piątek, 24 stycznia 2014

Imagin, a właściwie sam wstęp :P

No to tak jak mówi tytuł, będzie to sam wstęp do imagina, dlatego tak mało o Conorze, a tak dużo o głównej bohaterce. Ale mimo to mam nadzieję że i tak się spodoba :P

Ale zanim przeczytacie imagin, jak zwykle mam kilka spraw i muszę od siebie coś tam dopisać, bo lubię wam opowiadać troszkę od sobie :D Chyba wam to nie przeszkadza, co nie???

1. Blogger coś się tnie :( Nie wiem co z nim nie tak, ale przez jakiś czas nie mogłam wejść ani na bloggera < w rezultacie wcześniej nie mogłam tu nic dodać :( > i chyba przez jakiś czas nie można było wejść na naszego bloga, ale na szczęście tylko przez chwilę.
2.Sprawa z konkursem. Nie dochodzą mi niektóre wysłane pracę na mój email, więc jak coś mi wysyłasz napisz o tym komentarz na blogu a ja ci napisze czy doszło do mnie to czy nie :)
3.Mam już ferie, co oznacza więcej czasu na pisanie iamginów ^_^ A wy kiedy macie ferie??
4. To już koniec i macie imagina xD

Lottie jest zwykłą nauczycielką angielskiego w jednym w liceum w Brighton. Jest tu nowa, w sumie uczy tu dopiero od kilku miesięcy, a za tydzień właśnie tą szkołę ma odwiedzić  sam Conor Maynard, absolwent tej szkoły.
***
Nauczyciele miło wspominają tego chłopaka. Teraz trwają przygotowania na jakiś nudny apel na jego przywitanie… no a później będzie spotkanie z nim, autografy, zdjęcia i te sprawy, a na koniec impreza! Mimo, że byłam już na to za stara, to lubiłam tego typu imprezy. Tym bardziej, że uczył tu pewien bardzo przystojny nauczyciel, który podobnie świetnie tańczył! Co z tego, że jestem nauczycielką? Jestem jeszcze w takim wieku, że muszę się wyszaleć! No, i chyba za to nie lubią mnie inni nauczyciele, ale uczniowie kochają. I to mnie akurat bardzo cieszy. A o pracę martwić się nie muszę, dyrektorem jest mój wujek, więc nic mi nie grozi, góra jakaś pogaduszka o tym co mi wypada a co nie.
Razem z kilkoma uczennicami przeglądałam kroniki szkolne, by znaleźć jakieś zdjęcia Conora.
-To on!- pisnęła Louise.
-Ach no tak. Poznaję go. To ten piosenkarz od  ‘Can’t say no’ i ‘Vegas girl’?
-Tak…
-Hm… Niezłe ciacho z niego!... – po chwili skapnęłam się, że mówię to na głos. Szybko postanowiłam dokończyć myśl. - I jaki ma głos... Mam nawet te piosenki na telefonie.
-Taaak fajny jest.- potwierdziły inne dziewczyny.
A wracając do Louise… Fajna dziewczyna! Myślę, że jest nieco bardzo podobna do mnie. Dogadujemy się, słuchamy takiej samej muzyki i uczy się najlepiej z angielskiego! A to jest ogromny plus. Nie, żebym nie dogadywała się z innymi, ale Louise jest jakaś taka… wyjątkowa? Nie wiem, po prostu ją ubóstwiałam. Poza tym ona miała już te 18 lat, a ja byłam od niej mało starsza… Tylko o niecałe 5 lat. W sumie zostałyśmy już przyjaciółkami. Chodzimy razem na kawę czy do kina. Ale to nie znaczy, że ma u mnie taryfę ulgową, a wręcz przeciwnie wymagam od niej jeszcze więcej niż od innych, bo wiem, że ją na to stać.
Po chwili znaleźliśmy kilkanaście zdjęć, na których był Conor. A, że miałam też jakieś tam zdolności plastyczne, postanowiliśmy zrobić dla niego taki album, zaczynając od początku nauki w naszej szkole, a kończąc na dzisiejszym spotkaniu. Dziewczyny, których idolem się Conor miały pozałatwiać zdjęcia z jego koncertów i jakiś gali no i oczywiście z życia codziennego! W końcu nie tylko kariera się liczyła.
-Hm… pokażcie to.- przyłożyłam zdjęcia do wolnych zdjęć.- będzie git?
-Jest spoko.
-Jeszcze dodamy kilka zdjęć z przygotowań do imprezki, a na koniec zdjęcia z tej całej uroczystości i będzie bardzo git!- powiedziałam podekscytowana, a dziewczyny zaraziły się moim entuzjazmem i chęcią do roboty.
-Więc która klasa ma teraz ze mną lekcję?- zapytałam całkiem z innej beczki.
-My.- powiedziała Louise, co mnie osobiście bardzo ucieszyło. Dziewczyna miała zaprezentować  przed całą klasą wiersz, który razem z nią napisałam. Nie sądzę, że spodobał się innym nauczycielom… No cóż, najwyżej skończy się tak jak zawsze, na dywaniku u dyrektora.
Lou zarecytowała wierszyk, spodobał się całej klasie, tak jak myślałam. Był troszkę bez składu i ładu, ale był o Conorze, więc zadanie nadane nam przez nauczycielkę, która organizowała razem ze mną imprezkę, zostało wykonane.
-Pokażemy to teraz pani Brown.
-Znów skończy się na dyrektorze… - tak, uczniowie mówili do mnie po imieniu i czasami byli bardziej rozważni niż ja, ale to tylko wtedy gdy nikt tego nie widział i nie słyszał.
-Weź nie marudź Lou. Trudno się wtedy mówi i już.- uśmiechnęłam się dodając jej otuchy i właśnie wtedy zadzwonił wyczekiwany przeze mnie dzwonek.
Zaprowadzałam dziewczynę do pokoju nauczycielskiego, gdzie reszta nauczycieli już na mnie czekała.
-Dzień dobry.- w oczach tego przystojnego nauczyciela, Chrisa widziałam lęk. Lubił mnie, ale wiedział na co mnie stać.- Chciałabym, żeby ten wiersz wyrecytowała również na przedstawieniu Louise.
No i wtedy Louise zaczęła go recytować. W sumie nie był taki zły.-stwierdziłam w duchu, co dało mi więcej odwagi.
-W sumie nie jest zły, ale jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Musisz to pozmieniać.- stwierdziła stara nauczycielka od polskiego. Była to pani Smith, odchodziła ona niedługo na emeryturę i miała nieco zapoznać mnie ze szkołą. Ale ja ją znałam doskonale, w końcu sama się tu uczyłam. Ale pani Smith dalej traktuje mnie jak swoją wzorową uczennice, która nagle się popsuła.- Kiedyś jak pisałaś wiersze to aż łezka się w oku kręciła. Ale ogólnie jest ładny. Jeszcze trochę nad nim popracujemy.
-Dobrze.- przytaknęłam cichutkim głosem, jak uczeń, który coś przeskrobał. Ale ja nie chciałam w nim nic zmieniać. Wg mnie i uczniów był idealny, ale zgodziłam się tylko i wyłącznie z szacunku do pani Smith.
Po następnej lekcji, tak jak przewidywałam zostałam zaproszona do dyrektora.
-Słyszałem, że faworyzujesz jedną z naszych uczennic.
-Że Louise?
-Tak, czemu to właśnie ona ma recytować ten wiersz!?
-Bo sobie zasłużyła! –broniłam ją, jak i zarówno samą siebie.
-No słucham, czym?
-Po pierwsze się bardzo dobrze uczy. Po drugie bardzo dobrze uczy się z polskiego. Po trzecie wygrała kilka konkursów. Po czwarte pomogła mi go pisać!
- A po piąte przyjaźnisz się z nią, co wie już każdy.- przerwał mi wujek.

-Tak, jasne! Jakbym wybrała Sandrę to nikt nie miałby pretensji! Przecież każdy ją wpycha wszędzie, nawet  każą jej śpiewać, chociaż wcale nie umie! I jakby ktoś cokolwiek powiedział na nią, to by chyba za to zlinczowali i spalili na stosie! A to dlaczego? Bo nasza ‘kochana’ Sandra jest bogata! A Louise niestety nie jest… Ale co z tego? Jest zdolna i miła, a Sandra jej do stóp nie dorasta!- wstał i wyszłam z gabinetu dyrektora trzaskając drzwiami. Nie chciałam ranić ani wkurzyć wujka, no ale cóż… Prawda czasami musi boleć…
______________________________
To co kolejna część w niedziele?? :)))

3 komentarze: