No więc... Napisałam sobie imagina ^ ^ Taki nie do końca normalny xD haha ze mną chyba jest coś nie tak.
Włącz lub nie XD haha
Wyszłaś za zakrętu, cichej Londyńskiej ulicy.
-Co ja mam teraz ze sobą zrobić ?! Jak teraz mam żyć? Co mogę a czego nie?!
Różne myśli plątały się po Twojej głowie, na prawdę nie wiedziałaś co robić.
Podniosłaś wzrok z chodnika i ujrzałaś postać. Wiedziałaś, że to mężczyzna.
Postanowiłaś iść za nim. Zbliżałaś się bezszelestnie do niego, w pewnym momencie zorientował się, że idziesz za nim.
Widziałaś, że co chwile zerka do tyłu, wyczułaś moment kiedy chce się odwrócić i stanęłaś wpatrując się w chodnik.
Powoli zbliżał się w twoją stronę z lekko wyciągniętą ręką do przodu, wyglądał jak by się skradał.
-Hej! Hej... Nic...-przełknął ślinę-Nic Ci nie jest?
Nic nie odpowiadałaś, stałaś z poszarpanymi ubraniami przed nim, nadal ze spuszczonym wzrokiem, wiatr rozwiewał Twoje włosy.
-Proszę... Hej! Powiedź coś!- próbował wyciągnąć chociaż jedno słowo z Ciebie.
-Nic Ci się nie stało? Jak się czujesz!?-mówił coraz głośniej i z większymi obawami w głosie.
-Nie, nic mi nie jest.-wyszeptałaś cicho pod nosem, ale tak by usłyszał.
-Pomóc Ci może?
-Ja bym uciekła.
-Co? Ktoś Cię goni?!- przestraszył się nie na żarty.
-Nie.
-To o co chodzi?
-O mnie...
-Jak to? -patrzył się na Ciebie jak na wariatkę i nie wiedział co ma robić.
Podniosłaś głowę lecz nie otwierałaś oczu. Chłopak widział w Tobie niegroźną, zagubiona dziewczynę gdy nagle otworzyłaś oczy. Piękne, duże, płonące czerwienią oczy. Uroku dodawał blask Księżyca.
-Boże!- chłopak gwałtownie się cofnął, nie wiedział co ma zrobić, jak zareagować... pustkę miał w głowie.
Ale słysząc i widząc jego niepokój tylko się uśmiechnęłaś. Po czym dodałaś:
-Mówiłam żebyś odszedł.
Wycofał się i przymierzał do ucieczki.
-Ale już jest za późno.
I w mgnieniu oka znalazłaś się przed nim, chwyciłaś go za gardło i przyparłaś do muru.
-Czemu wy nigdy nie słuchacie? Nie jesteście niepokonani.
Powoli opuściłaś do na ziemie, nie poluźniając ucisku na szyi.
-Cz..cze...-próbował wypowiedzieć słowa.
-Czego od Ciebie chce? Proste...
I wgryzłaś mu się w szyje. Wył z bólu, ale nie przestawałaś. Puste ciało rzuciłaś na chodnik i odeszłaś jakby nigdy nic.
Dalej nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić, gdzie się podziać, lecz byłaś już mniej spragniona. Nie mogłaś uwierzyć, że zabiłaś człowieka i to jeszcze w taki sposób, dosłownie wysysając z niego całe życie. Nigdy nie zapomnisz jego przerażonych, pięknych oczu, jego współczującego głosu. Chciało Ci się płakać, ale żadna z łez nie chciała spłynąć po twoim jasnym jak śnieg, policzku. Wiedziałaś, że od dziś będziesz inną osobą, nawet nie osobą tylko chodzącą śmiercią. Bezlitosna i nie wybierającą pośród ofiar.
Minęło kilka dni, od twojego pierwszego napadu. Znalazłaś opuszczony dom, gdzie chowałaś się przed ludźmi. Słońce Ci nie groziło, ale oczy były widoczne z daleka. Siedząc w ruinie, bo domem tego nazwać się nie dało, słuchałaś radia.
Twoją uwagę przykuło zawiadomienie o zniknięciu młodego wokalisty, Conor'a Maynard'a, który zaginął 3 dni temu. Od razu chciałaś iść do kafejki internetowej sprawdzić czy właśnie go wtedy zabiłaś. Ale szybko się zorientowałaś, że nie możesz, musiałaś coś wymyślić. Na jedyne co wpadłaś to okulary przeciw słoneczne.
Zaryzykowałaś.
Myślałaś, że ludzie się połapią, ale nawet nikt nie zauważył, a ty zauważałaś w nich wszystko, wystarczyło jedno spojrzenie. Wtedy zdałaś sobie sprawę jacy ludzie są nieuważni i zabiegani, obojętni na innych. Dodarłaś do celu, z pośpiechem włączyłaś przeglądarkę i wpisałaś 'Conor Maynard', weszłaś w grafikę i po kilku sekundach wybiegłaś z budynku. Pobiegłaś w tamto miejsce, tam gdzie go spotkałaś. Minęło trochę czasu i zaczęło się ściemniać.
-Boże! Czemu ja to zrobiłam?! Czemu ten, ten śmiertelnik musiał być znany?-wyrzuty sumienia Cię dręczyły. Usiadłaś pod murem, gdzie leżało wcześniej jego ciało, wtedy myślałaś, że był martwy.
-Przepraszam, coś się stało?-usłyszałaś męski głos.
-Nie! Odejdź!-krzyknęłaś, nie podnosząc głowy z kolan.
Słyszałaś, że postać się oddala.
-Nie powinnaś tak wybrzydzać.
-Słucham? -ubrałaś okulary i spojrzałaś się na osobę stojącą przed tobą.
-Maynard?! To ty?
-A kto inny? heh -zaśmiał się i podał Ci rękę byś wstała, lecz ty nie skorzystałaś, w mgnieniu oka stałaś przed nim i zdjęłaś okulary, widząc, że on jest tym kim ty jesteś.
-Słuchaj...-zaczęłaś- Ja nie chciałam, myślałam, że Cię zabiłam.
-Oooo! Wiesz... Ymm Dzięki za szczerość hahaha.-nie wiedział w sumie co Ci ma odpowiedzieć.
-Wiedziałem, że tu przyjdziesz. Tylko nie wiedziałem kiedy.-spojrzał się na Ciebie w rozczulający sposób.- I się doczekałem.
-Jak widać, ale w sumie to po co ? -bardzo Cię ciekawiło, czemu czekał na ciebie.
-Na początku-zaczął chodzić wokół Ciebie-chciałem Cię zabić, za to co ze mną zrobiłaś i jak wiele mi odebrałaś i jaką wielką krzywdę uczyniłaś moim bliskim.
Wypowiadał te słowa bardzo cicho i powili, a ty stałaś oszołomiona i czekałaś na jego ruch.
-Ale potem-ciągnął swoją wypowiedź-poznałem, że to jest nawet fajne.-zatrzymał się przed tobą i spojrzał przyjaźnie, lecz niepokojąco.
-I chciałem podziękować...-odetchnęłaś z ulgą.
-Ale sobie przypomniałem o bliskich.-jak byś była człowiekiem serce by Ci zamarło, mówił to takim tonem, ze myślałaś, że zaraz oszalejesz.
-I znowu chciałem Cie zgładzić... Jak widzisz straszny mętlik w głowie.-nadal chodzi wokół Ciebie, teraz dodatkowo przez chwile stukał palcem o wargi w zamyśleniu.
-BOŻE! CO CHCESZ ZE MNĄ ZROBIĆ?!-nie wytrzymałaś i krzyknęłaś mu prosto w twarz.
Gwałtownie złapał Cię za szyje i przycisnął do mury, tak jak ty go kilka dni temu.
-Jakie to jest uczucie, gdy nie możesz nic zrobić? Jak się teraz czujesz? Nad ziemią? Wiesz, że ze mną szans nie masz, to widać.-wypowiadając te słowa wpatrywał Ci się głęboko w oczy. Czułaś przerażenie, strach, niepokój wszystko na raz, nie wiedziałaś co zrobić.
-Nie mogę zrobić Ci tego co ty mi... Już straciłaś bliskich na rzecz bycia potworem... Niesamowitym potworem.
W jego oczach widziałaś wielkie przerażenie, ale na twoje nieszczęście rządzą mordu była bardziej widoczna.
-EJ! Zostaw ją!-odezwał się nagle jakiś głos.
-Radze Ci, odejdź stąd!-Chłopak szybko zareagował.
-Opuść ją na ziemie!-zbliżał się do niego.
-Odejdź-wyszeptałaś słabym głosem do nieznajomego. Wampir na wampira działał jak człowiek na człowieka, więc z łatwością mógł Cię zabić.
-Nie!-zwrócił się do Ciebie, po czym dodał do twojego wroga-Zostaw ją guwniarzu!
Runęłaś na ziemie wyczerpana. Podniosłaś głowę i spojrzałaś co się dzieje.
-Nieeeeeeeeeee!- wykrzyknęłaś-zostaw go!
Chłopak 'bawił się' ofiarą, ale w końcu wbił się w niego i uszło z niego życie.
Zauważyłaś dziwne zachowanie po tym jak zabił niewinnego człowieka, położył go na ziemi i pochylił się nad nim.
-Co ty robisz?-patrzałaś się na dziwną scenę z przerażeniem.
-Dlatego zostałem wampirem, zapomniałaś o sercu.-Ręką przebił się przez ciało i wyrwał serce mężczyźnie. Z oburzenia i niesmaku spuściłaś wzrok. Po czym zacisnęłaś pięści, wstałaś i pobiegłaś w jego stronę z zamiarem ataku.
Nie spodziewał się niczego, uderzyłaś w jego brzuch z taką siłą, że przeleciał kilka metrów i poodbijał się od asfaltu.
Wstał, otrzepał się, przygotował się do ataku, minę miał bardzo poważną a w oczach niewyobrażalną złość. Ruszył w Twoją stronę a ty w jego. Chciał Cie zaatakować, uderzając nogą w brzuch, lecz podskoczyłaś i odbiłaś się od jego ramion. Gdy obaj byliście na nogach, ponownie pognaliście w swoje strony, lecz teraz on zręcznie uniknął twojego ataku. Teraz to już i ty chciałaś go zabić.
Biliście się jeszcze chwile, aż doszło do twojej przegranej. Chłopak był silniejszy, leżałaś na ziemi, unieruchomiona przez niego, wiedziałaś, że Cię zabije. Patrzył się na ciebie z zadufaną miną, był bardzo pewny siebie, ty nie stawiałaś oporu. Zbliżał się twarzą do twojej by spojrzeć ci ostatni raz w oczy. Wyglądało to przerażająco, księżyc oświetlał jego twarz, czerwone oczy pełne krwi, wszędzie czarno. Tylko ty i on. Byłaś jak jego marionetka. Mogło z Tobą zrobić co chce. Pomyślałaś tylko o tym, że mogłaś dać się zabić tym wampirom co na ciebie napadli tamtej nocy, chociaż nie musiałabyś ginąć z rąk własnej ofiary. Wtedy stało się coś dziwnego. Z oczu popłynęły ci łzy, ale nie zwykłe, to była krew.
Conor, aż ze zdziwienia otworzył usta, wyglądało to tak jak by miał Cię za chwile pocałować.
-To... to...-chciał coś powiedzieć- to jest niesamowite. W tym czasie zamknęłaś oczy.
-To jest niemożliwe.-poczułaś jak jego nacisk na twoje ciało się zmniejsza.
Po chwili siedział obok ciebie. Otworzyłaś oczy. Nie wiedziałaś co się dzieje.
-Jak to jest możliwe, że z oczu płycie Ci moja krew?-zapytał siedząc z rękami zawieszonymi na kolanach i opuszczoną głową.
-Z kąt wiesz?
-Poznasz zapach własnej krwi.
-Zabiłabym Cię teraz.-powiedziałaś stanowczo już siedząc.
-To czemu tego nie zrobisz?
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Jesteś częścią mnie. Jak Cię zabije, zabije i siebie.
-A więc zabijając Ciebie zabije siebie?
-No chyba.
-To jest bez sensu.
-Czy w ogóle coś na tym świecie ma sens?
Umilkliście. Przez tą wymianę zdań nie zmieniliście pozycji, nie spojrzeliście się na siebie.
Postanowiłaś przerwać ciszę.
-Czemu mnie nie zabiłeś od razu ? Już wcześniej?
-Nie mogłem.
-Jak to?
-Nie wiem, czułem, że nie mogę i nie wiedziałem dlaczego-spojrzał się na niego, ty już się wpatrywałaś w jego postać-zabił bym sam siebie.
-Oh-westchnęłaś.
-Ale, jest jeszcze coś-wstał, widząc to ty też wstałaś.
-Co?- spojrzałaś się na niego z niedowierzaniem.
W mgnieniu oka był przy tobie i obejmował Cię w pasie, mając usta blisko twoich, wpatrując się w twoje oczy. Przerażająca jeszcze przed chwilą scena zmieniła się w najbardziej romantyczne doznanie w Twoim życiu.
Zacisnął usta po czym, przecisnął język i schował go, zostawiając nawilżone usta. Po czym Cię pocałował.
Czułaś to co on, było wam dobrze, nie chciałaś aby to się kończyło, lecz wiedziałaś, że musi. Gdy oderwałaś usta od jego, położył jedną dłoń na twoim policzku, opierając swoje czoło na twoim.
Z oczu ponownie zaczęły płynąć Ci łzy. Lecz on się tym nie przejął, chciał tylko patrzeć się na Ciebie.
Zapłakana, wyszlochałaś;
-Przepraszam...
-Nie ma za co, miłości mego życia.-powiedział to bardzo czule i szczerze.
-Wybacz, ale ja nie mogę.
-Możesz.-przytulił Cię mocniej.
-Chciałabym, ale nie.
Jednym szybkim ruchem przebiłaś jego ciało sięgając po martwe serce.
Otworzył szeroko oczy, były całkowicie puste, po czym padł na ziemie jako martwy na dobre.
Padłaś na kolana przed jego ciałem, zapłakana i wypowiedziałaś:
-Kocham Cię, lecz trzeba oszukiwać przeznaczenie by ratować ludzkie życie, niewinne życie, już drugi raz Cię jego pozbawiam, wybacz mi.
Po czym sama wydarłaś z siebie serce i padłaś na niego.
Wyglądaliście jak zakochana para, która już na zawsze będzie ze sobą, lecz nie wśród żywych.
No i jak? :P
Boże ,ryczę :C Niee , jakie zakończenie < 3
OdpowiedzUsuńWampiry i świry *.*
Czekam na następny : D ~Gabi
ja piernicze *____* jakie to było faaajne
OdpowiedzUsuńBoże.. to było cudne, brak mi słów normalnie na opisanie twojego imagina... aż się popłakałam bo zawsze robisz takie piękne i tragiczne zakończenia :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następnego imagina o wampirach ^^
Kurde... Teraz nie zasnę! Najnormalniej w świecie, najpierw się bałam, a teraz się rozkleiłam na dobre. To było piękne, straszne, cudne itd. OMG !!!
OdpowiedzUsuńMam do ciebie taką prośbę wymyśl jakąś wampirzą historyjkę z udziałem Conor'a i Jack'a :)
OdpowiedzUsuńJa mogę coś wykombinować xD
UsuńConor to jakie to będzie imię przełożone na Polski?
OdpowiedzUsuńMoże wiecie bo ja nie xD
Konor :D Zmieniasz C na K :D
UsuńZrób +18
OdpowiedzUsuńOk, stwierdzam że jesteś troche porąbana O_o Ale imagin świtny, gratuluje ;3
OdpowiedzUsuń