ratowała całą ludzkość! Chociaż czasami się tak czuję, czytając niektóre wypracowania… Nagle dostałam smsa, byłam pewna, że to od Conora, wiedział o której kończy się spotkanie i może chce mnie gdzieś zaprosić? Eh… znów się rozmarzyłam.-Ja będę na razie lecieć, paa.- oddaliłam się i dopiero po chwili zorientowałam się, że nie mam kasy ani samochodu.- Wujku...
-Tak?
-Pożyczył byś mi na taksówkę?
-A co twój samochód odmówił wreszcie posłuszeństwa? I tak dziwne, że ten grat tyle wytrzymał…
-Nie mów tak o Cherry… To co dasz?
-Odwiozę cię do domu. – poszliśmy więc w kierunku nowego audi wujka.
Dopiero gdy podjeżdżaliśmy pod mój dom przypomniało mi się o sms’ie. Wyjęłam komórkę i odblokowałam ją. Na ekranie wyświetliło się : Masz szanse wygrać milion! Automatycznie usunęłam to. Tych smsów potrafi przychodzić kilka dziennie. No nie powiem, żebym nie była zawiedziona. Naprawdę myślałam, że to Conor napisał…
Nawet nie zauważyłam kiedy zajechaliśmy na parking pod moim blokiem.
-Pokażesz tego swojego grata? Może uda mi się coś z nim zrobić.
-Jasne. – poszliśmy do Cherry, wujek otworzył klapę i zaczął coś w niej grzebać.
-Nie wiem, co się tu stało. Dam ci pieniądze i zaprowadzisz go do jakiegoś mechanika…
-Nie nie trzeba...- nie dokończyłam zdania, a wujek wepchał mi już kasę do ręki.
-Nie marudź. A nie myślałaś o wymianie tego grata na coś lepszego?
-Cherry!
-Tak, nie myślałaś o zmianie Cherry na coś lepszego, nowszego?
-Jak dasz mi podwyżkę to może kiedyś o tym pomyśle. – wujek potraktował to jako żart i zmienił temat.
-Dobra, to ja będę już leciał, bo ciotka pewnie czeka z obiadem. Może wpadniesz kiedyś do nas.
-Może kiedyś wpadnę.
-Cześć. – dał mi buziaka w policzek i odszedł.
-Paaaaa….- nie pamiętam kiedy się tak za mną ostatnio żegnał. Zawsze byłam ta zła co robi wszystko źle… Ale nie narzekam, to było miłe. Tym bardziej, że dał kasę na naprawę mojego autka.
-No Cherry, będziesz jeszcze jeździć. Obiecuję ci to…- poklepałam samochód i poszłam do domu.
Gdy tylko przekroczyłam drzwi zdjęłam swoje buty, miałam ochotę nimi rzucić, ale były za drogie, więc szkoda mi ich było. Mówiłam już, jak strasznie bolą mnie nogi!?
Wyjęłam telefon, od tamtego smsa rano, nie dostałam żadnego znaku życia od Conora. Zadzwoniłam więc do niego, pod pretekstem, czy zna jakiegoś dobrego mechanika. Ale nie odebrał, za jakiś czas znów spróbowałam, później jeszcze raz, ale to też nie dawało żadnych efektów, więc w końcu włączyłam sobie jakąś komedię romantyczną w TV i zaczęłam oglądać.
-Kocham cię…- powiedział ten jakże przystojny aktor do swojej dziewczyny, z którą musiał się rostać…
-Kto śmie mi przeszkadzać!? – mruknęłam, gdy usłyszałam głos dzwonka od drzwi.
-Dobry.- przywitałam moją sąsiadkę, która stała zza drzwiami.
-Dzień dobry. Na dole stał jakiś chłopak i się pytał o panią.
-Ooo A wie może pani kto to był?
-Nie, nie znam go. Pytał się czy znam panią i czy mogłabym panią poprosić, by pani do niego zeszła.
-Nie mógł zadzwonić domofonem?
-Nie znał kodu, ja w sumie też.
-Aaa no tak. To ja już schodzę. Dziękuję bardzo.
Zaczęłam się jarać, to na pewno Conor! Tak to musi być on! Ale czemu nie zadzwonił?  Założyłam trampki, które tak bardzo nie pasowały mi do tej marynarki i wyszłam z domu.
Wybiegłam z bloku i zaczęłam rozglądać się, ale nigdzie nie widziałam Conora.
-Cześć, czemu byłaś taka zła?- za mną stał Chris.
-O Boże… To znowu ty? – od razu zmienił mi się humor, może Chris był przystojny, ale teraz miałam w głowie tylko Conora, nie wiem co ten chłopak w sobie ma, ale zakochałam się w nim po uszy!
-No, a kogo się spodziewałaś? Conora?
-Może…  Zrozum, nie interesujesz mnie…
-Kiedyś byłaś inna. Przecież podobałem ci się.
-Dalej mi się podobasz, ale tylko podobasz. Jasne? Możemy być przyjaciółmi, nikim więcej… A teraz sorry oglądam film. Cześć. – obróciłam się i wróciłam do domu.
Pod moim mieszkaniem czekała moja sąsiadka. Była ona wielką plotkarą, więc całe osiedle będzie wiedzieć, że do Lottie przyszedł jakiś facet! Ale sensacja…
-I co chciał ten przystojniak?
-Pomyłka.
-Jak to? Przecież wyraźnie pytał się o ciebie, o Lottie.
-Zwykły zbieg okoliczności.- spróbowałam roześmiać się, ale jakoś tak mi nie wyszło.
-Nie umiesz kłamać kochanie. Mi możesz zaufać. – Taaak, mogę zaufać, że do jutra, całe osiedle będzie o tym wiedzieć.
-Kolega z pracy. Przyniósł mi pendrive, muszę zrobić porządki w papierach ze szkoły. Wie pani, najmłodszego zawsze wykorzystują do Czernej roboty…
-I tak wiem swoje…- stwierdziła i weszła do swojego mieszkania, a ja do swojego.
-Co za kobieta!?- jęknęłam i poszłam oglądać film.
Nagle, znów w jednej z najgorętszych scen przerwał mi dzwonek.
-OMG… Kto tym razem? Znów ona?- i nie pomyliłam się. Była to moja kochana sąsiadka.
-Lottie, wiedziałam, że prędzej czy później chłopcy będą za tobą latać, ale nie myślałam, że aż tak.
-Co, to znowu tamten?
-Nie, tym razem inny.
-Ooo, a to ciekawe…
-Ja idę i tak na dół, więc przekazać mu coś?
-Tak, że zaraz przyjdę. – sąsiadka poszła sobie, a ja pośpiesznie założyłam trampki, które nadal nie pasowały do mojej marynarki. Ciekawe kto tym razem… Zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi i wyszłam z bloku. Niedaleko stała moja sąsiadka z… z CONOREM!!! Ale byłam szczęśliwa! Gdy nagle usłyszałam słowa sąsiadki.
-Wiesz młodzieńcze, Lottie ma powodzenie i chłopaków, więc musisz się o nią bardzo starać, żeby ją zdobyć!
-Oh, będzie ciężko… - roześmiał się.
-Ale ja naprawdę nie żartuje. Dziś był u niej taki przystojniak, też się o nią mnie pytał i ona do niego też zeszła, ale jakoś szybciej niż teraz do ciebie, może woli jego?
-Ooo Lottie! Heeej.- Conor ominął sąsiadkę i podszedł do mnie.
-Hej.- pocałował mnie w policzek.- Dziękuje pani bardzo, że dotrzymała pani jemu towarzystwa. – uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie ma za co.
-Hm… Kogo wolisz ode mnie i kto do ciebie dziś przyszedł?
-A co to przesłuchanie!? A tak na serio to Chris… Ale to on nie jest ważny. Stęskniłam się trochę za tobą.
-Tylko trochę?
-No.. trochę bardzo. – uśmiechnęłam się i tym razem to ja pocałowałam go w policzek.
-Masz ochotę coś zjeść? – uśmiechnął się tajemniczo.

-Ja? Zawsze! A z tobą to już na pewno! – chłopak objął mnie i poszliśmy tak w stronę jego samochodu.  Normalnie przeszkadzało by mi to, że chłopak obejmuje mnie w 3 dniu naszej znajomości, ale cóż, mówiłam już chyba, że Conor ma w sobie to coś!
_______________________________
Haha sama nie wierzę, że aż tak się rozpisałam! Już 6 część i nadal jakoś nie umiem zakończyć tego imagina. A tak wgl to podoba on się wam? Bo jak nie, to mogę przestać go pisać i zacząć pisać jakiegoś innego :)