Mocno
szarpnąłem za klamkę i wszedłem do ogromnej hali. Było tam
dużo ludzi. Zacząłem szukać wzrokiem mojej księżniczki, i znalazłem..... jednak nie myślałem że znajdę ją w TAKIM stanie
dużo ludzi. Zacząłem szukać wzrokiem mojej księżniczki, i znalazłem..... jednak nie myślałem że znajdę ją w TAKIM stanie
Moja księżniczka stała pomiędzy dwoma umięśnionymi debilami. Była taka chuda, zakrwawiona, posiniaczona, ale nadal była piękna. Staliśmy na środku i rozglądaliśmy się. Nie było tu jasno ani ciemno. Było ni jako. Śmierdziało śmiercią, wokół nas stało z 5 facetów i 2 którzy trzymali El a i prawie bym zapomniał na ich czele stał nie kto inny jak Jackvord Becaroow, zapewne nie wspominałem o nim wcześniej, jest szefem wszystkich "tych" szefów. Stał z pięć metrów od nas jednak dobrze widziałem jego twarz na której gościł złowieszczy uśmiech. Był niskim szatynem z ulizanymi włosami. (Ciekawy jestem ile wydaje ma żel?) Patrzyłem na wszystkich po kolei ale wzrok zatrzymałem dopiero gdy przyjrzałem się mojej El. Była taka przestraszona. Dlaczego mnie to nie mogło spotkać, dlaczego to akurat ona musi cierpieć. DLACZEGO!!!! To pytanie nie dawało mi spokoju od paru miesięcy, i pewnie nie da przez parę następnych. Zrobiłem krok na przód...
(Jackvord)-Ani kroku dalej-jeszcze czego??-Najpierw telefon.- Mężczyzna porozumiewawczo
kiwną w stronę jednego z "poddanych" który pod szedł do nas i wyciągną dłoń w moją stronę, wiedziałem po co. Posłusznie oddałem mu go, oddałem mu świat, oddałem mu miliardy ludzi którzy zginą za moją nieuwagę, ponieważ gdybym bardziej uważał na El do niczego by nie doszło, zniszczył bym te wszystkie kody... byłem takie głupi. Czułem powiększającą się kulę w moim gardle gdy koleś podszedł do Jackvord'a i i oddał mu telefon. Ten popatrzył się na niego, i dokładnie go obejrzał. Kiwną głową w stronę kolesi którzy trzymali El by nie się nie wyrwała. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej wzrok przyprawiał mnie o dreszcze. Szarpnęli nią mocno a we mnie pożądnie się gotowało podeszli bliżej mnie ja również, miałem łzy w oczach ona podobnie. Byli może dwa metry ode mnie kiedy zatrzymali się i pchnęli El na mnie. W tym momencie świat się zatrzymał. Widziałem tylko ją, pomimo tych ran, siniaków poszarpanych włosów i ubrań (Skąd ona je ma?!!) nadal była dla mnie boginią. Mocno ją do siebie przytuliłem jednak bałem się jak cholera że będzie ją to bardzo bolało. Po chwili zluźniłem uścisk ale nie zatrzymałem go. Schowałem głowę w jej włosach i delikatnie je całowałem. Po chwili spojrzałem jej w oczy. Były takie głęboki. Widziałem w nich strach i.... miłość. STOP!!! To nie może być prawda, jestem dla niej tylko przyjacielem. Najlepszym ale przyjacielem a przyjaciele nie zakochują się w sobie prawda?? Oszukuje sam siebie. Stojąc tu przy niej, patrząc się w jej oczy i tuląc się do niej czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jednak wszystko co dobre zawsze się kończy. Do moich uszu dobiegł nieprzyjemny trzask. Jakby ktoś strzelał z pistoletu tuż obok. O nie.....
'ELENA'
Nareszcie to wszystko się skończyło.
Miesiące męki. Ból. Strach. Teraz liczył się tylko ON. I nic
poza tym. Przy nim czułam się bezpiecznie. Tonęłam w jego oczach
do czasu gdy nie usłyszałam strzału. Odruchowo mocniej wtuliłam
się w jego ciało, on również mocniej przyciągną mnie do siebie.
Zamknęłam oczy i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Nie
wiedziałam co się dzieje. Słyszałam strzały i krzyki. Nagle
Conor oprzytomniał i zaczęliśmy biec w stronę wyjścia.
Wybiegliśmy z budynku i weszliśmy do samochodu, na tylne siedzenia.
Nie zdążyłam się obejrzeć kiedy Anth i Joy wbiegli do samochodu.
Conor w pośpiechu dał Anth'owi kluczyki od auta. Sekundę po tym
można było usłyszeć dźwięk odpalanego samochodu. Nie wiem co
się działo ale za samochodem słyszałam strzały. Mocniej wtuliłam
się w ciało Con'a i powoli zasnęłam.
Gdy się obudziłam nie wiedziałam
gdzie jestem. Podniosłam się i potrząsnęłam lekko głową co nie
wyszło mi na dobre ponieważ teraz bolała mnie 10 razy gorzej, niż
na początku. Zamknęłam powoli oczy i za chwilę znów je
otworzyłam mając nadzieję że to pomoże. Kiedy byłam w stanie
cokolwiek zobaczyć, zaczęłam panikować, nie było go obok. Nie
było Conor'a. Co się w ogóle stało. Po chwili usłyszałam kroki
dobiegające zapewne z korytarza. Znów spanikowałam. Wzięłam
pierwszą rzecz którą miałam pod ręką, tą rzeczą okazała się
pusta już szklanka, którą wzięłam ze schodów. Podniosłam się
z kanapy na której spałam cholera wie ile czasu. Kroki były coraz
bliżej. Odsunęłam się troszkę w tył. Po chwili tajemnicza
postać wychyliła się zza drzwi. Nie zdążyłam zobaczyć kto to,
bo od razu gdy się pojawiła, nie mogłam się opanować, zaczęłam
krzyczeć oraz z całej siły rzuciłam szklanką w stronę
nieznajomego. Trzęsłam się cała i nie potrafiłam przestać. Mój
umysł podpowiadał mi że to nie tej osoby potrzebuję. Po chwili do
pokoju wbiegł Conor a za nim Joy. Chłopak podbiegł do mnie i mocno
przytulił mówiąc że wszystko będzie dobrze. Joy pochyliła się
nad drugim chłopakiem jak się okazało był to Anth. Teraz pochylał
się do przodu sycząc z bólu który zadałam mu w rękę gdy w
niego rzuciłam. Nie chciałam tego jak Boga kocham nie chciałam
zadać mu bólu ale tak bardzo się przestraszyłam, nie panowałam
nad tym. Nadal cała się trzęsłam a łzy wylewały się z moich
oczu strumieniami. Conor delikatnie nami kołysał cały czas mnie
przytulając i szepcąc uspakajające mnie słówka.
J-To nie wygląda za dobrze- Joy
opatrzywała rękę Anth'a
A-Nic mi nie jest- przecież dobrze
wiem że nie jest.
J-Przepraszam, nie zrób....- Conor
uciszył mnie mówiąc że nic się nie stało. Joy nagle
wyprostowała się z zamiarem podejścia do nas bliżej. Conor
jednak zatrzymał ją ruchem ręki i głową wskazał na Anth'a, ta
pokiwała głową po podeszła do chłopaka. Złapała do za ramię
i lekko pociągnęła założę się że w stronę łazienki by zająć
się raną na dłoni chłopaka. Gdy znikli za drzwiami Conor
przyłożył delikatnie swoje ciepłe dłonie do moich policzków i
przez chwilę patrzył się w moje oczy ,jak gdyby umiał w niech
czytać. Ja również byłam zapatrzona w jego tęczówki do puki nie
wyrwał mnie z transu.
C-Już wszystko będzie dobrze-
J-Nie będzie-
C-Będzie, obiecuję-
J-Nie wiedziałam że to on,
przepraszam-
C-Nic mu nie będzie, naprawdę- posłał
mi piękny uśmiech. Jeden najpiękniejszych jakie kiedykolwiek
widziałam.
J-Gdzie jesteśmy, co się stało?-
C-Cały czas jesteśmy w Paryżu ale
nie na długo, musimy uciekać-
J-Co ale jak to?! Myślałam że już
wszystko jest załatwione?-
C-Było... ale Anth nie mógł przeżyć
myśli że oddaliśmy kod postanowił go odebać. Udało mu się ale
CSI tak łatwo nie odpuści. Ścigali nas ale udało nam si uciec.
J-Co teraz będzie, ja nie chcę tam
wracać!!!- Myśl że mogą mnie znów porwać spowodowała że znów
zaczęłam trząść się i płakać. Tym razem jednak było gorzej,
nie wiem jak to się stało ale zapomniałam jak się oddycha i to
nie w przenośni. Tak bardzo starałam się aby sobie przypomnieć
ale nic z tego. Zaczęłam się po prostu dusić.
Hejka co tam u was. Moją ciągłą
nieobecność powoduje to że nie było mnie w domu. Było to cos w
stylu 'wakacje przed wakacjami' chciałam Was przeprosić oraz
Natalię. Więc PRZEPRASZAM że zostawiłam cię z tym samą, bez
wyjaśnienia. Mam nadzieję że mi wybaczy tak jak i wy. W wakacje
będę pojawiała się nie za często ponieważ tak jak pewnie
większość z was wyjeżdżam na WAKAJCE!!!!!!!!! Jej wy też pewnie
się cieszycie. W komentarzach możecie się pochwalić gdzie
spędzicie tegoroczne wakację oraz mam nadzieję że napiszecie co
sądzicie o tym rozdziale. Udanych wakacji i mam nadzieję że
będziecie się dobrze bawić. Miłego czytania
NINAXX
Jej ,jak ja już tu daawno nie zaglądałam o.O ... Jeszcze nie miałam konta na blogspot xD .
OdpowiedzUsuńCudownie!
Tyle się zmieniło ^^
Maja♥
Noo :D Brakowało twoich komentarzy ^^ haha
Usuń