sobota, 20 kwietnia 2013

Imagin

Hej :) Jednak imaginy będę dodawać w wtorki, czwartki i soboty. W te dni mam jednak więcej wolnego czasu.

Z dedykacją dla Gabi :)

-Cześć! Dawno się nie widziałyśmy.. Może byś do mnie wpadła??- to była moja kuzynka. Właśnie do mnie zadzwoniła.
-Gdzie? Do Anglii?
-A masz jakiś w tym problem? Są wakacje!
-Nie no spoko, poproszę mamę, może się zgodzi.
Zapytałam się rodziców, o dziwo zgodzili się. Byłam zdziwiona, że nie musiałam ich nawet przekonywać abym mogła polecieć tam sama. Miałam kupione bilety na za tydzień.
Tydzień ten minął szybko. Pożegnałam się z przyjaciółmi i rodzice odwieźli mnie na lotnisko. W samolocie ten czas strasznie się dłużył. Już nie mogłam się doczekać, by zobaczyć kuzynkę i Anglię!
Wreszcie dolecieliśmy.
Wyszłam z samolotu. Na lotnisku czekała na mnie kuzynka.
-Hej!- krzyknęłam i pobiegłam ją przytulić. Nie widziałyśmy się tyle czasu. Zawsze to ona przyjeżdżała do mnie na wakacje, tym razem to ja do niej.
Pojechaliśmy do jej mieszkania. Po otworzeniu drzwi jej pies od razu nas przywitał. Wskoczył na mnie i mnie obwąchał. Pogłaskałam go, chyba mnie polubił.
                                                                ***
Pewnego dnia kuzynka poprosiła mnie o wyprowadzenie psa. Nie było to nic dziwnego, bo wyprowadzałyśmy go na zmianę. Miałam przy okazji zrobić małe zakupy.
Do sklepu, do którego miałam iść nie można było wprowadzać zwierząt, więc uwiązałam go na smyczy pod sklepem. Jednak gdy wyszłam z niego, psa już nie było..
Wołałam go, szukałam w pobliżu sklepu, nigdzie go nie było.. Jak ja powiem to mojej kuzynce!?- to była moja pierwsza myśl..
Wróciłam smutna do domu. Gdy tylko otworzyłam drzwi ona to zauważyła.
-Co się stało? Gdzie pies!?
-No właśnie..- opowiedziałam jej w skrócie co się stało.
-Oł..
-Nie przejmuj się, znajdziemy go! Obiecuję ci!
-Miejmy taką nadzieje..
Całe 2 dni poświęciłyśmy na szukanie psa. Nigdzie go nie było.
-Ej, może zrobiłybyśmy ulotki i rozwiesiły w mieście?- to ja wpadłam na ten genialny pomysł.
-Czemu tego wcześniej nie wymyśliłyśmy?- pobiegłyśmy do domu.
Ulotki zrobiłyśmy szybko. Zamieściłyśmy na nich zdjęcie psa i numer kuzynki. Wydrukowałyśmy je i poszłyśmy je rozwieszać wszędzie gdzie się dało.
                                                            ***
Dwa dni później ktoś zadzwonił, że znalazł psa. My szczęśliwe pojechałyśmy go odebrać, jednak to nie był nasz pies.. Wróciłyśmy zawiedzone...
-Nigdy go nie znajdziemy!- mówiła załamana.
W tym momencie zadzwonił jej telefon. Nie była w stanie go odebrać, więc ja za nią to zrobiłam.
-Halo?- odebrałam.
-Hej. Przyszedł do mnie jakieś 4 dni temu pies i dopiero zobaczyłem twoją ulotkę..
-Cztery dni temu? To by się zgadzało! Kiedy mogłabym po niego przyjść?
-Nawet zaraz. Właśnie jestem z nim na spacerze. Przyjdź do parku.
-No okey. Dzięki.
-Co jest? Znalazł się?- pytał się mnie kuzynka z nadzieją, że powiem TAK.
-Ta..- uśmiechnęłam się.
-Yeah!- przytuliła się do mnie.
Poszłyśmy do parku. Usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy szukać jakiegoś chłopaka z naszym psem.
Nagle zobaczyłyśmy psa. Chłopaka nie było jeszcze widać, bo był za drzewem. Pobiegłyśmy do niego i zaczęłyśmy tulić naszego psa, bo to był on.
W końcu ocknęłam się, że trzeba podziękować temu chłopakowi i w ogóle.
Podniosłam głowę do góry. Gdy zobaczyłam kto to, walnęłam kuzynkę łokciem w rękę. Ona też go poznała, więc nie zdawało mi się. To był Conor Maynard.
-Hej.- chyba zauważył nasze zmieszanie.
-Czeeeść..- odpowiedziałyśmy niepewnie.
-Dziękujemy, że się zająłeś naszym psem.- wydusiłam to jakoś z siebie. Kuzynka wzięła psa, a ja to mówiłam, a nogi uginały się pode mną.
-Nie ma za co. Lubię psy.
-Haha.. a kto ich nie lubi.. - chłopak się do mnie uśmiechnął gdy to mówiła, a ja w tedy mało nie zemdlałam.
-Może poszlibyśmy gdzieś? Razem?- Nie wiem, czy mi się to tylko wydawało, czy to było naprawdę, ale chyba on się na mnie cały czas patrzył, tak jakby nie mógł ode mnie oderwać oczu..
-No idźcie idźcie, ja nie mam czasu, ale wy idźcie.- powiedziała kuzynka. Spojrzałam na nią, a ona tylko kiwnęła głową, powiedziała-Cześć. I dzięki za psa.- I poszła.
No i poszłyśmy najpierw na krótki spacer, potem Conor kupił mi loda w lodziarni obok. Było bardzo miło i fajnie się nam razem gadało. To było coś. Spacer ze swoim idolem... Czemu takie rzeczy nie zdarzają się częściej!?
Później wymieniliśmy się numerami i chłopak odprowadził mnie do domu.
- I jak było??- dopytywała się kuzynka.
-A jak miało być? normalnie.- odpowiedziałam.
-No opowiadaj..- wymiękłam i opowiedziałam jej wszystko..
-Extra..
Następnego dnia znów zadzwonił. Znów się spotkaliśmy i tak było teraz codziennie. Za każdym razem zabierał mnie gdzie indziej. Często chodziła z nami moja kuzynka. Byliśmy zgraną paczką.
                                                             ***
Pewnego razu, jak w trójkę oglądaliśmy film u Conor'a w domu, on przyciągnął mnie do siebie i oglądaliśmy tuląc się do siebie. To było coś cudownego, nie da się opisać tych emocji słowami..
Ten cudowny moment, który miałam nadzieje, że się nigdy nie skończy przerwał dzwonek mojego telefonu. Dzwoniła to moja mama, bo poznałam od razu po dzwonku. Gdy ona dzwoniła leciało Vegas Gril Conor'a. Chłopak zaczął się tym jarać, a ja odebrałam telefon.
-Cześć córeczko!
-Hej mamo.
-Jesteś już spakowana?- zapytała mama.
-Co? Niby po co? Zostało jeszcze długo czasu...- spojrzałam na kalendarz.- Albo i nie..
-No właśnie nie. Jutro wracasz.
-Mamo, a może mogłabym tu zostać na dłużej?
-Byłaś miesiąc. Dalej ci za mało? A z reszto niedługo jest rok szkolny i masz wykupiony bilet.
-O jeny.. Czyli muszę?
-Tak i nie ma żadnego gadania!
-Dobra. To pa..- rozłączyłam się i pobiegłam na kanapę do reszty.
-Co jest?- zapytał się Conor, przytulając się do mnie. Widział że coś jest nie tak.
-Niiic.- jęknęłam.
-Jak to nic, przecież widać.- dodała kuzynka.
-Jutro wracam do domu...
-Ale...- spojrzeli na kalendarz tak jak ja jak to usłyszałam.
-Oł..- jęknęli na raz.
- Nie da się tego jakoś zrobić, żebyś została dłużej?
-Nie.. Zaraz się rok szkolny zaczyna.- mruknęłam zła.
-Nie przejmuj się, spędzimy ten ostatni raz razem. Będzie super.- przytulił mnie tak mocno że ledwo oddychałam.
-To ja was zostawię samych gołąbki. Idę wyprowadzić psa.
-Okey.- odpowiedzieliśmy.
Dokończyliśmy film i wyskoczyliśmy na miasto. Ten dzień minął tak szybko.. Następnego dnia Conor odwiózł mnie z kuzynką na lotnisko. Gdy miałam już iść do odprawy, Conor zawrócił się i przybiegł do mnie.
-Czekaj! -Krzyknął i pocałował mnie.
Ludzie krzyczeli, żebym szła dalej, ale my nie patrząc na nich całowaliśmy się, a kolejka przeze mnie stała.
-Pa..- powiedziałam i poszłam dalej.
Przez całą drogę do mojego domu myślałam o tym co się stało na lotnisku i że już nigdy mogę tego nie przeżyć ponownie.
Mama widziała że coś się ze mną dzieje, ale nie chciała poruszać tego tematu, wiec do domu wróciliśmy również w milczeniu.
Później zadzwonił Conor, gadaliśmy z godzinę. Później znów było milczenie. Dopiero rano doszłam do siebie, nie spałam całej nocy.
                                                                           ***
Tydzień po powrocie z Anglii, gdy wróciłam do domu, mama jakoś dziwnie się zachowywała.
-Co jest?- zapytałam nie rozumiąc jej zachowania.
-nie, nic.- uśmiechnęła się. Teraz to już wiedziałam, że coś się stało.
Weszłam do swojego pokoju i nie dowierzałam swoim oczom. Na moim łóżku siedział Conor z różą.
-Conor!?- krzyknęłam nie dowierzając.
-Tak to ja.- roześmiał się i wręczył mi kwiatka.
-Ojej dziękuje.- położyłam go na biurku i przytuliłam mocno Conor'a.
-Co ty tu robisz?- zapytałam.
-Nie mogłem bez ciebie tam wytrzymać... Było tak pusto i nudno.- pocałował mnie.- No po prostu beznadziejnie i wiedz, że jeśli nie będę mógł cię zabrać ze sobą to zostanę tu.
-Oj... Kochany jesteś.. Kocham cię.
-Ja ciebie też.- znów mnie pocałował.
Mama zawołała nas na obiad. Jedliśmy w milczeniu, aż Conor ją przewał.
-Proszę pani.- zwrócił się do mojej mamy.- Proszę, mogłaby pani pozwolić (T.I.) zamieszkać w Anglii?
-Co?- mama mało się nie udławiła ze zdziwienia.
-Ja się zajmę pani córką bardzo dobrze, zapiszę ją do najlepszej szkoły w całej Anglii!
-Conor..- jęknęłam. Wiedziałam, ze ta rozmowa nie ma sensu.
-No bo ja kocham pani córkę i nie wyobrażam sobie bez niej życia!- wyznał w końcu.- Niech się pani zgodzi... Jeśli ona ze mną nie pojedzie to ja i najwyżej zrezygnuję z kariery i zostanę tu z nią..- brał mamę już nawet na litość a ona dalej nic. Spojrzała tylko na mnie.
-Ja też go kocham..- powiedziałam jej. Ona tylko pokręciła głową.
-Nie wiem.. Zastanowię się i pogadam z ojcem. A gdzie (T.I.) by mieszkała?
-Hm... Mogłaby ze mną, ale jeśli pani mi nie ufa to może u swojej kuzynki. Ona się zgodziła. Razem tęsknimy za (T.I.)
Wszyscy jakoś stracili apetyt i my poszliśmy do mojego pokoju a mama została w kuchni. Gdy tata wrócił z pracy gadali ze sobą długą. W końcu rodzice weszli do mojego pokoju i powiedzieli.
-Jeśli tak bardzo się kochacie i jeśli chcesz tak bardzo jechać to jedź...
-Jeju kocham was!- krzyknęłam i poszłam ich przytulić.
Następnego dnia już razem z Conorem byliśmy w Anglii i razem układaliśmy sobie tam życie.




2 komentarze: