wtorek, 28 stycznia 2014

Imagin cz.3

Gdy weszliśmy do biblioteki ja wstawiłam wodę na herbatę i wyjmowałam ciasta, a Conor poszedł się przebrać.
Gdy wrócił wypiliśmy cieplutką herbatkę i zjedliśmy kilka ciasteczek. Poza tym dużo rozmawialiśmy. Mimo, że dopiero co się poznaliśmy, nie brakowało nam tematów. No i powiem też, że ani razu nie gadaliśmy o pogodzie! Po prostu o życiu. Nie był jak te inne gwiazdki, które nawet nie odezwałyby się do takiego plebsu jak ja. I dlatego od dziś będzie on moim idolem.-pomyślałam i nie myśląc długo powiedziałam to na głos.
-Właśnie zostałeś moim idolem!
-Ooo. Fajnie! A ja chce, żeby kiedyś moje dzieci się u ciebie uczyły!- powiedział prosto z mostu, co mnie nieco zaskoczyło.
-Aha.
-No na serio… Jesteś genialna! –kolejny komplement co mi oczywiście nie przeszkadzało.
-Dziękuje. Ty też, nie jesteś jak te inne gwiazdki.- otworzyły się drzwi i weszła moja kochana uczennica.- Conor, to jest Louise.- przytuliłam ją do siebie.- Jest niemal tak genialna jak ja.- uśmiechnęłam się łobuzersko, a przynajmniej tak to miało wyglądać.
-Cześć, jestem Conor.- chłopak podał jej rękę.
-No ja wiem!- powiedziała dziewczyna.
-Przecież mówiłam ci, że to twoja fanka numer jeden!
-Czy Conor nie miał na sobie garnituru z biblioteki?- zapytała tak jakby obok niej w ogólnie nie stał Conor.
-Miał, a co?
-A tak myślałam… Dasz mi swój autograf??- zapytała w końcu chłopaka. Wiedziałam, że chciało to już dawno zrobić, ale się troszkę wstydziła.
-Jasne.
-To poczekaj.- dziewczyna wyjęła książkę Conora ze swojego plecaka.- Dostałam ją od Lottie, brakowało tylko twojego podpisu.
-Ooo Lottie wie jakie prezenty kupować!- podpisał jej książkę.- A moją płytę też masz?
-No pewnie.- błyskawicznie wyjęła ją z plecaka, a Con się roześmiał i podpisał.
-Dziękuje...- chwila ciszy.- Mogę cię jeszcze przytulić?- zapytała w końcu. Conor nie odpowiedział jej, tylko po prostu ją przytulił.
-Ty też chcesz?- zapytał.
-Czemu nie?- odpowiedziałam i przytulił również mnie.
-A ty nie chcesz mojego autografu?- zrobił smutną minę.
-Właściwie to chcę, w naszej kronice.- wyjęłam ją z szafki i chłopak podpisał się na pustej stronie, na której pojawi się na pewno notatka z tego spotkania.
-W ogóle przez was zapomniałam. Musicie już iść, zaraz ma zacząć się koncert.
-Dopiero ty mi to mówisz!?- spojrzałam na zegarek, znów byliśmy spóźnieni, minimalnie ale byliśmy.
Szybko pobiegliśmy na salę. Conor wbiegł na scenę, a ja na widownie. Zaśpiewał kilka piosenek i zaczęła się ta prawdziwa impreza, tzn nasz szkolny dj puścił muzykę i wszyscy zaczęli tańczyć.
-Może zatańczysz?- zapytał Chris, ale w tym samym czasie zauważyłam, że Conor szedł w moją stronę, a gdy zobaczył Chrisa gwałtownie zatrzymał się i zwątpił.
-Nie.- odmówiłam, co było naprawdę trudne, bo jak już mówiłam Chris był bardzo przystojny. No ale cóż, do Conora było mu daleko. Mężczyźnie zrobiło się głupio i odszedł. Pewnie nikt mu jeszcze nie odmówił, no ale był on w sumie dla mnie trochę za stary, tak o jakieś 10 lat?
No i w końcu podszedł do mnie Conor.
-I jak wyszedł koncert?
-Genialny.- i nastała cisza.
-Tamten co z nim przed chwilą gadałam to był Chris, nauczyciel.
-Wiem, uczył mnie. Dziewczyny za nim zawsze latały… Chciał z tobą tańczyć? Czemu się nie zgodziłaś?
-Bo chciałam zatańczyć z tobą.- stwierdziłam.
-W takim razie zatańczysz ze mną?
-Co za pytanie?- chwycił mnie za ręce i tańczyliśmy razem przez kilka piosenek. Niestety, później musiałam się z nim podzielić z Louise i innymi jego fankami. W końcu nie byłam tu sama.
Impreza trwała 3 godziny, jednak co dobre szybko się kończy i to również… Pożegnałam się z Conorem i ja zostałam w szkole, by tu trochę ogarnąć, a on niestety pojechał.
W tym chłopaku było coś takiego, co mnie kręciło... A on też mnie chyba polubił… No i te komplementy! To był wspaniały dzień! Szkoda, że już go więcej nie zobaczę…
Po dobrych kilku godzinach sprzątania i przywracania sali gimnastycznej do jej pierwotnej wersji wróciłam do domu. Rzuciłam torebkę na szafkę, a sama poszłam się kąpać.
 Po długiej kąpieli poszłam do pokoju. Usłyszałam, ze ktoś dzwoni na moją komórkę, która leżała w torebce na szafce. Szybko po nią pobiegłam, tak że o mało się nie zabiłam. Dobra, torebkę już mam, ale teraz znaleźć komórkę… W moim przypadku było tak, jak w torebce kobiet z kawałów. Było tam wszystko i nic nie można było znaleźć. Wysypałam więc to wszystko na ziemię i znalazłam komórkę.
-O Bosze… Ile ja tu tego mam… Trzeba to ogarnąć.- stwierdziłam i odebrałam komórkę. To była Louise, która wypytywała mnie o szczegóły co do Conora. Pogadaliśmy z pół godziny i wzięłam się za sprzątanie w torebce. Wszystkie karteczki i inne śmieci wrzuciłam do kosza, a resztę wrzuciłam z powrotem do torebki.
-A ty co tu robisz?- podniosłam jakąś karteczkę. Chciałam już ją wrzucić do kosza, ale coś mnie tknęło, żeby zobaczyć co to. Była pognieciona, więc wyprostowałam się. Pisało na niej:
‘Call me maybe :) ~Conor  ” na dole pisał jego numer,  a do tego jakiś obrazek i napis z boku: xoxo. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zadzwoniłam po podany numer. Odezwał się Conor, wszędzie poznałabym ten głos.
-Halo?
-No hej!
-Ooo Lottie. Czekałem, aż zadzwonisz.
-Dzięki tobie na serio poczułam się jak siedemnastolatka!
-No widzisz! A może spotkamy się jutro? Pogadamy i w ogóle. Będzie fajnie! Mówię ci!

-No okay. Wierzę ci.- zaśmiałam się. Conor podał mi miejsce spotkania i godzinę no i byliśmy już umówieni. Później pogadaliśmy jeszcze o dzisiejszym dniu, no i poszłam spać.

_________________________________________
Przypominam o KONKURSIE :) Macie czas do 2lutego, a jak na razie dostałam 2 prace. Mało :( Ale mam nadzieje, że będzie więcej ^^ Bo dla 2 prac to się nie opłaca tego konkursu robić -.-

3 komentarze: