„Musi otworzyć oczy.
Musi wstać. I pójść. Każdego ranka myślał, że tego nie wytrzyma. Ale wytrzymał.
I znowu wychodził wszystkim naprzeciw, swojej szkole, swojemu podwórkowi i
temu, co się tam przydarzyć może.” ~
„Dzień Kolibra” Ewa Przybylska
Rano, godzina 6.30 dzwoni budzik. Musi iść do szkoły.
Wstaje. Idzie do kuchni. Otwiera lodówkę i wyciąga swoje śniadanie. Siada przy
stole pod oknem. Je i patrzy przez nie. Zobaczył grupkę wesołych nastolatków.
Tuż za nimi, jednak trzymając się na pewno odległość od nich, Idze Edek ze
swoją bandą. Wszystko było takie same każdego dnia. Każdy szedł do szkoły ze
swoją paczką przyjaciół, tylko on jedzie do niej samochodem, z mamą. Boi się
chodzić sam od jakiegoś czasu. Obawia się ciągłych zaczepek antyfanów, przez
których już tak wiele stracił. W sumie stracił wszystko na czym mu zależało…
Jednak nie tego bał się najbardziej, bał się, że znów się spóźni, a tego nienawidził
robić. Po drodze musi odpowiadać na głupie pytania typu: „czy ty jesteś
pedałem?” albo „ dlaczego zrezygnowałeś z kariery?”, hejterzy byli, są i zapewne będą, najgorsi są
zawiedzeni fani, którzy mimo wszystko dalej chcą z nim zdjęcia i jego
autografy. Od razu przypominają mu się te wspaniałe chwile z nimi i do oczu
same napływają łzy, przez co inni mają kolejny powód do wyśmiania…
-Conor!- krzyczy mama z łazienki.- Za pięć minut wyjeżdżamy.
-Dziś idę sam!- odpowiedział. Dziś postanowił wyjść
wszystkim naprzeciw. W końcu musi to wszystko pokonać. Inaczej nie będzie mógł
żyć pełnią życia. Wziął torbę i wyszedł z domu.
-O patrzcie kto tu idzie! Mamusia dziś nie chce cię już do
szkółki odwoził?- Edek mówił to drwiącym głosem, wytykając go palem. – Pewnie nawet
ona ma dosyć takiego niedoroba… - właśnie przez takich zrezygnował ze
wszystkiego, z całego swojego dotychczasowego życia.
Założył kaptur na głowę, słuchawki podłączył do komórki i
nie patrząc na nic szedł prosto przed siebie.
Edek podszedł do niego i popchnął go.
-Zostaw mnie, ok!?
-Ooo chłopczyk nam się zdenerwował. Co on mi teraz zrobi!?
Może się rozpłaczesz? To by było takie na twoim poziomie!
-Odwal się…
-Oh jaki ty groźny!
-Zostaw go!- odwrócił się. Za nim stała jakaś dziewczyna,
którą kojarzył ze swojej szkoły. No pięknie, teraz się dopiero zacznie…
-Nie no fajnie, dziewczyna musi go bronić…- chłopak
roześmiał się, a za nim, niczym echo, cała jego grupa.
Dziewczyna podeszła do niego i uderzyła go w twarz.
-Uuu uderzyła cię dziewczyna?- teraz on mógł pośmiać się ze
swojego wroga.- Jesteś tak bardzo groźny… - tego już mógł nie mówić. Zrozumiał
to dopiero, gdy Edek popchnął go tak mocno, że przewrócił się na ziemie, po
chwili siedział już na nim i bił go.
-Zostaw go! Bo coś mu zrobisz!- to nie pomagało.-Pomocy!!!
-Nie drzyj się idiotko… Chłopaki idziemy.
-Conor, nic ci nie jest?
-Nie... Tylko wszystko mnie boli…
-Po co zniżasz się do ich poziomu? Zaczepia cię? Trudno,
przemilcz to.
-Łatwo ci powiedzieć. Ty masz przyjaciół, a tacy jak on nie
mogą ci podskoczyć. Nie dajesz się. A ja? Ja tak nie potrafię, mimo że tak dużo
straciłem przez takich jak on…
-Wstawaj.- podała mu rękę.-Ale masz śliwę pod okiem… -
otworzyła torebkę i wyjęła jakieś kosmetyki. – Zaraz nie będzie tego widać.
-Co ty będziesz mnie malować!?
-Nie będzie widać, chyba że wolisz mieć tą śliwę i żeby się
wszyscy pytali kto cię polał.
-Dobra, ale szybko.
-Zobacz.- rzeczywiście. Prawie niczego nie było widać.
-Dziękuje. Dziękuje i przepraszam.
-Spoko. Chodźmy do szkoły, bo się spóźnimy.
-Tak w ogóle, to dlaczego mi pomogłaś?
-Bo kiedyś też mi dokuczali. Poniżali mnie… Ehhh ale się
ogarnęłam i teraz jestem jaka jestem.
-Ja się nie umiem ogarnąć. Szkoda…
-Po szkole gdzieś cię zaprowadzę. Mi to bardzo pomogło.
Myślę, że tobie też.- wyszczerzyła zęby, na których miała aparacik.
-Aby.
-Będzie dobrze! Zobaczysz!- uderzyła go lekko w ramię i
weszli do szkoły. – Nie patrz w prawo. Teraz on ci nie popuści. Nam…
Obraziliśmy go przed jego kumplami…
Wracając do Edka. Tak naprawdę nazywa się Edward, jednak
każe się nazywać Edek. Uważa się za boga szkoły i całego miasta. Taki miejscowy
dres ze swoją ‘mafią’.
A dziewczyna, która mu pomogła to Aleksandra, ale wszyscy
mówią na nią po prostu Alex. Wcześniej nie mieli jakoś okazji pogadać. Wiedział
tylko, że przepisała się do jego szkoły rok temu, bo stara szkoła ‘źle na nią
wpływała’. Gdy tylko przyszła do szkoły pokazała Edkowi, że nie jest od niego
gorsza, nie dawała mu sobą pomiatać, potrafiła mu się postawić. Wszyscy
myśleli, że jest taka jak on. Jednak jest ona bardzo miła, pomocna,
przyjacielska. Tak wszyscy o niej mówili. Chyba każdy, który ją znał, lubił ją.
Nawet nauczyciele <mimo że tam gdzie Alex, tam są kłopoty> bardzo ją
lubili. Była z wieku Conora, jednak nie chodziła z nim do klasy.
-Conor i Alex zakochana para…- Edek podśpiewywał sobie pod
nosem.
-Nie zwracaj uwagi. Nie warto. A więc narzekasz, że nie masz
tu żadnych przyjaciół?
-W sumie to tak, nie mam. Miałem, ale jak zrezygnowałem ze
śpiewania to jakoś wyparowali…
-No to pokażę ci kilka osób, która bardzo chciałyby z tobą
pogadać, ale się wstydzą.
-Ooo haha to są jeszcze tacy ludzie? Spoko.- pociągnęła go
za bluzę i skręcili w korytarz z szafkami.
-Bliźniaczki, Ala i Ola. Wielkie Mayniacs, liczą, że wrócisz
do śpiewania. Były na każdym koncercie, mają twoją płytę i inne badziewia. –
walnęła pięścią w jedną z szafek, po
czym otworzyła się. – To ich szafka.
-Woow. Nieźle!- była cała wyklejona, jakby to powiedzieć…
NIM.
-Może dałbyś im jeszcze autograf? A najlepiej do nich
zagadał?- zamknęła szafkę.
-Może.
-Ehhh…- pokręciła głową. – Chodź dalej. – widzisz tamtego?
-Adama?
-No.
-No widzę.
-To teraz słuchaj. To mój chłopak. Chodzi z tobą do klasy.
Uważa, że masz styl. Myślę, że z nim też się dogadasz. Ale nie możesz udawać
takiego ciamajdy i cały czas mówić, że nikt cię nie lubi i nikt cię nie kocha…
On, jak w sumie i ja nie lubimy ludzi, którzy się nad sobą użalają. Stało się,
trudno, wstajemy i idziemy dalej! Po co marnować życie? Aaaaaadaaaam! –
krzyknęła.
-O Alex hej. –pocałował ją, nie patrząc na Conora.- Siemano
Con.- dopiero teraz podał mu rękę.
-Cześć.
-Ja wiedziałem, że wcześniej czy później Alex się dobą
zajmie. Ona jest taka wspaniała.
-To od dziś trzymasz się głównie z nami, ewentualnie jeszcze
z bliźniaczkami. Z nami nikt ci nie podskoczy.
-Słyszałem, że przywaliłaś Edkowi?
-No ba! Ale Conor nie umie trzymać języka za zębami, troszkę
za dużo powiedział i cóż… trochę mu się dostało.
-Czy myślisz o tym samym co ja?
-Taak. Zaraz tam zadzwonię i go zaprowadzę po szkole.
-No to stary czeka cię nowe życie!- walnął go w ramię, wziął
Alex za rękę i poszli. A Conor szedł wolno za nimi.
A teraz taki mały szantażyk :D Jak będą komentarze to kolejną część dodam jeszcze jutro :D Bo aktualnie nie mam żadnej motywacji do pisania :(
Mi się bardzo podoba ten blog, więc nwm dlaczego jest tak mało komentarzy..
OdpowiedzUsuńTeż nie wiem :( jakby co jutro będzie kolejna część :D
Usuńpewnie każdy ma teraz poprawki ^^
Usuńmożliwe :D ale ogólnie mamy dość dużo wejść< jak na naszego bloga> nawet teraz, niedługo będzie 100tys *.* Jaram się :D hah szkoda że wszyscy nie komentują :( nie ma aż tak dużej motywacji :P
Usuń