środa, 5 marca 2014

Imagin cz. 5 (ostatnia)

Nie było go w całym szpitalu… Co temu idiomowi strzeliło do głowy? Bałam się, tak strasznie się bałam… Co jeżeli pomyślał, że już go naprawdę nie kocham?
*** Opowiada Conor***
Stałam tam w szpitalu patrząc przez szybę na to jak ona cierpi. Nie mogłem tak stać bezczynnie postanowiłam coś zrobić. Sam nie byłem jeszcze pewny co. Wiedziałem tylko, że nie wyobrażam sobie bez niej życia… I wtedy coś wpadło mi do głowy. Skręciłem gwałtownie w małą uliczkę, a samochody za mną zaczęły trąbić. Zapomniałem włączyć kierunkowskazu. Mogli mi nawet dać mandat, dla mnie się to teraz nie liczyło. Miałem plan i nic nie mogło mi go zepsuć. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
-Conor!?- odebrałem telefon.
-No co?
-Gdzie ty jesteś!?
-A gdzie mam być?
-Ja rozumiem, że (T.I.)… no ale nie możesz zawalać takich ważnych prób!- dopiero wtedy zorientowałem się z kim gadam. Był to mój menager. Dla niego liczyła się tylko kasa, nic więcej nie miało wartości. Ale mimo wszystko był dobrym menagerem. Dzięki niemu osiągnąłem to co mam teraz i za to byłem mu wdzięczny.
-Ale…
-Ale chcesz stracić wszystko co osiągnąłeś? Przecież (T.I.) jest bezpieczna tam w szpitalu.
-Ale…
-No co ale? Boże Conor kiedy ty się nauczysz odpowiedzialności!? Nawet takie gwiazdki jak ty mają swoje obowiązki! Pracowałem z większymi gwiazdami od ciebie…- „i żadna nie zachowywała się tak szczeniacko i nieodpowiedzialnie jak ja” dokończyłem w myśli tym samym przerywając kazanie.
-Nie jestem w szpitalu!
-Co? To gdzie ty jesteś i czemu ciebie tu niema?
-Muszę coś załatwić…
-Conor… - chyba zabrakło mu słów, takiego obrotu spraw się nie spodziewał! I znów udało mi się go zaskoczyć, może nie koniecznie pozytywnie, ale jednak. – Jeżeli nie będziesz tu za 10 min odwołam całą trasę koncertową… - tego dwa razy nie musiał powtarzać. Fani byli prawie tak ważni jak (T.I.)
-Będę za  11 minut.- zaśmiałem się i rozłączyłem. Nie wiem, czy było to choć troszkę zabawne, ale chciałem go trochę zdenerwować. Lubiłem go wkurzać, a po drugie musiałem się jakoś od stresować.
*** opowiada (T.I.)***
Conor nie odzywał się od 4 godzin… Lekarze dali mi jakieś naprawdę mocne tabletki uspokajające. Przez ten czas albo spałam albo gadałam coś od rzeczy. Ale działanie ich chyba powoli zaczynało się kończyć i odzyskałam energię… no i mój mózg znów pracował jak trzeba. Musiałam to wszystko szybko ogarnąć w swojej głowie na spokojnie. Conor głupi nie jest, a poza tym kocha swoje fanki! Przecież nic głupiego nie zrobił, jeżeli nie ze względu na mnie, to ze względu na fanki… Poza tym miałby za dużo do stracenia. Przecież ma sławę, pieniądze… Ma takie życie, jakby każdy chciałby mieć!  Ale co jeżeli jednak zrobił coś głupiego? Nie, nie mogę tak myśleć! Znów dadzą mi te głupie tabletki… Może i mam już małą depresję, ale tych tabletek znowu nie wezmę!
I wtedy usłyszałam, że drzwi lekko uchyliły się. Szybko wróciłam do świata realnego z moich rozmyśleń i swój wzrok skierowałam ku drzwiom. Zobaczyłam jak Conor niepewnie wchodzi do środka.
-Kogo moje oczy widzą? Conora, czy jednak mój mózg dalej nie powrócił do poprzedniego stanu? – przedtem na serio widziałam różne dziwne rzeczy… te tabletki były zdecydowanie za mocne!
-Tak Conora…- jęknął.- Tego idiotę, który nie docenia tego co ma i tego tchórza, który uciekł…
-Tak to ty… A teraz na poważnie… Gdzie ty byłeś tyle czasu!?!?!? Ja mało od zmysłów nie odchodziłam... Różne myśli chodziły mi po głowie!!!- chłopak spuścił głowę.
-Myślałem, że mnie naprawdę nie chcesz… - mruknął coś pod nosem.- Chciałem coś zrobić, nie chciałem ciebie stracić…- mówił nadal niepewnie.
-Nie zrobiłeś nic głupiego, prawda?
-Poszedłem na próbę i dopiero teraz się wygłupię.- mówił coraz bardziej pewnym głosem. Podszedł bliżej mnie i wręczył mi bukiet róż, po czym przyklęknął obok mnie. Próbowałam się podnieść na łokciach, jednak bez większych efektów. Dalej byłam bardzo słaba.
-Jestem największym idiotą na świecie. Ale ten idiota bardzo cię kocha i… wyjdziesz za mnie? Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! Dla mnie jesteś nadal piękna, bez względu na wszystko. Jesteś nadal tą samą (T.I.), dziewczyną która pokochała kompletnego durnia. Zrobię dla ciebie wszystko i nigdy cię nie zostawię, tylko powiedz TAK. – mówił, a w niektórych momentach głos mu się załamywał z niepewności i wzruszenia. A ja? Ja zaczęłam płakać. Ale był to płacz szczęścia co było miło odmianą ciągłego płaczu z bólu i użalania się nad sobą.
W tym momencie nie liczyło się to gdzie i w jakim stanie jestem. Czy jestem zdrowa czy nie. Czy mam dwie nogi czy już tylko jedną. Nie myślałam o niczym, tylko o tym, że właśnie stałam się najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem! Conor mi się oświadczył! A ja w niego tak bardzo wątpiłam…
-Przepraszam…
-Za co? Czemu płaczesz? Nie chcesz już być ze mną? – z tych emocji zapomniałam powiedzieć mu TAK…
-Tak.. Znaczy nie… - sama nie wiedziałam co gadam. – Kocham cię i chcę być z tobą!- Conor przytulił mnie mocno i ucałował.
-To czemu płaczesz i za co przepraszasz?
-Ze szczęścia i za to, że w ciebie zwątpiłam…
te zdjęcie mi tu tak bardzo pasuje :) Jest idealne :D
Od dziś z każdym kolejnym dniem miało być już tylko lepiej i lepiej… A niedługo Conor miał wyruszyć w kolejną trasę koncertową wraz z (T.I.).

________________________________

No to macie z happy end'em :D Taki mega słodki wyszedł, to dobrze czy źle? Sama nie wiem :D Czekam na wasze opinię :) 

2 komentarze:

  1. Bardzo dobrze że jest Happy end. Jeszcze takiego słodkiego imagina nigdy nie czytałam, jest mega :D

    OdpowiedzUsuń