niedziela, 2 lutego 2014

Imagin cz 5

Gdy zjedliśmy już sałatkę postanowiliśmy ruszyć swoje tyłki z krzeseł i gdzieś pójść.
Wyszliśmy wiec z domu Conora i poszliśmy prosto przed siebie, minęliśmy ten mega drogi sklep i szliśmy dalej.
-Ooo jaki plac zabaw!- na serio był duży. Taki fajny. – Jak ja byłam mała nie było takich fajnych miejsc… - chłopak wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę tego placu zabaw.
-Ty na serio chcesz iść tam?- zapytałam, a on nadal mnie tam ciągnął.
-Tak.
-Nie jesteśmy za starzy?
-Nie wiem jak ty, ale ja nadal czuje się jak dziecko, także… - też się często tak czułam!
-No dobra, to mnie przekonuje.
No i pobiegliśmy. Nie otwieraliśmy bramki, ogrodzenie te było tak niskie, że po prostu przeskoczyliśmy przez nie.
-Kto ostatni ten ciamajda! – krzyknęłam i pobiegłam na huśtawkę. No i oczywiście byłam pierwsza!
-Oh nie! Jestem ciamajdą…- mruknął Conor.
Następnym naszym celem była duża zjeżdżalnia. Później wzięliśmy się za resztę atrakcji, a ludzie dziwnie się na nas gapili. Ale nie przeszkadzało mi to jakoś. Ważne, że dobrze się bawiłam i miałam świetnego towarzysza.
-Dzień dobry.- usłyszałam nagle, gdy po raz chyba setny zjeżdżaliśmy z zjeżdżalni.
-Dzień dobry.- gdy zjechałam rozejrzałam się, do kogo to powiedziałam. Obok mnie stał ojciec mojego ucznia, tak dokładnie ten sam co przedtem… Po prostu załamałam się…
-Conor… Idziemy stąd… - szepnęłam do chłopaka.
-Czemu? – zapytał zdziwiony. W końcu nie można tego ukryć, że bawiliśmy się świetnie.
-To ojciec mojego ucznia…- szepnęłam do chłopaka naprawdę cicho, tak aby ten facet tego nie usłyszał.
-O Boże.- roześmiał się.- Teraz wie, kto uczy jego dziecko polskiego.- chciał mnie wkurzyć, ale ja, jako niepoprawna optymistka uśmiechnęłam się tylko i po chwili odpowiedziałam.
-Tak, niech wie jakie jego syn ma szczęście i jaką ma wspaniałą nauczycielkę, taką poważną, dorosłą i rozważną.- powiedziałam z wielką dumą, ale każdy wiedział, nawet Conor, który mnie tak krótko zna, że to są moje przeciwieństwa.
-Chciałbym mieć taką nauczycielkę jak ty.- uśmiechnął się do mnie.
-Jeżeli to komplement, to dziękuje. –odwzajemniłam ten jego słodki uśmiech i wyszliśmy z placu zabaw.
-To co teraz?
-Szczerze, nie mam pojęcia. – odpowiedziałam. – Tam było tak fajnie! Poczułam się tak, jakbym znów miała te 5 lat…
-Widzisz, przy mnie młodniejesz! – roześmialiśmy się.
-Idziemy pooglądać te mega drogie ubrania?- wskazałam palcem na sklep, który był niedaleko, chociaż wiem, że nie pokazuje się palcem.
-Okay. Szczerze, to nigdy w nim jeszcze nie byłem.
-No to pora to zmienić!
-Chodzisz do takich drogich sklepów?- roześmiałam się, to było na serio śmieszne.
-Ja? Z moją pensją? Ale masz poczucie humoru! Pokaże ci, jak można się w nim świetnie bawić, o ile nie będzie tej jędzy…
-Jakiej jędzy?
-Taka jedna babka, stoi na kasie. Ale wygoniła mnie raz, bo „jak nie kupujesz to nie przymierzaj!”- powiedziałam głosem tej kobiety.
-Okaay… To wszystko wyjaśnia. – roześmiał się, złapał mnie za rękę i poszliśmy do sklepu.
Gdy tylko weszliśmy do środka rozejrzałam się.
-Nie ma jej…- odetchnęłam z ulgą, na co Conor ponownie się roześmiał. No i zaczęliśmy buszować po sklepie.
Znalazłam kilka ciekawych rzeczy, Conor z resztą też. Poszliśmy do przebieralni i zaczęliśmy się w nie przebierać i urządziliśmy sobie mini pokaz mody, ograniczający się do jednego modela i jednej modelki. Oczywiście nie obyło się bez sweet foci w lusterku, w przebieralni ,w każdym zwariowanym połączeniu drogich, markowych ciuchów. Zabawa nie była gorsza od tej, na placu zabaw. Znów poczułam się jak zwykła nastolatka, która ma wszystko głęboko gdzieś, a nie nauczycielka, która musi mieć dobrą reputację i być taka, jaką ja być nie lubię i nie chce. Więc samo nasuwa się pytanie, czemu wybrałam taki zawód, skoro i tak słabo mi płacą? Bo kocham pracę z nastolatkami, bo sama jestem do nich często podobna, bo wiem, że potrzebują w szkole ludzi takich jak ja, pozytywnie zakręconych, którzy wniosą do szkoły coś fajnego, zachęcą coś do niej, a nie będą zniechęcać ich na każdym kroku. Kiedyś mam zamiar zmienić też coś w szkole, ale to może jeszcze nie teraz… Już tak trochę wypłynęłam w przyszłość.
Gdy skończyły nam się pomysły na kolejne, jakże ciekawe kreacje, wyszliśmy ze sklepu i poszliśmy na watę cukrową. Gdy jedliśmy ją zaatakowały się osy <których się boję>, więc Conor stanął w mojej obronie, co nie zakończyło się sukcesem. W rezultacie zwieliśmy stąd i pobiegliśmy do parku. Tam usiedliśmy pod jednym z drzew i zaczęliśmy oglądać nasze zdjęcia.
-Ten dzień był zwariowany. – stwierdziłam z entuzjazmem, gdy zauważyłam, że słońce już zachodzi. – Tak w ogóle, to która już godzina?
Chłopak spojrzał na swój zegarek, dopiero teraz zauważyłam jaki jest fajny.
-Równo 21... Kuurde, jak ten dzień szybko minął! Trzeba to kiedyś jeszcze powtórzyć…
-O niee…
-Co!?
-Jutro niedziela?
-Yhy…
-Mam ten głupi, nudny kurs… - jęknęłam, a Conor spojrzał na mnie. Jego oczy były przepełnione współczuciem.
-Biedna ty… Dasz radę.
-Wiem! Powiem, co mi się nie podoba w ich sposobie nauczania, wtedy wywalą mnie z tego kursu, więc będę miała to z głowy. Następnie sprawa będzie przedstawiać się następująco: zazdrosny Chris poskarży się na mnie do wujka  - tak, tak ten przystojniak był do tego zdolny, już kilka razy nakablował na mnie do naszego, jakże kochanego dyrektora, oczywiście anonimowo!, ale z tajnych źródeł wiem, że to był on.- Wujka, to znaczy dyrektora. No cóż, musiał mnie przyjąć, w końcu jestem jego chrześniaczką, bo inaczej by mnie na 100% nie zatrudnił. Następnie ten wezwie mnie na dywanik i będę miała długie kazanie. Później będzie mnie obserwował czy nic nie przeskrobię więcej, więc moje życie będzie przerąbane… Podsumowując, chyba raczej wytrzymam i przemilczę ten kurs.- stwierdził na koniec, a biedy Conor wysłuchał cierpliwie moją całą przemowę. Byłam pod wielkim podziwem, że to wytrzymał, nie przerywając mi. Nikt inny by tego nie przetrwał, a on po prostu roześmiał się tym swoim śmiechem. Był taki kochany, taki… taki idealny! Już chyba wiem, co widzą w nim te miliony dziewczyn na całym świecie!
-Dobra, ja to chyba będę się zbierać… Wiesz, muszę się jeszcze przygotować na jutro…
-Odprowadzić cię?
-Nie, spoko, sama dam radę, jestem już dużą dziewczynką.
-No nie widać…- mruknął pod nosem.
-Słyszałam! – chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
-Ale nie będziesz narzekać na nasze dzisiejsze spotkanie?
-Jakbym mogła!? Przecież ono było wybitne! Best wypad ever! Nie pamiętam, kiedy się ostatnio tak świetnie bawiłam!
-To co, powtórzymy to kiedyś?
-No mam nadzieje!

-No to zdzwonimy się jeszcze w tej sprawie.
__________________________________
No to się znów rozpisałam xD haha miałam zakończyć na następnej części a tu końca nie widać xD 
Przypominam, że prace na konkurs przyjmuję dziś do 24.00, ewentualnie do rana, bo i tak aż rano <góra 10> pewnie sprawdzę pocztę xD Także czekam na wasze pracę xD Może ktoś się jeszcze zdecyduje i mi coś wyśle?? W końcu nic nie tracicie, a możecie wygrać naszyjnik ^_^ 

2 komentarze: