środa, 25 czerwca 2014

CZĘŚĆ 9

Mocno szarpnąłem za klamkę i wszedłem do ogromnej hali. Było tam
dużo ludzi. Zacząłem szukać wzrokiem mojej księżniczki, i znalazłem..... jednak nie myślałem że znajdę ją w TAKIM stanie



Moja księżniczka stała pomiędzy dwoma umięśnionymi debilami. Była taka chuda, zakrwawiona, posiniaczona, ale nadal była piękna. Staliśmy na środku i rozglądaliśmy się. Nie było tu jasno ani ciemno. Było ni jako. Śmierdziało śmiercią, wokół nas stało z 5 facetów i 2 którzy trzymali El a i prawie bym zapomniał na ich czele stał nie kto inny jak Jackvord Becaroow, zapewne nie wspominałem o nim wcześniej, jest szefem wszystkich "tych" szefów. Stał z pięć metrów od nas jednak dobrze widziałem jego twarz na której gościł złowieszczy uśmiech. Był niskim szatynem z ulizanymi włosami. (Ciekawy jestem ile wydaje ma żel?) Patrzyłem na wszystkich po kolei ale wzrok zatrzymałem dopiero gdy przyjrzałem się mojej El. Była taka przestraszona. Dlaczego mnie to nie mogło spotkać, dlaczego to akurat ona musi cierpieć. DLACZEGO!!!! To pytanie nie dawało mi spokoju od paru miesięcy, i pewnie nie da przez parę następnych. Zrobiłem krok na przód...
(Jackvord)-Ani kroku dalej-jeszcze czego??-Najpierw telefon.- Mężczyzna porozumiewawczo 
kiwną w stronę jednego z "poddanych" który pod szedł do nas i wyciągną dłoń w moją stronę, wiedziałem po co. Posłusznie oddałem mu go, oddałem mu świat, oddałem mu miliardy ludzi którzy zginą za moją nieuwagę, ponieważ gdybym bardziej uważał na El do niczego by nie doszło, zniszczył bym te wszystkie kody... byłem takie głupi. Czułem powiększającą się kulę w moim gardle gdy koleś podszedł do Jackvord'a i i oddał mu telefon. Ten popatrzył się na niego, i dokładnie go obejrzał. Kiwną głową w stronę kolesi którzy trzymali El by nie się nie wyrwała. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej wzrok przyprawiał mnie o dreszcze. Szarpnęli nią mocno a we mnie pożądnie się gotowało podeszli bliżej mnie ja również, miałem łzy w oczach ona podobnie. Byli może dwa metry ode mnie kiedy zatrzymali się i pchnęli El na mnie. W tym momencie świat się zatrzymał. Widziałem tylko ją, pomimo tych ran, siniaków poszarpanych włosów i ubrań (Skąd ona je ma?!!) nadal była dla mnie boginią. Mocno ją do siebie przytuliłem jednak bałem się jak cholera że będzie ją to bardzo bolało. Po chwili zluźniłem uścisk ale nie zatrzymałem go. Schowałem głowę w jej włosach i delikatnie je całowałem. Po chwili spojrzałem jej w oczy. Były takie głęboki. Widziałem w nich strach i.... miłość. STOP!!! To nie może być prawda, jestem dla niej tylko przyjacielem. Najlepszym ale przyjacielem a przyjaciele nie zakochują się w sobie prawda?? Oszukuje sam siebie. Stojąc tu przy niej, patrząc się w jej oczy i tuląc się do niej czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jednak wszystko co dobre zawsze się kończy. Do moich uszu dobiegł nieprzyjemny trzask. Jakby ktoś strzelał z pistoletu tuż obok. O nie.....


'ELENA'

Nareszcie to wszystko się skończyło. Miesiące męki. Ból. Strach. Teraz liczył się tylko ON. I nic poza tym. Przy nim czułam się bezpiecznie. Tonęłam w jego oczach do czasu gdy nie usłyszałam strzału. Odruchowo mocniej wtuliłam się w jego ciało, on również mocniej przyciągną mnie do siebie. Zamknęłam oczy i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Nie wiedziałam co się dzieje. Słyszałam strzały i krzyki. Nagle Conor oprzytomniał i zaczęliśmy biec w stronę wyjścia. Wybiegliśmy z budynku i weszliśmy do samochodu, na tylne siedzenia. Nie zdążyłam się obejrzeć kiedy Anth i Joy wbiegli do samochodu. Conor w pośpiechu dał Anth'owi kluczyki od auta. Sekundę po tym można było usłyszeć dźwięk odpalanego samochodu. Nie wiem co się działo ale za samochodem słyszałam strzały. Mocniej wtuliłam się w ciało Con'a i powoli zasnęłam.

Gdy się obudziłam nie wiedziałam gdzie jestem. Podniosłam się i potrząsnęłam lekko głową co nie wyszło mi na dobre ponieważ teraz bolała mnie 10 razy gorzej, niż na początku. Zamknęłam powoli oczy i za chwilę znów je otworzyłam mając nadzieję że to pomoże. Kiedy byłam w stanie cokolwiek zobaczyć, zaczęłam panikować, nie było go obok. Nie było Conor'a. Co się w ogóle stało. Po chwili usłyszałam kroki dobiegające zapewne z korytarza. Znów spanikowałam. Wzięłam pierwszą rzecz którą miałam pod ręką, tą rzeczą okazała się pusta już szklanka, którą wzięłam ze schodów. Podniosłam się z kanapy na której spałam cholera wie ile czasu. Kroki były coraz bliżej. Odsunęłam się troszkę w tył. Po chwili tajemnicza postać wychyliła się zza drzwi. Nie zdążyłam zobaczyć kto to, bo od razu gdy się pojawiła, nie mogłam się opanować, zaczęłam krzyczeć oraz z całej siły rzuciłam szklanką w stronę nieznajomego. Trzęsłam się cała i nie potrafiłam przestać. Mój umysł podpowiadał mi że to nie tej osoby potrzebuję. Po chwili do pokoju wbiegł Conor a za nim Joy. Chłopak podbiegł do mnie i mocno przytulił mówiąc że wszystko będzie dobrze. Joy pochyliła się nad drugim chłopakiem jak się okazało był to Anth. Teraz pochylał się do przodu sycząc z bólu który zadałam mu w rękę gdy w niego rzuciłam. Nie chciałam tego jak Boga kocham nie chciałam zadać mu bólu ale tak bardzo się przestraszyłam, nie panowałam nad tym. Nadal cała się trzęsłam a łzy wylewały się z moich oczu strumieniami. Conor delikatnie nami kołysał cały czas mnie przytulając i szepcąc uspakajające mnie słówka.
J-To nie wygląda za dobrze- Joy opatrzywała rękę Anth'a
A-Nic mi nie jest- przecież dobrze wiem że nie jest.
J-Przepraszam, nie zrób....- Conor uciszył mnie mówiąc że nic się nie stało. Joy nagle wyprostowała się z zamiarem podejścia do nas bliżej. Conor jednak zatrzymał ją ruchem ręki i głową wskazał na Anth'a, ta pokiwała głową po podeszła do chłopaka. Złapała do za ramię i lekko pociągnęła założę się że w stronę łazienki by zająć się raną na dłoni chłopaka. Gdy znikli za drzwiami Conor przyłożył delikatnie swoje ciepłe dłonie do moich policzków i przez chwilę patrzył się w moje oczy ,jak gdyby umiał w niech czytać. Ja również byłam zapatrzona w jego tęczówki do puki nie wyrwał mnie z transu.
C-Już wszystko będzie dobrze-
J-Nie będzie-
C-Będzie, obiecuję-
J-Nie wiedziałam że to on, przepraszam-
C-Nic mu nie będzie, naprawdę- posłał mi piękny uśmiech. Jeden najpiękniejszych jakie kiedykolwiek widziałam.
J-Gdzie jesteśmy, co się stało?-
C-Cały czas jesteśmy w Paryżu ale nie na długo, musimy uciekać-
J-Co ale jak to?! Myślałam że już wszystko jest załatwione?-
C-Było... ale Anth nie mógł przeżyć myśli że oddaliśmy kod postanowił go odebać. Udało mu się ale CSI tak łatwo nie odpuści. Ścigali nas ale udało nam si uciec.
J-Co teraz będzie, ja nie chcę tam wracać!!!- Myśl że mogą mnie znów porwać spowodowała że znów zaczęłam trząść się i płakać. Tym razem jednak było gorzej, nie wiem jak to się stało ale zapomniałam jak się oddycha i to nie w przenośni. Tak bardzo starałam się aby sobie przypomnieć ale nic z tego. Zaczęłam się po prostu dusić.


Hejka co tam u was. Moją ciągłą nieobecność powoduje to że nie było mnie w domu. Było to cos w stylu 'wakacje przed wakacjami' chciałam Was przeprosić oraz Natalię. Więc PRZEPRASZAM że zostawiłam cię z tym samą, bez wyjaśnienia. Mam nadzieję że mi wybaczy tak jak i wy. W wakacje będę pojawiała się nie za często ponieważ tak jak pewnie większość z was wyjeżdżam na WAKAJCE!!!!!!!!! Jej wy też pewnie się cieszycie. W komentarzach możecie się pochwalić gdzie spędzicie tegoroczne wakację oraz mam nadzieję że napiszecie co sądzicie o tym rozdziale. Udanych wakacji i mam nadzieję że będziecie się dobrze bawić. Miłego czytania

NINAXX

2 komentarze:

  1. Jej ,jak ja już tu daawno nie zaglądałam o.O ... Jeszcze nie miałam konta na blogspot xD .
    Cudownie!
    Tyle się zmieniło ^^
    Maja♥

    OdpowiedzUsuń