Gdy zjedliśmy już sałatkę
postanowiliśmy ruszyć swoje tyłki z krzeseł i gdzieś pójść.
Wyszliśmy wiec z domu Conora i
poszliśmy prosto przed siebie, minęliśmy ten mega drogi sklep i szliśmy dalej.
-Ooo jaki plac zabaw!- na serio
był duży. Taki fajny. – Jak ja byłam mała nie było takich fajnych miejsc… -
chłopak wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę tego placu zabaw.
-Ty na serio chcesz iść tam?-
zapytałam, a on nadal mnie tam ciągnął.
-Tak.
-Nie jesteśmy za starzy?
-Nie wiem jak ty, ale ja nadal
czuje się jak dziecko, także… - też się często tak czułam!
-No dobra, to mnie przekonuje.
No i pobiegliśmy. Nie
otwieraliśmy bramki, ogrodzenie te było tak niskie, że po prostu przeskoczyliśmy
przez nie.
-Kto ostatni ten ciamajda! –
krzyknęłam i pobiegłam na huśtawkę. No i oczywiście byłam pierwsza!
-Oh nie! Jestem ciamajdą…-
mruknął Conor.
Następnym naszym celem była duża
zjeżdżalnia. Później wzięliśmy się za resztę atrakcji, a ludzie dziwnie się na
nas gapili. Ale nie przeszkadzało mi to jakoś. Ważne, że dobrze się bawiłam i
miałam świetnego towarzysza.
-Dzień dobry.- usłyszałam nagle,
gdy po raz chyba setny zjeżdżaliśmy z zjeżdżalni.
-Dzień dobry.- gdy zjechałam
rozejrzałam się, do kogo to powiedziałam. Obok mnie stał ojciec mojego ucznia,
tak dokładnie ten sam co przedtem… Po prostu załamałam się…
-Conor… Idziemy stąd… - szepnęłam
do chłopaka.
-Czemu? – zapytał zdziwiony. W
końcu nie można tego ukryć, że bawiliśmy się świetnie.
-To ojciec mojego ucznia…-
szepnęłam do chłopaka naprawdę cicho, tak aby ten facet tego nie usłyszał.
-O Boże.- roześmiał się.- Teraz
wie, kto uczy jego dziecko polskiego.- chciał mnie wkurzyć, ale ja, jako
niepoprawna optymistka uśmiechnęłam się tylko i po chwili odpowiedziałam.
-Tak, niech wie jakie jego syn ma
szczęście i jaką ma wspaniałą nauczycielkę, taką poważną, dorosłą i rozważną.-
powiedziałam z wielką dumą, ale każdy wiedział, nawet Conor, który mnie tak
krótko zna, że to są moje przeciwieństwa.
-Chciałbym mieć taką nauczycielkę
jak ty.- uśmiechnął się do mnie.
-Jeżeli to komplement, to
dziękuje. –odwzajemniłam ten jego słodki uśmiech i wyszliśmy z placu zabaw.
-To co teraz?
-Szczerze, nie mam pojęcia. –
odpowiedziałam. – Tam było tak fajnie! Poczułam się tak, jakbym znów miała te 5
lat…
-Widzisz, przy mnie młodniejesz! –
roześmialiśmy się.
-Idziemy pooglądać te mega drogie
ubrania?- wskazałam palcem na sklep, który był niedaleko, chociaż wiem, że nie
pokazuje się palcem.
-Okay. Szczerze, to nigdy w nim
jeszcze nie byłem.
-No to pora to zmienić!
-Chodzisz do takich drogich
sklepów?- roześmiałam się, to było na serio śmieszne.
-Ja? Z moją pensją? Ale masz
poczucie humoru! Pokaże ci, jak można się w nim świetnie bawić, o ile nie
będzie tej jędzy…
-Jakiej jędzy?
-Taka jedna babka, stoi na kasie.
Ale wygoniła mnie raz, bo „jak nie kupujesz to nie przymierzaj!”- powiedziałam
głosem tej kobiety.
-Okaay… To wszystko wyjaśnia. –
roześmiał się, złapał mnie za rękę i poszliśmy do sklepu.
Gdy tylko weszliśmy do środka
rozejrzałam się.
-Nie ma jej…- odetchnęłam z ulgą,
na co Conor ponownie się roześmiał. No i zaczęliśmy buszować po sklepie.
Znalazłam kilka ciekawych rzeczy, Conor z resztą też. Poszliśmy do przebieralni i zaczęliśmy się w nie przebierać i urządziliśmy sobie mini pokaz mody, ograniczający się do jednego modela i jednej modelki. Oczywiście nie obyło się bez sweet foci w lusterku, w przebieralni ,w każdym zwariowanym połączeniu drogich, markowych ciuchów. Zabawa nie była gorsza od tej, na placu zabaw. Znów poczułam się jak zwykła nastolatka, która ma wszystko głęboko gdzieś, a nie nauczycielka, która musi mieć dobrą reputację i być taka, jaką ja być nie lubię i nie chce. Więc samo nasuwa się pytanie, czemu wybrałam taki zawód, skoro i tak słabo mi płacą? Bo kocham pracę z nastolatkami, bo sama jestem do nich często podobna, bo wiem, że potrzebują w szkole ludzi takich jak ja, pozytywnie zakręconych, którzy wniosą do szkoły coś fajnego, zachęcą coś do niej, a nie będą zniechęcać ich na każdym kroku. Kiedyś mam zamiar zmienić też coś w szkole, ale to może jeszcze nie teraz… Już tak trochę wypłynęłam w przyszłość.
Znalazłam kilka ciekawych rzeczy, Conor z resztą też. Poszliśmy do przebieralni i zaczęliśmy się w nie przebierać i urządziliśmy sobie mini pokaz mody, ograniczający się do jednego modela i jednej modelki. Oczywiście nie obyło się bez sweet foci w lusterku, w przebieralni ,w każdym zwariowanym połączeniu drogich, markowych ciuchów. Zabawa nie była gorsza od tej, na placu zabaw. Znów poczułam się jak zwykła nastolatka, która ma wszystko głęboko gdzieś, a nie nauczycielka, która musi mieć dobrą reputację i być taka, jaką ja być nie lubię i nie chce. Więc samo nasuwa się pytanie, czemu wybrałam taki zawód, skoro i tak słabo mi płacą? Bo kocham pracę z nastolatkami, bo sama jestem do nich często podobna, bo wiem, że potrzebują w szkole ludzi takich jak ja, pozytywnie zakręconych, którzy wniosą do szkoły coś fajnego, zachęcą coś do niej, a nie będą zniechęcać ich na każdym kroku. Kiedyś mam zamiar zmienić też coś w szkole, ale to może jeszcze nie teraz… Już tak trochę wypłynęłam w przyszłość.
Gdy skończyły nam się pomysły na
kolejne, jakże ciekawe kreacje, wyszliśmy ze sklepu i poszliśmy na watę
cukrową. Gdy jedliśmy ją zaatakowały się osy <których się boję>, więc
Conor stanął w mojej obronie, co nie zakończyło się sukcesem. W rezultacie
zwieliśmy stąd i pobiegliśmy do parku. Tam usiedliśmy pod jednym z drzew i
zaczęliśmy oglądać nasze zdjęcia.
-Ten dzień był zwariowany. –
stwierdziłam z entuzjazmem, gdy zauważyłam, że słońce już zachodzi. – Tak w
ogóle, to która już godzina?
Chłopak spojrzał na swój zegarek,
dopiero teraz zauważyłam jaki jest fajny.
-Równo 21... Kuurde, jak ten
dzień szybko minął! Trzeba to kiedyś jeszcze powtórzyć…
-O niee…
-Co!?
-Jutro niedziela?
-Yhy…
-Mam ten głupi, nudny kurs… -
jęknęłam, a Conor spojrzał na mnie. Jego oczy były przepełnione współczuciem.
-Biedna ty… Dasz radę.
-Wiem! Powiem, co mi się nie
podoba w ich sposobie nauczania, wtedy wywalą mnie z tego kursu, więc będę
miała to z głowy. Następnie sprawa będzie przedstawiać się następująco:
zazdrosny Chris poskarży się na mnie do wujka
- tak, tak ten przystojniak był do tego zdolny, już kilka razy nakablował
na mnie do naszego, jakże kochanego dyrektora, oczywiście anonimowo!, ale z
tajnych źródeł wiem, że to był on.- Wujka, to znaczy dyrektora. No cóż, musiał
mnie przyjąć, w końcu jestem jego chrześniaczką, bo inaczej by mnie na 100% nie
zatrudnił. Następnie ten wezwie mnie na dywanik i będę miała długie kazanie.
Później będzie mnie obserwował czy nic nie przeskrobię więcej, więc moje życie
będzie przerąbane… Podsumowując, chyba raczej wytrzymam i przemilczę ten kurs.-
stwierdził na koniec, a biedy Conor wysłuchał cierpliwie moją całą przemowę.
Byłam pod wielkim podziwem, że to wytrzymał, nie przerywając mi. Nikt inny by
tego nie przetrwał, a on po prostu roześmiał się tym swoim śmiechem. Był taki
kochany, taki… taki idealny! Już chyba wiem, co widzą w nim te miliony
dziewczyn na całym świecie!
-Dobra, ja to chyba będę się
zbierać… Wiesz, muszę się jeszcze przygotować na jutro…
-Odprowadzić cię?
-Nie, spoko, sama dam radę,
jestem już dużą dziewczynką.
-No nie widać…- mruknął pod
nosem.
-Słyszałam! – chłopak uśmiechnął
się łobuzersko.
-Ale nie będziesz narzekać na
nasze dzisiejsze spotkanie?
-Jakbym mogła!? Przecież ono było
wybitne! Best wypad ever! Nie pamiętam, kiedy się ostatnio tak świetnie
bawiłam!
-To co, powtórzymy to kiedyś?
-No mam nadzieje!
-No to zdzwonimy się jeszcze w
tej sprawie.
__________________________________
No to się znów rozpisałam xD haha miałam zakończyć na następnej części a tu końca nie widać xD
Przypominam, że prace na konkurs przyjmuję dziś do 24.00, ewentualnie do rana, bo i tak aż rano <góra 10> pewnie sprawdzę pocztę xD Także czekam na wasze pracę xD Może ktoś się jeszcze zdecyduje i mi coś wyśle?? W końcu nic nie tracicie, a możecie wygrać naszyjnik ^_^
Hhahaha :3 Świetny czekam na następne (znowu pierwsza czytam i dodaje komentarz :>>)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuń