Mam dla was taki tam wstęp (tak wiem, krótki...), który potrzyma was w takiej niepewności trochę :)
Jak
codziennie rano o 6.00 obudził mnie dźwięk budzika. Wstałam, włożyłam stopy do
kapci w kształcie kota i założyłam swój ulubiony szlafrok. Poczłapałam do
kuchni. Tam zaparzyłam sobie moją ulubioną kawę. Później sięgnęłam po miseczkę
do jednej z białych szafek, wsypałam do niej płatki i zalałam je mlekiem.
Następnie wzięłam szybki prysznic, zrobiłam sobie lekki, naturalny makijaż i
założyłam ubranie, które zaplanowałam już wczoraj wieczorem. Była to biała
koszula, czarna marynarka i granatowa spódnica, której tak bardzo nie lubiłam,
no ale cóż, pracowałam w jednym z biurowców w Londynie i musiałam jakoś
wyglądać. Włosy spięłam w kok i byłam już gotowa do wyjścia, jednym słowem ten
dzień nie zapowiadał się na jakiś wyjątkowy, był po prostu jednym z tych nudnych,
szarych, pracowitych dni.
Wsiadłam do
samochodu, a swoją torebkę rzuciłam na siedzenie obok. Włożyłam kluczyki do
stacyjki i ruszyłam. W pewnym momencie usłyszałam słowa swojej ulubionej piosenki,
dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że one wcale nie dobiegają z
radia, tylko z mojej torebki. Ktoś do mnie dzwonił.
-Cześć.- to
był Conor, mój chłopak. Jest piosenkarzem i bardzo fajnym człowiekiem.
Poznałyśmy się dopiero, w Anglii. Pewnego dnia przyszedł załatwić coś u mnie w
biurze i tak słowo po słowie dogadaliśmy się, zaprzyjaźniliśmy i w końcu
zostaliśmy parą. -Nie mogę rozmawiać, kieruję.
-Dobra,
dobra, muszę ci opowiedzieć newsa!
-Ok, ale
poczekaj, poszukam słuchawki i wtedy mi wszystko opowiesz. Nie lubię gadać
przez komórkę i kierować…
-No jasne.
– położyłam komórkę obok i próbowałam otworzyć swoją torebkę, jednak bez
większych efektów. Szarpałam za zamek, ale on nie zamierzał ani drgnąć. Bez
zastanowienia zaczęłam go szarpać nie patrząc na drogę przed sobą ani nie
trzymając kierownicy.
Chwilę
później zerknęłam na drogę, na przejściu przechodziło kilka osób, a ja jechałam
prosto w nich z niemałą prędkością. Zaczęłam gwałtownie hamować i wjechałam w
jakiś słup. Usłyszałam krzyk Conora: „(T.I)! (T.I.)! Co się stało?” – to były
ostatnie słowa, które pamiętam…
Fajnie sie zapowiada =D
OdpowiedzUsuńCudo :)
OdpowiedzUsuń