czwartek, 14 sierpnia 2014

Jednopart :D

-Ufff…- położyłam się na łóżku w swoim pokoju. Nie był to pokój moich marzeń, ale odkąd mieszkałam z macochą i jej dwoma córkami, Emilią i Olivią, zasługują tylko na to…
Pokój był mały i bardzo skromny. Po prawej stronie od drzwi stało moje łóżko, a po lewej biurko, na którym stał stary, ‘zabytkowy’ komputer, po dziewczynach… Obok stała połamana już półka na książki, a jeszcze dalej szafa na moje ubrania.
Wracając do ubrań… Wszystkie moje najlepsze ubrania zabrała Emilka, która była podobnej postawy jak ja. Ja za to miałam niemodne ubrania po niej i Olivi…
Macocha nie uważała mnie za swoją córkę i wykorzystywała to każdej pracy… A żeby dawała mi jeść, musiałam po szkole pracować w ‘jej’ firmie.
Tak naprawdę nie była to jej firma.. Była to firma, która została po moim tacie… Powinna należeć do mnie, a nie do tej zakochanej w sobie i swoich córkach babie…
Dopiero wróciłam z firmy… Nie chciało jej się zatrudniać sprzątaczki, więc musiałam posprzątać cały dwupiętrowy budynek… Nie powiem, żeby dbano tam o porządek, dlatego żeby to wszystko ogarnąć, trzeba było poświęcić mnóstwo czasu i wysiłku.
Było po 22. Powinnam odrabiać lekcje na jutro, ale chciałam się jakoś rozerwać. Weszłam więc na jedną ze stronek społecznościowych. Tematem numer jeden na stronie głównej była IMPREZA U MAYNARDA!
Maynard- jeden z najprzystojniejszych chłopaków na naszej dzielnicy. Do tego jest bogaty, bo jest piosenkarze. Moja macocha postawiła sobie jedne priorytetowe zadanie, które chciała spełnić za każdą cenę, a mianowicie, żeby jedna z jej kochanych, pięknych córeczek, została żoną Conora. Jako pani Maynard, nie musiałaby się przejmować kasą… No bo co jak co, ale w szkole obu nie szło najlepiej…  Może podrywać chłopaków to one umiały, ale po za tym nic…
Szkoła, właśnie… Niech one rzucą to edukację! Czemu to ja muszę za nie pisać te wszystkie wypracowania itd!? Przecież według nich byłam taka głupia…
-Jesteś żałosna…
Odwróciłam się w stronę drzwi, stała w nich Emilka.
-I tak nie pójdziesz na tą imprezę do niego!- perfidnie się roześmiała.
-Nawet nie chcę. Ten cały Maynard jest taki jak i ty…
-Czyli ładny?
-Pusty i głupi…
-Powiem mamie! Teraz to na pewno przez cały weekend nie wyjdziesz z firmy!- obróciła się na pięcie i wyszła z mojego pokoju.
-No to ładnie…- walnęłam się w czoło, już żałowałam tego co powiedziałam.
Ale wracając znów do Conora… On nie był jak one, był przystojny, ale nie był pusty i głupi. Kiedyś, gdy jeszcze nie był sławny i chodził do szkoły, uczył się bardzo dobrze.
Impreza miała być w piątek od 20 w chacie Conora. Moje, jakby na to nie patrzeć, siostry na 100% się na nią wybierają…  A ja mogłam tylko o tym pomarzyć.
Nagle zobaczyłam wiadomość, którą dostałam od swojej przyjaciółki.
-Idziesz na imprezę do Maynarda?
-Raczej niee :(
-Kurcze, szkoda.  A może uda ci się jakoś wymknąć? Założę się, że twoja macocha i tak później z tamtymi na imprezę…
-Przecież mnie poznają.
-Niekoniecznie.
I wtedy w mojej głowie pojawiła się pewna myśl.
-Pomożesz mi?- zapytałam, po czym wyjaśniłam dokładniej swój plan.
Następnego ranka obudził mnie krzyk Olivii.
-Ewka! Chodź tu! Zapomniałam o pracy domowej z matmy.
I Ewa musiała iść… A czy coś za to dostała? Dostała, karę od macochy.
-Jak ty się wyrażasz o mojej córci?
Milczałam.
-Nawet nie masz nic na swoje usprawiedliwienie! W piątek zostajesz w firmie i masz tam te wszystkie sprawy papierkowe pozałatwiać.
Tego nie przewidziałam… Tego było od groma!
-A jeżeli nie skończysz do soboty rano, to będziesz miała szlaban na komórkę i komputer.- dokończyła i zadowolona gdzieś sobie poszła.
-Masakra.- jęknęłam.
W piątek w szkole powiedziałam o wszystkim swojej przyjaciółce, Alicji, z którą mieliśmy genialny plan, który miał nie wypalić…
-Moja mama lubi takie rzeczy. Poproszę ją i może zrobi to za ciebie.
-O jeej! Dziękuje! Ale jak tak szybko przyjadę z firmy do Conora?
-Mój brat się tym zajmie.
-Jesteś najlepsza! – przytuliłam ją do siebie.
Gdy nadszedł czas wyjścia na imprezę macocha odwiozła mnie pod firmę ojca, zaprowadziła do jednego z gabinetów i dała górę papierów.
-Pamiętaj, masz czas do jutra! A jak zobaczę chociaż jeden błąd…
Gdy poszli poczekałam jeszcze chwilę i wyszłam przed budynek. Tam stała już stara, biała limuzyna taty Alicji. Za kierownicą siedział jej brat, Adam, a z samochodu wychodziła już Alicja i jej mama.
Pokazałam kobiecie gdzie znajdują się te wszystkie papiery, a sama poszłam przebrać się w nowiusieńką sukienkę Alicji. D o tego dziewczyna zrobiła mi makijaż i kazała założyć perukę.
-Wow. Teraz nikt cię nie pozna.- powiedziała gdy ujrzała efekt końcowy.
O tym, że nie wyglądam jak ja przekonałam się już na Adamie. Gdy tylko wsiadłam do jego fury, zrobił wielkie oczy.
-No nieźle… Gdyby nie to, że wiem, że to ty, to byłbym w stanie nawet się zakochać!
-No dzięki.. A tak w ogóle to po co waszemu tacie to auto?
-Nie wiem… Uparł się, to niech je sobie ma…
Kilka minut później staliśmy pod domem Maynarda.
-Serio chcesz tam iść? – zapytał Adam.
-Tak.- odpowiedziałam zdeterminowana i poszłam prosto do domu Conora.
Gdy weszłam do środka, wszyscy tańczyli. Prawie wszyscy. Moje kochane siostrzyczki z macochą stały pod ścianą i się o coś kłóciły. Postanowiłam nie podchodzić do nich, żeby mnie nie rozpoznały… Lepiej chuchać na zimne… Jednak gdy przechodziłam niedaleko ich usłyszałam, że kłótnia dotyczyła tego, która pierwsza zatańczy z Conorem… bezsensowne to…
Gdy próbowałam usłyszeć więcej, wpadłam na kogoś. Spojrzałam na tego kogoś  i rozpoznałam w nim Conora.
-Heeej.- on też spojrzał na mnie, a nasze oczy się spotkały.- My się chyba nie znamy… Conor jestem.
-A ja… Katharina. – wymyśliłam to imię na szybko. W sumie nawet mi się nie podobało.
-Jak ładnie. A chciałabyś ze mną zatańczyć?
I przetańczyliśmy całą noc. Przed 24 wyszliśmy do ogrodu. Niebo było usiane gwiazdami.
-Jak tu pięknie. – wyszeptałam.
-Też kocham to miejsce.
-Zazdroszczę ci.
-Czego?- zapytał.
-No wszystkiego..  Masz wszystko… Przyjaciół, piękny ogród…
-Kiedyś to wszystko mogłoby należeć również do ciebie.- zatkało mnie, aż udławiłam się sokiem, który właśnie piłam. – Tak właściwie, to skąd jesteś ?
-No… Eee… mieszkam tu niedaleko… Koleżanka powiedziała, że szykuje się imprezka, to przyszłam!
-Jaka koleżanka?
-Ooo patrz spadająca gwiazda!
-Pomyśl życzenie…
Zamknęłam oczy i pomyślałam o tym, żeby było jak dawniej lub po prostu, żeby było choć nieco lepiej…
-O czym pomyślałaś?
-Nie powiem, bo się nie spełni.- wyszczerzyłam zęby.
-No okey.. To która ta koleżanka?
-Nie powiem…
-Ej noo. – i wtedy ktoś zatrąbił przed jego domem.
-Kurcze.
-Co jest?
-Przepraszam.
Zaczęłam biegnąć i zobaczyłam, że właśnie wypadła moja komórka, tak zwany zabytek… Ale wstyd! Nawet nie będę się po nią wracać… Może nie zauważy, że to moje… On taki bogaty, a ja z taką komórką… Zaczęłam więc jeszcze szybciej biec. W ostatniej chwili zobaczyłam jeszcze, jak Conor schyla się po moją komórkę… Żeby tylko nie zadzwonił do macochy lub siostrzyczek…
Gdy wsiadałam do limuzyny Adama spadła mi jeszcze peruka…
-I jak było?
-Masakra… Zgubiłam komórkę… Ma ją Conor… Siostrzyczki mnie nie poznały, ale są mega wkurzone, że nie zatańczyły z Conorem… A macocha za 10 min będzie w firmie, więc jedź szybciej!
-Ale jazdy…
-No jedź! – nacisnęłam na pedał gazu.
-Jakbyś rozwaliła to limuzynę, to mój ojciec zabił by ciebie i mnie…
-Dobra, sorry. Ale jak się spóźnimy…
-No dobra.
Przyśpieszył.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, macochy jeszcze nie było. Podziękowałam mamie Adama, która dała radę wszystko ogarnąć. Potem poszłam się przebrać w swoje stare ubrania, a następnie do gabinetu dokończyć ostatnie sprawozdanie.
-Jak się bawiłaś ?- zapytała Emilka, gdy moja ‘rodzinka’ weszła do gabinetu, w którym siedziałam.
-Właśnie kończę.
-Szybko ci poszło… Jutro coś ci wymyślę… A teraz do domu!
-Okey…
Następnego dnia na wszystkich stronkach pisało o tajemniczej dziewczynie, która tańczyła z Conorem przez całą imprezę. Chłopak szukał jej, a każda dziewczyna marzyła, aby nią być. Dlatego, że Conor dostał wiele wiadomości, że oto ta dziewczyna jest Kathariną, więc każdej z niej zadał jedno pytanie, jaki telefon zgubiła…
Szłam właśnie do salonu, gdy Emilka postanowiła się mnie poradzić.
-Gdybyś była mega ładną, według Conora, bo według mnie to ona brzydka... To jaką byś miała komórkę?
-Taką jaką mam teraz… - od kiedy to tak bardzo interesowało ją moje zdanie?
-Tą cegłę!? Kto ma oprócz ciebie taką komórkę!? Ale ciebie żal.. Pytam się jak normalną osobę, a tu taka odpowiedź…
Ale tak. Właśnie tą cegłę zgubiła ta mega ładna dziewczyna…
Kilka godzin później ktoś zadzwonił do drzwi.
-Otworzysz?
-Otworze…- mruknęłam pod nosem i poszłam otworzyć drzwi.
-Hej.- w drzwiach stał uśmiechnięty Conor. Jest Emilka?
-No jest…
Nie wiedziałam co on tu robi… No chyba że Emilka wzięła moją podpowiedź na serio…
-To wpuścisz mnie do domu?
-A no jasne…
Znów wyszłam na głupią służącą…
Zaprowadziłam go do salonu, gdzie siedziała Emilka.
-Emilia?
-Czego!?
Chrząknęłam, na co dziewczyna się odwróciła. Była wkurzona, że jej przerywam, ale gdy zobaczyła Conora od razu się uśmiechnęła i zamknęła laptopa.
-O hej Conor.- pomachała do niego ręką.- Możesz stąd wyjść? My będziemy tu rozmawiać…- syknęła do mnie.
-Jak sobie pani życzy…- stwierdziłam i wyszłam.
Postanowiłam ich podsłuchać … W końcu to w pewnym sensie dotyczyło też mnie…
-Wczoraj nie byłaś taka niemiła…
-No bo ja taka nie jestem… Tylko się z nią pokłóciłam jakoś…
-A jak ona się nazywa?
-(T.I.), a co?
I wtedy poczułam, że ktoś złapał mnie za ramię.
-Co ty tu robisz, droga panną? Podsłuchujesz?!- moja macocha chyba specjalnie się tak darła… - O co tu chodzi?
-O nic.- rozpłakałam się i wybiegłam z domu. A za mną wybiegł Conor.
-To ty wczoraj ze mną tańczyłaś?- złapał mnie za rękę. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.-Wiem, że to ty. Poznałem cię po głosie… Dlaczego byłaś przebrana? Boisz się swojej rodziny?
-To nie jest moja rodzina… Mój tata nie żyje… A to moja macocha i jej córeczki…
-Ohh przykro mi…- chwila ciszy.- Pamiętasz jak mówiłem ci, że to wszystko, co ci się podobało, może być twoje?- kiwnęłam głową i pocałował mnie. Nigdy się z nikim nie całowałam! Jakie to cudowne uczucie…
-Dlaczego myślałeś, że Emilka to ta dziewczyna?
-Bo zgadła jaki telefon zgubiłaś… skąd wiedziała?
-Bo jej podpowiedziałam, tak dla żartów… Wyśmiała mnie, a potem napisała do ciebie…
-A do tego, twoje ‘siostry’ są znane z dziwnych numerów, a na imprezie było tak spokojnie.
-Nie mogłeś po prostu zadzwonić pod któryś numer z mojej komórki?
-Nie… Bo się wszystko pousuwało…
Roześmiałam się.
-Możesz już do domu nie wracać!- usłyszeliśmy głos mojej macochy, która właśnie rzuciła torbą, najwyraźniej z moimi ubraniami.
-Co ja teraz zrobię?
-Zamieszkasz u mnie!
-Nie no… Chyba nie wypada tak…
-Proszę, będziesz moją księżniczką…
-No okey…- chciałam iść po ubrania, ale chłopak złapał mnie za rękę.
-Już ci one nie potrzebne… Właśnie zaczynasz nowe życie!
Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego domu…
Teraz naprawdę czułam się jak księżniczka, jak taki Kopciuszek… :D

THE END :D
Zupełnie nie miałam pomysłu na imagina, więc napisałam takiego jednoparta, na podstawie Kopciuszka.. < pisałam to 3 dni, bo zawsze ktoś mi przerywał... > tsaa wiem, że oryginalne ani twórcze to to nie jest i pewnie jest pełno podobnych, ale naprawdę nie wiem co pisać, a nie chce też żeby było tak pusto na blogu…
Na tt jest akcja #FeelingNuts i Conor dostał te wyzwanie od Jamal'a Edwards'a, a sam nominował chłopaków z The Vamps :D
Chociaż w tych rurkach to ja nie wiem czy on czuje te orzeszki...
A tu odpowiedź na wyzwanie od chłopaków z The Vamps :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz