poniedziałek, 28 stycznia 2013

Imagin


Hej :) Jak tam weekend? Kto musi iść jutro do szkoły, a kto ma ferie??? Ja mam jeszcze tydzień xd
Mam prośbę xD Wczoraj z koleżanką z nudów założyłyśmy stronkę na fejsie. Polubicie??? KLIK Z góry dziękujemy :)

I imagin :)

Są wakacje. Razem z znajomymi postanowiłam pojechać do Nowego Jorku.
Rozpakowaliśmy torby w hotelu i poszliśmy zwiedzić miasto. Chodząc tak bez celu postanowiliśmy zajść do sklepu kupić coś słodkiego. Wszyscy rozeszli się, a ja miałam zamiar iść wybrać sobie jakieś żelki. Wybór był wielki, ale ja miałam zamiar kupić swoje ulubione. Popatrzyłam na półki pełne słodkości i dostrzegłam je. Były na najwyższej półce i nie mogłam do nich dosięgnąć, nawet gdy stawałam na palcach. Cóż, może poczekam i ktoś wyższy będzie tu przechodzić to go poproszę... Nie musiałam długo czekać, bo do tej półki właśnie przyszedł pewien chłopak. Szczerze, to był bardzo przystojny i od razu zauroczył mnie swoim wyglądem, a na dodatek sięgał po moje ulubione żelki. Od razu pomyślałam, że mógłby mi pomóc, bo był nieco wyższy ode mnie.
-Hej!-spojrzał na mnie.-Widzę, że dostajesz do tych żelek to może i mi mógłbyś je podać? Proszę...Bo ja nie mogę do nich dosięgnąć...
-Nie no nie ma sprawy.- podał mi je.
-Dziękuje.-miałam już iść gdy chłopak zatrzymał mnie.
-A tak w ogóle to jestem Conor.
-A ja (T.I.). Jesteś stąd czy przyjechałeś tu na wakacje?
-W sumie to do pracy, a ty?
-Na wakacje z przójaciółmi.
-Aha, fajnie.
Rozmowę przerwał nam mój kolega, który przyszedł po mnie. Powiedziałam mu, że dołączę do reszty później lub spotkamy się w hotelu.
-To był twój chłopak?-zapytał Conor.
-Haha... Dobre, on mój chłopak... Haha... Jasne, że nie, to tylko mój kolega.-uśmiechnęłam się.
-A spoko.-stwierdził.
Podeszliśmy do kasy i zapłaciliśmy za żelki. Przed sklepem otworzyłam paczkę. Chciałam poczęstować Conora, ale jakiś dzieciak wpadł na nas, torba wypadła na ziemię i wszystkie żelki wypadły z niej. Miałam już iść do sklepu po drugie, ale Conor zaproponował mi lepszy układ:
-Mam lepszy pomysł niż wydawanie pieniędzy po raz drugi... Jeżeli pójdziesz ze mną na mały spacer chętnie podzielę się swoimi.- uśmiechnął się.
Pasował mi taki układ. Spacer z takim przystojniakiem jak on to sama przyjemność.
-Jasne, że mogą z tobą pójść.- na te słowa chłopak bardzo się ucieszył.
- Jesteś tu pierwszy raz?- zapytał.
-Ta... I przyjechałam tu tylko na tydzień...
-O ja też będę tu jeszcze przez tydzień. Będziemy mieli czas, by się lepiej poznać... Eee... Znaczy jeżeli chcesz. To gdzie chciałabyś teraz pójść?
-A co jest blisko stąd i jest ciekawe?
-Hm... Chyba tylko zoo.
-O fajnie! To co idziemy?
Więc poszliśmy do zoo. Spojrzałam na plan, gdzie i jakie zwierzęta się znajdują.
-Pójdziemy tam?- wskazałam na pandy.
-Haha-roześmiał się.- Co za pytanie! Przecież ja kocham pandy.
-Ja też je uwielbiam... Są takie słodkie...- no i poszliśmy tam.
Patrzyliśmy się tak na pandy, aż pewnie pan z balonami zaczepił Conora.
-Może kupi pan swojej dziewczynie balon? -Roześmialiśmy się.- Powiedziałem coś nie tak?- zapytał.
-Nie, nie... To który ci się podoba?- zapytał mnie chłopak.
-Oj nie trzeba...
-Poproszę ten w kształcie pandy.- mężczyzna od balonów podał mi go, a Conor zapłacił za niego.
- Po co mi balon?- zapytałam.
-Będziesz miała pamiątkę, a z reszto jak miałem nie kupić balona swojej dziewczynie?- zapytał śmiejąc się.
Reszto zoo zwiedzałam trzymając sznurek w ręku a nad nami latał balon panda. Nawet nie zauważyliśmy kiedy minęło tyle czasu, a już było ciemno. Ponieważ nie znałam okolicy, Conor odprowadził mnie do mojego hotelu.
-Dziękuje ze tak miłe spędzenie czasu... i za pandę.- wskazałam na balon.
-Nie ma za co! Do zobaczenia.-  wymieniliśmy się numerami i pożegnałam się z nim.
Gdy weszłam tylko do pokoju koleżanki wypytywały się o wszystkie szczegóły tego spotkania.
Następnego dnia z samego rana ktoś zadzwonił do drzwi. Wszyscy jeszcze spali, oprócz mnie, bo nie mogłam jakoś tej nocy za bardzo spać. Otworzyłam więc drzwi, tak, żeby nikogo nie obudzić. Na korytarzu stał Conor.
-Hej, mogę panią gdzieś porwać?- podał mi różyczkę.
-Hm... To zależy gdzie proszę pana...- wsadziłam kwiatek do wazonu.
-Pokażę pani różne ciekawe miejsca, a jest ich dużo w tym mieście.
-Dobrze, to poczekaj szybko przebiorę się z piżamy...- Szybko ogarnęłam się, przebrałam, umalowałam, uczesałam, położyłam na swoim łóżku karteczkę, w której wyjaśniłam gdzie jestem i byłam gotowa do wyjścia.
-To gdzie najpierw idziemy?- zapytałam, gdy wyszliśmy już z hotelu.
-Najpierw to musisz chyba zjeść śniadanie, bo będziesz głodna i nie będziesz miała siły chodzić i zwiedzać miasta.
-Okey.- Chłopak zaprowadził mnie do pobliskiej restauracji. Jedliśmy śniadanie i rozmawialiśmy. Znaliśmy się ledwie od wczoraj, a mieliśmy tak dużo wspólnego np: pandy.
Później poszliśmy zwiedzać miasto.  Byliśmy między innymi przy Statule Wolności. Było bardzo fajnie. I tak kolejny dzień dobiegł końca.
Następnego dnia, tym razem nieco później niż ostatnio zadzwonił mój telefon. Odebrałam go. To był Conor, co można było się domyśleć. Zadzwonił by się przywitać. Conor był bardzo uroczy więc znowu dałam namówić się na spacer.
Ktoś zapukał do drzwi, oczywiście był to Conor. Wyszłam do niego i przywitałam go buziakiem w policzek.
-Sorry, nie wiem czemu to zrobiłam.- czułam, że rumieniec zalewał moją twarz. Zrobiło mi się głupio przez tego buziaka....
-Nic się przecież nie stało, możesz to nawet robić częściej. To co dziś robimy?
-Miałam zamiar iść na małe zakupy...- westchnęłam myśląc, że chłopak nie będzie chciał iść tam ze mną.
-No to kierunek galeria!- zawołał Conor, złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do jego samochodu.
Gdy już tam dojechaliśmy Conor zaprowadził mnie do chyba największego sklepu w całym budynku. Wszystkie ubrania były tam bardzo piękne... i niestety bardzo drogie...  Miałam już wyjść stąd i iść do jakiegoś tańszego sklepu, ale zobaczyłam 2 śliczne sukienki. Zatrzymałam się i podziwiałam je.
-To co wychodzimy stąd?- zapytał Conor.
-Poczekaj. Popatrz na to...- wskazałam na sukienki.
-To leć przymierz. Jak tak ci się podobają to sobie kup.
Posłuchałam Conora i poszłam zobaczyć ile kosztują. Były po promocji, więc miałam kasę na 1 i pół sukienki, więc musiałam zdecydować się na którąś. Przymierzyłaś pierwszą.
-Co sądzisz o tej? Jak w niej wyglądam?- zapytałam.
-Booosko...- westchnął.
Przymierzyłam drugą.
-A w tej?
-W tej też odjazdowo!
-Ej, nie pomagasz mi! Miałam wybrać jedno, a to że obie są piękne to sama wiem...
-To weź to tańszą, czyli pierwszą.
Postanowiłam ponownie posłuchać Conora i wziąć to pierwszą. Poszłam się przebrać, a później zapłaciłam za nią.
-To może teraz zostawię cię z twoimi przyjaciółmi, ja coś załatwię i wieczorem założysz swoją nową sukienkę i pójdziemy na jakoś kolację. Co ty na to?
Zgodziłam się. Wróciłam do hotelu i miałam zamiar pochwalić się koleżankom nową sukienką.
-Co nie jesteś z tym swoim Conor'em? -zarzuciły mi.
-Musiał iść coś załatwić. Ale o co wam chodzi?- nie rozumiałam o co miały te pretensje.
-O co? To miały być nasze wspólne wakacje! Mieliśmy się razem świetnie bawić, ale ty wolisz od przyjaciół tego Conora...
-Przepraszam...- powiedziałam i wyszłam z płaczem na spacer.  Usiadłam na ławce i płakałam. Gdy się już uspokoiłam postanowiłam wrócić do swojego pokoju i przygotować się na kolację z Conor'em. Tak jak obiecałam założyłam nową sukienkę i poszłam do restauracji w której byliśmy umówieni.
Conor czekał tam już na mnie. Dałam mu buziaka na ponowne przywitanie. Siedzieliśmy i czekaliśmy na zamówione jedzenie milcząc, co było dziwne, bo zawsze dużo rozmawialiśmy. Ciszę to przerwał Conor.
-Wiesz...- zaczął.- Muszę ci coś powiedzieć...- spojrzał mi prosto w oczy.- Wtedy co się razem spotkaliśmy, to, to od razu mi się spodobałaś. Później dowiedziałem się jeszcze, że lubisz pandy tak jak ja, no i w ogóle i się w tobie zakochałem... Kocham cię.
-Ja ciebie też.- pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam.
Kolacja była bardzo romantyczna. Rozkoszowaliśmy się każdą spędzoną wspólnie chwilą, bo wiedzieliśmy, że już niedługo skończy się nasz wspólny pobyt w Nowym Jorku, a rozstanie będzie bardzo trudne i bolesne...
Następnego dnia z samego rana wstałam i czekałam na telefon od Conor'a. Ani nie zadzwonił ani nie przyszedł... Płakałam cały dzień, próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał... Może moje koleżanki mają racje, on mnie nie kocha, tylko po prostu zabawił się moimi uczuciami. Cały ten dzień przesiedziałam w pokoju...
Dziś jest już 6 dzień, czyli przedostatni, a Conor dalej się nie odezwał. Dziś postanowiłam wyjść z pokoju i zapomnieć o chłopaku, którego tak mocno kocham. Wychodząc pan w recepcji zawołał mnie. Przekazał mi jakoś torebkę i powiedział, że dał to mu jakiś chłopak, w ten dzień, w którym obraziłam się na Conor'a. Poszłam do parku i wyjęłam zawiniątko z torebki. Była to ta sukienka, która mi się tak bardzo podobała. Gdy wyjmowałam ją wypadła karteczka: ,, Cześć kochanie, miałem to dać Ci wczorajszego wieczoru, ale zapomniałem... Tak jak ci mówiłem, przyjechałem to do pracy i przez najbliższe kilka dni nie będę mógł cię odwiedzać i dzwonić do ciebie, bo nie będę miał na to niestety czasu... Przepraszam. Pamiętaj, że cię kocham." Teraz zrobiło mi się bardzo głupio, zwątpiłam w Conor'a, a on mnie tak mocno kocha...
Teraz gdy już wiedziałam, że Conor mnie nie oszukał, ani nie zostawił mogłam iść spokojnie bawić się z przyjaciółmi. Dziś niedaleko stąd miał być koncert i nie mogliśmy na niego nie pójść.
Gdy już tam doszliśmy pod sceną stały tłumy piszczących fanek, a ja nawet nie wiedziałam na kogo koncert przyszłam... Na scenę wyszedł jakiś piosenkarz i zaczął śpiewać. Miał bardzo ładną piosenkę i jego głos zdawał się być taki znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo on należał...
-Patrz, a to nie ten twój Conor?- zapytała jedna z koleżanek.
Spojrzałam na scenę jeszcze raz, ale tym razem bardziej się przyjrzałam. Tak, to był on. Postanowiłam nie czekać długo, tylko iść pod samą scenę. Tak jak postanowiłam poszłam tam. Jakimś cudem udało mi się przedostać przez ten tłum fanek i podeszłam pod samą scenę. Fanki zaczęły się buntować, że udało mi się podejść tak blisko i ochrona szła w moją stronę. Przezemnie zrobiło się małe zamieszanie, co zauważył też Conor. Spojrzał i zobaczył mnie. Śpiewając pomylił słowa. Gdy zobaczył, że ochroniarze przyszli do mnie, przestał śpiewać i powiedział:
-Zostawcie ją! (T.I.) Choć tu do mnie, na scenę.
Nie wypadało odmówić, więc poszłam tam do niego.
-Tej dziewczynie udało się ukraść moje serce, kocham ją. (T.I.) zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał.
-Tak...- popłakałam się ze szczęścia. On mnie naprawdę kocha. Mówiąc to teraz dowiedział się o tym cały świat.
Następny dzień był bardzo smutnym dniem, dniem rozstania na jakiś czas. Conor musiał jechać do Anglii, a ja do Polski. Conor przyjechał by się ze mną pożegnać.
-Hm... Nie wiem co powiedzieć... Nie umiem się żegnać...-westchnęłam i po policzku spłynęła mi łza. Conor obtarł ją.
-To może nie wracaj do Polski...
-O czym ty mówisz?- nie zrozumiałam go.
-No mój dom w Anglii jest dość duży, chyba starczy dla nas. Co ty na to, żeby ze mną zamieszkać?
Byłam zszokowana to propozycją, ale zgodziłam się. Pożegnałam się z przyjaciółmi i pojechałam razem z Conor'em do Anglii.
Mam nadzieję, że nie ma tu zbyt wielu błędów i że się wam spodoba :) To czekam na wasze opinię :*
                                                                                    by Natalia

6 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie !! Bardzo mi sie podoba. Dobry pomysl

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliiiczneee<3. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny trochę długi ale świetny

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny :D a może założysz bloga z opowiadaniem?? <3 bo piszesz przepięknie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń