J-Nareszcie-mruknęłam i odeszłam. Moje spocone ręce trzęsły się
jak nigdy. Skręciłam w stronę windy. Nacisnęłam guzik i
czekałam. W pewnym momencie odwróciłam się i... O BOŻE!!
Krew w żyłach zaczęła
przybierać tempa tak jak i bicie serca a oddech stał się szybszy i
cięższy. Dlaczego? Metr ode mnie dwie pielęgniarki wiozły na
noszach człowieka. Ale nie żywego. Domyśliłam się bo był
przykryty białym prześcieradłem. Czy to wg dozwolone żeby
przewozić ich przez główny korytarz. W mojej głowie od razu
zaczęły pisać się scenariusze. A co jeśli El nie żyje. Jeśli
coś jej się stanie. Nie wybaczę sobie tego. Odwróciłam się w
stronę windy i po raz drugi narażona byłam na zawał. Przed oczami
miałam widok starej zakonnicy która uśmiechała się do mnie.
Odsunęłam się i pozwoliłam jej oraz paru innym ludziom wyjść
spokojnie z windy. Następnie sama do niej weszłam. Ale nie ja
jedyna. Był jakiś chłopak mniej więcej w moim wieku i jeszcze
paru innych ludzi. Nie obchodziło mnie to. Bardzie skupiona byłam
na tajemniczym chłopaku. Wcisnęłam odpowiedni guzik i zaczęłam
uważnie śledzić ruchy chłopaka. W pewnym momencie nasze oczy
spotkały się. I nagle.... Do moich uszu dobiegł dźwięk windy
który sygnalizował mnie o tym że mogę już wyjść. Chłopak
najwyraźniej jechał wyżej ponieważ nie wysiadł, ostatni raz
uśmiechną się do mnie i drzwi zasunęły się. Odetchnęłam i
zaczęłam szukać odpowiedniej sali. 146, 147, i nareszcie 148.
Obejrzałam się na siebie i delikatnie nie robiąc zbędnego hałasu
weszłam do sali. Ściany i podłoga była biała, po lewej stronie
mały zlew oczywiście biały i lustro, na końcu sali było okno
lekko uchylone, telewizor i... łózko a na nim Conor podłączony do
setek kabli, był nie przytomny. Cały w siniakach. W sali był tylko
on jeden no i ja oczywiście. Obok łózka była szafeczka, po jej
lewej stronie był stół. A na nim jakieś reklamówki z jednej
wystawał kawałek materiału. Anth na pewno mu je kupił gdy robili
mu badania. Nabrałam więcej powietrza i po paru chwilach wypuściłam
je. Wolnym krokiem zmierzałam w stronę łózka. Usiadłam na stołku
i delikatnie dotknęłam ręki Conor'a. Ciepła, na samą ta myśl
moje serce ogarnęła ulga. Łzy cały czas spływały po mojej
twarzy. Czy może być jeszcze gorzej?
Conor
Duszno,
zimno, gorąco, źle, gorzej, beznadziejnie. Słyszę innych ale
mówić nie mogę, czuję innych ale nie panuje nad sobą. Co się
dzieję? Teraz mam czas żeby to przemyśleć, jednak ból
ogarniający moje ciało jest silniejszy. Słysze Joy i Anth'a ale
nie słyszę El. To jest najgorsze. Chciałbym ją znów zobaczyć,
poczuć usłyszeć. Posłuchać tego jej paplania którego i tak
rzadko rozumiem. Ona jest wspaniała, idealna.
Nie
wiem ile czasu już minęło bo nic nie widzę ale wiem że dużo. Na
tyle że jestem na tyle silny by podnieść powieki. Zebrałem się w
sobie i pomyślałem o mojej księżniczce. Poczułem taki błogi
stan jakbym unosił się w górę, brak grawitacji, odlot jakbym był
w kosmosie. Lekkość. Hej chyba miałem ożyć a nie umierać. Ok
Conor skup się. Całymi siłami podniosłem oczy. Była noc, tak
zgaduję bo przed oczami miałem ciemność. Po chwili usłyszałem
piskliwy i zapłakany głos Joy. Motyle w brzuchu. Wciągnąłem
większą ilość powietrza i zaraz tego pożałowałem. W płucach
poczułem nie powietrze lecz kamienie. Tak to czułem. Delikatnie je
wypuściłem i znów nabrałem ale mniejszą ilość. Lepiej,
zdecydowanie lepiej. I już po chwili zobaczyłem Joy, Anth'a,
jakiegoś starego faceta pewnie lekarza i pielęgniarkę, ubraną w
charakterystyczny strój.
L-Czy
słyszy mnie pan?- zapytał dosyć głośno przez co przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
J-Nie jestem głuchy-odpowiedziałem nie wyrażając żadnego uczucia prócz bólu i złości. Lekarz tylko odchrząkną i zaczął coś zapisywać. Zadał jeszcze parę pytać typu jak się czuję i razem z pielęgniarka wyszli. Została tylko nasza trójka, cisza i szloch Joy, która cały czas kurczowo trzyła moją dłoń, nie sprawiało mi to bólu. Delikatnie pogładziłem wierzch jej dłoni kciukiem i uśmiechnąłem się co odwzajemniła Anth również.
A-Będziemy tak siedzieli w ciszy po grób-tak wiesz.
C-Niedaleka mi do niego droga, poza tym nie śpieszy mi się z wyjaśnieniami- zaśmiałem się oni również.
J-Co będzie dalej?-cały czas płakała. Pokiwałem głową i byłem z niej dumny ponieważ wiem ile te słowa kosztowały ją wysiłku. Była na skraju wyczerpania. Ja i Anth też.
J-A co z tobą Anth. Wszystko okey?-
A-Tak, parę siniaków to wszystko.- Dzięki bogu. Pogadaliśmy jeszcze chwilę o tym co z autem i z tym drugim facetem. Wkroczyliśmy nawet na temat El i zdecydowaliśmy że do puki nie znajdziemy jej musimy trzymać się razem. Minęły chyba 2 godz. gdy wszedł lekarz aby zabrać mnie na badania. Joy niechętnie puściła moja rękę, pocałowała mnie w czoło i wszeptała że wszystko będzie dobrze. Teraz pozostaje mi tylko uwierzyć. Wywieźli mnie na korytarz, od wróciłem głowę i bok i z trudem spojrzałem w tył. Wierze z zza rogu ściny dostrzegłem faceta. Czarnego w garniturze tego samego koloru. Rozmawiał prze telefon. Zdaje mi się ale już go gdzieś widziałem.
Hello. Jak tam w szkole. mam nadzieje że kolejna część wam się podoba? Chciałam serdecznie przywitać na blogu Anitę. Poza tym chciałabym zapytać się was czy macie jakieś propozycje do oddzielnych imaginów i do samego bloga. Wasze pomysły na pewno nam się przydadzą.
Ninaxx
No więc bardzo podobają mi się tłumaczenia twittów oraz wiadomości na temat jego płyty i dziewczyny. Chętnie czytam imagina o Conorze i Alice. Zdobądźcie jeszcze więcej zdjęć. W każdym razie jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuń