Hej :) Jak tam weekend? Kto musi iść jutro do szkoły, a kto ma
ferie??? Ja mam jeszcze tydzień xd
Mam prośbę xD Wczoraj z koleżanką z nudów założyłyśmy stronkę na
fejsie. Polubicie??? KLIK Z góry dziękujemy :)
I imagin :)
Są
wakacje. Razem z znajomymi postanowiłam pojechać do Nowego Jorku.
Rozpakowaliśmy
torby w hotelu i poszliśmy zwiedzić miasto. Chodząc tak bez celu postanowiliśmy
zajść do sklepu kupić coś słodkiego. Wszyscy rozeszli się, a ja miałam zamiar
iść wybrać sobie jakieś żelki. Wybór był wielki, ale ja miałam zamiar kupić
swoje ulubione. Popatrzyłam na półki pełne słodkości i dostrzegłam je. Były na
najwyższej półce i nie mogłam do nich dosięgnąć, nawet gdy stawałam na palcach.
Cóż, może poczekam i ktoś wyższy będzie tu przechodzić to go poproszę... Nie
musiałam długo czekać, bo do tej półki właśnie przyszedł pewien chłopak.
Szczerze, to był bardzo przystojny i od razu zauroczył mnie swoim wyglądem, a
na dodatek sięgał po moje ulubione żelki. Od razu pomyślałam, że mógłby mi
pomóc, bo był nieco wyższy ode mnie.
-Hej!-spojrzał
na mnie.-Widzę, że dostajesz do tych żelek to może i mi mógłbyś je podać?
Proszę...Bo ja nie mogę do nich dosięgnąć...
-Nie
no nie ma sprawy.- podał mi je.
-Dziękuje.-miałam
już iść gdy chłopak zatrzymał mnie.
-A
tak w ogóle to jestem Conor.
-A
ja (T.I.). Jesteś stąd czy przyjechałeś tu na wakacje?
-W
sumie to do pracy, a ty?
-Na
wakacje z przójaciółmi.
-Aha,
fajnie.
Rozmowę
przerwał nam mój kolega, który przyszedł po mnie. Powiedziałam mu, że dołączę
do reszty później lub spotkamy się w hotelu.
-To
był twój chłopak?-zapytał Conor.
-Haha...
Dobre, on mój chłopak... Haha... Jasne, że nie, to tylko mój
kolega.-uśmiechnęłam się.
-A
spoko.-stwierdził.
Podeszliśmy
do kasy i zapłaciliśmy za żelki. Przed sklepem otworzyłam paczkę. Chciałam
poczęstować Conora, ale jakiś dzieciak wpadł na nas, torba wypadła na ziemię i
wszystkie żelki wypadły z niej. Miałam już iść do sklepu po drugie, ale Conor
zaproponował mi lepszy układ:
-Mam
lepszy pomysł niż wydawanie pieniędzy po raz drugi... Jeżeli pójdziesz ze mną
na mały spacer chętnie podzielę się swoimi.- uśmiechnął się.
Pasował
mi taki układ. Spacer z takim przystojniakiem jak on to sama przyjemność.
-Jasne,
że mogą z tobą pójść.- na te słowa chłopak bardzo się ucieszył.
-
Jesteś tu pierwszy raz?- zapytał.
-Ta...
I przyjechałam tu tylko na tydzień...
-O
ja też będę tu jeszcze przez tydzień. Będziemy mieli czas, by się lepiej
poznać... Eee... Znaczy jeżeli chcesz. To gdzie chciałabyś teraz pójść?
-A
co jest blisko stąd i jest ciekawe?
-Hm...
Chyba tylko zoo.
-O
fajnie! To co idziemy?
Więc
poszliśmy do zoo. Spojrzałam na plan, gdzie i jakie zwierzęta się znajdują.
-Pójdziemy
tam?- wskazałam na pandy.
-Haha-roześmiał
się.- Co za pytanie! Przecież ja kocham pandy.
-Ja
też je uwielbiam... Są takie słodkie...- no i poszliśmy tam.
Patrzyliśmy
się tak na pandy, aż pewnie pan z balonami zaczepił Conora.
-Może
kupi pan swojej dziewczynie balon? -Roześmialiśmy się.- Powiedziałem coś nie
tak?- zapytał.
-Nie,
nie... To który ci się podoba?- zapytał mnie chłopak.
-Oj
nie trzeba...
-Poproszę
ten w kształcie pandy.- mężczyzna od balonów podał mi go, a Conor zapłacił za
niego.
-
Po co mi balon?- zapytałam.
-Będziesz
miała pamiątkę, a z reszto jak miałem nie kupić balona swojej dziewczynie?-
zapytał śmiejąc się.
Reszto
zoo zwiedzałam trzymając sznurek w ręku a nad nami latał balon panda. Nawet nie
zauważyliśmy kiedy minęło tyle czasu, a już było ciemno. Ponieważ nie znałam
okolicy, Conor odprowadził mnie do mojego hotelu.
-Dziękuje
ze tak miłe spędzenie czasu... i za pandę.- wskazałam na balon.
-Nie
ma za co! Do zobaczenia.- wymieniliśmy
się numerami i pożegnałam się z nim.
Gdy
weszłam tylko do pokoju koleżanki wypytywały się o wszystkie szczegóły tego
spotkania.
Następnego
dnia z samego rana ktoś zadzwonił do drzwi. Wszyscy jeszcze spali, oprócz mnie,
bo nie mogłam jakoś tej nocy za bardzo spać. Otworzyłam więc drzwi, tak, żeby
nikogo nie obudzić. Na korytarzu stał Conor.
-Hej,
mogę panią gdzieś porwać?- podał mi różyczkę.
-Hm...
To zależy gdzie proszę pana...- wsadziłam kwiatek do wazonu.
-Pokażę
pani różne ciekawe miejsca, a jest ich dużo w tym mieście.
-Dobrze,
to poczekaj szybko przebiorę się z piżamy...- Szybko ogarnęłam się, przebrałam,
umalowałam, uczesałam, położyłam na swoim łóżku karteczkę, w której wyjaśniłam
gdzie jestem i byłam gotowa do wyjścia.
-To
gdzie najpierw idziemy?- zapytałam, gdy wyszliśmy już z hotelu.
-Najpierw
to musisz chyba zjeść śniadanie, bo będziesz głodna i nie będziesz miała siły
chodzić i zwiedzać miasta.
-Okey.-
Chłopak zaprowadził mnie do pobliskiej restauracji. Jedliśmy śniadanie i
rozmawialiśmy. Znaliśmy się ledwie od wczoraj, a mieliśmy tak dużo wspólnego
np: pandy.
Później
poszliśmy zwiedzać miasto. Byliśmy
między innymi przy Statule Wolności. Było bardzo fajnie. I tak kolejny dzień
dobiegł końca.
Następnego
dnia, tym razem nieco później niż ostatnio zadzwonił mój telefon. Odebrałam go.
To był Conor, co można było się domyśleć. Zadzwonił by się przywitać. Conor był
bardzo uroczy więc znowu dałam namówić się na spacer.
Ktoś
zapukał do drzwi, oczywiście był to Conor. Wyszłam do niego i przywitałam go
buziakiem w policzek.
-Sorry,
nie wiem czemu to zrobiłam.- czułam, że rumieniec zalewał moją twarz. Zrobiło
mi się głupio przez tego buziaka....
-Nic
się przecież nie stało, możesz to nawet robić częściej. To co dziś robimy?
-Miałam
zamiar iść na małe zakupy...- westchnęłam myśląc, że chłopak nie będzie chciał
iść tam ze mną.
-No
to kierunek galeria!- zawołał Conor, złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do jego
samochodu.
Gdy
już tam dojechaliśmy Conor zaprowadził mnie do chyba największego sklepu w
całym budynku. Wszystkie ubrania były tam bardzo piękne... i niestety bardzo
drogie... Miałam już wyjść stąd i iść do
jakiegoś tańszego sklepu, ale zobaczyłam 2 śliczne sukienki. Zatrzymałam się i
podziwiałam je.
-To
co wychodzimy stąd?- zapytał Conor.
-Poczekaj.
Popatrz na to...- wskazałam na sukienki.
-To
leć przymierz. Jak tak ci się podobają to sobie kup.
Posłuchałam
Conora i poszłam zobaczyć ile kosztują. Były po promocji, więc miałam kasę na 1
i pół sukienki, więc musiałam zdecydować się na którąś. Przymierzyłaś pierwszą.
-Co
sądzisz o tej? Jak w niej wyglądam?- zapytałam.
-Booosko...-
westchnął.
Przymierzyłam
drugą.
-A
w tej?
-W
tej też odjazdowo!
-Ej,
nie pomagasz mi! Miałam wybrać jedno, a to że obie są piękne to sama wiem...
-To
weź to tańszą, czyli pierwszą.
Postanowiłam
ponownie posłuchać Conora i wziąć to pierwszą. Poszłam się przebrać, a później
zapłaciłam za nią.
-To
może teraz zostawię cię z twoimi przyjaciółmi, ja coś załatwię i wieczorem
założysz swoją nową sukienkę i pójdziemy na jakoś kolację. Co ty na to?
Zgodziłam
się. Wróciłam do hotelu i miałam zamiar pochwalić się koleżankom nową sukienką.
-Co
nie jesteś z tym swoim Conor'em? -zarzuciły mi.
-Musiał
iść coś załatwić. Ale o co wam chodzi?- nie rozumiałam o co miały te pretensje.
-O
co? To miały być nasze wspólne wakacje! Mieliśmy się razem świetnie bawić, ale
ty wolisz od przyjaciół tego Conora...
-Przepraszam...-
powiedziałam i wyszłam z płaczem na spacer.
Usiadłam na ławce i płakałam. Gdy się już uspokoiłam postanowiłam wrócić
do swojego pokoju i przygotować się na kolację z Conor'em. Tak jak obiecałam
założyłam nową sukienkę i poszłam do restauracji w której byliśmy umówieni.
Conor
czekał tam już na mnie. Dałam mu buziaka na ponowne przywitanie. Siedzieliśmy i
czekaliśmy na zamówione jedzenie milcząc, co było dziwne, bo zawsze dużo
rozmawialiśmy. Ciszę to przerwał Conor.
-Wiesz...-
zaczął.- Muszę ci coś powiedzieć...- spojrzał mi prosto w oczy.- Wtedy co się
razem spotkaliśmy, to, to od razu mi się spodobałaś. Później dowiedziałem się
jeszcze, że lubisz pandy tak jak ja, no i w ogóle i się w tobie zakochałem...
Kocham cię.
-Ja
ciebie też.- pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam.
Kolacja
była bardzo romantyczna. Rozkoszowaliśmy się każdą spędzoną wspólnie chwilą, bo
wiedzieliśmy, że już niedługo skończy się nasz wspólny pobyt w Nowym Jorku, a
rozstanie będzie bardzo trudne i bolesne...
Następnego
dnia z samego rana wstałam i czekałam na telefon od Conor'a. Ani nie zadzwonił
ani nie przyszedł... Płakałam cały dzień, próbowałam się do niego dodzwonić,
ale nie odbierał... Może moje koleżanki mają racje, on mnie nie kocha, tylko po
prostu zabawił się moimi uczuciami. Cały ten dzień przesiedziałam w pokoju...
Dziś
jest już 6 dzień, czyli przedostatni, a Conor dalej się nie odezwał. Dziś
postanowiłam wyjść z pokoju i zapomnieć o chłopaku, którego tak mocno kocham.
Wychodząc pan w recepcji zawołał mnie. Przekazał mi jakoś torebkę i powiedział,
że dał to mu jakiś chłopak, w ten dzień, w którym obraziłam się na Conor'a.
Poszłam do parku i wyjęłam zawiniątko z torebki. Była to ta sukienka, która mi
się tak bardzo podobała. Gdy wyjmowałam ją wypadła karteczka: ,, Cześć
kochanie, miałem to dać Ci wczorajszego wieczoru, ale zapomniałem... Tak jak ci
mówiłem, przyjechałem to do pracy i przez najbliższe kilka dni nie będę mógł
cię odwiedzać i dzwonić do ciebie, bo nie będę miał na to niestety czasu...
Przepraszam. Pamiętaj, że cię kocham." Teraz zrobiło mi się bardzo głupio,
zwątpiłam w Conor'a, a on mnie tak mocno kocha...
Teraz
gdy już wiedziałam, że Conor mnie nie oszukał, ani nie zostawił mogłam iść
spokojnie bawić się z przyjaciółmi. Dziś niedaleko stąd miał być koncert i nie
mogliśmy na niego nie pójść.
Gdy
już tam doszliśmy pod sceną stały tłumy piszczących fanek, a ja nawet nie
wiedziałam na kogo koncert przyszłam... Na scenę wyszedł jakiś piosenkarz i zaczął
śpiewać. Miał bardzo ładną piosenkę i jego głos zdawał się być taki znajomy,
ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo on należał...
-Patrz,
a to nie ten twój Conor?- zapytała jedna z koleżanek.
Spojrzałam
na scenę jeszcze raz, ale tym razem bardziej się przyjrzałam. Tak, to był on.
Postanowiłam nie czekać długo, tylko iść pod samą scenę. Tak jak postanowiłam
poszłam tam. Jakimś cudem udało mi się przedostać przez ten tłum fanek i
podeszłam pod samą scenę. Fanki zaczęły się buntować, że udało mi się podejść
tak blisko i ochrona szła w moją stronę. Przezemnie zrobiło się małe
zamieszanie, co zauważył też Conor. Spojrzał i zobaczył mnie. Śpiewając pomylił
słowa. Gdy zobaczył, że ochroniarze przyszli do mnie, przestał śpiewać i
powiedział:
-Zostawcie
ją! (T.I.) Choć tu do mnie, na scenę.
Nie
wypadało odmówić, więc poszłam tam do niego.
-Tej
dziewczynie udało się ukraść moje serce, kocham ją. (T.I.) zostaniesz moją
dziewczyną?- zapytał.
-Tak...-
popłakałam się ze szczęścia. On mnie naprawdę kocha. Mówiąc to teraz dowiedział
się o tym cały świat.
Następny
dzień był bardzo smutnym dniem, dniem rozstania na jakiś czas. Conor musiał
jechać do Anglii, a ja do Polski. Conor przyjechał by się ze mną pożegnać.
-Hm...
Nie wiem co powiedzieć... Nie umiem się żegnać...-westchnęłam i po policzku
spłynęła mi łza. Conor obtarł ją.
-To
może nie wracaj do Polski...
-O
czym ty mówisz?- nie zrozumiałam go.
-No
mój dom w Anglii jest dość duży, chyba starczy dla nas. Co ty na to, żeby ze
mną zamieszkać?
Byłam
zszokowana to propozycją, ale zgodziłam się. Pożegnałam się z przyjaciółmi i
pojechałam razem z Conor'em do Anglii.
Mam nadzieję, że nie ma tu zbyt wielu błędów i że się wam spodoba :) To czekam na wasze opinię :*
by Natalia
Świetne opowiadanie !! Bardzo mi sie podoba. Dobry pomysl
OdpowiedzUsuńŚliiiczneee<3. :D
OdpowiedzUsuńświetny trochę długi ale świetny
OdpowiedzUsuńświetny :D a może założysz bloga z opowiadaniem?? <3 bo piszesz przepięknie :*
OdpowiedzUsuńDzięki i pomyśle nad tym :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń