Pamiętajcie o akcji?? Tweetujemy
No i imagin:
Wróciłam do domu i od razu w progu zdenerwowana mama
krzyknęła:
-(T.I.)! Idź do Maynardów po Chloe, poszła tam jak zawsze i
się źle poczuła. Przyprowadź ją do domu.- Chloe, moja młodsza siostra,
przyjaźniła się z córką państwa Maynardów. Mieli oni jeszcze dwóch synów. W
dzieciństwie razem bawiliśmy się w jednej piaskownicy. Jednak chłopcy byli od
ciebie nieco starsi, Jack o 2 lata, a Conor o 3 i w szkole wasze kontakty
zmalały do zera. Jacka czasami widziałaś, gdy odbierałaś siostrę od nich, lecz
od kąt Conor stał się sławny nawet go zobaczyć było trudno, a co dopiero
pogadać..
Gdy doszłaś już do domu Maynardów, drzwi otworzyła ci Annie,
młodsza siostra chłopaków, najlepsza przyjaciółka mojej siostry. Była ona z
wieku Chloe.
-Myślałam, że przyjdziesz z mamą..- jęknęła.
-Po co? Biorą młodą do domu i tyle.
-Ale z nią jest na serio źle. Może nie tak bardzo, ale źle
się czuje i ma gorączkę.-weszliśmy do salonu i zobaczyłam Chloe, która leży na
kanapie.
-Zadzwoń po mamę..- mruknęła siostra.
Zadzwoniłam. Powiedziała, że za około 10 min będzie. Usiadła
koło jej na kanapie, gdy do pokoju wszedł Conor we własnej osobie.
-O hej (T.I.)- pierwsza myśl: OMG... on pamięta moje imię!!!
-Heej.- uśmiechnęłam się bardzo szeroko. Nie gadałam z
zwykłym kolegą z dzieciństwa tylko z piosenkarzem, bardzo znanym piosenkarzem!
To był w sumie jakiś tam zaszczyt.
-Może zostawmy je same i poczekasz na swoją mamę u mnie?
-No spoko.
Weszliśmy do jego pokoju, był piękny.
-Co tam słychać u ciebie? Dawno nie gadaliśmy ze sobą.
-No... Od jakiś 10 lat, jak nie więcej..- taka była prawda,
nie zamierzałam ukrywać, że miałam do niego jak i do Jacka żal, że nasza
przyjaźń nie przetrwała.
-No to dawno się nie widzieliśmy.
-No to lepiej brzmi.. Lepiej opowiedz co tam u ciebie?
-A no spoko. Teraz mam akurat kilka dni wolnych.
Opowiedział troszkę o tym jak fajnie i za razem jak trudno
być piosenkarzem, a później powspominaliśmy stare dobre czasy, znaczy się tyle
co z nich pamiętaliśmy, jak już wspominałam było to bardzo dawno temu.
Nagle usłyszałam głos mamy.
-Dobra to ja idę. Pa.- otworzyłam drzwi. Dopiero zauważyłam
głośnik, który nad nimi wisiał i spadał prosto na chłopaka.- Uważaj na głośnik.
Conor nie zdążył i dostał głośnikiem w nogę, przywracając się.
Conor nie zdążył i dostał głośnikiem w nogę, przywracając się.
-Ojejku...przepraszam..
nic się nie stało?
Chłopak zdjął z nogi głośnik i próbował stać, jednak nie
wychodziło mu to. Wyciągnęłam rękę on mnie za nią złapał i pociągnęłam go tak,
że mógł z łatwością ustać. Jednak tylko na lewej nodze, bo prawa strasznie go
bolała, nie mógł na niej stać. Chłopak objął mnie za szyję i tak zeszliśmy na
dół.
-No to mamy drugiego chorego.- westchnęłam patrząc na Chloe
i Conor'a siedzących na jednej kanapie.
-Co się stało!?
-No... hm.. otwierałam drzwi i spadł głośnik na jego nogę..
Chyba się złamała.. No ale Conor nie gniewasz się? Jeszcze raz bardzo
przepraszam..
-Nie no spoko, już ci mówiłem. Przecież nie zrobiłaś tego
celowo.
-A skąd wiesz, że nie zrobiła tego celowo? hm?- zaśmiała się
moja siostra, nawet gdy jest chora lubiła mnie dołować.
-Bo wiem. - Mama rozmawiała z mamą Conor'a o tym zaraz
zabiera nas i jedzie z Chloe na pogotowie, bo gorączka wciąż jej wzrasta.-
Proszę pani, mógłbym się z wami zabrać do tego szpitala? Zobaczyliby co z moją
nogą..- zwrócił się do mojej mamy.
-Jasne.
-Dziękuje.
Wsiedliśmy wszyscy do samochodu i pojechaliśmy. Szpital jest
stąd niedaleko, niecałe 10 minut drogi samochodem.
Chloe musiała zostać w szpitalu, a mama razem z nią. Ja
poczekałam jeszcze na Conor'a. Wyszedł po chwili z gabinetu z nogą w gipsie.
-Złamana? O jeny przepraszam.. haha mogą złożyć autograf na
gipsie?
-Hahaha jasne.- wyjęłam z torebki mazak, który zawsze mam
przy sobie, bo jak się nudzę lubię mazać. Podpisałam się i narysowałam ładne
serduszko.
-Ooo! Dostałem serduszko! O jeju.. serduszko.- zaczął się
szeroko uśmiechać.
-Weź się tak nie jaraj! Okey?
-No nie wiem..
-Jak nie to ci złamię drugą nogę!- zagroziłam śmiejąc się.
-Oj.. będę już cicho, boję się ciebie!- mówił to poważnie,
bardzo poważnie, w końcu nie wytrzymał i wybuchł śmiechem. Śmieliśmy się tak
jakbyśmy co najmniej coś wzięli, a ludzie przechodzący obok nas dziwnie się na
nas patrzyli.
Conor zadzwonił po swoją mamę, żeby ona po nas przyjechała,
ale ona nie odbierała. Zadzwoniliśmy jeszcze raz, ale ona nadal nie odbierała.
Później stwierdziliśmy, że może usnęła, było już po 22, kolejki w szpitalu są
takie długie..
-To jak? Idziemy na piechte?
-Dobrze się czujesz? A twoja noga?
-No bez przesady... Mam gips.. z serduszkiem.. Ale chodzić
mogę.- spojrzałam na niego groźnie za to serduszko.. Po co ja je rysowałam? Z
przyzwyczajenia a on się jara i uważa że mi się podoba. Nie zaprzeczę że tak
nie było, no ale po co on ma o tym wiedzieć?
-No dobra..
No i poszliśmy. Jak normalnie idzie się około 20 minut my
szliśmy z dobrą godzinę. Ale po drodze rozmawialiśmy się, śmieliśmy się i
wygłupialiśmy. Możliwe że obudziliśmy połowę Brighton.
Przed domem Conor mi coś wyznał.
-Wiesz co? Jakiś czas temu, jak byłem w domu to twoja
siostra przyszła do mojej. No i pomyślałem jak możesz teraz wyglądać. Przypomniało
mi się jak wyglądałaś w gimnazjum. Taka chłopczyca.. No i se tak myśle, pewnie
teraz też jesteś taka.. A tu proszę. Pozytywne zaskoczenie! Ślicznie wyglądasz
w tej spódniczce i wgl. Sam nie wiem po co ci to mówię, ale taka prawda.. -
czułam jak oblał mnie rumieniec.- O i dziękuje za serduszko.
-Proszę..- powiedziałam sarkastycznie, uśmiechając się
słodko.
Zaczęliśmy się do siebie dziwnie zbliżać, jakby zaraz
mielibyśmy się pocałować, gdy przerwałam nam czyjś głos z okna.
-E! Gołąbeczki! Gdzie to się tyle było? O której to się do
domu wraca?- spojrzeliśmy do góry. To był tylko Jack.
Weszliśmy do domu. Ja zaczęłam gadać z Jackiem a Con gdzieś
poszedł.
-Gniewasz że wam przeszkodziłem?- zapytał.
-Niby w czym?- udałam że nie mam pojęcia o co chodzi.
-No w.. e dobra.. czyli się nie gniewasz?
-Nie.- w sumie miałam troszkę żal o to do Jacka ale z
drugiej strony byłam mu wdzięczna bo nie wiem czy byłam na to gotowa..
-Mogę wiedzieć czemu kiedyś się do mnie kiedyś nie
odzywaliście do mnie z Conor'em a dziś tacy chętni do gatki?
-Bo niezła lacha z ciebie wyrosła!- roześmiał się.
-Haha.. Bardzo śmieszne, na serio.. A tak naprawę to?
-To dlatego, że ...- Jack zastanowił się jak to ująć.- Nie
powinienem ci tego mówić, ale Conor się w tobie od zawsze podkochiwał i się
wstydził zagadać..
-Haha.. znowu bardzo śmieszne..- powiedziałam znów bardzo
sarkastycznie.
-Ale na serio! i wyprzedzając twoje kolejne pytanie, czemu
ja też się nie odzywałem? Bo byłem głupi. A jak mi nie wierzysz to idź się
Conor'a zapytaj!.- ostatnie zdanie mnie przekonało.
Conor akurat schodził z schodów, trzymając się mocno
barierki, jeszcze nie nauczył się dobrze chodzić w gipsie.. z serduszkiem.
Poczekałam na niego aż zszedł na dół, a troszkę to trwało.
Spojrzał na mnie, a później na nogę w gipsie. Widziałam jak chciał powiedzieć
serduszko, ale powstrzymał się, żeby mnie znów nie wkurzyć, więc powiedziałam
to za niego: 'SERDUSZKO!!!"- krzyknęłam i śmialiśmy się, a Jack nie
wiedział o co chodzi i patrzył się na nas bardzo dziwnie..
Nagle poczułam że muszę zrobić to, w czym przeszkodził nam
Jack. Pocałować go. Ustałam na palcach i zbliżyłam się do niego. Później on
zrobił już resztę. Jack zaczął gwizdać i krzyczeć tak, że obudził mamę
chłopaków. Na szczęśnie nie przyłapała nas na całowaniu się i pozwoliła mi u
nich przenocować. Jakiś czas później byliśmy parą i staliśmy się nierozłączni.
Wszytko robiliśmy razem.
Kocham cię i twe imaginy Skarbie , a twoja mamę zjem .... ( żart) jak P.Sulkowska mogła to zrobić .... :D 2 tygodnie bez Ciebie to jak rok bez internetu :D
OdpowiedzUsuń