piątek, 9 maja 2014

CZĘŚĆ 7

J-Nareszcie-mruknęłam i odeszłam. Moje spocone ręce trzęsły się jak nigdy. Skręciłam w stronę windy. Nacisnęłam guzik i czekałam. W pewnym momencie odwróciłam się i... O BOŻE!!

Krew w żyłach zaczęła przybierać tempa tak jak i bicie serca a oddech stał się szybszy i cięższy. Dlaczego? Metr ode mnie dwie pielęgniarki wiozły na noszach człowieka. Ale nie żywego. Domyśliłam się bo był przykryty białym prześcieradłem. Czy to wg dozwolone żeby przewozić ich przez główny korytarz. W mojej głowie od razu zaczęły pisać się scenariusze. A co jeśli El nie żyje. Jeśli coś jej się stanie. Nie wybaczę sobie tego. Odwróciłam się w stronę windy i po raz drugi narażona byłam na zawał. Przed oczami miałam widok starej zakonnicy która uśmiechała się do mnie. Odsunęłam się i pozwoliłam jej oraz paru innym ludziom wyjść spokojnie z windy. Następnie sama do niej weszłam. Ale nie ja jedyna. Był jakiś chłopak mniej więcej w moim wieku i jeszcze paru innych ludzi. Nie obchodziło mnie to. Bardzie skupiona byłam na tajemniczym chłopaku. Wcisnęłam odpowiedni guzik i zaczęłam uważnie śledzić ruchy chłopaka. W pewnym momencie nasze oczy spotkały się. I nagle.... Do moich uszu dobiegł dźwięk windy który sygnalizował mnie o tym że mogę już wyjść. Chłopak najwyraźniej jechał wyżej ponieważ nie wysiadł, ostatni raz uśmiechną się do mnie i drzwi zasunęły się. Odetchnęłam i zaczęłam szukać odpowiedniej sali. 146, 147, i nareszcie 148. Obejrzałam się na siebie i delikatnie nie robiąc zbędnego hałasu weszłam do sali. Ściany i podłoga była biała, po lewej stronie mały zlew oczywiście biały i lustro, na końcu sali było okno lekko uchylone, telewizor i... łózko a na nim Conor podłączony do setek kabli, był nie przytomny. Cały w siniakach. W sali był tylko on jeden no i ja oczywiście. Obok łózka była szafeczka, po jej lewej stronie był stół. A na nim jakieś reklamówki z jednej wystawał kawałek materiału. Anth na pewno mu je kupił gdy robili mu badania. Nabrałam więcej powietrza i po paru chwilach wypuściłam je. Wolnym krokiem zmierzałam w stronę łózka. Usiadłam na stołku i delikatnie dotknęłam ręki Conor'a. Ciepła, na samą ta myśl moje serce ogarnęła ulga. Łzy cały czas spływały po mojej twarzy. Czy może być jeszcze gorzej?

Conor

Duszno, zimno, gorąco, źle, gorzej, beznadziejnie. Słyszę innych ale mówić nie mogę, czuję innych ale nie panuje nad sobą. Co się dzieję? Teraz mam czas żeby to przemyśleć, jednak ból ogarniający moje ciało jest silniejszy. Słysze Joy i Anth'a ale nie słyszę El. To jest najgorsze. Chciałbym ją znów zobaczyć, poczuć usłyszeć. Posłuchać tego jej paplania którego i tak rzadko rozumiem. Ona jest wspaniała, idealna.


Nie wiem ile czasu już minęło bo nic nie widzę ale wiem że dużo. Na tyle że jestem na tyle silny by podnieść powieki. Zebrałem się w sobie i pomyślałem o mojej księżniczce. Poczułem taki błogi stan jakbym unosił się w górę, brak grawitacji, odlot jakbym był w kosmosie. Lekkość. Hej chyba miałem ożyć a nie umierać. Ok Conor skup się. Całymi siłami podniosłem oczy. Była noc, tak zgaduję bo przed oczami miałem ciemność. Po chwili usłyszałem piskliwy i zapłakany głos Joy. Motyle w brzuchu. Wciągnąłem większą ilość powietrza i zaraz tego pożałowałem. W płucach poczułem nie powietrze lecz kamienie. Tak to czułem. Delikatnie je wypuściłem i znów nabrałem ale mniejszą ilość. Lepiej, zdecydowanie lepiej. I już po chwili zobaczyłem Joy, Anth'a, jakiegoś starego faceta pewnie lekarza i pielęgniarkę, ubraną w charakterystyczny strój.
L-Czy słyszy mnie pan?- zapytał dosyć głośno przez co przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
J-Nie jestem głuchy-odpowiedziałem nie wyrażając żadnego uczucia prócz bólu i złości. Lekarz tylko odchrząkną i zaczął coś zapisywać. Zadał jeszcze parę pytać typu jak się czuję i razem z pielęgniarka wyszli. Została tylko nasza trójka, cisza i szloch Joy, która cały czas kurczowo trzyła moją dłoń, nie sprawiało mi to bólu. Delikatnie pogładziłem wierzch jej dłoni kciukiem i uśmiechnąłem się co odwzajemniła Anth również.  
A-Będziemy tak siedzieli w ciszy po grób-tak wiesz.
C-Niedaleka mi do niego droga, poza tym nie śpieszy mi się z wyjaśnieniami- zaśmiałem się oni również.
J-Co będzie dalej?-cały czas płakała. Pokiwałem głową i byłem z niej dumny ponieważ wiem ile te słowa kosztowały ją wysiłku. Była na skraju wyczerpania. Ja i Anth też. 
J-A co z tobą Anth. Wszystko okey?-
A-Tak, parę siniaków to wszystko.- Dzięki bogu. Pogadaliśmy jeszcze chwilę o tym co z autem i z tym drugim facetem. Wkroczyliśmy nawet na temat El i zdecydowaliśmy że do puki nie znajdziemy jej musimy trzymać się razem. Minęły chyba 2 godz. gdy wszedł lekarz aby zabrać mnie na badania. Joy niechętnie puściła moja rękę, pocałowała mnie w czoło i wszeptała że wszystko będzie dobrze. Teraz pozostaje mi tylko uwierzyć. Wywieźli mnie na korytarz, od wróciłem głowę i bok i z trudem spojrzałem w tył. Wierze z zza rogu ściny dostrzegłem faceta. Czarnego w garniturze tego samego koloru. Rozmawiał prze telefon. Zdaje mi się ale już go gdzieś widziałem.







 Hello. Jak tam w szkole. mam nadzieje że kolejna część wam się podoba? Chciałam serdecznie przywitać na blogu Anitę. Poza tym chciałabym zapytać się was czy macie jakieś propozycje do oddzielnych imaginów i do samego bloga. Wasze pomysły na pewno nam się przydadzą. 


Ninaxx

1 komentarz:

  1. No więc bardzo podobają mi się tłumaczenia twittów oraz wiadomości na temat jego płyty i dziewczyny. Chętnie czytam imagina o Conorze i Alice. Zdobądźcie jeszcze więcej zdjęć. W każdym razie jestem zadowolona.

    OdpowiedzUsuń