niedziela, 7 lipca 2013

Imagin cz.1/5

Hej :)
Teraz w pisaniu będzie mi pomagać jeszcze Miśki :) Ona będzie pisać imaginy , a ja będę je dodawać :) Bo mnie ostatnio jakoś wena opuściła..:P

Od urodzenia mieszkałaś w Brighton, gdzie wszyscy znają wszystkich, ale Ty jedna na całe miasto byłaś sama. Nie znalazłaś sobie żadnej
towarzyszki do zabawy, ponieważ na Twojej ulicy mieszkali sami chłopcy, którzy Ci dokuczali. Jedynie Mike był dla Ciebie miły. Często
chodziliście razem do szkoły, ale gdy dołączali do niego chłopcy, Ty odłączałaś się od niego. Nie potrafiłaś znaleźć z nimi wspólnego języka,
a z czasem nawet Mike robił się taki jak chłopaki z jego paczki. Ale znosiłaś to, ponieważ podobał Ci się chłopak, z którym Mike się
przyjaźnił. I chociaż mieszkał obok Ciebie, nigdy z nim nie rozmawiałaś. Pewnego dnia idąc z Mikiem do szkoły dołączyło do was dwóch
chłopaków. Po chwili okazało się, że to Twoi sąsiedzi - rodzeństwo Maynard. Młodszy brat - Jack - zaczął krytykować, że idziesz z Mikiem
do szkoły. Mike zdenerwował się, a Ty prawie się nie popłakałaś. Spojrzałaś na starszego z braci - miał surową minę. Ze łzami w oczach
oddaliłaś się od nich i włączyłaś na ful swoją ulubioną piosenkę na słuchawkach. Usiadłaś pod murkiem szkoły, a gdy piosenka doszła do
refrenu, tama pękła. Rozpłakałaś się jak małe dziecko. Zadzwonił już dzwonek na pierwszą lekcję, ale nie poszłaś na nią. Nie lubiłaś się
spóźniać. Kiedy weszłaś do szkoły, usiadłaś pod klasą, czekając na drugą lekcję. Wtedy do szkoły wszedł Mike z kolegami. Popatrzył na Ciebie
i obojętnie odszedł. Nie poznałaś go, on nigdy taki nie był. Jedynie brat Jack'a zatrzymał się i patrzył na Ciebie. Podciągnęłaś kolana pod
brodę i ukryłaś głowę tak, żeby nikt nie widział Twoich łez.
- Ejj no idziesz czy nie? - krzyknął Mike.
- Poczekaj, muszę do kogoś zadzwonić.- odkrzyknął im chłopak.
- Dobra, będziemy czekać tam gdzie zawsze.
Nagle poczułaś jak ktoś łapie Cię za kolano.
- Hej, wszystko w porządku?
Odchyliłaś głowę i spojrzałaś na chłopaka. Był to Twój sąsiad, w którym zakochałaś się już dawno temu jako mała dziewczynka.
- Ymmm... Taak. Jasne, że tak. - ledwo to z siebie przez płacz wydusiłaś.
- Oczywiście, przecież widzę, po co w ogóle pytałem? Wiesz co? Nie lubię jak dziewczyna udaje, że jest dobrze, a wcale tak nie jest. A poza
tym widać, że coś jest nie tak... To przez mojego brata?
- Nie... Nie zupełnie.
- No to co jest?
- Myślisz, że Ci powiem? Ja Cię nawet nie znam...
- Przecież my chyba jesteśmy sąsiadami? Haha, no ale mam na imię Conor, a Ty?
- [T.I.].
- No. Skoro się już znamy to możesz mi wszystko opowiedzieć.
- To chyba nie jest dobry pomysł...
- Ale Ty jesteś uparta. Dobra, potem Cię jeszcze złapię. Do zobaczenia.
Chłopak wstał, puścił Ci oczko i poszedł w stronę, w którą wcześniej odeszli jego koledzy. Uśmiechnęłaś się przez swoje łzy, już nawet nie
chciało Ci się płakać. Dzień w szkole Ci szybko minął, wracałaś do szkoły ze słuchawkami w uszach, nie dopuszczając do siebie świata. Nagle
poczułaś jak ktoś łapie Cię za ramię. Odwróciłaś się - to był Conor. Serce zaczęło Ci teraz jeszcze mocniej bić.
- Mówiłem, że Cię złapię. I nawet nie próbuj uciekać! Hahaha.
Wymusiłaś na sobie uśmiech.
- Nadal jesteś smutna?
- Nie, coś Ty, nie jestem smutna.
- Ehh... Znowu udajesz, że wszystko dobrze? Przecież widzę, że nie..
- Posłuchaj, to nie jest niczyja sprawa. A poza tym kogo obchodzi to co ja czuję?!
- Mnie.. mnie obchodzi.
- Jasne.
Kawałek drogi szliście w milczeniu, ale ta cisza nie była niezręczna. Wtedy Conor złapał Cię za rękę.
- Co Ty robisz? - spytałaś zdziwiona, ale nie wyrwałaś mu swojej ręki.
- Trzymam Cię za rękę, nie widać? - uśmiechnął się w łobuzerki sposób. - A co, przeszkadza Ci to?
- Nie, tylko... To takie trochę dziwne, że rano jeszcze się do mnie nie odzywałeś, a teraz już trzymasz mnie za rękę? Właściwie czemu to
robisz?
- Bo mogę. - odpowiedział to z poważną miną, a Tobie dało to trochę do myślenia.
- Nie, w zasadzie to nie możesz. - wyrwałaś mu swoją rękę wbrew sobie i szłaś w ciszy obok niego. Kiedy podeszliście już pod wasze domy,
Conor spojrzał na Ciebie ze smutną miną i bez słowa wszedł do swojego domu. Zrobiło Ci się trochę przykro i miałaś do siebie żal, że tak się
zachowałaś. Pobiegłaś do swojego pokoju i od razu zaczęłaś wypłakiwać się w poduszkę. Nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś. Kiedy się zbudziłaś,
zauważyłaś, że obok Ciebie ktoś siedzi. Przetarłaś oczy - tak, to był Conor.
- A co Ty tu robisz?!
- Aleś Ty miła.. No, jak przyszedłem to Twoja mama zaprowadziła mnie do Ciebie, ale tak słodko spałaś, że nie miałem sumienia Cię budzić,
więc czekałem.
- Aaaahaaa... A więc.. co chcesz?
- Jej, jaka Ty jesteś straaasznie miła. Chciałem z Tobą pogadać. No więc, powiesz mi wreszcie czemu płakałaś?
- Conor, już Ci mówiłam, że to dla mnie trudne.
- No, ale im szybciej mi powiesz, tym lepiej się poczujesz. Proszę. Powiedz...
Spojrzałaś jemu w oczy i na chwilę w nich utonęłaś. Kiedy wyrwałaś się z hipnozy, chwyciłaś za poduszkę i przytuliłaś się do niej jak
najmocniej. Jednak Conor zabrał Ci poduszkę i przyciągnął Cię do siebie, a Ty wtulona w niego rozpłakałaś się.
- Spokojnie, nie płacz. Opowiedz mi wszystko po kolei. Nie denerwuj się.
- Ale Conor, Ty nic nie rozumiesz...
- Co mam rozumieć, jak nic mi nie chcesz powiedzieć?
- No, bo ja ...
- Kochasz Mike'a, a Jack wam docina?
- Niee... Ja to nawet nie zwracam uwagi na to, co Jack mówi.
- No to o co chodzi?
- Jak widzisz, Ty masz chłopaków, a ja nie mam nikogo. Zawsze byłam sama. Wiesz jaka samotność potrafi być uciążliwa? A zawsze jak szłam
gdzieś z Mikiem to nikt tego nie akceptował. Ty zresztą też...
- Ale ja to co innego.
- Jak co innego? Taki sam byłeś jak oni i nie obchodziło was to co ja czuję... Szczególnie, że bardzo mi zależało, żeby być blisko was, Ciebie...
A Ty ciągle próbowałes nas skłócić.
- Bo może byłem zazdrosny?!
- Co? O czym Ty mówisz?
- Wszędzie chodziłaś z Mikiem... Zazdrościłem mu. Wydawało się nam, że z was będzie coś więcej, a ja.. nie mogłem na to patrzeć. Bałem się
zrobić pierwszego kroku, chociaż nie miałem nic do stracenia. Bo ja... Odkąd pamiętam to...
Conor spuścił głowę w dół i zaczerwienił się. Po chwili zapytał wzburzony:
- No to skoro nie kochasz Mika to czemu tak płakałaś? Co za różnica czy by odszedł czy nie?
- Ehh.. może to samolubne, ale zależało mi na jego znajomości, bo kumplował się z kimś, kogo bardzo kocham.
- Z Jack'iem?!
- Z Tobą, idioto!
Conor pocałował Cię, a trwało to dłuższą chwilę.
- Ja też Cię zawsze kochałem, ale bałem się zagadać...
- Czemu?
- Nie wiem, głupi byłem.
Teraz Ty go pocałowałaś i tak wam zleciał cały wieczór. Kiedy odprowadziłaś Conora do drzwi, podążałaś oczami za każdym jego ruchem,
kiedy się ubierał. Kiedy skończył, stanął przed Tobą i szepnął do ucha "kocham Cię [T.I.]" i pocałował w czoło. Przytuliłaś się do niego z całych
swoich sił. Kiedy Conor wyszedł, pobiegłaś na górę i zaczęłaś skakać po łóżku i cieszyć się jak opętana. Nigdy jeszcze nie byłaś tak
szczęśliwa, a to dopiero początek pięknej miłości...

3 komentarze:

  1. Jak narazie - świetne! Mam jednak nadzieję, że nadejdzie niespodziewany zwrot akcji :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny!! czekam na kolejny :D/N

    OdpowiedzUsuń