poniedziałek, 10 marca 2014

CZĘŚĆ PIĄTA

Heeej :) Najpierw coś ode mnie :D Pamiętacie ten konkurs, który ostatnio zorganizowałam? Miałam napisać imaginy dla 2 i 3 miejsca :) Myślicie pewnie, że zapomniałam, ale ja was zaskoczę! Pamiętam :D Jako, że dziewczyna, która zajęła 3 miejsce powiedziała już o czym chce imagin to zaczynam go pisać :D Myślę, że za góra 2 dni powinien być gotowy, a przynajmniej jego część :) A co do 2 miejsca, to nie wiem o czym chcesz :) Jeżeli masz jakiś pomysł to daj znać, a jeżeli nie to kolejny imagin będzie po prostu zadedykowany tobie :D

A teraz kolejna część od NINY :) <kolejna część będzie dłuższa>

Conor spojrzał w lusterko, a już po chwili biegliśmy w stronę tylnych drzwi hotelu. Wszędzie panował mrok. Gdyby nie ręka Conor'a na pewno bym się posikała ze strachu. Cieszyłam się że jest ze mną, ale jednak czułam się skrępowana. Często gdy o myślałam o dziwnych rzeczach wydawało mi się że wszyscy dookoła czytają mi w myślach. Tak było i tym razem. Conor zachowywał się inaczej. Dokładnie tak jakby czytał w moich myślach. Znajdowaliśmy się przed tylną częścią budynku. Przed nami rozciągał się 
stary parking samochodowy o ile można by go tak nazwać ponieważ nie stał na nim żaden samochód. Dalej można było zobaczyć las, od którego bił mrok. Wyglądał niczym 'Zakazany las' z Harre'go Potter'a. Być może był jeszcze straszniejszy. Biegliśmy wzdłuż jak dla mnie o nieskończonej długości budynku. Czasami odpychałam się od niego ręką ponieważ nigdy nie byłam fanką sportu, a moja kondycja nie była najlepsza. Nie to co Conor. Mógł by tak biec bez końca. Moja tortura skończyła się gdy dobiegliśmy do śmietników, za którymi znajdowała się ściana. Wyglądało to jak pionowy schodek. Dalej znów rozciągał się mur. Jednak my nie biegliśmy dalej. C-Czekaj tu na mnie, dobrze. Masz nigdzie się nie ruszać. Za minutę będę obiecuję.- powiedział po czym znikną za murem. Teraz stałam tam sama. Kompletnie sama. Bałam się jak cholera. Usłyszałam za moimi plecami cichy szelest. Lecz potem nie widziałam już nic.
*PERSPEKTYWA CONOR'A*
Zostawiłem El po czym pobiegłem sprawdzić czy aby na pewno były tam drzwi. Gdy już się upewniłem pobiegłem jak najszybciej w miejsce gdzie zostawiłem Elenę. J-El znalaz... El gdzie ty jesteś. To nie pora na żarty El. Elena!!!- boże co ja zrobiłem. Gdzie ona może być. Do moich oczu napłynęły łzy. Co się za mną dzieję. Ja nigdy nie płakałem. Z tego co pamiętam oczywiście. Wydzierałem się jeszcze przez chwilę aż w końcu zdałem sobie sprawę że jej tutaj nie ma  że muszę ją znaleźć. W moim ciele stało coś dziwnego. Moje mięśnie się napięły, serce przyspieszyło swoje bicie a pięści się zacisnęły. Nie potrafiłem nad tym zapanować a może tego nie chciałem? Szybko rzuciłem biegiem w stronę głównego parkingu. Po chwili już tam byłem. Rozglądnąłem się dokładnie dookoła ale nigdzie nie dostrzegłem sylwetki mojej El. Nie dostrzegłem również samochodu w którym tu przyjechałem. Parę metrów ode mnie do z samochodu wysiadał jakiś facio. Nie panując nad swoimi emocjami podbiegłem do niego wypchnąłem go z samochodu, zabrałem mu kluczyki i wsiadłem do auta. Nie myślałem o tym że popełniłem pewnego rodzaju przestępstwo teraz liczyła się tylko moja El. Dlaczego mówiłem na nią moja El, nie wiem. Zawsze tak było, gdy o niej myślałem a myślałem często i gdy mówiłem zawsze wyrażałem się moja El a nie El lub Elena. To pierwsze było dla mnie bardziej rozpoznawalne. Znam parę Elen dokładnie 2 nie licząc tej mojej, więc postanowiłem że tak będę na nią tak mówił i już. Nie raz mi mówiła żebym tak na nią nie mówił, ale nigdy nie słuchałem. Może dlatego że lubią ją denerwować albo chcę widzieć jej wyraz twarzy kiedy jest na mnie zła. Wygląda tak uroczo. Na samą myśl mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nie wiem co mnie kierowało. Jechałem przed siebie co chwilę skręcając i przyśpieszając do granic możliwości. To tak jakby ktoś trzymał za moje ręce i prowadził za mnie. Może to przeznaczenie lub brak snu. Ale wolę tą pierwszą wersję. Niewiele myśląc skręciłem w lewo kierując się wąską drogą pomiędzy ciemnym lasem. Jechałem jeszcze z 5 min do puki nie dotarłem do jakiejś opuszczonej fabryki. Nie była wielkich rozmiarów ale mała też nie była. Na ścianach widniały kolorowe graffiti. Przeróżne napisy i rysunki. Wsiadłem z samochodu i skierowałem się w stronę drzwi. Miałem już skręcać prawo by wejść po trzech schodkach ale w ostatniej chwili poczułem że pod moim butem znajduje się coś twardego. Coś co odróżniało się od kamyka. Odsunąłem buta i wziąłem tajemniczy przedmiot, który okazał się pierścionkiem z brylantem. Dokładnie takim jaki miała moja El. Zaraz, zaraz to przecież jej, dopiero po chwili ocknąłem się i poważnie zastanowiłem. Ten gościu którego zobaczyłem wtedy w lusterku porwał El która przejeżdżając tędy musiała go specjalnie upuścić. Teraz najważniejsze jest dla mnie uwolnienie jej i próba powiedzenia jej co do jniej czuję. Zrobie to za wszelką cenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz