sobota, 10 maja 2014

Imagin część 5

-Cześć.-przyszedł Tom.
-Dzięki, że jesteś.
-Dobrze się czujesz? Serio nie piłeś?-  chyba nigdy mu za nic nie dziękowałem, a tu takie miłe zaskoczenie.
-Nie.
-A może coś brałeś??
-Pogięło cię!?
-Po co po mnie dzwoniłeś?- pytanie za pytanie. Nie wiedziałem jak teraz ułożyć z tego co chce powiedzieć pytanie, więc darowałem sobie.
-Dobra, tak teraz na poważnie… Mam pomysł.
-Noo jaki?
-Zorganizujemy koncert charytatywny! Mam już wszystko zaplanowane.
-Trzeba by było wynająć…
-Nic by nie było trzeba! Zrobimy to na placu pod hospicjum, tak jest duży plac! Mi scena nie potrzebna, a jak koniecznie będziesz chciał to jakieś bramki się zrobi i jakiś podest się załatwi. Bilety nie będą drogie, żeby przyszło na to jak najwięcej ludzi! Poza tym będą bilety VIP z M&G- one będą oczywiście droższe. A kto będzie chciał dać więcej kasy na dzieci lub coś innego,  to zrobimy jakieś specjalne namioty i tam każdy będzie mógł dać co chce i ile chce. Poza tym taki koncert będzie fajną zabawą dla dzieci, przecież mogą się dołączyć do przygotowań, a nawet ze mną śpiewać! Przy okazji zrobimy kilka licytacji dla prawdziwych fanów, dajmy na przykład przejażdżka ze mną moim porsche albo jakaś kolacja? Nie no.. jestem genialny!
-No dobra, ale mamy mało czasu, a dużo roboty.
-Damy radę, jak nie my to kto? Powiedzmy, że koncert będzie za tydzień w sobotę.
-Powiedzmy, że nam się uda… i jak według ciebie ma to dokładniej wyglądać, ile będzie trwać, ile będą dokładniej kosztować te bilety? Kto zapłaci ochroniarzom i muzykom i całej reszcie ludzi odpowiedzialnych za ten koncert?  Nikt ci nie będzie za darmo pracować, bo ty tak chcesz…
-Pogadam ze wszystkimi i może po tańszej cenie? Ile będzie trwać? Hmm może cały dzień!? Mam pomysł! Czekaj.
Wziąłem komórkę i zadzwoniłem do pewnej osoby, ostatnio dawno z nią nie rozmawiałem, nie wiem czy będzie miała czas, no ale cóż spróbuję, kiedyś się bardzo przyjaźniliśmy.
-Ooo Conor cześć!
-Hej Rita.
-Co tam u ciebie? Dawno nie rozmawialiśmy.
-U mnie ostatnio dużo się dzieję, mam sprawę.
-Jaką?
-Chcę zorganizować koncert charytatywny, potrzebna mi pomoc i może jakieś dodatkowe atrakcje. Np. mogłabyś zaśpiewać kilka piosenek.
-A co już zaplanowałeś?- opowiedziałem jej wszystko co do tej pory wymyśliłem.
-Jestem zaszczycona że mnie o to prosisz! Kocham takie akcje. Jasne, że się zgadzam! Też mogę dać coś na licytację i pomogę ci w przygotowaniach. Tylko jak już będziesz wszystko wiedział to wyślij  szczegóły mojemu managerowi, on też może w czymś ci jeszcze pomoże.
-Dziękuje! Jesteś wielka! Dzięki. Pa.
-Cześć.
-Rita jest najlepsza!
-No okey, masz już jakiś plan, masz Ritę, nie masz żadnej kasy powtarzam jeszcze raz!
-Dobra, czekaj.- postanowiłem zadzwonić do jeszcze jednej osoby, można nawet powiedzieć, że do czterech osób, przecież chłopacy niemal zawsze trzymają się razem.
-Cześć Brad!
-Cześć. Czego potrzebujesz, że dzwonisz o tej porze?
-Ach tak.. Eee potrzebuje pomocy The Vamps.
-The Vapms gotowi do pomocy! – zasalutował. – A w czym?
Opowiedziałem o koncercie i powiedziałem, że przyłącza się też Rita Ora.
-O yeah! Jasne, że się zgadzamy! Chłopacy są szczęśliwi, że będą mogli grać na jednej scenie z Ritą Orą.
-Właśnie, wy umiecie grać na różnych instrumentach, co nie?
-No ba!
-Chcielibyście grać również nam, wyjdzie nam zawsze taniej.
-Jasne! Jakby co to dzwoń jeszcze i powiedz kiedy będą ewentualne próby. A teraz idziemy spać. Cześć.
-Zadzwonię jeszcze do Antha, a Jack też może nam w czymś pomoże, ale to już rano.
-A wszystko nie mogło poczekać do rana?
-Nie.
-Co ja się z tobą chłopaku mam…
-Też cię lubię. Właśnie, trzeba zadzwonić do Alice, żeby pogadała z dyrektorem hospicjum i żeby pozwolili na ten koncert!- chwyciłem po komórkę.
-Chyba nie o tej porze!
-A no tak, zapomniałem. Jutro pojadę tam i z nią i z dyrektorami pogadam?
-Może zrobimy do jutra taki mniej więcej kosztorys i zaplanujemy to wszystko? Wtedy dyrektor będzie wiedział na co się zgadza, wątpię, żeby inaczej się zgodził.
-No to czeka nas długa noc towarzyszu! – roześmiałem się i poszedłem zrobić nam mocną kawę, inaczej wątpię, że nie usnęlibyśmy przy tym wszystkim.
Rano wszystko było już zaplanowane, a my niewyspani. Spaliśmy może ze 2 godziny. Tyle nam wystarczy, wyśpimy się później! Teraz jedziemy do hospicjum. Jest 10, Alice już na pewno dawno tam była.
W samochodzie gadaliśmy o dzieciach i hospicjum, aż w końcu zeszliśmy na temat Alice.
-Ona ci się podoba?
-Kto?
-No, Alice…- nie dostał odpowiedzi. Co miałem powiedzieć, że w jej oczach widzę miłość, a cała wygląda jak młoda bogini?- Czyli tak.
-I co teraz będziesz mi prawił kazania?
-Po co? O czym? Conor, to jest w końcu dziewczyna dla ciebie! Miła, fajna, ładna! Nie taka, jak te poprzednie…
-Serio!? Chyba to jedyna dziewczyna, której nie masz niczego do zarzucenia.
-Za to tobie mam.
-Co?
-Inne w kilka sekund są twoje, a Alice? Zachowujesz się tak, jakbyś nigdy żadnej dziewczyny przed nią nie podrywał.- Ach te nasze męskie rozmowy…
-Bo ona jest inna i już! Zmieńmy temat.
-Conor nie umie poderwać dziewczyny…-  Tom zaczął sobie podśpiewywać.
-Tak w ogóle to dzwoniłem do Jacka i Anth’a.
-I co?
-Anth się zgodził, a Jack się fochnął.
-Czemu?
-Bo nie dajemy mu śpiewać.
-Hahaha
-Będzie niańką dzieci.
-Powodzenia życzę.
-Jackowi?
-Dzieciom…- zaczęliśmy się śmiać i tak minęła dalsza podróż.


1 komentarz: